Chapter 25 - MOCNA GRA
Witam ^^ Dodaję obiecany rozdział, mieści prawie 5k słów :D Postaram się jutro dodać kolejny. Zapraszam do czytania ^^
Rozgorączkowany i przemoczony dowódca oparł się o drzwi, po których powoli się zsunął. Serce biło niespokojnie w jego piersi, a tętno informowało o tym, jak bardzo w tej chwili jest pobudzony. Intymna chwila z byłym przyjacielem rozbudziła w nim chaos. Ten chaos doprowadził do momentu, w którym jest tak zdesperowany i żałosny. Długie palce, które nie tak dawno pieściły męskość byłego przyjaciela, teraz pocierały twarde i pulsujące przyrodzenie. Siedział tak z opuszczoną głową z wypiekami na policzkach, musząc zająć się reakcją, którą wywołał Taehyung. Gryzł mocno wiśniowe wargi, nie chcąc wydać z siebie żadnego odgłosu. W końcu za drzwiami znajdywał się aktor. Nie chciał, aby usłyszał jego zboczenie wywołane przez słabość aktora. Członek pulsował z każdym posunięciem palców, a ciało dowódcy pomimo przemoczenia spocił się obficie. Tłumił warknięcia, tłumił myśli, jednak trudno było mu nie myśleć o tym, jak dotykał intymnej części byłego przyjaciela, jak przylegał do jego szczupłego ciała i trzymał w objęciu, pomagając mu przeżyć orgazm. Miał brudne myśli i wiele żądzy, co mógłby zrobić, jak mógłby to naprawdę rozegrać... Jak wyglądałoby to, gdyby to za jego sprawą doprowadziłby Taehyunga do tego stanu pożądania. To, co wydarzyło się dziś, było jedynie wymuszeniem, a nie prawdziwą reakcją aktora. Tak naprawdę tego nie chciał, z pewnością żałował i czuł się żałosny. Jaką satysfakcją jest zmuszenie drugiej strony do ulegnięcia, kiedy sama tego nie chce? Dla Jeongguka było to wręcz odpychające. Był przystojny i nie miał problemu, aby wzbudzić w drugiej osobie podniecenie. Nigdy nie stosował tak nieczystych zagrań, a tym bardziej nie był nachalny, gdy nie wzbudzał w drugiej osobie cielesnego pożądania. Jaka była w tym satysfakcja? Inaczej było z osobami, które usilnie próbowały otrzymać owoc najwyższej rosnący, zamiast korzystać z tych, do których można sięgnąć. Jeongguk wiedział, że Taehyung był owocem rosnącym zbyt wysoko, aby móc go sięgnąć, przez co mało kto próbował po niego sięgnąć. Jednie desperata nie byłby w stanie odpuścić. Czy mógł w tej chwili powiedzieć, że stał się desperatom? Z jakiegoś powodu jego ciało i serce poczuły chęć przeżycia tej desperacji...
Lepka ciecz znalazła się między palcami Jeongguka. Oddychał niespokojnie, czując, jak przyjemne wibracje roznoszą się po jego ciele. Dojście w myślach o byłym przyjacielu zawsze przynosiły satysfakcjonujące uczucia. Tak było również ponad osiem lat temu. Pamiętał, jak wiele razy znajdywał się w tej sytuacji i jak desperacko próbował sobie pomóc. Czuł się w tamtym czasie naprawdę źle. Bał się i przerażało go to, jak najlepszy przyjaciel wpływa nie tylko na jego serce, ale i na ciało. Nigdy nie zapomni pierwszego wzniesienia pożaru, który wywołał najlepszy przyjaciel. W tamtym momencie był przerażony i nie rozumiał własnego ciała. Pytał siebie, czy to normalne? Czy właściwe?
Ponad osiem lat temu Kim Taehyung był dla jego serca i ciała tajfunem, nad którym nie był w stanie zapanować.
Krople potu ociekały po skroniach, a oddech był płytki. Zamknął powieki, marszcząc ostro brwi, przeklinając siebie w myślach za to, co właśnie czynił i co uczynił. Taehyung poprosił go o pomoc tylko dlatego, że był wielkiej desperacji, a nie dlatego, że tego pragnął. Nie mógł inaczej interpretować tej sytuacji, nawet jeśli jego serce płonęło, pragnąc odebrać to zdarzenie zupełnie inaczej. Musiał go uszanować, a najlepiej zapomnieć o tej sytuacji, aby nie wywoływać między nimi niezręczności.
Tak będzie dla nich najlepiej.
Po drugiej stronie drzwi aktor drżał w okrywającym jego ramiona ręczniku, powoli dochodząc do zdrowego rozsądku. Klęczał na środku pomieszczenia, z roztargnieniem. Jego własne słowa wciąż i wciąż krążyły w myślach: Pomóż mi...
Jak mógł to powiedzieć?!
Jak mógł w ogóle o to prosić właśnie Jeongguka?!
Co za wstyd...
