Chapter 23 - PRZEBUDZENIE

~ Witam, rozdzialik napisany długi ^^ Zapraszam do czytania

W czeluściach niespokojnych i niesfornych snów Jeon Jeongguk powracał do wspomnień, które miał nadzieję usunąć ze swojego życia. Jednak momenty są momentami, których człowiek nie jest w stanie na żądanie usunąć. Jedynie amnezja mogłaby sprawić, że pragnienie zapomnienia byłoby możliwe. Tak właśnie znalazł się w śnie, a raczej wspomnieniu sprzed ośmiu lat. Żywo czuł zapach kwiatów, które rosły w ogrodach na osiedlu oraz przelatujące dzięki sile wiatru dmuchawce. Słońce dawno zaszło, a niebo pokryte było ciemnością. Źródłem światła w tamtej chwili był pełny srebrny księżyc i morze gwiazd. On leżał na dachu, a obok niego w podobnej pozycji leżał najlepszy przyjaciel. Zerknął na profil tej piękności, widząc, jak linia szczęki chłopaka przypomina pół księżyc, a skóra wygląda olśniewająco w zimnym świetle, sprawiając, że w tej ciemności był gwiazdą w jego oczach. Ciche: WOW. Opuściło jego usta, niesłyszalnie, lecz po części brzmiało bezwstydnie. Taehyung nie zwrócił na niego uwagi, badając pięknymi dużymi oczami przestrzeń nagiego nieba. Jeongguk milczał i patrzył z trudnym spojrzeniem. Kochał i pragnął, ale chciał szanować i dbać o niego, co więc mógł uczynić, gdy pragnienie sprawiało, że kubki smakowe w jamie kusiły go smakiem truskawkowo jogurtowych cukierków, które uwielbiał jego przyjaciel? Nabrał niespokojnie oddech, a jego jabłko Adama drgnęło, gdy para topazowych oczu spotkała się z czarnymi tęczówkami, które zrobiły się większe, będąc w oszołomieniu i miłowaniu najlepszego przyjaciela.

— Jeongguk, czy widział coś równie pięknego, jak dzisiejsze niebo? — zapytał, uśmiechając się łagodnie. Jeongguk zacisnął wiśniowe wargi, zwracając oczy ku niebu. Odwrócił lekko głowę, nie chcąc, aby oczy Taehyunga dostrzegły rumieńce.

— Każdego dnia widzę piękniejszy widok od tego nieba — odpowiedział nieśmiało.

— Ach tak? — zaciekawił się. — Co to jest? Dlaczego nie podzielisz się ze mną tym widokiem? — zapytał, a uszy Jeongguka zrobiły się naprawdę czerwone.

— To widok, który tylko ja mogę ujrzeć. Nie da się tym podzielić, Tae — niepewnie spojrzał w oczy przyjaciela, który skinął w zrozumieniu głową.

— Szkoda, ale jak mówisz, że tylko ty możesz to ujrzeć, to z pewnością tak jest. Jak będziesz miał szansę pokazać mi ten widok, to chociaż spróbuj zrobić zdjęcie, żebym mógł go ujrzeć, dobrze? — zapytał, patrząc z nadzieją i ekscytacją w sarnie oczy ukochanego przyjaciela.

Jeongguk odwrócił wzrok, myśląc nad odpowiedzią. Co miałby mu pokazać? Zrobić mu zdjęcie jego osoby i tak po prostu to wręczyć? Co by sobie o nim pomyślał?
A może powinien powiedzieć:


"Taehyung to ty jesteś moim najpiękniejszym widokiem"

Zażenowany odwrócił się, a raczej skulił się, rzucając na boki.

"Taki żałosny... Co on o mnie pomyśli?!"

Taehyung patrzył ze zdziwieniem na przyjaciela, a raczej nienaturalne zachowanie. Jeongguk rzucał się na boki i rwał sobie włosy z głowy. To przypominało walkę z myślami. Zmartwiony podniósł się do siadu, chwytając za nadgarstki przyjaciela, którego udało mu się zatrzymać. Duże sarnie oczy straciły widok księżyca, a za to zastąpiła go piękna twarz Taehyunga... uśmiechała się i promieniała ciepłem, była słońcem, która rozgrzewała jego serce. Wyglądał naprawdę dobrze, a te sarnie oczy z tej pięknej twarzy przeszły na szczupłą długą szyję, na której jabłko Adama było znacznie spokojniejsze niż u niego.

