Chapter 26 - KOSZMARNE URODZINY

~ Witam ^^ Obiecałam dodać, więc dodaję. Rozdział długi i mam nadzieję, że was zaspokoi ^^ OSTRZEŻENIE! W ROZDZIALE POJAWIĄ SIĘ NIEODPOWIEDNIE SCENY!

Flashback~

Z samego rana Jeongguk udał się do sali dowódców. Praktycznie nikogo nie było o tej porze, gdyż większość siedziała na stołówce. Jeon podszedł do swojego biurka, dostrzegając białą kopertę zaadresowaną do niego. Widząc imię nadawcy i wyraźny napis Busan, chwycił za kopertę, zwracając wzrok na dowódcę Min Yoongiego, który zbierał się do wyjścia na stołówkę. — Yoongi, wiesz od kiedy leży tutaj ta koperta? — zapytał. Yoongi spojrzał na kopertę między palcami Jeongguka, po czym przeniósł wzrok na jego czarne oczy. Żadną tajemnicą nie była dla niego koperta, którą wysłała matka Jeona. Sam ją poprosił o wsparcie w pogodzeniu dwójki byłych przyjaciół.

— Ach tak! Wczoraj przyszła. Odebrałem ją, ale zapomniałem ci przekazać, dlatego zostawiłem ją na twoim biurku — wyjaśnił. Jeongguk nie podejrzewając żadnego spisku po Yoongim, no prócz przebranego Taehyunga, skinął w zrozumieniu głową.

— Dzięki za przekazanie. Mama chyba naprawdę tęskni, że zaczęła bawić się w pisanie listów. To chyba znak, aby wrócić na kilka dni do Busan — rzekł, patrząc z rozczuleniem na list, który wysłała jego matka.

— Trzeba w któryś weekend tam pojechać — rzekł z uśmiechem. — Ja się zbieram — po tych słowach opuścił salę. Jeongguk zasiadł na krześle, otwierając kopertę.

Naprawdę ciekawiło go, co jego ukochana kobieta mu napisała. Wyciągnął jedną karteczkę, dostrzegając, że w środku nie znajduje się tylko to. Rozwinął kartkę, śledząc wzrokiem zapisane przez matkę słowa.

"Mój drogi synu. Normalnie pisze do ciebie sms albo po prostu dzwonię, ale tym razem należało wysłać ci ten list. Teraz kiedy Taehyung jest w twojej jednostce, powinieneś spróbować się z nim pogodzić. Jeongguk Taehyung był twoim przyjacielem od dziecka, mówiłam ci to wcześniej i się powtórzę, ale twoi przyjaciele w ogóle nie wzbudzają mojego zaufania. Dlaczego zrezygnowałeś z tak szczerego i dobrego przyjaciela? Nie mam pojęcia, co was poróżniło, ale zostawiam w kopercie coś, czego nigdy nie otworzyłeś, a otrzymałeś od Taehyunga osiem lat temu. Proszę, żebyś chociaż ten raz posłuchał mnie i zajrzał do środka"

Jeongguk był nieco zmieszany listem matki. Wiedział, że zawsze bardzo ceniła Taehyunga. Jednak nie znała prawdy i nie wiedziała, co się wydarzyło osiem lat temu. Czy gdyby wiedziała, to czy wciąż próbowałaby przekonać go do pogodzenia się z byłym przyjacielem? Jak właściwie by zareagowałaby, gdyby znała prawdę? Jak on, czy wręcz przeciwnie? Myślał nad tym dłuższą chwilę. Nie raz zastanawiał się nad tym, co by było, gdyby w tamtym czasie nie poszedł na imprezę Jaechona i nie przespałby się z Ryuchae, rozpoczynając ich związek. Czy wszystko wyglądałoby teraz inaczej? Westchnął głęboko, będąc w rozterce. Spojrzał na kopertę w swojej dłoni, z której postanowił wyciągnąć mniejszą kopertę w kolorze wrzosu. Pamiętał ją. Jej kolor i wielkość. Wciąż pamiętał, jak zderzyła się z jego twarzą, gdy Taehyung nią w niego rzucił, będąc żalu. Jednak nigdy nie otworzył tej koperty. Jego matka z pewnością to uczyniła, ale nie on. Czy powinien to otwierać po ośmiu latach?

Po namyśle postanowił posłuchać prośby matki i otworzyć kopertę. Wyciągnął z niej dwie prostokątne kartki i jedną kwadratową. Zmarszczył brwi, śledząc wzrokiem napisy na kwadratowej kartce.