Objął dłońmi rozpalone policzki, nie potrafiąc się otrząsnąć. Czy naprawdę z własnej woli poprosił o pomoc byłego przyjaciela, kiedy był przyciśnięty do muru? Co za ironia losu. W tamtym momencie czuł się tak zdesperowany, że w ogóle nie potrafił myśleć o tym, co jest słuszne a co nie. Po prostu potrzebował pomocy... ale wiedział, że jedyną osobą, którą poprosiłby o pomoc był tylko Jeongguk. Teraz kiedy był obok i ocalił go przed upokorzeniem, jak nie mógł poprosić go o pomoc? Jego wewnętrzne pragnienia po raz pierwszy się na ten krok zdobyły. Ale jak miał teraz spojrzeć mu w twarz?
Co za upokorzenie...
Otworzył szerzej oczy, gdy ogarnął go strach.
A co jeśli komuś powie? Co jeśli wyśmieje go? Albo zrobi publiczne ośmieszenie na oczach wszystkich? Bądź przekaże to prasie?! Wtedy cała Korea Południowa dowiedziałaby się o jego upadku moralnym.
Nie... Nie... Muszę mu ufać, jak zawsze... zawsze mu ufam.
~
Późnym wieczorem, gdy wszyscy uczestnicy szkolenia siedzieli na stołówce, wcinając kolację, dowódca Jeon podszedł do kucharek, szepcąc coś na ucho. Jimin wśród wielu stołów obserwował dowódcę, po czym spojrzał na puste miejsce, które zarezerwował dla Taehyunga. Wydął w niezadowoleniu wargę, widząc, że Taehyung nie pierwszy raz opuszcza posiłki.
"Mam nadzieję, że nie robi głodówki przez tego durnia" — myśląc, mroził oczami śledzonego przez siebie dowódcę Jeon, który podszedł do stolika przed którym siedziała kolejna kanalia, czyli Jaechon. Park mlasnął w goryczy, pragnąc obydwóm napluć w ryj. — Zrobiłbym obu publiczną chłostę za chamstwo i kurewstwo.
— Komu? — Park spojrzał ze zdziwieniem na miejsce, które zarezerwowane było dla Taehyunga. Lecz to nie Taehyung je zajął a dowódca Min Yoongi.
— A ciebie ktoś zapraszał? Zająłeś zarezerwowane miejsce — przemówił oburzony, jak i czerwony na twarzy. Yoongi zaśmiał się cicho, ale uroczo, przez co Jimin poczuł nadmiar cukru na języku. Wręcz zamilkł w oszołomieniu, lecz jego oszołomienie nie trwało długo. Musiał dla pozorów zachować godność, a nie mięknąć przez uroczy śmiech szoguna. — Co cię tak niby bawi? — mruczał chłodno.
— Szczerze to ty. Wyglądasz jak mały głupi piesek, szczekający na każdego, kto mu podpadnie — odpowiedział szczerze, a Jimin wywrócił oczami.
— Hau-Hau — udał szczekanie. — Mniejsza o to... — westchnął, krzyżując pod piersią ręce. — Myślę, że Jeongguk nie zasługuje na Taehyunga. Chciałem, żeby się zbliżyli, ale wydaje mi się, że nowy dowódca zabił nawet jego entuzjazm, aby zbliżyć się do Jeona jako Kitae — rzekł, jak czuł.
— To naturalne. Rozumiem, że się martwisz o niego, ja również się martwię i nie podoba mi się ani trochę Jaechon... Tym bardziej po tym, co mi powiedziałeś. Chcę otworzyć oczy Jeonggukowi. Musi dowiedzieć się, jaki naprawdę jest Jaechon. Nawet jeśli mu powiem, jak traktował Taehyunga, on mi nie uwierzy. Dlatego postanowiłem użyć innej metody — dumnie się pochwalił, ciekawiąc Jimina.
— Jakiej?
— Jest coś takiego jak ziarno nieufności. Trzeba je zasiać, aby się rozrosło — uśmiechnął się pewnie. — Zasiałem je właśnie w Jeongguku. Teraz trzeba tylko czekać na ewolucje, a także popychać go w stronę Taehyunga. Nie poddawaj się Jimin. Wiem, że teraz cię denerwuje, ale prawdziwych uczuć nawet uparty Jeon Jeongguk nie będzie w stanie pokonać. W końcu zrozumie, że popełnił wielki błąd w przeszłości — dodał, ujmując dłoń Jimina, która spokojnie spoczywała na stole. Czując ciepło, Jimin spojrzał niepewnie na bladą dłoń dowódcy, po czym uniósł wzrok na podstępne kocie oczy.
— Ufam twojemu podłemu sercu szoguna... Oby twoje podstępne plany nie zawiodły — szepnął, odwracając lekko głowę w bok. Yoongi zmrużył oczy, przyglądając się chłopakowi z uwagą. Nie puszczał jego dłoni, jednak miał wrażenie, że policzki Jimina przybrały uroczego odcieniu.
— Będę potrzebował przy tym twojej pomocy — oznajmił, a Jimin otworzył szerzej oczy, starając się wcisnąć głęboko swoje serce, które niepoprawnie biło przez słowa i gesty dowódcy.
— Nie martw się. Pomogę, jak tylko potrafię — rzekł z powagą, po czym niespokojnie odsunął dłoń, by odchrząknąć i rzec: — Zaufam ci.