— Wszystko w porządku? — zapytał troskliwie.

"Taki piękny i w dodatku taki dobry..."

— Tak, Tak!

— Martwiłem się, że coś się stało — rzekł, nie zmieniając spojrzenia, a węglowe tęczówki umieściły się na ponętnych ustach najlepszego przyjaciela.

"Jakim byłoby uczuciem móc i spróbować?" Myślał, a tym samym retrospekcja się zmieniła. Obraz twarzy przyjaciela w tle morza gwiazd zmienił się na łazienkę w jednostce jastrzębia, jednak osoba, którą wcześniej miał przed oczami w ogóle się nie zmieniła prócz dojrzalszego wyglądu, który sprawiał, że wyglądał, jak kwiat w najlepszym czasie rozkwitu.

Jego szczupłe palce, chwyciła za materiał jego koszuli, przyciągając go do siebie. Ten czyn był zaproszeniem do jednoznacznego zezwolenia na skosztowanie jego różowych ust. Uczucie po dotknięciu tych ust roztapiał się jak masło na duszy, a emocje wzrastały, gdy delektował się smakiem niewinności. Zdębiał, gdy te zawsze protestujące usta oddawały jego pieszczoty. Te usta poruszały się czule i jedynie w swoim rodzaju, sprawiając, że stawały się brakującą częścią jego własnych ust. Kurwa chciał więcej ich doświadczyć. Posłusznie rozchylił wargi, gdy uparty język wstąpił do wnętrza, a dochodzący do uszu jęk rozpalił jego wszystkie zmysły. Płonął i to w dole, sprawiając jednym dźwiękiem naturalnego spazmu, że pojawił się zwód, który piekł i niemiłosiernie pulsował, czując po raz pierwszy tak silną reakcję i przebudzenie wygaszonego przez lata pożądania. Pożądanie było uzależnieniem, uzależnieniem był Taehyung.

Zmarszczył brwi, czując pocałunki na lini szczęki.

"Taehyung...

Tae..."

Skomlał, a czując uderzenie, otworzył szeroko oczy, przebudzając się z pięknego snu, mogąc ujrzeć od razu po przebudzeniu wściekłą i brzydką twarz Ryuchae.

— Dlaczego go kurwa nawołujesz, kiedy cię całuje?! — zapytał rozzłoszczony do tego stopnia, że jego uszy przybrały czerwonego odcieniu. Jeongguk podniósł się do siadu, nie sądząc, że zaraz po przebudzeniu z tak dobrego snu poczuje ból głowy.

— Kogo niby nawołuje? — zapytał, udając głupiego.

— Tego śmiecia. Śniłeś o nim?! Jak śmiesz?! — burzył się, a brwi mężczyzny uniosły się wysoko, wyglądając na rozbawionego.

— Do moich znów to cię nie wpuszczę, Ryu — trącił go palcem w czubek nosa, po czym zdjął z siebie kołdrę. Otworzył szerzej oczy, widząc zwód, który nie uszedł uwadze Ryuchae. Chłopak patrzył z gniewem na dolną partię ciała Jeongguka, mając ochotę rozszarpać mężczyznę, który w snach drwił z niego z Kim Taehyungiem.

— Ty naprawdę ze mnie kpisz. Jarasz się nim w snach?! — zezłoszczony wstał.

— Nie moja wina. Nie mam wpływu na sen — wytłumaczył, nie chcąc awantury o taką drobnostkę.

— Kurwa mam teraz być zazdrosny o twojego kutasa, który w snach jest w dupie tej dziwki?! — podniósł głos, grając rozpacz. Jeongguk wywrócił oczami, nie rozumiejąc, z czego Ryuchae robił problem.

— Nie był w niczyjej dupie i nie nazywaj Taehyunga dziwką, okej?! — zdenerwowany wstał.

— Po czyjej ty jesteś stronie?! Zapomniałeś, co mi zrobił?!

