Chapter 41 - W PUŁAPCE PART.I
Flashback~
Rozstanie z Jeonggukiem było najboleśniejszym doświadczeniem dla Taehyunga. Po tym jak najlepszy przyjaciel go pobił, nie był w stanie pójść do szkoły, a za to pobity szwendał się bez celu po ulicach Busan. Taehyung czuł, że traci wszelkie siły i chęci do życia. Wiedział, że Jeongguk po zobaczeniu nagrania go znienawidzi, lecz głęboko w sercu, chciał wierzyć, że uwierzy w niego i będzie nosił go w sercu takiego, jakim naprawdę był. W końcu Jeongguk znał go prawie całe życie, jak mógł uwierzyć w to zmontowane nagranie? Idąc, rozpłakał się. Nie był w stanie dłużej trzymać w sobie rozpaczy, która dominowała, całym jego sercem.
Był tak bardzo zraniony i nieszczęśliwy. Ostatnie tygodnie były dla niego torturą. Musiał doświadczyć tak wiele krzywd i upokorzeń, by na końcu dostać w twarz od osoby, którą kochał i cenił bardziej od własnego życia. Czy zasłużył na to wszystko? Czy Jeongguk zapomniał, co mu obiecał wczorajszego wieczoru na dachu?
Nie wiedział, co czuć. Powinien znienawidzić Jeongguka? Zapomnieć o nim? Ale jak?! W końcu nie uda mu się uniknąć spotkania w szkole... chodzili do tej samej szkoły, nie było szans, aby móc uniknąć Jeongguka, Ryuchae i Jaechona.
— Oni nie dadzą mi żyć — zatrzymał się w drodze, ocierając rękawem żakietu nos. Płakał, a łzy nie przestawały moczyć jego rozpalonych policzków. Co miał ze sobą począć? Do kogo powinien zwrócić się o pomoc? Czy powinien iść błagać Jeongguka na kolanach, aby mu uwierzył?
Nie...
Nie mogę.
On mi nigdy nie uwierzy.
Nie mając wyjścia, pomyślał tylko o jednym miejscu, które było jedyną deską ratunku do walki z Jaechonem.
Komisariat!
Kilka tygodni temu złożył wniosek o pozwanie Lee Jaechona o gwałt. Wierzył jedynie w policjanta, który jako jedyny chciał udzielić mu pomocy. Wciąż dotykały go wspomnienia z tamtej nocy, gdy Jaechon po raz pierwszy dopuścił się tego okrucieństwa. Ciało Taehyunga drżało na te wspomnienia, a za nimi przychodziły kolejne, które raniły go dogłębniej. Pomoc... potrzebował pomocy. Każdej nocy od tamtej felernej nocy śnił, że ktoś dobry przychodzi go ocalić. Jednak, gdy się budził zdawał sobie sprawę, że noc z Jaechonem miała miejsce, a w rzeczywistości nikt go nie ocalił. Wtedy płakał, jak dziecko, które bało się ciemności. Stawał się w odbiciu, tym samym chłopcem, co kilka lat temu, lecz nikogo teraz przy nim nie było. Nie było Jeongguka i talizmanu, nie było mamy, która utuliła by go do snu, mówiąc: — Nie bój się, mama jest przy tobie. Musisz wiedzieć, że ciemność zawsze przychodzi, a po niej zobaczysz słońce. Gdzie to teraz było?!
Zatrzymał się przed komisariatem, wahając się przed wejściem.
Czy powinienem tam iść w tym stanie? Westchnął głęboko, próbując uspokoić myśli. Uniósł wzrok w kierunku drzwi wejściowych, które w tym samym czasie się otworzyły. Otworzył szeroko oczy, widząc własną matkę w towarzystwie ojca Jaechona. Obydwoje byli przy sobie bardzo swobodni, rozmawiając z szerokimi uśmiechami. Im było wesoło, a jemu?! Zdenerwowany, zacisnął dłonie, by w poruszeniu podejść do matki i jej kochanka.
— Mamo! — z drżącym głosem zawołał, zwracając uwagę dwójki.
— Taehyung.
— Właśnie zostaliśmy wezwani tu z twojego powodu i mojego syna. Nie rozumiem, dlaczego chcesz w taki sposób zaszkodzić mojemu synowi — rzekł poruszony mężczyzna, który przed matką, okazywał stronę zmartwionego i zasmuconego ojca.