Yoongi uśmiechnął się ciepło.
— Grzeczny chłopiec.
— Co proszę?! — zirytowany spojrzał na dowódcę, który powstał.
— Grzeczny piesek?
— Mam cię pogryźć?!
— Jestem chętny. — wyszczerzył się, a załamany jego śmiałością Jimin opuścił w zrezygnowaniu głowę.
— Świr, zboczeniec i szogun...
W tym samym czasie Jeongguk opuścił stołówkę wraz z Jaechonem. Obydwaj udali się sali dowódców, gdzie Jeon zamknął za nimi drzwi. Jaechon czując się swobodnie, zasiadł na stole, chwytając między palce pióro. Jeongguk za to stał nieruchomo, wpatrując się z uwagą w rozluźnionego chłopaka. — Jeongguk, po co mnie tu ściągnąłeś? Chyba nie chcesz pieprzyć o tej sytuacji? — zapytał, patrząc z rozbawieniem w jego oczy.
— Masz tupet — skrzyżował w rozdrażnieniu ręce. — To nie jest miejsce na takie nieczyste zagrywki. To nie jest pieprzony klub, w którym podajesz afrodyzjak każdej osobie, która poruszy twojego kutasa. Moja jednostka jest wolna od takich rzeczy i nie zezwalam na to! — zdenerwowany, uniósł ton głosu.
— Przecież nic się nie stało — wzruszył ramionami.
— Bo akurat chciałem z tobą porozmawiać i znalazłem Taehyunga w opłakanym stanie. Gdybym tam nie wszedł, to co byś mu kurwa zrobił?! Wykorzystał fakt, że powie tak?! Tak chcesz zdobyć jego uczucia?! — zbliżył się do niewzruszonego mężczyzny, a widząc jego ignorancję, chwycił ostro za kołnierz. — Odpowiadaj, jak się kurwa pytam! — szarpnął nim.
— Co się tak spinasz? Do niczego nie doszło i w sumie dobrze. Masz rację, że zrobiłem źle, bardzo źle — udał skruszonego. — Jak się chce zdobyć czyjeś uczucia, to trzeba inaczej... chyba przywykłem do moich metod zdobywania — roześmiał się, a Jeon puścił kołnierz mężczyzny. Odwrócił się, kierując do wyjścia. Nie czuł się na siłach, by umoralniać Jaechona. Znał go dobrze i wiedział, co preferował. Jednak z jakiegoś powodu się zatrzymał, ściskając palce, gdy walczył z cisnącymi do ust słowami.
— Nie zasługujesz na jego uczucia.
Powiedział to.
Jaechon automatycznie zmarszczył brwi.
— Słucham?!
— Mówię, że nie zasługujesz na jego uczucia! — wykrzyczał to w gniewie, po czym spojrzał w stronę przyjaciela, posiadając sztylety w oczach. — To, że się z nim nie przyjaźnie od ośmiu lat i mam do niego żal, nie zmienia faktu, że należy szanować jego strefę komfortu... Nie mógłbym patrzeć, jak traktujesz go w taki sam sposób, jak tych wszystkich twoich kochanków, którzy dobrowolnie godzą się na ten stan rzeczy... Ty... Ty... Ty teraz zrobiłeś to wbrew jego woli! — krzyknął, ani trochę nie zmniejszając uścisku.
— Czy ty właśnie stajesz w jego obronie? — zapytał, śmiejąc się kpiąco. — Jeongguk, akurat w tej sytuacji nie powinno ci być go żal — dodał. Dowódca zamknął powieki, lecz jego ciało drżało, a palce nie zaprzestawały czerwienieć od silnego nacisku.
— A ty mówiłeś, że chcesz walczyć o jego uczucia. Dlaczego w tak żałosny sposób?!
— Nie mów mi, że jest ci go żal, Jeongguk — patrzył z niedowierzaniem na przyjaciela. — Naprawdę wciąż ci na nim zależy? — zapytał, a Jeongguk odwrócił głowę.
— W ogóle. Jednak to nie zmienia faktu, że to, co chciałeś zrobić, nie było w porządku. Taehyung on... on... — nie potrafił wydusić cisnących się na język słów, przez co naprawdę zaczynał brzmieć żałośnie. Zakaszlał kilka razy, starając się zachować twarz. — Nie zbliżaj się do niego. Mówiłem ci o tym wcześniej, powtórzę jeszcze ten raz. Podczas pracy, wykonuj swoje obowiązki. Zakazuje ci się do niego zbliżać i prowokować takie sytuacje. Uszanuj to i jego komfort — dodał, po czym opuścił salę. Jaechon stał w oszołomieniu, a po dłużej chwili zaczął się głośno śmiać.
— Skurwiel — roześmiany, chwycił za końce ciemnych włosów, ciągnąc za nie w rozdrażnieniu. — Chcesz jednak rywalizować. Ryuchae ci kurwa nie wystarcza, ale ja cię kurwa ustawię... Sprawię, że wasza przeklęta dwójka nie spojrzy na siebie — śmiał się histerycznie, nie zauważając, że ktoś wszedł do środka.