— Kurwa jasna przecież wiem! Przypominasz mi o tym od ośmiu lat. Właśnie z tego powodu, co ci zrobił, ani razu cię nie opuściłem. Wiem, że jest ci ciężko, wiem. To moja wina, że was poznałem i przeze mnie cię skrzywdził. Nie musisz mnie tym dobijać — rozdrażniony, chwycił za butelkę z wodą, musząc ugasić pragnienie. Ryuchae cały wrzał, a jego dłonie drżały z nadmiaru emocji. Wiedział, że zrobiło się niebezpiecznie, bardzo niebezpiecznie. Pojawienie się ponownie Kim Taehyunga było problemem, którego musiał jak najszybciej się pozbyć. Westchnął głęboko, po czym podszedł do mężczyzny, przywierając ciałem do jego nagich pleców. Ciało Jeongguka było piękne i umięśnione, a talia oraz szeroka klatka piersiowa i ramiona sprawiały, że każdy chciałby się znaleźć na miejscu Ryuchae. Usta chłopaka ucałowały dołeczek między łopatką mężczyzny, gdy ręka przeszła na przód brzucha, czując twarde mięśnie sześciu ostrych zarysów.

— Nie gniewaj się... Ja po prostu się boję — szepnął, nie mogąc ujrzeć wyrazu twarzy Jeongguka, który nawet po usłyszeniu tych słów nie był w stanie złagodnieć. — Kochanie naprawdę mi przykro, że na ciebie naskoczyłem... Masz całkowitą rację, że nie masz wpływu na twoje sny... Pozwól, że tym strasznym śnie, to ja będę jedynym — mówił, a jego smukła dłoń wsunęła się pod czarne bokserki, ujmując twarde przyrodzenie. Mięśnie Jeongguka się spięły, gdy wrażliwa część była naruszana. Nie sprzeciwiał się, pozwalając, aby chłopak pomógł mu pozbyć się problemu.

Jego policzki były lekko zarumienione, gdy palec Ryuchae stymulował jego narząd, a ustami wgryzał się w jego skórę. Im intensywniej naciskał, tym myśli Jeongguka stawały się brutalne, nieludzkie i brudne. Kurwa, jak mógł to robić? Pozwalać zajmować się własnemu chłopakowi problemem, a myślami wracać do pocałunku z byłym przyjacielem. Im bliższej był szczytu, a palce Ryu przyspieszały, tym we własnej wyobraźni stawał się okrutny dla ust byłego przyjaciela. Był chory. Naprawdę stawał się chory z tego pożądania. Jednak nie kontrolował żądzy, którą przebudził wczorajszy pocałunek z Taehyungiem. Musiał się otrząsnąć z tego, zanim popadnie w obłęd. Osiem lat temu był zbyt nieśmiały i przerażały go pierwsze myśli i noce wśród brudnych chusteczek po życiu w marzeniach o bliskości z byłym przyjacielem. Czy teraz kiedy dorósł, mógł to tak głęboko tłumić, jak wcześniej? Nie chciał, aby te sny wracały, nie chciał myśleć i pragnąć Kim Taehyunga. Musiał go nienawidzić i nim gardzić, aby nie zranić Ryuchae.

Nie kochał Ryuchae, nie chciał z nim również być. Ten związek był od ośmiu lat obowiązkiem, do którego przywykł. Odpowiadało mu to, że nie żyli razem. On otworzył jednostkę na Jeju, a Ryu studiował w Busan. Dzięki temu nie był uzależniony od obowiązku i mógł kosztować przygód, co robił po dzisiejszy dzień. Nawet jeśli będzie żył z Ryuchae na Jeju, nie zamierzał tkwić tylko z jedną osobą, bo to nigdy mu nie wystarczy do szczęścia. On to wiedział i Ryuchae to wiedział, właśnie dlatego przeszli na otwarty związek.

Po cielesnym zaspokojeniu Ryuchae nie kontynuował kłótni, a za to grzecznie wyszedł, obiecując więcej na niego nie naskakiwać. Jeongguk wziął kąpiel i ogarnął się do pracy. Stał przed lustrem w łazience, szczotkując zęby, gdy do środka wszedł ospały aktor, który przystanął obok niego, chwytając za swoją szczoteczkę. Obydwaj nie zamienili słowa, skupiając się na szorowaniu zębów. Jednak czujne oczy dowódcy, co rusz zerkały na chłopaka, który szczotkował zęby z zamkniętymi oczami. Niekontrolowany uśmiech wkradł się na jego usta, a oczy zabłysły w przepływie euforii. Wypluł resztki pasty, po czym spojrzał na aktora, którego chwycił za nadgarstek dłoni, w której trzymał szczoteczkę. Ospałe oczy chłopaka zwróciły się na jego osobę, ofiarując mu choć trochę uwagi.