— To nie jest byle wymysł! Za przestępstwo, należy ponieść odpowiednią karę i niech pan nie gra pokrzywdzonego ojca, bo dobrze wiemy, jaki pan jest. Niedaleko pada jabłko od jabłoni — wycedził, patrząc nienawistnie w oczy mężczyzny, którego lekko pomarszczone oczy, zmrużyły się w rozdrażnieniu.
— Taehyung jak możesz tak mówić do pana Lee?! — pani Kim stanęła po stronie kochanka. Taehyung we łzach, roześmiał się w niedowierzaniu. — Myślałeś, że jako nieletni będziesz mógł bez naszej wiedzy pozwać Jaechona o coś tak haniebnego?! Jak możesz w taki sposób mścić się na niewinnym chłopaku?! — zapytała, a Taehyung nie mógł uwierzyć, że wszystko dotarło do matki. Jednak bardziej zdenerwowała go jej reakcja. Jak mogła jeszcze bronić Jaechona?
— Mamo, jak możesz?! Skoro już o wszystkim wiesz, to na pewno czytałaś moje zeznania. Wierzysz bardziej własnemu dziecku, czy temu sukinsynowi?!
— Zważaj na słowa. Mówisz o moim synu! — Pan Lee wystawił palec wskazujący przed twarz podburzonego nastolatka.
— Weź, tego brudnego palucha sprzed mojej twarzy! — zdenerwowany, odepchnął rękę pana Lee. — Pan jest taki sam, jak syn. Mamo, on wiedział, co Jaechon mi zrobił i, co robił potem. To nie był tylko raz, on za każd... — nie skończył mówić, gdy dłoń matki zderzyła się z jego policzkiem. Zaskoczony, patrzył na nią, a widząc, że jest przeciw niemu, jego ciało, umysł, straciły grunt pod nami, stracił siebie. Zaczął się nogami cofać, kręcąc w przerażeniu głową.
— Nie możesz być przeciwko mnie...
— Przestań wymyślać Taehyung. Czytałam te bzdury. Wiem, że masz nam wiele za złe, ale wymyślanie tak poważnego przestępstwa, by chronić Jeongguka, to już przesada! — podniosła w zdenerwowaniu głos, a Taehyung nie mógł uwierzyć, że naprawdę wierzyła, iż to Jeongguk był jego oprawcą. — Nie rozumiem, jak po tym wszystkim, co dla ciebie zrobił dobrego Jaechon, możesz w taki sposób szkalować jego dobre imię, a prawdziwego winowajcę kryć. Jeśli chcesz kogoś pozwać, to w tej chwili pójdziesz ze mną zmienić zeznania, albo odpuścisz sobie ten cyrk — dodała.
— Niczego nie zmienię. Jeongguk nie ma z tym nic wspólnego, on sam jest ofiarą tych kłamców! — wykrzyczał w bezradności. — Czy to ci się podoba czy też nie, ja chcę pozwać Jaechona!
— To raczej niemożliwe. Rozmawiałem z policją i postanowili po rozmowie z nami umorzyć twoje zeznania, są bardzo mało prawdopodobne, a jeśli przegrasz, co jest pewne, wszyscy będą wiedzieć, czego byłeś ofiarą. Myślisz, że kto na tym bardziej ucierpi? — pan Lee, patrzył na nastolatka z wyższością, jednak Taehyung stracił grunt pod nogami. Nie chciał wierzyć, że jego zeznania, zostały za sprawą matki i jej kochanka wyrzucone do śmieci. Traumatycznym doświadczeniem było przyjść na policję i zeznać coś tak bolesnego, ale teraz? Czuł, że zwariuje.
— Jak mogłaś?! — zbliżył się do matki, mając ochotę wyrządzić jej krzywdę, ale ze względu na to, że była jego matką i był dobrze wychowanym dzieckiem, a kobieta również była ciężarna, nie mógł tego zrobić. Jedyne, co mu pozostało to bezradność i rozczarowanie.