"Mój drogi przyjacielu. Ciężko pracowałem przez ostatnie miesiące, ale się udało! \^.^/ Bawmy się dobrze w twoje urodziny! Wszystkiego najlepszego!"

Jeongguk zdziwił się wiadomością Taehyunga, ale dla zrozumienia odwrócił dwie prostokątne kartki, które okazały się biletami VIP na koncert, na który pragnął iść, ale z przyczyn finansowych nie mógł sobie pozwolić. Bilety drżały w jego dłoniach, ponownie śledząc wzrokiem wiadomość Taehyunga. Osiem lat temu, gdy był tak ciągle zajęty do późnego popołudnia po szkole... każdego dnia chodził pracować, aby zdobyć dla niego te bilety?! Był tak zajęty związkiem z Ryuchae i imprezami u Jaechona, że całkiem zapomniał o tym koncercie. Teraz przypominając sobie rozczarowanie byłego przyjaciela, gdy rzucił w nim kopertą, było bardziej zrozumiałe... Naprawdę zasłużył na policzek.

Fragmenty wspomnień sprzed ośmiu lat uderzały w niego z każdej strony. Przycisnął do twarzy bilety, spinając się, gdy zaczynał wszystko rozumieć.

To ja pierwszy go rozczarowałem...

~

Jeongguk szedł szkolnym korytarzem, uśmiechając się promiennie, widząc na końcu korytarza znajomą sylwetkę, stojącą przed szkolną szafką. Nie mogąc opędzić się od ekscytacji, pobiegł w stronę najlepszego przyjaciela. — Taehyung! — zawołał, gdzie zaraz po zbliżeniu się do niego, palcami połaskotał przyjaciela w czułe bodźce na talii. Kim podskoczył wystraszony, odwracając się i uderzając w szafkę, gdy łaskotanie całkiem go odstraszyło.

— Co jesteś taki żwawy z rana i to w poniedziałek? — zapytał, poprawiając boki koszuli.

— Właśnie dowiedziałem się o czymś wspaniałym! — nie ukrywał ekscytacji, a Taehyung patrzył na niego wyczekująco, chcąc dowiedzieć się, co tak rozradowało przyjaciela. — W moje urodziny będzie koncert IU! — no tak, ukochana idolka Jeongguka. Taehyung pokręcił w rozbawieniu głową, widząc jego radość.

— I co chcesz na niego pójść?

— Niestety to niemożliwe. Nie mam kasy na to, a wiesz, że moja mama nie czuje się najlepiej. Jej zdrowie jest ważniejsze od moich przyjemności. Jednak cieszę się, że będzie tu w moje urodziny — mówił z radością.

— Mam nadzieję, że twojej mamie się polepszy. W weekend wpadnę do niej na jej cudowne ciastka — uśmiechnął się dumnie, niczego bardziej nie kochając od cudownych ciastek pani Jeon.

— Wiesz, że cię uwielbia i zrobi ci ich tuzin — zaśmiał się.

— Na to liczę — uśmiechnął się promiennie.

Po tym całkiem zapomniał o upragnionym koncercie, jednak Taehyung pamiętał.

— Mogę dostosować twoje godziny pracy pod szkołę. Na ile miesięcy podpisujemy umowę? — zapytał właściciel stacji paliw.

— Osiem miesięcy. Potrzebuję dużo gotówki na prezent dla najlepszego przyjaciela. Chcę zabrać go na koncert i przygotować wspaniałe przyjęcie — rzekł, podchodząc do nowej pracy z entuzjazmem. Taehyung pochodził z pomyślnej rodziny, której pieniędzy nigdy nie brakowało. Zawsze mógł poprosić rodziców o gotówkę, jednak pragnął sam zapracować na prezent dla Jeongguka. Kochał go i chciał sam opłacić jego prezent. I tak właśnie rozpoczął pracę na stacji paliw.

Jednak skąd mógł wiedzieć, że wszystko się w czasie pozmienia, a ich przyjaźń tak bardzo się oddali? Mimo tego, że Jeongguk po rozpoczęciu związku z Ryuchae nie miał praktycznie dla niego czasu, to przez cały ten czas ciężko pracował na prezent dla najlepszego przyjaciela.

Po pocałunku z Jaechonem, na który zgodził się, aby ratować Jeongguka, każdego dnia przez dzień jego pracy Jaechon czekał na zewnątrz. Robił to przez cały miesiąc. Taehyung starał się go ignorować i nie odpowiadać na jego zaczepki, jednak z każdym dniem to stawało się nie do zniesienia.
— Znowu tu jest — szepnął Key, a Taehyung spojrzał w stronę wyjścia ze stacji.