— Cały się umazałeś. Spróbuj się obudzić — powiedział z rozbawieniem w głosie, patrząc na umazany pastą podbródek chłopaka. Chwycił za papierowy ręcznik, oczyszczając podbródek aktora, którego oczy zdążyły się w tym czasie rozbudzić. Duże topazowe tęczówki wpatrywały się w niego, gdy niespodziewanie okazał mu troskę. Był oszołomiony, by cokolwiek powiedzieć. — Proszę. Po tym względem nic się nie zmieniłeś. Wciąż myjesz zęby w półśnie — uśmiechnął się, a zmieszany jego nienaturalnym zachowaniem aktor, odwrócił wzrok.

— Tak. Dziękuje za pomoc — szepnął, wracając do szczotkowania zębów. Jeongguk zwrócił się w stronę lustra, poprawiając układ włosów.

— Wczoraj... — zaczął, jakby obojętnie. — Czego chciał od ciebie Seojoon? — zapytał, a oczy Taehyunga zwróciły się na jego osobę. Widział, że mężczyzna pyta o to odniechcęnia, jednak zdziwiła go jego ciekawość. Wypluł pozostałości pasty do zlewu, po czym chwycił po kawałek papieru, ocierając wargi, które przez pocieranie zrobiły się niezwykle czerwone.

Oczy Jeongguka zmieniły wygląd na drapieżnika, przeklinając w myślach nienormalne reakcje, ale... Widok tych czerwonych ust sprawiał, że wyobraźnia sięgała zenitu. Pierwsza myśl, która się zrodziła to była, jak doprowadza te usta do tego odcieniu, ssąc je, gdy te szczupłe palce szarpią za pościel albo... jak gryzie, mówiąc każdemu rywalowi, że te soczyste, jak brzoskwinia usta należą do niego.

Potrząsał lekko głową, ale zaraz w myślach pojawiła się kolejna niedorzeczna myśl.

"Gdyby była taka możliwość, to od czego powinien zacząć? Od ssania czy gryzienia?

W każdym razie chcę pieprzyć te usta...

Bardzo...

Muszę przestać! Pamiętaj o Ryuchae...

Pamiętaj, że nienawidzisz Taehyunga...

Że jest nikim..."

— Skoro chcesz wiedzieć, to nie zamierzam niczego ukrywać. Seojoon i ja rozmawialiśmy o sytuacji, która powstała przez ciebie. Przeprosiłem go za to, że go odrzuciłem — odpowiedział zgodnie z prawdą, a oczy Jeongguka zwróciły się na chłopaka. — Szkoda, że się nie udało. To taki kochany chłopak. Mógłbym być z nim naprawdę szczęśliwy, ale wystarczy mi jego przyjaźń. Taki przyjaciel to skarb, nie sądzisz? — te słowa sprawiały, że palce Jeongguka mocno się zaciekały, czując ponownie tę nieprzyjemną gorycz.

— Taa...

— To taki przyjaciel, który nieosądza pochopnie i nie odwraca się stojąc tylko po jednej stronie, nie dając drugiej stronie możliwości na wiarę — kontyunował, a twarz Jeongguka zrobiła się czerwona.

— Dobra skończ! Rozmowa z tobą jest wkurwiająca — zirytowany odszedł, opuszczając łazienkę. Taehyung patrzył za nim, po czym wzruszył ramionami, mogąc choć trochę go podręczyć sumieniem, który osiem lat dla niego nie miał.

Zdenerwowany mężczyzny, oparł się o drzwi. Dyszał ze złości i miał ochotę uderzać pięściami w pierwszą napotkaną rzecz, jednak wstrzymał się z tym.

"Rozmowa z tobą jest wkurwiająca" Tak właśnie powiedział.

"Rozmowa z nim jest wkurwiająca" Tak mówił podczas ostatniej rozmowy z Jaechonem.