— Może zachowaj twarz, idioto! — splunął Ryuchae, na którego rozbawiony mężczyzna spojrzał.
— Jak mu dajesz, że przegrywasz z Kimem?!
— Co to kurwa za niedorzeczne pytanie?! Sam siebie zapytaj, dlaczego ci tak na nim zależy, że wpadasz w obsesje! — rozdrażniony miał ochotę napluć Jaechonowi w twarz, jednak wiedział, że to nic nie da, a raczej sprawi, że się wścieknie i go pobije. Westchnął, zajmując wolne miejsce, patrząc z uwagą na poruszonego mężczyznę. — Co ci powiedział?
— Że mam się nie zbliżać do Taehyunga — odpowiedział, a Ryuchae parsknął.
— Widzę, że i jemu odwala. Ten pieprzony aktor doprowadza mnie do szału. Dlaczego nie zrobisz z nim porządku?! — zapytał zdenerwowany.
— To nie jest pieprzone liceum, gdzie jest wolna wola. Jesteśmy na terenie Jeongguka i jego pieprzonych zasad. To mi trochę utrudnia, ale nie martw się. Nie należę do osób, które się słuchają — uśmiechnął się, co odwzajemnił Ryu.
— Wiem. Szkoda, że nie wyszło z tym afrodyzjakiem. Widzę, że musimy znów razem działać. Tylko zróbmy to dokładnie, tak aby więcej nie wracał!
— Nie martw się. Akurat Taehyunga mam na smyczy i on dobrze to wie...
Przygnębiony aktor siedział w ciemnym pokoju na łóżku, okryty kołdrą, gdy jeden z paznokci znajdywał się przy ostrych zębach. Nie potrafił opędzić się od mrocznych myśli i tchórzliwych bodźców. Zostać i cierpieć, czy uciec i cierpieć? Co powinien zrobić? Dręczył się tymi myślami kilka godzin. Jeśli zostanie będzie cierpieć przez ataki Ryuchae i Jaechona, którzy jako duet potrafili go zniszczyć na tyle sposobów, że do dziś nie potrafił się pozbierać, a jeśli ucieknie, będzie cierpieć bez widoku najlepszego przyjaciela, którego zapragnął mieć blisko. Dlaczego jego ojciec dopuścił do takiej sytuacji, że ponownie musiał go spotkać?! Było lepiej, kiedy miał blokady, bojąc się żyć, że po nocach płakał i krzyczał, cierpiąc na samotność. Osiem lat rozstania, a on nigdy nie potrafił pogodzić się przez rozpad wieloletniej przyjaźni. Czasami tęsknił za nim, a czasami nienawidził go. Gdy tęsknił, nie wiedział, jak powinien oddychać i po co żyć, a kiedy nienawidził, czuł, że jest w stanie dzięki nienawiści żyć.
Pukanie do drzwi wyrwało go z rozmyśleń. Przeniósł wzrok w stronę drzwi, które się otworzyły, a zaraz światło oślepiło na chwilę jego przekrwawione oczy. Na widok Jeongguka z tacką w dłoniach, otworzył szerzej oczy. — Przyniosłem kolację — oznajmił, a aktor opuścił wzrok, czerwieniąc na twarzy. Przeklinał siebie za to, że pierwsze, o czym pomyślał, gdy na niego spojrzał, była sytuacja z łazienki. Jeongguk również wydawał się niespokojny, a raczej zawstydzony. Może gdyby Taehyung był odważniejszy, zobaczyłby jego wypieki na twarzy.
Postawił na stoliku tackę, spoglądając niepewnie na milczącego chłopaka. — Zjedz, to dobrze ci zrobi.
— Nie jestem głodny, ale dziękuje — szepnął, nie mając odwagi na niego spojrzeć. Jeongguk po usłyszeniu jego słów automatycznie zmarszczył brwi, wiedząc, że Taehyung od czasu obiadu nic nie jadł. Zmartwiony postanowił usiąść obok, a poruszający się obok materac sprawił, że serce Taehyunga zabiło niespokojnie.
— Nie gadaj, że nie jesteś głodny. Od obiadu nic nie jadłeś. Nie wyjdę, dopóki nie zjesz — rzekł surowo, a Taehyung w końcu na niego spojrzał z oburzeniem.
— Nie rozumiesz, że nie jestem głodny?! — zapytał, a brwi dowódcy uniosły się wysoko, gdy jak na złość brzuch Taehyunga zaburczał.
"Cholera!"