— Skurwiel — syknął rozdrażniony nachalnością mężczyzny.

— Lepiej uważaj na niego. Jego starzy też są przyjebani, spełniają każdą jego zachciankę, przez co jest takim sukinsynem — rzekł cicho, nie chcąc, aby inni pracownicy usłyszeli.

— Niestety, ale ja nie zamierzam go rozpieszczać i tolerować nękania — rzekł rozdrażniony. — Weź, mnie zastąp — poprosił, schodząc z kasy.

— Idziesz do niego? — zapytał zaskoczony.

— Pogonię go — odpowiedział, po czym udał się do wyjścia.

— Powodzenia...

Rozwścieczony chłopak opuścić stację paliw, podchodząc do samochodu, przed którym stał Jaechon, paląc skręta. Kim zatrzymał się przed nim, widząc, że jego oczy są przekrwawione. — Możesz wypierdalać?! — zapytał ostro, zaskakując Jaechona.

— Och... Czyli dobry Kim Taehyung, ma cięty języczek? — uniósł dziko brew.

— Spierdalaj. Przestań przychodzić do miejsca mojej pracy i mnie nachodzić! — krzyknął, tracąc cierpliwość do chłopaka, który nie był tylko rozpieszczonym bachorem bogaczy, ale i ćpunem.

— Naprawdę cięty... Ciekawe... — urwał, nagle chwytając ostro za podbródek nastolatka. — Czy równie dobrze obciąga, jak szczeka — wyszczerzył się, a Taehyung zieleniał przez zniesmaczenie.

— Puszczaj! — wyrwał się. — Jesteś obrzydliwy — syknął, lecz tym samym, uderzył w czuły punkt Jaechona, którego brwi ostro się zmarszczyły.

— Obrzydliwy?

— Tak! To, że raz zgodziłem się na pocałunek, aby ratować Jeongguka, bo ty nie chciałeś zrobić tego za darmo, nie zmieni kurwa faktu, że jest obrzydliwym skurwielem. Muszę chronić Jeongguka przed tobą i otworzyć mu oczy, jakim jesteś naprawdę kolegą — rzekł w zdenerwowaniu. Jaechon zaśmiał się cicho, pokręcając lekko głową. — Co cię bawi?!

— Nic... Nic... Życzę powodzenia w otwieraniu mu oczu, ale jeśli staniesz przeciwko mnie, to cię zniszczę. Sprawię, że będziesz nikim w jego oczach — ostrzegł, lecz Taehyung nie brał tych gróźb na poważnie.

— Gadać potrafi każda świnia. Przekonamy się komu Jeongguk naprawdę zaufa — zmrużył oczy. — A teraz wynoś się i mnie nie nachodź! — po tych słowach odszedł, wracając do pracy. Key na jego widok, podszedł, chcąc dowiedzieć się, o czym rozmawiał z największym przystojniakiem w szkole.

— I co mówił?

— Groził, że jeśli stanę mu na drodze, to mnie zniszczy. Głupio pieprzy — odpowiedział, wracając do kasy, a Key otworzył szerzej oczy.

— Lepiej nie bagatelizuj jego słów. Jeśli naprawdę ci grozi, to licz się z tym, że to zrobi — ostrzegł Taehyunga, który pokręcił głową, nie chcąc wierzyć w to, co mówił. — Mówię to dla twojego dobra, bo jesteś piękną i dobrą osobą. On jest przystojnym łajdakiem. Wiem to z własnego doświadczenia — powiedział, patrząc ze zmartwieniem na chłopaka.

— Z własnego doświadczenia? Coś cię z nim łączyło? — uniósł w zaciekawieniu brwi.

— Zanim zacząłem tu pracować, preferowałem inny sposób zarobku... Byłem jego zabawką do ruchania. Wiesz... dragi, koka i tak leciałem z nim całymi nocami, a on mi płacił pokaźną gotówką — opowiedział, a Taehyung zaniemówił.

— Nie mów, że byłeś jego dziwką z własnej woli?!

— Oczywiście, że z własnej. Byłbym nią dalej, gdybym wyglądał bardziej pasywnie, jak preferuje Jaechon. Tak, to romansowaliśmy przez trzy miesiące. Nigdy nie czułem się lepiej, jak z nim — pochwalał mężczyznę, a Taehyung czuł się coraz bardziej zniesmaczony. — Ale jeśli chodziło o jego wrogów, to zawsze, jak mówił, tak robił. Dlatego uważaj na to, co mówisz i robisz wobec niego. Jeśli mu podpadniesz, źle skończysz — dodał. Taehyung słuchał z uwagą słów chłopaka, nie wiedząc, co właściwie myśleć. Z jednej strony powinien przejąć się ostrzeżeniami, a z drugiej był Jeongguk, dla którego nie zamierzał bać się rozpieszczonego bachora.