— Powinieneś być wdzięczny panu Lee za to, że ochronił twoje imię. Tak wszyscy by wiedzieli, co zrobił ci Jeongguk. Dlaczego jesteś taki niewdzięczny, Taehyung?! — zapytała zdenerwowana. Taehyungowi brakowało słów. Skoro matka była przeciwko niemu, nie było szans, że ktoś mu uwierzy. Bez słowa, minął kobietę i jej kochanka, wchodząc na komisariat. Załamany obrotem spraw, zaczął wzrokiem poszukiwać policjanta, który obiecał zająć się jego sprawą. Dostrzegając go, stojącego przed biurkiem, ruszył w jego kierunku. Zatrzymał się, obserwując mężczyznę, który pakował swoje rzeczy.
— Co pan robi? Dlaczego pan zrezygnował z mojej sprawy?! — wypytywał, patrząc na mężczyznę we łzach. Wysoki policjant, zaprzestał pakować rzeczy, przenosząc zrezygnowane spojrzenie na nastolatka.
— Przepraszam...
— Pan przeprasza? Tylko tyle ma mi pan do powiedzenia?! J-Ja panu zaufałem, j-ja...
— Nie ma niczego, co mógłbym tobie powiedzieć. Mogę jedynie przeprosić i wyjaśnić, że nie wszystko jest tak łatwe, jak myślimy. Uwierz, że nigdy nie zostawiłbym tej sprawy w taki sposób... jednak ta sprawa została przejęta przez wpływowego człowieka i wygląda, że nawet prawo jest bardziej po jego stronie, niż niewinnych osób. Taka bezkarność... — kręcił nerwowo głową, a nastolatek, patrzył na niego z zaskoczeniem.
— Zmuszono pana do porzucenia mojej sprawy?
— Żeby tylko... Zwolniono mnie. Za tydzień muszę wstawić się u komisji dyscyplinarnej za to, że przyjąłem sprawę nieletniego z podrobioną zgodą rodziców. Twoja matka niestety zaprzeczyła, aby ona i twój ojciec podpisali zgodę — wyjaśnił. Taehyung opuścił wzrok, nie wiedząc już, czy powinien się złościć czy przepraszać policjanta za to, że z jego winy straci pracę.
— Przepraszam... Nie wiedziałem, że to się wyda, a przede wszystkim, że moja własna matka stanie po stronie mojego oprawcy — rzekł zasmucony, a czując na ramieniu dłoń policjanta, uniósł na niego wzrok.
— Nie przepraszaj, nie ty powinieneś. Przykro mi z powodu, co cię spotkało, a tym bardziej z powodu matki. Nie poddawaj się i nie pozwól, by twój oprawca miał nad tobą władzę. Im więcej lęku i pasywności okażesz, tym silniejszą będzie miał nad tobą władzę. Będę walczył, gdy nadejdzie rozmowa z komisją, zrobię wszystko, aby udowodnić im, jak moi przełożeni i rodzina Lee łamią prawo — powiedział pocieszająco. Słowa policjanta sprawiły, że łzy rzewniej, zaczęły opuszczać oczy nastolatka, który mimo przegranej, był wdzięczny za słowa i wiarę mężczyzny.
— Dziękuje panu... pan jako jedyny mi uwierzył. Nigdy panu tego nie zapomnę.
— Nie masz za co mi dziękować. Najtrudniejsza droga dopiero przed tobą. Wierzę, że sprawiedliwość dopadnie takich ludzi, jak Lee Jaechon. Nie daj się jego manipulacji i sztuczką, bo tacy ludzie, jego pokroju są niespełna rozumu i może stać go na znacznie więcej w przyszłości, jeśli teraz nie zostanie zatrzymany. Niestety prawo cię zawiodło, dlatego proszę cię, abyś nigdzie nie chodził sam. Najlepiej byłoby dla ciebie, gdybyś wyjechał z miasta, ale wiem, że to nie od ciebie zależy, dlatego posłuchaj moich rad i zawsze noś to przy sobie — dyskretnie, wcisnął do dłoni Taehyunga scyzoryk i gaz pieprzowy. Chłopak spojrzał z zaskoczeniem na mężczyznę.
— T-To...
— Do obrony, gdyby cię napadł. Zawsze noś to przy sobie. Skoro policja nie jest w stanie tobie pomóc, to musisz sam się bronić.
— Ale ja nie potrafię.
— Nauczysz się. Panie Kim, nie masz wyjścia.
Te ostatnie słowa zapadły w pamięci nastolatka bardzo dokładnie. To było przerażające, że nawet policja nie była w stanie udzielić mu pomocy, ponieważ wpływy ojca Jaechona były ponad wszystko i wszystkich.