— Właśnie słyszę — prychnął, po czym zszedł z łóżka, by uklęknąć przed stolikiem. — Chodź tutaj i jedz. Poprosiłem kucharkę, żeby przygotowała dla ciebie twoje ulubione potrawy — rzekł, a Taehyung patrzył na niego zmieszany. — Siadaj. Makaron jest jeszcze ciepły — poklepał miejsce obok. Aktor niepewnie posłuchał i uklęknął obok, patrząc z podziwem na pełny posiłek. Idealnie pocięte warzywa, kawałki kurczaka w warzywnym sosie posypane sezamem i długi oraz gruby makaron, który najbardziej lubił. Ślinka leci. — Zamknij usta, bo się obślinisz — zaśmiał się, chwytając za podbródek chłopaka. Taehyung zamknął usta, lecz ślina ciężko przechodziła po ściankach gardła. Widząc, jak Jeongguk chwycił za pałeczki, posmutniał, tym bardziej kiedy nałożył na nie makaron w sosie. Dmuchał i dmuchał, gdy makaron najwidoczniej był za gorący. Za to Taehyung wyglądał jak zbity piesek, któremu odebrano dobry przysmak. Patrzył uważnie na czubek pałeczek i wiśniowe wargi. Jeongguk zwrócił pałeczki w stronę aktora, jednak widząc jego zbitą minę, nie mógł powstrzymać śmiechu. — Nie martw się. Nie zjem ci tego. Wiesz, że preferuje pikantne jedzenie — uspokoił byłego przyjaciela. — Otwórz usta — poprosił, lecz tym samym spłoszył Taehyunga.
— Sam potrafię jeść.
Wiem, wiem, ale chcę cię nakarmić, w czym problem?!
Seojoonowi dałeś się nakarmić...
— Wiem, ale nalegam — nie miękł, przybliżając do ust chłopaka jedzenie na pałeczkach. Zawstydzony aktor, rozchylił wargi, pozwalając, aby były przyjaciel go nakarmił. To było żenujące, ale czując cudowny posmak, jego podniebienie dostało niewidzialnych skrzydeł.
— Mhm... to jest przepyszne — rzekł z entuzjazmem. — Więcej! — rozkazał, a rozbawiony dowódca nałożył kolejną część posiłku, podając ją ponownie do ust Taehyunga. Dobrze wiedział, co Taehyung kochał jeść, co słuchać, co go uspokajało, co go przerażało i wiele innych małostkowych drobiazgów, które osiem lat temu nie były małostkowymi drobiazgami, a ważnymi elementami wspólnego życia, jako najlepsi przyjaciele. Musieli wiedzieć o sobie wszystko od A do Z.
Tak właśnie Jeon Jeongguk nakarmił byłego przyjaciela. Z pełnym brzuchem, aktor oparł się o łóżko, patrząc przed siebie. Dowódca uczynił to samo, nie wiedząc, co właściwie powinien powiedzieć. Westchnął jedynie, po czym zerknął na zmęczonego aktora, którego oczy były podkrążone, a cera niezwykle blada. Wiedział, że zrobił dobrze, przychodząc z jedzeniem.
— Nie powiesz mi czegoś? — zapytał niespodziewanie, zaskakując Jeongguka.
— Huh?
— O tym, co się stało. Ty... Ty dobrze znałeś ten stan, wiesz, kto za tym stał i nie jest ci to obce... Jesteś obrzydliwy, jak on...
— Słucham?!
— To, co słyszysz. Zamykanie oczu na to, co robi twój przyjaciel, jest przykładaniem ręki do jego brudnych spraw — odpowiedział z chłodem, a brwi Jeongguka zmarszczyły się automatycznie.
— Nie mnie go oceniać. Nie robi tego wbrew woli drugiej osoby, więc w czym problem?!
— W mojej zrobił!
— To wiem! Rozmawiałem z nim i nie będzie cię niepokoić — rzekł zdenerwowany, a Taehyung zaśmiał się żałośnie, po czym bezradnie przyłożył do twarzy dłonie. Jeongguk nie rozumiał jego zachowania, przez co milczał.
— Jesteś w takim razie głupi i naiwny, myśląc, że rozmowa wystarczy — rzekł, znając zbyt dobrze Jaechona.
— Nic więcej nie mogę zrobić. Mogę ci jedynie obiecać, że będę pilnował, aby cię nie nachodził. I jeśli będziesz czegoś potrzebować, możesz zawsze poprosić — rzekł, a Taehyunga naprawdę dziwiło zachowanie Jeongguka wobec niego.
— Jest coś, o co chciałbym cię poprosić — rzekł, patrząc bez życia przed siebie.
— O co?
— Wyrzuć go z jednostki.
— Nie mogę tego zrobić. Jest moim przyjacielem i wiele mu zawdzięczam — tłumaczył, a wargi Taehyunga drgnęły na te słowa, a dłonie zacisnęły.
— Idź już — rzekł z chłodem. — Dziękuje za kolację i nakarmienie mnie, ale idź już — dodał. Jeongguk patrzył z uwagą na mrożącą postawę aktora, nie potrafiąc zrozumieć jego wielkiej niechęci do Jaechona. W końcu był przystojny i praktycznie każdy chłopak wskakiwał mu do łóżka, tym bardziej z jego pochodzeniem. Dlaczego Taehyung pomimo pocałunku i wielu niewytłumaczalnych sytuacji z przeszłości, które czynił z Jaechonem, tak bardzo się opierał? Nie wiedział nawet, czy pytanie o to miało sens.
— Idę. Dobrej nocy — wstał, zabierając tackę z pustymi talerzami.