— Będę pamiętał, co mówiłeś.

Dni do urodzin Jeongguka zbliżały się coraz szybciej, a Jaechon przestał przychodzić pod stację paliw. W końcu Taehyung zakończył pracę na stacji, lecz w międzyczasie cały sierpień przygotowywał wszystko do pierwszego września. Mama Jeongguka pomagała mu z organizacją menu, a on zajął się listą gości. Dzień przed urodzinami Jeongguka przyszedł do jego domu, gdzie pani Jeon otworzyła mu drzwi.
— Jeongguka nie ma teraz w domu, kochanie — powiedziała, nieco zaskakując nastolatka.

— O której wraca?

— Nie mam pojęcia. Teraz to coraz rzadziej przychodzi na noc. Wiesz, co się z nim dzieje? Mówił mi, że ma kogoś i...

— To prawda... Ma kogoś — zabrzmiał dość gorzko, lecz nie potrafił zapłonąć sympatią do partnera Jeongguka. Jak mógłby? Za każdym razem, gdy się z nimi widział, Ryuchae dawał mu do zrozumienia, że jest nikim. Zazwyczaj obydwaj byli pochłonięci sobą, a on stał z boku. Taehyung kochał Jeongguka nie tylko jako przyjaciela, a kogoś znacznie bliższego, jak mógł znosić ten pokaz miłości, gdy to nie on jest na miejscu Ryuchae? To bolało, za każdym razem bolało coraz bardziej.

— Och... — urwała, nie wiedząc, co powiedzieć. — Spróbuj do niego zadzwonić, dobrze? — zapytała, brzmiąc bardziej, jakby chciała go pocieszyć. Czyżby przejrzała jego uczucia?

— Dobrze. My się widzimy jutro po koncercie, pani Jeon — uśmiechnął się ciepło, po czym opuścił mieszkanie kobiety, kierując się schodami na dół. Do ucha przyłożył słuchawkę, słysząc jedynie sygnał.

W tym samym czasie spocone ciało Jeongguka poruszało się subtelnie, gdy narząd zabawiał się w gorącym wejściu leżącego pod nim Ryuchae, który leżał płasko na brzuchu, jęcząc w zadowoleniu. Dzwoniący telefon wyrwał Jeongguka ze stanu ekstazy. Nie przerywają posuwania chłopaka, sięgnął do stolika po telefon, gdzie obok leżały porobione kreski. Odebrał połączenie, przykładając do ucha urządzenie. — Słucham cię, Taehyungie? — odezwał się zadyszany, a słysząc jego głos, Taehyung się zatrzymał przed klatką, dobrze rozumiejąc, dlaczego właśnie tak brzmi. Za to Ryuchae słysząc, kto dzwoni, wywrócił oczami.

— Nie mogę cię w ogóle spotkać. Chciałem cię o coś prosić — rzekł, dusząc w sobie smutek. Ślina nerwowo przechodziła wzdłuż ścianek gardła, a oczy piekły, jakby dopiero, co piasek do nich wpadł.

— O co chodzi?

— Spotkajmy się o siedemnastej trzydzieści na Cheyukgongwon-ro koło przystanku... Będę tam na ciebie czekał, to naprawdę ważne — powiedział, starając się brzmieć naturalnie.

— No dobra, przyjdę — po tych słowach się rozłączył.

— Czego chciał?

— Chce się jutro spotkać. To coś ważnego — rzekł, intrygując Ryuchae.

Następnego dnia po południu Taehyung przytował się do wyjścia. Na tę okazję ubrał jedwabną białą koszulę oraz czarne spodnie z dziurami. Chciał wyglądać dobrze, przez co włożył dużo pracy w przygotowania. Koło siedemnastej dotarł na przystanek, widząc, że wiele osób zmierzała na stadion. Uśmiechnięty, usiadł na ławce, czekając na przyjście najlepszego przyjaciela, trzymając w dłoniach wrzosową kopertę. Tak czas uciekał, minęła osiemnasta, a telefon Taehyunga nie przestawał dzwonić pod jeden numer. Potem tłumaczył sobie, że pewnie coś musiało go zatrzymać i zaraz pewnie przyjdzie, przepraszając za spóźnienie, a potem... minęła dziewiętnasta, a ze stadionu słychać było krzyki i muzykę. Taehyung siedział ze spuszczoną głową, trzymając w uścisku telefon, który od dwóch godzin milczał. Gdy wybiła dwudziesta, Taehyung wstał, opuszczając przystanek. Stał z opuszczoną głową przed stadionem, a policzki moczyły słone łzy. Następnie te słone łzy żalu, zaczęły mieszać się z deszczem, który obficie spadł z nieba.