Przerażała go myśl, że miałby w jakiejkolwiek sytuacji użyć przedmiotów, które podarował mu policjant. Opuścił komisariat, było już południe, zbliżała się praktycznie pora obiadowa, jednak nie czuł się głodny. Większość nastolatków w jego wieku, siedziała wciąż w szkołach, więc spotkanie na drodze rówieśnika było mało prawdopodobne. Matka i jej kochanek prawdopodobnie odeszli, gdy udał się do budynku.
Dlatego chodził po mieście, kończąc ostatecznie na plaży. Siedział na piasku, patrząc ze smutkiem w stronę morza. Fale wznosiły się wysoko, by po zbliżeniu do brzegu opaść i zmienić się w pianę. Wiatr wiał dość intensywnie, ponieważ włosy nieustannie rzucały się w różne kierunki, ale Taehyungowi ani trochę to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Pogoda idealnie dostosowała się do jego nastroju.
Siedząc, mógł w milczeniu przemyśleć wszystkie sprawy, ale to głównie Jeongguk dominował w jego wszystkich myślach.
— Dokąd to?! — stanął na drodze chłopakowi, który leniwie, uniósł wzrok na Jeongguka.
— Do szkoły, nie widać?
— Nigdzie nie pójdziesz, dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy! — ryknął ostro, chwytając brutalnie za ramiona Taehyunga, który syknął w bólu, mrużąc powieki.
— Czego ty ode mnie chcesz? — zapytał bezsilnie, po czym zerknął ukradkiem na Jaechona, posyłającego chłopakowi szyderczy uśmiech. Taehyung nabrał niespokojnie oddechu, przenosząc wzrok w ciemne i bezlitosne oczy przyjaciela. Właściwie to spojrzenie nie należało do osoby, którą zamierzał zachować w sercu. Obawiał się tego obrotu spraw. Obawiał się, że Jeongguk naprawdę w niego zwątpi i złamie daną obietnicę.
— Jeszcze się bezczelnie pytasz?! Co kurwa zrobiłeś mojemu chłopakowi?! A ja was kurwa ze sobą poznałem... Byłem idiotą! — krzyczał, szarpiąc chłopakiem.
— Jeongguk! — do zgromadzenia dołączył Ryuchae, odgrywając część swojej roli. — Zostaw! Błagam, nie rób zamieszania, nie chcę, aby wszyscy wiedzieli w szkole, co mi zrobił — zapłakał, a Taehyung spojrzał z niedowierzaniem na chłopaka, widząc, że niezły z niego aktor.
— On musi zapłacić za to, co ci zrobił! — krzyknął, patrząc nienawistnie na Taehyunga, który milczał. — No tłumacz się. Powiedz, czemu to zrobiłeś! — popychał go, a Taehyung upadał. Jeongguk podnosił chłopaka, po czym kontynuował i tak w kółko popychał, a Taehyung upadał. — Przestań upadać, bo zaraz przestanę cię podnosić, a zacznę cię kopać! — warknął, trzymając za kołnierz koszuli chłopaka, który bezradnie klęczał na ziemi. — No mów coś! — nalegał, mając nadzieję, że chociaż spróbuje się obronić. Po tylu upadkach i szarpaninie wargi kolana i łokcie Taehyunga pokryte były krwią, lecz nie zapłakał.
— Nie mam nic do powiedzenia. Ty już zdecydowałeś, po czyjej jesteś stronie — szepnął, opuszczając głowę.
— Lepiej powiedz, czy to zrobiłeś i dlaczego?!
— Czy to potwierdzę, czy temu zaprzeczę i tak mi nie uwierzysz —- odpowiedział, a Jeonggukowi puściły nerwy. Zadał cios przyjacielowi, który od tej pory przestał nim być. Ciężko dysząc, patrzył na twarz chłopaka, która po jego uderzeniu krwawiła z nosa i wargi. Przez ten widok, dłonie mu zdrętwiały, a serce się zlękło.
— Już kończysz? — zapytał niedosycony tym widokiem Jaechon. Jeongguk odwrócił się, nie mogąc spojrzeć więcej na byłego przyjaciela. Spojrzał na dłonie, które trzęsły się z przerażenia. Właściwie nie rozumiał, dlaczego nagle zrezygnował z zadania Taehyungowi bólu, który przez niego czuł. Jednak nie potrafił zrobić więcej.