Taehyung patrzył za nim ze smutkiem w oczach, pragnąc w głębi serca wykrzyczeć mu wszystko, co czuł i co się naprawdę wydarzyło osiem lat temu, ale nie potrafił... To wciąż zbyt bardzo go blokowało, a obecność Jaechona jedynie pogarszała jego sytuację. Chcąc dobrze, mógłby bardziej sobie zaszkodzić. Zacisnął w zdenerwowaniu dłonie, nie potrafiąc zrozumieć zachowania Jeongguka, który jeszcze tak dawno był wrogo nastawiony, a teraz? Dlaczego teraz mu pomagał? Jaki był haczyć? Czy mógł mu po tym wszystkim ufać? — Jeongguk — szepnął imię mężczyzny, który słysząc jego cichy głos, się zatrzymał. — Dlaczego mi pomagasz i jesteś dla mnie dobry? Jaki jest haczyk? Chcesz mnie szantażować po tym, co się stało? Do czego dążysz?! — pytał, nie wytrzymując napięcia. Jeongguk zacisnął wargi, nie wiedząc właściwie, co powinien powiedzieć. Sam nie wiedział, co właśnie czynił i dlaczego nagle jest taki w stosunku do byłego przyjaciela, którego przez ostatnie osiem lat nienawidził. Czy mógł za sprawą jednego pocałunku zgłupieć?!
— Po prostu jest mi cię żal — odpowiedział beznamiętnie, a wargi Taehyunga lekko się rozchyliły, słysząc jego odpowiedź. No tak... litował się nad nim. — Nie lubię kopać leżącego.
— Zamierzasz komuś powiedzieć, co się wydarzyło?!
— To nie jest coś, czym chciałbym się chwalić. Tym bardziej nie chciałbym, aby Ryuchae wiedział, bo wpadłby w szał — spojrzał z powagą na zmartwioną twarz aktora. Cholera... chciałbym cię przytulić... — Kaszel... kaszel... Rozumiesz, że nawet dla mnie to jest niekorzystna sytuacja, więc się nie zadręczaj tym. Nikt się nie dowie o tym, co wydarzyło się między nami. — uspokoił chłopaka. — Po prostu... pozwól sobie pomóc.
— Niby w czym? — zapytał zdziwiony.
— W czymkolwiek chcesz... Tylko mi powiedz — rzekł, wręcz nienaturalnie cicho, ale tak, aby Taehyung zdołał to usłyszeć. Zostawił zdziwionego aktora w pokoju, nie zamierzając dłużej się tłumaczyć. Z rozpalonymi do granic policzkami, opuścił pokój aktora, czując się kompletnie zażenowanym. Jednak nic bardziej nie drażniło jego duszy od tego, co robił. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego ogień przeszłości ponownie zapłonął w jego sercu.
~
Następnego dnia była sobota. Na szczęście Taehyung nigdzie nie spotkał Jaechona czy Ryuchae, a z tego, co pamiętał, dziś szykował imprezę na cześć jego powrotu. On za to szykował się do wyjścia jako Kitae. Wiedział, że Jeongguk nie zamierzał zabierać go na tę imprezę, przez co czuł się znacznie spokojniejszy. Jednak... czuł się źle, udając przed nim. Jak ma ukryć zażenowanie po tym, co stało się wczoraj między nimi?
— Więc mówisz, że Jaechon coś ci podał, a Jeongguk cię uratował? — pytał siedzący na łóżku Jimin, który wciąż nie dowierzał w to, co usłyszał wcześniej od aktora. — Chociaż raz zachował się jak człowiek. Może Yoongi miał rację, że ty będziesz w stanie go zmienić — przyłożył do policzka dłoń.
— Coś w to wątpię. Osiem lat temu nie zdołałem nic zrobić, tym razem będzie podobnie. Z pewnością Jaechon i Ryuchae mnie zniszczą, a ja ucieknę pokonany. Sam proszę się o powtórkę — westchnął, przebierając dłońmi w szafie.
— Nawet tak nie mów! Nie możesz dać się pokonać. Musisz walczyć o prawdę, zamiast chować głowę w piasek. Nie sądzisz, że powinieneś zdemaskować tych śmieci? — zapytał poruszony, a Taehyung spojrzał na niego zrezygnowany.
— Tylko, czy ja będę w stanie ich zdemaskować... ty nic nie wiesz... znasz tylko skrawek tego syfu. Nie wiesz, jacy oni są naprawdę — szepnął, opuszczając wzrok.
— To może mi opowiesz, co?
— Nie! Nie chcę do tego wracać! — odwrócił się zdenerwowany. — Nie pytaj o to więcej. Wychodzę spotkać się z Jeonggukiem w jego mieszkaniu. Muszę jako Kitae zakończyć tę znajomość. Nie mogę już tak dłużej żyć. Chcę odejść, ale pierw muszę z ojcem porozmawiać, bo to od niego zależy, czy będę mógł wyjechać. Może poproszę Namjoona, aby pomógł mi go przekonać — westchnął głęboko.
— Nie możesz uciekać. Spróbuj jako Kitae otworzyć Jeonggkowi oczy. Znając twoje miękkie serce, z pewnością wciąż kochasz tego durnia. Nie możesz pozwolić, aby dłużej cię nienawidził, nie znając prawdy. Ten dureń nie zna twojej wersji wydarzeń.