Jak mogłeś mi to zrobić?!

Dlaczego mi to zrobiłeś?!

Nie przestawał zadawać pytań, płacząc. Słyszał piosenkę Ending Scene, która jedynie podkręciła jego załamanie, powodując, że rozpłakał się żałośnie. Nie mogąc znieść obecności w tym miejscu, zaczął iść drogą powrotną.
— Taehyung? — znajomy głos, zatrzymał go. Uniósł wzrok na osobę naprzeciw, którą był Park Jimin z jego klasy. — Płaczesz? Coś się stało?

— A ty, co tutaj robisz?

— Ja? Idę kupić mamie koszulkę z koncertu — odpowiedział szczerze. — A ty nie jesteś z Jeonggukiem na urodzinowej imprezie u Jaechona? — zapytał, dziwiąc się, że najlepsi przyjaciele nie są razem w tak ważnym dniu.

— Gdzie on jest?! — zapytał, chcąc, aby Park powtórzył.

— No na urodzinowej imprezie u Jaechona — odpowiedział zakłopotany, widząc, że Taehyung nic nie wiedział, zrobiło się naprawdę niezręcznie.

— Podaj jego adres — rozkazał.

— Okej...

Taehyung mógł znieść wszystko, naprawdę wiele znosił przez ostatnie miesiące, ale coś takiego? Nie mógł wybaczyć Jeonggukowi, wystawienia dla tego rozpieszczonego bachora. Podjechał taksówką pod piękny dom Jaechona, jednak nie zachwycał się nim, pragnąc stanąć twarzą w twarz z Jeonggukiem. Zdenerwowany podszedł do drzwi, słysząc głośną muzykę. Dzwonił i pukał, jak oszalały, aż w końcu ktoś raczył otworzyć drzwi.

— Taehyung? — Jaechon zdziwił się na jego widok, tym bardziej wyglądając seksownie w przemoczonych rzeczach.

— Zejdź mi z drogi. Gdzie on jest?! — przepychnął się przez drzwi, mijając naćpanego Jaechona. Szedł korytarzem, mijając pijanych nastolatków, aż w końcu dotarł do Jeongguka w towarzystwie Ryuchae, siedzącego mu na kolanach i reszty kolegów z jego klasy. Na widok Taehyunga wszyscy się zaskoczyli, za to Jeongguk najpóźniej zareagował na jego obecność. — Więc nie przyszedłeś na spotkanie, żeby chlać i ćpać z tymi śmieciami?! — zapytał rozżalony.

— Jak śmiesz?! — wydarł się pijany Ryuchae.

— Zamknij mordę, nie do ciebie mówię! — podniósł w zdenerwowaniu głos. Jaechon zatrzymał się za Taehyungiem, który patrzył z żalem w oczy Jeongguka. — Rozczarowałeś mnie, Jeongguk.

— Wybacz, wypadło mi to z głowy — chciał się wytłumaczyć.

— Ja nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Siedziałem od dłuższego czasu cicho, ale teraz mam dość! Tego, jak się zmieniłeś przez twojego chłopaka i nachalnego kolegę. Ani trochę nie podobają mi się twoi nowi znajomi. Nie widzisz, że ściągają cię na dno?! Bierzesz te świństwa i się kurwa staczasz! Ja nie chce na to patrzeć! — wykrzyczał, co przez dłuższy czas ciążyło mu na duszy.

— To nie patrz! Wypierdalaj! — krzyknął, zaskakując najlepszego przyjaciela. Taehyung wystraszył się jego agresywnego tonu. Nigdy wcześniej na niego w taki sposób nie krzyknął, przez co cofnął się krok w tył, wpadając na osobę za sobą. Odwracając lekko głowę, dostrzegł Jaechona, przez co szybko się odsunął. — Po co tu przyszedłeś?! Jak ci się nie podobają moi znajomi i mój chłopak, to wypad. Nie potrzebuję cię! — dodał, totalnie wypity i naćpany. Taehyungowi chciało się płakać z bezradności, ale nie zamierzał pękać na oczach nowych kumpli Jeongguka. Zdenerwowany sięgnął po kubek z alkoholem, musząc zabić w tej chwili gorycz. Rzucił do połowy pełnym kubkiem w Ryuchae, który zeskoczył z kolan Jeongguka, pisząc i klnąc.