"Rozmowa z nim jest wkurwiająca" Tak mówił osiem lat temu, gdy oblany był piwem.

"Rozmowa z nim jest wkurwiająca" Tak mówił, gdy zakrwawiony chłopak klęczał przed nim ani nie przepraszając, ani nie płacząc.

Często to mówił, jakby już za pierwszym razem te słowa stały się nałogiem.

Ale czy to była prawda?

Oczywiście, że nie. Zawsze lubił z nim rozmawiać, słuchać jego głębokiego głosu, zamykać przy tym oczy i wyobrażać sobie sytuację, o których opowiadał. Tak naprawdę w duchu tęsknił za chwilami, gdy po szkole przychodził do niego, kładł głowę na jego kolanach, a jego szczupłe palce zatapiały się w czarnych jak smoła włosach, opowiadając o całym dniu w szkole. Tęsknił za tym uczuciem beztroski, za koniuszkami jego palców przy skórze głowy, za słodkim i przeżywającym głosem oraz miękkimi udami, które zastępowały poduszkę. Po zakończeniu tej wieloletniej przyjaźni nikt nie pozwalał mu tak beztrosko leżeć na kolanach, nikt nie bawił się jego włosami, nikt nie opowiadał o całym dniu. Po tym, jak odszedł, zrobiło się po prostu cicho i zimno.

Być może to przez niego ten zwyczaj zniknął. Być może, kiedy zaczął spotykać się z Ryuchae zapomniał o tym zwyczaju. Być może, kiedy inni stali się ważniejsi sprawił, że Taehyung się zmienił. Być może to wszystko było jego winą.

— Po co zawracam sobie dupę tym wszystkim — westchnął, przeczesując ciemne kosmyki włosów. Musiał się otrząsnąć z tych myśli. Pocałunek z Taehyungiem zrobił z jego mózgu paćkę gówna. Przez te wszystkie lata wszystkiego się wyparł. Dlaczego po tym jednym pocałunku wraca do wspomnieć i przebudza pożądanie?!

Opuścił pokój, udając się prosto do biura dowódców. Wszyscy byli zebrani, nawet doktor Kim. Zasiadł do stołu, witając się ze wszystkimi.
— Dowódco Jeon, jaki jest powód zebrania? Bo jeśli chodzi o organizację campingu, to jestem jeszcze w trakcie przygotowań — rzekł Jung Hoseok. Jeongguk skinął lekko głową, starając się mieć pod kontrolą wszystkie myśli.

— Nie wezwałem was tu z tego powodu, dowódco Jung — uspokoił mężczyznę, który starł z czoła niewidzialny pot.

— W takim razie, o co chodzi? — zapytał dowódca Min.

— Dołączy do nas nowy dowódca — oznajmił, zaskakując dwójkę.

— Nowy? — zdziwił się Seokjin. — O kim mowa?

— To mój przyjaciel Jaechon. Jest wykwalifikowany, aby pełnić tę funkcję, a nam przyda się dodatkowy pracownik. Jego wstąpienie jest już przeze mnie zatwierdzone. Chciałem was tylko poinformować — wytłumaczył, a Yoongi skrzyżował ręce, patrząc z uwagą na Jeongguka.

— Rozumiem, że nikt nie może się temu sprzeciwić. Skoro już go zatwierdziłeś, to zostało tylko znieść jego obecność — cmoknął Min, zwracając uwagę pozostałych pracowników, którzy nie wiedzieli, co myśleć o nowym pracowniku, skoro dowódca Min jest sceptycznie do niego nastawiony. Jeongguk wyglądał na nieco zmieszanego postawą Yoongiego, który nigdy nie miał problemu do mężczyzny.

Odkaszlnął.

— To będzie wszystko. Wracajcie do swoich obowiązków — polecił. Wszyscy jak na zawołanie opuścili swoje miejsca, kierując się do wyjścia. Jedynymi osobami, które pozostały w pomieszczeniu był Jeongguk i Min Yoongi. — Co z tobą?

— Jeszcze pytasz? — zapytał, brzmiąc na rozdrażnionego. — Pierw przyjąłeś Ryuchae, a teraz Jaechona. Dlaczego wciągasz do pracy swoje prywatne życie? To nie jest odpowiedzialne — rzekł, nie ukrywając gniewu.