— Wystarczy. Nie chce go więcej widzieć i niech więcej nie zbliża się do Ryuchae — rzekł gorzko, chwytając za dłoń zapłakanego Ryuchae. Jaechon cicho mlasnął, nie czując pełnej satysfakcji, widząc, że Jeongguk zmięknął. Za to palce Taehyunga boleśnie wbiły się w piasek, a pojedyncze łzy sunęły się po policzkach.
— Chcesz mi tak po prostu odpuścić? Czyżby narkotyki przestały działać? — zapytał chłopak, a ostre spojrzenie Jeona wylądowało na Kimie. — Chcesz przez tego chłopaka tak po prostu skreślić naszą wieloletnią przyjaźń?!
— Jesteś kurwa jebanym zdrajcą! Nigdy ci nie wybaczę! Przysięgam, że niczego bardziej nie żałuję w życiu od dnia poznania ciebie — rzekł, patrząc z pogardą na byłego przyjaciela.
— Obiecałeś, że cokolwiek się stanie, to zawsze będziesz tylko mi wierzył! — zapłakał w bezsilności, wiedząc, że cokolwiek powie, to i tak wszystko obróci się przeciwko niemu. Jeongguk ostatnim razem na dachu, obiecał mu wierzyć. On dobrze wiedział, że to nagranie trafi do rąk Jeongguka. Nie bez powodu, prosił wtedy o wiarę. To był po części test dla ich więzi, która rozpadła się wraz z odchodzącymi plecami Jeongguka. Patrzył ze łzami w oczach, płacząc, wiedząc, że ten człowiek jest zbyt daleki, aby móc ponownie go dosięgnąć, by móc prosić o pomoc.
Zostałem sam w tym piekle.
Nie opuszczaj mnie.
Jeongguk ja... ja cię potrzebuję.
Naprawdę potrzebował Jeongguka. Czuł, że teraz bez niego nie ma powodu, aby oddychać. Najlepszy przyjaciel był wszystkim, całym jego światem, a teraz? Co miał począć bez jego obecności? — Ach... — objął się ramionami zdruzgotany, pozwalając sobie na głośny i przeraźliwie smutny płacz.
„ Chcę, żebyś tu był przy mnie... Mówiłeś, że zawsze będziesz mnie chronił, gdy będę się bał, a ja... ja się boję"
Podciągnął nosem, siedząc skulonym we własnych objęciach. Nie wiedział, co ma teraz począć ze swoim życiem. Mama była przeciwko niemu, a Jeongguk go nienawidził. Był jeszcze ojciec, ale jego nie chciał martwić swoimi problemami, a tym bardziej bał się mówić o tym, co go spotkało. Bał się kolejnego rozczarowania.
Słysząc dźwięk telefonu, wyciągnął urządzenie, spoglądając z niepewnością na ekran. Widząc pełno nieodebranych połączeń od mamy, jego wargi zadrżały.
Nie chcę cię blisko.
Zdesperowany, pragnął jedynie jednej osoby, uparcie trzymając się swoich uczuć. Wybrał połączenie do Jeongguka, ale nie odbierał. Próbował jeszcze kilka razy, aż w końcu zdecydował się pozostawić nagranie głosowe.
„ Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, a tym bardziej słyszeć. To nie jest tak, że i ja się na tobie nie zawiodłem w ciągu ostatnich tygodni. Od kiedy zacząłeś umawiać się z Ryuchae i postawiłeś znajomość z Jaechonem na pierwszym miejscu, nie zliczę ile razy przez ciebie płakałem, ale wiesz... — zrobił pauzę, musząc złapać oddech, gdy czuł, że za chwilę udusi się przez tłumiony płacz. — J-Ja za każdym razem ci wybaczałem, nawet chwile, w których o mnie zapominałeś... Byłem myśli, że najlepsi przyjaciele wszystko sobie wybaczą, a tym bardziej przy więzi, jaką my mamy. Skoro przez ten zmontowany filmik, skreśliłeś mnie ze swojego życia, to uznam, że mogę powiedzieć, co naprawdę czuję, ale proszę, spotkaj się ze mną. Powiem ci wszystko, tylko przyjdź. Będę czekał na ciebie tam, gdzie złożyliśmy naszą obietnicę. „
Po tych słowach się rozłączył. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale czuł, że musi walczyć o siebie i przyjaźń Jeongguka. Nie chciał pozwolić, aby Jaechon i Ryuchae go skrzywdzili. Nawet jeśli upokarzające będzie wyznanie tego, co zrobił mu Jaechon, musi to zrobić. A co jeśli Jeongguk mu nie uwierzy? To było duże prawdopodobieństwo, ale mimo wszystko, będzie wiedział, że zrobił wszystko, co mógł.