— Pojebało cię?! — krzyknął Ryuchae, a Taehyung się roześmiał prześmiewczo.

— Co ty wyczyniasz?! — Jeon wstał, widząc, że Taehyung oszalał.

— Przynajmniej raz z ciebie zlazł — wzruszył ramionami. — Skoro mnie nie potrzebujesz, to ja również umywam od tego ręce. Twoi znajomi są obrzydliwy i ty również się taki stajesz. Wszystkiego najlepszego — rzucił w niego kopertą, robiąc zamieszanie wśród gości. Taehyung odwrócił, kierując się w stronę wyjścia.

Szedł wściekły i rozgorączkowany, chcąc dopiero po wyjściu popłakać, a najlepiej w domu pod kołdrą. Wyszedł przed dom, wyciągając z kieszeni telefon, jednak zanim zadzwonił, czyjaś dłoń przejęła jego nadgarstek z telefonem, zwracając ku sobie. Spojrzał z zaskoczeniem na Jaechona, wyrywając od razu rękę. — Czego chcesz? — zapytał ostro.

— Nie bądź zły na Jeongguka, to przez mój pomysł zapomniał o tobie — rzekł, chcąc wytłumaczyć Jeongguka. Taehyung spoglądał nieufnie w jego oczy, nie wiedząc, czy jest szczery, czy może próbuje grać dobrego.

— Cokolwiek to było, nic nie zmieni faktu, że mnie wystawił. Nie ty powinieneś go tłumaczyć. Zresztą daj mi spokój. Nie lubię cię — rzekł rozdrażniony, po czym się odwrócił, nie chcąc z nim rozmawiać. Ani trochę nie darzył sympatią Jaechona, nie po tym, co kazał mu zrobić, aby pomóc Jeonggukowi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to on wyszedł na bohatera, który uratował Jeongguka, a jego poświęcenie zostało ujęte na kamerze i ujawnione publicznie jako kolejna zdobyć Jaechona. Pluł na to wszystko. Chwycił się za głowę, czując, że przez te wszystkie nerwy zwymiotuje.

— Nie denerwuj się. Przecież nie chciałem źle. Wkurza mnie to, że masz mnie za obrzydliwego — rzekł, jak czuł, zbliżając się do Taehyunga, którego objął od tyłu. Taehyung spiął się, lecz zawroty głowy nie ułatwiały mu zadania, aby się uwolnić z niepożądanego uścisku. — Tym bardziej że jesteś taką piękną dupą... Taehyung, nawet nie wiesz, ile razy dziennie walę sobie na twój widok — szeptał te obrzydliwe słowa do ucha chłopaka, który potrząsał głową.

— Odwal się. Naprawdę jest obrz... — urwał, tracąc siły. Jaechon wyczuwając jego bezwład, podniósł go. — P-Puść m-mnie — wydukał słabo, nie mając nad niczym kontroli. Chciał walczyć z uczuciem bezwładu. Widział jak ciemne niebo, pod którym jeszcze nie dawno stał, zmienił się w całkowitą ciemność, która zmieniła się zaraz w oświetlone czerwienią pomieszczenie. Wyczuł miękki materac, na którym próbował się przeturlać, jednak druga osoba chwyciła go w biodrach, ciągnąć materiał odzieży. Potem wszystko stawało się takie niejasne i chaotyczne. Czuł i słyszał wyraźnie, lecz nie mógł się ruszyć. Słyszał głos Jaechona i jego sprośne słowa, czuł jego męskość ocierającą między nogami. Muzyka otaczała czerwone pomieszczenie, przypominające piekło. Próbował mówić, ale słabo mu to szło. Wydobywał z siebie jedynie krótkie słowa: Nie, proszę, nie rób. To wszystko było torturą, a jego głos nie potrafił zawołać Jeongguka, aby przyszedł mu pomóc, tym bardziej że był tak blisko, ale nie mógł nic zrobić. Ta tortura trwała i trwała, jednak niszczący od wnętrza ból, nie mógł opuścić jego ust, dusząc to głęboko w sobie. Koszmar... Niech to będzie tylko senny koszmar... Koszmar...

