Chapter 22 - DZIĘKI KOMU

~ Witam^^ Zapraszam na nowy rozdział :D

Twarze byłych przyjaciół były zaróżowione, gdy ich oczy z wytchnieniem spoglądały na dwójkę, która była świadkiem pierwszego pocałunku. Serce Taehyunga nie było w stanie się uspokoić, przez co miał trudność, aby racjonalnie zmierzyć się z zaistniałą sytuacją. Nie za bardzo przejmował się wtargnięciem Ryuchae i Jaechona, będąc zupełnie na innej planecie. Za bardzo przeżywał pocałunek z Jeonggukiem, o którym nie raz śnił, a kiedy stał się rzeczywistością i okazał się najpiękniejszym przeżyciem, był zbyt rozgorączkowany, aby patrzeć na innych. Za to Jeongguk pomimo szalejącego sztormu w sercu, nie wiedział, co powiedzieć ani co zrobić. Z trudem powstrzymywał cisnący się na usta uśmiech wywołany podekscytowaniem. Czuł się, jakby ktoś właśnie zrzucił go z chmurki i wylał na niego wiadro zimnej wody. Ryuchae drżał ze wściekłości za to Jaechon pozostawał bez jakiejkolwiek reakcji. Jednak jego oczy utkwione były w aktorze, który podtrzymywał się plecami ściany, będąc duchem nieobecnym.


— Jak mogłeś, Jeongguk?! — niepanujący nad emocjami Ryuchae wydarł się, mając mord w oczach. — Zabije go! — w emocjach pobiegł w stronę milczącego aktora, chcąc rozszarpać go własnymi rękoma. Jednak niespodziewanie Jeongguk zablokował mu drogę do chłopaka, przez co zmuszony został do zatrzymania się. Brwi Ryuchae zmarszczyły się ostro, patrząc w czarne oczy Jeongguka, który obdarzył go groźnym spojrzeniem samca, chroniącego swojej samicy. To jeszcze bardziej podburzyło Ryuchae. — Jeongguk oszalałeś?! Jak możesz mi to robić i to jeszcze z nim?! Zapomniałeś, co mi zrobił?! Chcesz mnie zabić?! — krzyczał, wyrzucając na wierzch krokodyle łzy.

— Właśnie dlatego cię powstrzymuje. Jeśli będzie ci lepiej, to mnie bij. On nie jest temu winien, to ja go do tego zmusiłem — rzekł niewzruszony, a Ryuchae rozchylił w niedowierzaniu wargi.

— Mam niby w to uwierzyć?! Że niby on cię do tego nie sprowokował?! To niemożliwe, on jest podstępny i wie, co robi. Nie pozwolę mu cię wykorzystać! — uparcie atakował Taehyunga.

— Mówię prawdę. On naprawdę nic nie zrobił — wyjaśnił, a Jaechon spojrzał na przewrócone krzesło.

— Naprawdę? — uniósł brew. — Wygląda na to, że musieliście tu walczyć — zauważył Jaechon, a poruszony Ryuchae wyminął Jeongguka, by zaatakować Taehyunga. Zadał uderzenie w policzek chłopaka, który czując ból, otrząsnął się, spoglądając na atakującego.

— Ty śmieciu! Nie pozwolę ci zniszczyć naszego związku! — wykrzyczał, chcąc tym razem rzucić się na aktora. Gdy uniósł swoje dłonie, Jeon je przechwycił, uniemożliwiając Ryuchae walki. — Puść mnie!

— Uspokój się! — zdenerwowany podniósł głos, nie poznając chłopaka. Nigdy nie widział go w takim szale, ale podobne odczucia miał w niedawnej sytuacji z Taehyungiem. Aktor w milczeniu dotknął zaczerwienionego policzka. Dziś już dwa policzki zaliczył. Jeden od Jaechona, drugi zaś od Ryuchae. Zabawne.

— Puść mnie Jeongguk! Dlaczego ten śmieć milczy?! — poruszony szarpał się z Jeonggukiem, a Taehyung nabrał spokojnie oddechu.

— Milczę, bo nie muszę się tobie tłumaczyć z tego, kto całuje moje usta — rzekł zimno zaskakując Ryuchae, jak i pozostałą dwójkę.

— Jesteś dziwką! Dlaczego mu nie powiesz, ha?! — w emocjach wyrzucił Ryu, a Taehyung parsknął, za to Jeongguk zmieszał się tymi słowami, przez co przeniósł wzrok na Taehyunga.

— O czym on mówi? — zapytał, a mimo szalejącego przerażenia w sercu aktora, chłopak pozostał w beznamiętnej reakcji.

— Nie mam sobie nic do zarzucenia. Twojej sprawy również to się tyczy — zbliżył się do podtrzymanego Ryuchae, który przeklinał w duchu Kim Taehyunga oraz siebie. — Przestań mnie prowokować i nie wchodź mi w drogę — dodał, a brwi Ryuchae drgnęły w złości. Taehyung nie spojrzał na mężczyznę, który jeszcze niedawno uniósł jego duszę w stronę nieba. Minął dwójkę, kierując się w stronę wyjścia, gdzie stał Jaechon. Jeongguk spojrzał w kierunku chłopaka, widząc, jak ciało przystanęło naprzeciw jego przyjaciela.