— Jak umrę, to się dowie.
— Co?!
— To, co słyszysz. Mam zapisany testament i nagrania dla niego, w którym wszystko mówię. Sam nigdy nie zdołałbym mu powiedzieć, patrząc mu w oczy. T-To... T-To jest dla mnie za trudne, a jeśli by mi nie uwierzył i rzuciłby się na mnie z pięściami, t-to ja nie zniósłbym tego... Nie chcę tego doświadczyć...
— A co jeśli Jaechon mu to zdradzi i przekręci tak, aby cię pogrążyć? — zapytał, mimo że nie znał szczegółów,
— Nie zrobi tego. Nie dałby rady się obronić, a skoro nie zrobił tego przez te osiem lat, nie zrobi tego teraz — rzekł spokojnie. — Nie mówmy już o tym. Pomóż mi lepiej założyć perukę.
Jimin pomógł Taehyungowi się przebrać, jednak cały czas był zmartwiony o chłopaka. Po przebraniu się poszedł odprowadzić aktora do wyjścia. Gdy odszedł, stał przez dłuższą chwilę w milczeniu, nie potrafiąc pojąć sytuacji, w której Taehyung tkwi o tylu lat. Zaczynał myśleć, że Taehyung naprawdę nie powinien tu zostawać. Jeśli ta dwójka była tak niebezpieczna, jak mówił Taehyung, to zostanie w jednostce, było dla niego niebezpieczne.
Niebiesko włosy aktor zatrzymał się przed drzwiami Jeongguka. Nabrał oddechu, po czym zapukał. Drzwi szybko się otworzyły, a ciemnowłosy dowódca z ciepłym uśmiechem wpuścił go do środka. — Cieszę się, że jednak przyszedłeś — rzekł, nie ukrywając zadowolenia.
— Mam nadzieję, że masz coś mocnego do picia — rzekł, zdejmując obuwie, przed wejściem do przestronnego mieszkania.
— Oczywiście.
Taehyung udał się za nim do salonu, gdzie rzeczywiście mężczyzna przygotował alkohol. Cieszył się z tego powodu. Nie wiedział, czy potrafiłby na trzeźwo powiedzieć mężczyźnie, że chce zakończyć znajomość. Kłamanie Jeongguka nie było w porządku, nawet jeśli jego egoistyczna strona chciała w zaparte trzymać go przy sobie. Usiedli na poduszkach przed niskim stoliku. — Nie mogłem się doczekać naszego spotkania. Przygotowałem dla nas alkohol i gry. Ostatnio świetnie się bawiłem, a lepszego rywala do gier od ciebie dawno nie spotkałem — rzekł szczerze.
— Z przyjemnością znowu z tobą zagram — uśmiechnął się łagodnie. — Co za grę przygotowałeś? — zapytał, spoglądając na rozłożoną planszówkę. Siedzący naprzeciw dowódca oparł dłoń na policzku, patrząc z iskrami w oczach na przebranego chłopaka.
— Gra polega na przejściu całej planszówki, z czego na drodze są przygotowane pola na trudne pytania czy też wyzwania. Każde pytanie, czy wyzwanie jest opłacane w dolarach. Jeśli nie wykonasz zadania czy nie udzielisz odpowiedzi, tracisz podwójną liczbę zarobionych dolarów — wyjaśniał zasady.
— Czyli w tej grze łatwo zostać bankrutem... Co jeśli któryś z nas przegra? — zapytał.
— Możemy sami ustalić karę dla przegranego — odpowiedział.
— Niech będzie.
— Sugeruję, aby przegrany zrobił wszystko, o co poprosi wygrany — rzekł, a to naprawdę dodało aktorowi motywacji. Byłoby łatwiej zmierzyć się z zerwaniem znajomości.
— Pasuje mi — rzekł, wręcz od razu. Jeongguk zaśmiał się, widząc wielką chęć chłopaka do gry. Taehyung otworzył butelkę soju, upijając z niej kilka łyków. — Zacznij.
— Okej — Jeongguk chwycił za kostkę, rzucając nią. Widząc cztery oczka, przeszedł pionkiem na pole czwarte, nad którym zapisane było wyzwanie. — Od razu wyzwanie — pokręcił głową, sięgając po kartę. Zmarszczył brwi, widząc nietypowy zapis.
— Jakie masz wyzwanie? — zapytał zaciekawiony.
— Nie wiem, co ono znaczy. DOUONDTP — przeczytał. — Sprawdzę w instrukcji — odłożył kartę, by spojrzeć na listę z wyzwaniami, które opisane były skrótami. Znajdując swoje wyzwanie, otworzył szerzej oczy, a rumieńce niekontrolowanie zaatakowały jego policzki.
— Czemu poczerwieniałeś? Co to znaczy? — pytał ciekawy wyzwania.
— Nie spodoba ci się to — rzekł, czując się niezręcznie.
— No mów!
Jeon sięgnął po butelkę, musząc dla odwagi napić się alkoholu.
— DOUONDTP znaczy. Druga osoba ugryzie ogórka na długość twojego penisa — przeczytał, a twarz Taehyunga poczerwieniała z zażenowania.