Nad ranem osłabione oczy Taehyunga rozchyliły się, gdzie badały nieznajome otoczenie. Oświetlony pokój w czerwonych światłach, sprawił, że automatycznie podniósł się do siadu. Jednak przez nagły ruch, przeszył go ostry ból w dolnej partii. Spojrzał na siebie, mając ochotę się rozpłakać na widok nagiego ciała. Oddech mu zwolnił, próbując zrozumieć, co właściwie się stało i jak do tego doszło. Spojrzał na leżącą obok osobę, przez którą miał ochotę zwymiotować. Jaechon! Widząc, że śpi, ledwo zszedł z łóżka, poszukując ubrań. Znalazł je porozrzucane na podłodze. Podniósł je, próbując się, jak najszybciej ubrać, zanim Jaechon się obudzi. Nie mógł uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Czuł się brudny, a widząc Jaechona leżącego całkiem nago, nie mógł przestać szaleć na myśl, że dotykał go i wykorzystał. Nałożył spodnie i koszulę, starając się nie krzyknąć z bólu przy najmniejszym ruchu.

"Widzisz, jak ci dobrze? Kochasz tego kutasa, he?" — urywki wspomnień zaatakowały myśli Taehyunga, który chwycił się za bolącą głowę. Nie mogąc tego znieść, wybiegł z pomieszczenia, od razu po przejściu przez drzwi, wychodząc do ogrodu. Obejrzał się za siebie, widząc, że Jaechon zaciągnął go do szopy za domem. Wybiegł na ulicę, biegnąc, ile miał sił w nogach. Jednak towarzyszący przy tym ból, powalił go na środku drogi, przez co przewrócił się. — To nie może być prawda, nie może! — krzyknął w szale, targając swoje włosy i płacząc głośno. — Nie może! Nie może! — krzyczał, nie rozumiejąc, jak mogło do tego dojść, że taki śmieć odebrał mu pierwszy pocałunek, a teraz pierwszy raz i to w tak okrutny sposób?! Czy to była część tej groźby?!

— Kitae? — Taehyung zamrugał oczami, widząc przed oczami machającą dłoń Jeongguka. — Odpowiadasz? — zapytał.

— Ach tak.. tak... — szepnął, wracając do rzeczywistości. Jak niedorzeczne pytanie Jeongguka mogło akurat przywrócić to koszmarne zdarzenie, które było początkiem zrujnowania jego życia. — Odpowiadając na twoje pytanie... — zacisnął drżące dłonie, patrząc tempym wzrokiem w planszówkę. — Nigdy bym nikogo nie wykorzystał. Nie jestem pod tym względem doświadczony, a tym bardziej spragniony i opętany, aby wyrządzić drugiej osobie krzywdę — odpowiedział na pierwsze pytanie, a oczy Jeongguka zwężyły się w namyśle. — Jeśli chodzi o drugie pytanie... T-To... chyba jest taki dzień... — mówił, gdy głos mu drżał.

— Co to za dzień?

— Dzień urodzin kogoś, kto był mi kiedyś bliski... T-Ten dzień był koszmarem, który chciałbym usunąć z pamięci — wyznał, a Jeongguk spoważniał. Czyżby ta kłótnia i niepotrzebna wymiana słów, aż tak bardzo go zraniła? W końcu potem się pogodziliśmy... A może to przez to, że do dzisiejszego dnia nie sprawdziłem tego prezentu, na który ciężko i uczciwie pracował przez kilka miesięcy? — Możemy grać dalej — rzekł, chwytając w zdenerwowaniu za alkohol, z którego upił kilka łyków, czując się spragnionym przez nawrót wspomnień.

Jeongguk rzucił kostką, trafiając na pięć oczek.

— Pytanie — uśmiechnął się, wyciągając kartę. — SPODO — przeczytał, chwytając kartkę. — To znaczy szczere pytanie od drugiej osoby — spojrzał w oczy aktora, które przypominały słodki miód.

— Niech będzie. Czego Jeongguk w tej chwili pragnie? — zapytał.

— Przytulić cię i prosić, abyś został tu na noc — odpowiedział z lekkością. Brwi Taehyunga uniosły się wysoko. — Co ty na to?

— Ja em...

— Nie daj się prosić. Chcę spędzić z tobą więcej czasu — nalegał.

— Ale ja nie mam nic na przebranie — zawstydzony, opuścił wzrok.

I jak mam z tego wybrnąć? Jak spać, żeby peruka z łba mi nie spadła?!

— Dam ci moje rzeczy — rzekł z uśmiechem. — Nie daj się prosić — chwycił za dłoń aktora, która przez jego dotyk poczuła uderzenie prądu. Kurwa.

— No dobrze...

— Grajmy w takim razie dalej — zadowolony, podał chłopakowi kostkę.

Pierdolony świat, pierdolony dotyk Jeongguka...

Rzucił kostką. Cztery oczka.

— Wyzwanie — sięgnął po kartę. — OSOPABMMP to musi być coś mocnego. Aż pięćset dolarów — powiedział, a Jeongguk szukał nazwy na liście.