— Nigdy nic do tego nie miałeś. Czy może jest jakiś inny problem? No proszę Yoongi, bądź ze mną szczery — oparł łokcie na stole, splątując ze sobą palce. Oczy Jeongguka wpatrywały się w Yoongiego, oczekując na wyjaśnienia. Widział zmieszanie w oczach Yoongiego, który raz otwierał usta, aby coś powiedzieć, a zaraz je zamykał. W końcu zacisnął palce, woląc się z tym zmierzyć.

— Chodzi o Jaechona. Nie podoba mi się on — rzekł szczerze, a brwi Jeongguka uniosły się wysoko.

— Nie podoba się? Naprawdę? On jest dla mnie najbliższym przyjacielem, który wiele dla mnie zrobił. Naprawdę go cenię. Myślałem, że również go lubisz — powiedział, nie rozumiejąc zmiany Yoongiego.

— Widziałem go podczas rozmowy z szeregowym Kimem. Myślę, że umieszczanie Jaechona w tym samym miejscu, co szeregowy Kim nie jest dobre, tym bardziej patrząc na jego problemy. Uważam, że szeregowy Kim przejawia lęk w stosunku do przyszłego dowódcy — wytłumaczył własne obawy.

— Czułem, że to musi chodzić o niego — pokręcił w niedowierzaniu głową. — Wyjaśnię ci coś. Odkąd pamiętam Taehyung zawsze go nie lubił i był wobec niego nieufny. Nawet nie wiesz ile razy przez jego jazdy na punkcie Jaechona się kłóciliśmy. Taehyung jest chory na jego punkcie tak zawsze było. Nie będę się tym przejmował. Ty również nie powinieneś — wyjaśnił, a Yoongi zmarszczył brwi.

— Nie uważasz, że skoro był pełen obaw i nie czuł wobec niego sympatii, to coś musi być na rzeczy? — zapytał, a rozluźniony dowódca oparł dłoń na policzku, patrząc beztrosko w zmartwione oczy Yoongiego. — Mamy pomóc mu wyjść na prostą, a nie ściągać go na dno przez to, że Jaechon ma kaprys, aby dołączyć do jednostki. Zresztą ja sam mam obawy wobec niego. Tu nie chodzi tylko o wyobraźnię Taehyunga, ten facet mówił, że daje mu miesiąc, a potem da mu znać, co robić dalej. Jak myślisz, co to może znaczyć? — zapytał, a jego słowa sprawiły, że cała beztroska opuściła twarz dowódcy Jeon, zmieniając się w zmieszanie.

— Miesiąc? Ale na co? — zapytał. — Jaechon nie mówił mi o tym, kiedy opowiadał o rozmowie z Taehyungiem.

— Bo ukrywa to przed tobą. Nie widzisz, że jest jakiś dziwny? Pytasz miesiąc na co? Ale co z tym, co ma być potem? — mówił pełen obaw.

— A Taehyung jak na to zareagował? — zapytał.

— Jak zareagował? — zmrużył oczy, przypominając sobie wyraz twarzy aktora. — Jakby wiedział, co ma nadejść — spojrzał w oczy Jeongguka. — To wyglądało, jakby Jaechon wiedział, jak rozmawiać i postępować z Taehyungiem. Czy to nie dziwne, że to tak funkcjonuje po tylu latach niewidzenia? Co jeśli się przez te osiem lat widywali? — pytał, a Jeongguk uderzył pięścią w stół.

— To niemożliwe. Jaechon powiedziałby mi o tym — rzekł rozdrażniony.

— Jeongguk! — Yoongi wstał, podnosząc głos. — Otwórz kurwa oczy! Ten facet wygląda, jakby szeregowy Kim był wisienką na torcie. To jak na niego patrzył, wyglądało, jakby mógł w każdej chwili go pożreć.

— Bo kiedyś podobał się Jaechonowi — tłumaczył chłopaka.

— W takim razie to zauroczenie z pewnością ani trochę się nie zmniejszyło na przestrzeni lat — oznajmił, a zdenerwowany Jeongguk wstał, widząc, że jeśli ta rozmowa potrwa dłużej, dojdzie do niepotrzebnej kłótni.