Nie chcąc zwlekać, udał się drogą powrotną, kierując się w stronę opuszczonego budynku, o którym w dzieciństwie powstało tak wiele historii. Jako, że on i Jeongguk należeli do odważnych dzieciaków, właśnie tam zakopali rzeczy, pieczętujące ich przyjaźń. Po dobrej godzinie dotarł na miejsce, kierując się na tyły budynku, odnajdując krzew, przed którym zakopali rzeczy i złożyli wieczną obietnicę.
Czekał dobry kwadrans, jak postanowił, wejść do budynku i w nim zaczekać na Jeongguka. Usiadł na kawałku kartonu, wlepiając wzrok w sufit. Mijały minuty, aż w końcu minęła godzina. Nie wiedział, czy Jeongguk zechce przyjść, jednak i tak zamierzał czekać.
Czekał naprawdę długo, gdy tylko zerknął w stronę otwartych dziur, które niegdyś były oknami, mógł ujrzeć ciemne niebo. Co prawda była to jesień, a wieczór przychodził znacznie szybciej niż w okresie letnim, to zerkając na godzinę w telefonie, mógł ze spokojem stwierdzić, że chłopak naprawdę może nie przyjść. Czyżby naprawdę usunął mnie ze swojego życia? Dźwięki kroków spowodowały, że otrzymał pokłady nadziei.
— Jeongguk?
Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, a tym bardziej słyszeć. To nie jest tak, że i ja się na tobie nie zawiodłem w ciągu ostatnich tygodni. Od kiedy zacząłeś umawiać się z Ryuchae i postawiłeś znajomość z Jaechonem na pierwszym miejscu, nie zliczę ile razy przez ciebie płakałem, ale wiesz... — Widok Lee Jaechona, trzymającego w dłoni telefon, spowodował, że kolana Taehyunga się ugięły. — Chyba zatrzymam na tym momencie — wyszczerzył się w ciemności. Jednak pomieszczenie zaraz po jego słowach oświetliło się, lecz nie za sprawą Jaechona. Czujne oczy Taehyunga zwróciły się na towarzystwo Jaechona, które trzymało latarki, oświetlając Jaechona oraz jego.
— Co to ma znaczyć?! Dlaczego masz telefon Jeongguka?! — podniósł w zdenerwowaniu głos.
— Ukradłem mu i przy okazji wyciągnąłem z niego, gdzie jest to wasze wspaniałe miejsce — odpowiedział, po czym przeleciał wzrokiem po opustoszałym pomieszczeniu. — Jednak nie wiem, co jest w nim tak wspaniałego... ale spokojnie, Taehyung. Po tym, co chciałeś zrobić za moimi plecami z tym śmiesznym policjantem, sprawię, że to miejsce stanie się dla ciebie koszmarem na całe życie — zaczął iść w kierunku Taehyunga, który przez jego słowa się spiął, cofając w tył.
— Nie zbliżaj się!
— Nie wkurzaj mnie lepiej — splunął, a w tym samym czasie plecy Taehyunga zderzyły się z dwiema osobami, które chwyciły za jego ramiona. Taehyung przeraził się, jednak oczy zwrócił na Jaechona, którego twarz znalazła się tuż przed jego. — Chciałeś powiedzieć wszystko Jeonggukowi, a jeszcze poszedłeś mnie zgłosić na policję. Mam do ciebie dużą słabość, ale mam pewną granicę cierpliwości. Sprawię, że zapamiętasz do końca życia karę, jaką dla ciebie przygotowałem.
§
Witam ^^
Jakie wrażenia? To na razie część pierwsza, postanowiłam napisać ten rozdział na części, ponieważ czułam, że jeden tak długi mnie przytłoczy, także liczę, że się podobał.
Dla motywacji, zostawcie coś po sobie ❤️🔥😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top