— Kaszel... ocieraj się o partnera, aż będziesz musiał mu pomóc — przeczytał, czerwiniąc na twarzy. Twarz Taehyunga również przybrała gorącego odcieniu, kaszląc nerwowo.

— Czy to właściwie?! Głupia jest ta gra!

— Możesz zrezygnować — uspokoił go.

— Ale wtedy będę na minusie o tysiąc dolarów — skrzyżował w zdenerwowaniu ręce pod piersią. — Zrobię to! — dodał zdecydowany, jak i zażenowany, zaskakując śmiałością Jeongguka. Podszedł do dowódcy, patrząc na niego z góry. — Oprzyj się o kanapę — polecił, a Jeongguk zrobił to, o co poprosił. Taehyung niepewnie zasiadł na udach mężczyzny, który opierał się plecami o kanapę. Oparł zlęknione dłonie na barkach mężczyzny, nie mając odwagi na niego spojrzeć.

— Jeśli mamy to zrobić, to czy mógłbyś patrzeć mi w oczy? — zapytał, a aktor niepewnie spojrzał w oczy mężczyzny.

— P-Po co tak?! — zapytał niemiło.

— Chciałbym widzieć twoje oczy i wiedzieć, czy czują to, co ja — odpowiedział, zaskakując chłopaka, którego serce zabiło niespokojnie, a tym samym miękło pod wpływem dawnych uczuć. — Nie wiem, czy wiesz, ale za każdym razem sprawiasz, że tracę zdrowy rozsądek. Nawet teraz... twój dotyk... mnie paraliżuje — dodał, a Kim poczuł niesamowitą suszę w jamie. Cholera, dlaczego mówisz mi te słowa?! Gdy dowiesz się, kim jestem... jeszcze bardziej mnie znienawidzisz.

— Jeongguk, ty... — szepnął słabo, rozpływając się w obsydianowych oczach mężczyzny, którego silne ramiona, oplotły się wokół szczupłej talii, a wiśniowe usta, zaczęły w pożądaniu gnać ku malinowym wargom, pragnąc ponownie zanurzyć się w tej magii.

— Więc to jest ten Kitae? — obydwaj, odsunęli od siebie twarze, by spojrzeć na Ryuchae i Jaechona wraz z jakimiś mężczyznami. Palce Taehyunga zacisnęły się mocno na barkach Jeongguka, który wyczuwając ten nacisk, spojrzał niepewnie na pobladłą twarz byłego przyjaciela. Spojrzał w kierunku, w którym jego oczy patrzyły, znajdując obiekt w Jaechonie. Zacisnął wargi, podtrzymując w pasie niebieskowłosego chłopaka, z którym się podniósł, stawiając go bezpiecznie na podłodze.

— Co wy tutaj robicie? — zapytał, widząc gości Jaechona.

— Psy przyjechały, więc muszę cię prosić o użyczenie pomieszczenia — wyjaśnił Jaechon, który uważnie spoglądał na niebieskowłosego chłopaka, który zgubił swoje okulary, przez co tym razem zwrócił jego uwagę.

— Trochę kiepski pomysł. Z Kitae, chcemy spędzić razem czas. Impreza u mnie jest niemożliwa — rzekł, chcąc spławić Jaechona.

— Jeongguk nie bądź taki. Chyba dla tego chłopaczka nie będziesz odmawiał najlepszemu przyjacielowi — rzekł Ryuchae, patrząc ukradkiem na spiętego Taehyunga, który pragnął uciec.

— Niech on zdecyduje. Kitae, zgadzasz się na imprezę? — zapytał Jeon, zwracając się do chłopaka. Taehyung powiedziałby od razu nie, ale Kitae musiał sprawiać inne wrażenie, aby nikt nie zauważył.

— Nie mam nic przeciwko — rzekł, a Jeongguk patrzył z zaskoczeniem na chłopaka, nie tego się spodziewając.

— I bardzo mądra decyzja — rzekł z entuzjazmem Jaechon, który zbliżył się do aktora, układając dłoń na jego barku. — Widzę, że za okularami ukrywała się prawdziwa piękność — wyszeptał do ucha aktora, który przełknął nerwowo ślinę. — Sprawię, że jeszcze dziś rozłożysz dla mnie nogi.

~

Jakie wrażenia? Poznaliście pierwszą część przeszłości Taehyunga, a właściwie od czego to wszystko się zaczęło. Postaram się jeszcze w tygodniu dodać rozdział ^^ Dla motywacji zostawcie coś po sobie ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top