— Co to za gra?!
— Mocna! Tak się nazywa — zaśmiał się.
— Za ile to i ile dla mnie z tego będzie? — zapytał.
— Dwieście dolarów, z czego sto idzie do ciebie — odpowiedział. Taehyung westchnął, chcąc mimo wszystko wygrać tę grę.
— Niech będzie. Przynieś ogórka — zgodził się na wyzwanie, zaskakując Jeongguka, który nie spodziewał się, że się zgodzi. Specjalnie wybrał tę grę, aby Taehyung przegrał, by móc wyciągnąć z niego prawdę.
— Odważny jesteś, Kitae — rozbawiony wstał, udając się do kuchni po warzywo. Przychodząc z powrotem, podał chłopakowi warzywo.
— Czekaj. Napiję się przed tą żenującą chwilą — rzekł rozbawiony, chwytając za butelkę. Jeongguk przyglądał się byłemu przyjacielowi przez cały czas, naprawdę, czując się przy nim, jak za czasów, gdy byli nierozłączni. Wciąż pamiętał wspólne chwile na dachu, oglądanie nieba w czasie pełni księżyca, czy rywalizowania w każdego rodzaju grach, rozmów po nocach, wspólnych wyjść... Wszystko to, zakończyło się, gdy zaczął umawiać się z Ryuchae. Chciał tylko zapomnieć o swoich uczuciach do Taehyunga, nie chcąc stracić jego przyjaźni przez rodzące się uczucia, które miał za przeszkodę w ich pięknej wieloletniej przyjaźni. Tak chciał chronić tę przyjaźń, że zamiast ją chronić, zaniedbał ją i przestał rozumieć Taehyunga, nie poznając go. — Okej, jestem gotowy — chwycił za ogórka, patrząc z uwagą na mężczyznę, który otrząsnął się z głębokich myśli. — Mów, kiedy mam się zatrzymać.
— To trochę nie fair.
— Co?
— Moja intymna strefa będzie tak ujawniona przed tobą — rzekł przez śmiech.
— Nie denerwuj mnie. Jakby to nie było dla mnie żenujące — mlasnął zirytowany niedorzecznymi żartami Jeona. Włożył między wargi warzywo, wsuwając jego długość do jamy. Ogórek był długi, no może liczył trzydzieści centymetrów. Taehyung naprawdę się zaniepokoił, gdy warzywo wchodziło coraz głębiej, przekraczając próg osiemnastu centymetrów. Łzy zebrały się w kącikach jego oczu, nie mogąc więcej włożyć. Spojrzał błagalnie na Jeona, który o dziwo nic nie mówił, a za to zdębiał, rozpalony na przystojnej twarzy. Wsuwał go dalej, prawie się dławiąc, lecz dla wygranej walczył. Miał ochotę puścić pawia, ale słysząc: Starczy. — Odczuł ulgę. Wgryzł się w warzywo, po czym je wyciągnął, łapiąc żarliwie oddech. — C-Co tak długo?! — trzymając się za szyję, spojrzał na mężczyznę, który był niesamowicie spokojny.
— Taki dar z nieba — rzekł dumnie. Taehyung nie dowierzał. On naprawdę to powiedział!
— Z nieba? Przyznaj, że chciałeś, żebym się tym ogórkiem udławił — pokręcił nerwowo głową.
— Mam ci pokazać?
— CO?! Nie! Nie! — zawstydzony, zakrył czerwoną twarz dłońmi. Jeon zaśmiał się cicho, po czym podał aktorowi zasłużone sto dolarów.
— Teraz twoja kolej — przysunął chłopakowi kostkę. Taehyung rzucił nią, wybierając trzy oczka, które prowadziły do pytania. Wyciągnął kartę z pytaniem, widząc, tylko szyfr.
— DOPPMMZDP — przeczytał. Jeon sięgnął po kartę z pytaniami.
— Druga osoba podaje pytanie ma możliwość zadania dwóch pytań — przeczytał.
— Okej. To pytaj.
— Mam pytanie. Tylko to ma być szczera odpowiedź — rzekł, patrząc z uwagą w lekko przekrwione oczy aktora.
— Ja nie kłamię. Pytaj.
— Czy byłbyś w stanie wykorzystać drugą osobę? A drugie pytanie, to jaki był twój najgorszy moment w życiu, którego żałujesz i pragnąłbyś usunąć z pamięci — zadał pytania, które oszołomiły Taehyunga, sprawiając, że jego dłonie zaczęły bezkontroli drżeć.
C-Czy byłbym w stanie... wykorzystać drugą osobę?
Najgorszy moment w życiu, który pragnąłbym usunąć z pamięci?
Gdybym miał odpowiedzieć... To, od którego momentu powinienem zacząć opowiadać tę straszną historię?
~
Jakie wrażenia? Jeongguk chce powoli dążyć do prawdy, ale czy Taehyung będzie w stanie mu powiedzieć i czy Jeongguk zdoła uwierzyć jego wersji wydarzeń sprzed ośmiu lat? Widzimy się badajże jutro, a najpóźniej w środę ^^ Dla motywacji pozostawcie coś po sobie! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top