— Co mnie obchodzi, jakie on przez cały czas żywi uczucia do Taehyunga?! Daj mi kurwa spokój i zajmij się swoimi obowiązkami, a nie prowadzisz z szeregowym Parkiem firmę ochroniarską dla naszej gwiazdeczki! — wykrzyczał zdenerwowany, po czym opuścił salę. Za drzwiami potarł dłońmi poczerwieniałą twarz, zdejmując dopiero swoją maskę.

Czy Jaechon mógł wciąż podkochiwać się w Taehyungu?

W końcu w przeszłości się całowali i ze strony Jaechona wyglądało to na wielką miłość, a ze strony Taehyunga?

"On mnie przeraża, nie powinieneś się z nim kolegować. Posłuchaj mnie i przerwij tę znajomość. Ten człowiek jest żałosny!" Zdesperowany krzyk Taehyunga odbijał się echem w uszach mężczyzny, który masował skronie, nie wiedząc już, co o tym myśleć.

Poczuł na karku ciężar czyjeś ręki, przez co spojrzał z zaskoczeniem na Jaechona, który przebrany był w obowiązkowy mundur jednostki.
— Przerwałem ci w rozmyślaniu? — zapytał, uśmiechając się pogodnie.

— Chyba tak... — opuścił wzrok. — Jaechon, muszę cię o coś zapytać — spojrzał z powagą w jego oczy.

— Słucham.

— Czy Taehyung wciąż cię interesuje? — zaskoczył Jaechona, który uśmiechnął się szerzej.

— Aż tak to widać? — uniósł brew, nie robiąc z tego niczego zaskakującego, jednak nie wiedział, że tą odpowiedzią podpala ląd pod dowódcą, który z niezrozumiałych przyczyn, czuł niedopisania zazdrość, jak i strach.

— Mówiłeś, że go nienawidzisz po tym, co zrobił Ryuchae — zauważył.

— Ryuchae nie będzie miał nic przeciwko. Może się dzięki temu uspokoi. Zresztą tym razem sprawię, że Taehyung się we mnie zakocha — rzekł, a Jeon zaśmiał się nerwowo.

Po twoim kurwa trupie.

— Może i ja powinienem spróbować swoich sił, żeby utrudnić ci zabawę — wysilił się na uśmiech, a Jaechon spoważniał.

— Ty nie możesz. Masz Ryuchae, który przeżył przez niego traumę. Jak możesz chcieć myśleć o rywalizowaniu ze mną, co? —- mówił, a Jeon zacisnął nerwowo wargi, nie wiedząc, co zrobić, aby zatrzymać Jaechona.

— Masz rację... Jednak jako twój szef i przyjaciel zakazuje ci zbliżać się do niego, patrzeć na niego, a nawet myśleć o nim! — wydał rozkaz, przyjmując władzę na swoim terenie. — Ruszaj za mną — rzekł, idąc przodem. Jaechon stał oszołomiony, zaciskając drżące dłonie, nie sądząc, że Jeongguk stanie się problematyczny w jego grze.

— Tak jest! — ruszył za mężczyzną. Nie spodziewał się, że Jeongguk użyje władzy przeciwko niemu, aby zablokować mu ruch ku Kim Taehyungowi.

"Nie stawaj się moim problemem, bo cię zabije"

Wkroczyli do pełnej sali z uczestnikami szkolenia. Dzikie oczy Jaechona bardzo szybko odnalazły Taehyunga, który na jego widok pobladł. Spanikowany spojrzał na bezemocjonalnego Jeongguka. Jimin również zdziwił się widokiem mężczyzny, którego chciał potraktować gorzej niż świnię na rzezi, jednak słowa Jeongguka zabiły resztki pewności Taehyunga. — Od dziś Jaechon będzie waszym dowódcą. To on przyjmie wasze zajęcia na siłowni. Przyjmijcie go serdecznie — oznajmił, a większość przywitała serdecznie Jaechona. Jednak Kim Taehyung nie był w stanie tego zrobić. Gdy wszyscy klaskali i radośnie witali mężczyznę, dla niego czas zwolnił, ściągając go na dno. Czyżby właśnie tak rozpoczynała się gra Jaechona?

Był blisko... za blisko...

A jak był za blisko... nie istniało bezpieczeństwo...

Tym bardziej w miejscu, gdzie władza należy do osoby, która nie potrafiła dać mu bezpieczeństwa i nie słuchała... było za późno.

Nie potrafił wczuć się i grać radości. Jako jedyny wybiegł, słysząc za sobą jedynie wołanie Jimina. Serce biło w panice, a łzy opuszczały oczy, gdy zatrzymał się na zewnątrz. Oparł dłonie na kolanach, kucając. Puścił hamulce, zanosząc się głośnym płaczem. Wiał w tym czasie zimny wiosenny wiatr, który drażnił gorące od płaczu policzki. Jednak Taehyung nie przestał płakać, pozwalając w tej jednej chwili wyrzucić drzemiące w duszy emocje. Brzmiał, jak koszmar, rozpacz i wołanie o pomoc.

Nie chciał, aby Jaechon coraz bardziej się zbliżał. Czuł się przez to bezradny i przerażony. Im był bliżej, tym bardziej czuł paraliżujący strach. Powinien odejść, to był już ten czas. Jednak ojciec nie pozwoli mu tak po prostu zrezygnować. Musiałby wszystko mu wyjawić, a tego najbardziej nie chciał. Co powinien zrobić? Teraz już nie uniknie Jaechona. Od teraz będzie cały czas w jednostce, a jego życie zamieni się w piekło. Drżał przez własne obawy, a spanikowane myśli przerwał dzwoniący telefon. Podciągnął nosem, po czym wyciągnął urządzenie, widząc na wyświetlaczu imię Jeongguka. Zebrał się w sobie, po czym odebrał połączenie, przykładając telefon do ucha.

— Słucham?

— Przeszkadzam? — zapytał łagodnie. Rzecz jasna dla Kitae był przekochany, nie to, co dla Taehyunga.

— Nie właśnie... siedzę na zewnątrz i rozmyślam. Po co dzwonisz? — zapytał spokojnie, starając się zapanować nad drżeniem w głosie, nie chcąc, aby mężczyzna usłyszał, że płakał.

— Chciałem zapytać, czy jutrzejsze wyjście jest aktualne — przypomniał chłopakowi o spotkaniu. Taehyung otarł spod oczu łzy.

— Tak. Co będziemy robić? — zapytał.

— Dostałem zaproszenie na imprezę od przyjaciela, którego ostatnio minąłeś, gdy ode mnie wychodziłeś, pamiętasz? — zapytał, a Taehyung zdębiał, czując, że osoba Jaechona go prześladuje.

— Tak, pamiętam. I co chcesz, żebym tam z tobą poszedł? — zapytał, wiedząc, że musi przygotować się na odmówienie Jeonggukowi wspólnego wyjścia. Nie był w stanie, aby ryzykować przed Jaechonem. Jeszcze brakowałoby tego, aby rozpoznał w Kitae Kim Taehyunga.

— Chciałem, ale nie chcę tracić na jego imprezie czasu, który mam z tobą — zaskoczył aktora, którego oczy otworzyły się szerzej. — Lepiej spędźmy go tak, jak lubimy. Widzimy się jutro u mnie — po tym się rozłączył. Taehyung odsunął telefon od ucha, spoglądając na wyświetlacz. Nie mógł wyjść z oszołomienia. Jeon Jeongguk nie chciał iść na imprezę jego najlepszego przyjaciela, aby spędzić z nim, a raczej z Kitae czas? Czy mógł traktować relację z Kitae naprawdę poważnie?

Kiedy Taehyung głęboko rozmyślał o zachowaniu Jeongguka, patrząc jak głupi w ciemny ekran telefonu, nie zdawał sobie sprawy, co dzieje się wokół niego. Był tym tak pochłonięty, że zapomniał o płaczu i strachu, a co ważniejsze nie zauważył stojącego przy wejściu dowódcy, który ściskał między palcami telefon, wpatrując się w byłego przyjaciela.

"Jeśli nie mogę rywalizować o Kim Taehyunga, to skrywając się pod maską Kitae jestem w stanie cię zdobyć" 

~

Jakie wrażenia? Spodziewaliście się, że Jeongguk będzie wiedział o Kitae?

Zostawcie dla motywacji głosy i komentarze^^ / Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top