Oczy dowódcy wydawały się rzucić iskrami na ten widok ponownie po ośmiu latach, czując to wrzące uczucie, które spalało boleśnie duszę. Opuścił wzrok, zwiększając nacisk na nadgarstkach Ryu, który przez niekontrolowane zachowanie mężczyzny syknął boleśnie.

Wargi Taehyunga zacisnęły się nieczule, posiadając w oczach nieopisaną wściekłość, gdy zmuszony był patrzeć na Jaechona. Nic nie mówiąc, minął mężczyznę, wybiegając z łazienki. Biegł szybko, a może i w rytmie bicia własnego serca, słysząc jednie własny niespokojny oddech. Wyglądał, jakby przed czymś uciekał, a ta ucieczka była uzasadniona. W końcu ktoś w drodze go zatrzymał, chwytając za nadgarstek. Osoba za nim z siłą zwróciła go ku sobie, przyciskając chude ciało do pierwszej z boku ściany. Oczy Taehyunga z lękiem i paniką spoglądały na Jaechona, który nie wyglądał na zadowolonego.

— A ty wciąż i wciąż chcesz mnie prowokować — rzekł, brzmiąc na rozdrażnionego. Nadgarstki Taehyunga piekły przez nadmiar siły Jaechona, jednak nic nie powiedział, a odwrócił głowę w bok. — Myślisz, że uda ci się mnie ignorować?! Dobrze wiesz, że to się nie uda. Jah! Wkurwiłeś mnie mała dziwko, kto ci pozwolił rzucać się na usta tego żałosnego frajera?! — rozwścieczony, chwycił okrutnie za podbródek aktora, którego oczy spoglądały na niego z nienawiścią. — Dla niego to nic nie znaczy. Jak się już przekonałeś osiem lat temu, dałem ci dowody na to, że dla niego nigdy nic nie znaczyłeś. Dlaczego to ja jestem kurwa obrzydliwy?! — krzyknął rozjuszony.

— To przykre, że wciąż jesteś tym samym rozpuszczonym bachorem. Wciąż obrzydliwy, wciąż odrażający, wciąż potwór w ludzkiej skórze — mówił z nienawiścią, a brwi Jaechona się zmarszczyły, po czym zbliżył usta do wrażliwego ucha Taehyunga, szepcząc mu do ucha słowa, przez które jego oczy otworzyły się szerzej. — Nie... — szeptał spanikowany, gdy serce aktora zwolniło. Usta Jaechona były uśmiechnięte w chytrości, wiedząc dobrze jak postępować z Taehyungiem. Jego język przeszedł po płatku ucha aktora, który spiął się i zadrżał.

— Jak widzisz, od ośmiu lat mam całe twoje życie pod kontrolą. Mogłeś wcześniej wiedzieć, gdybyś odczytywał moje wiadomości. Ja o tobie nie zapomniałem — rzekł, a przekrwawione oczy Taehyunga spoczęły na pewnych oczach Jaechona.

— Czego za to chcesz? Mów!

— Co tak ostro? Myślałeś, że moja górna półka tak po prostu zniknie? — pytał roześmiany, a bezradne łzy sunęły się po policzkach Taehyunga, którego drżące dłonie spoczęły na klatce piersiowej Jaechona.

— Po co to wszystko?! Osiągnąłeś już swój cel osiem lat temu, czego ty jeszcze ode mnie do cholery chcesz?! — wykrzyczał bezradnie.

— Ty naprawdę nie zrozumiałeś mnie osiem lat temu. Przypomnij sobie, czego tak naprawdę chciałem — rzekł, patrząc na niego z góry. Wargi Taehyunga drgnęły, przypominając sobie słowa sprzed ośmiu lat. Chciał jego.

— To było niemożliwe osiem lat temu i nie będzie teraz ani w przyszłości. Nikim bardziej nie gardzę niż tobą, Jaechon! — wykrzyczał, nie skrywając żywionej urazy. — Odpuść sobie te śmieszne gry. Obiecałem sobie, że więcej nie dam sobą pogrywać — dodał, zaciskając palce. Jaechon zaśmiał się w rozbawieniu.

— Zabawne... Ja tak wcale nie uważam. Pogrywanie z tobą przypomina zabawę z naiwnym dzieckiem. To twoja dobroć była i będzie zawsze twoją zgubą — rzekł drwiąco. — Twoja przyjaźń z Jeonggukiem jest tego przykładem. Ty się poświęcałeś, robiłeś wszystko, aby go chronić przede mną i całym świata, przyjmując na siebie cały ból. Powiedz mi, czy było warto dla tak żałosnego chłopaczka? — zapytał, patrząc wyczekująco w piękne oczy, których kształt był głęboko osadzony, przez co zawsze ukazywały ten fantastyczny obraz romantyzmu tej osoby, która również posiadała czystą i dobrą duszę. Jednak tajemniczość i zamyślona natura bojąca z tych topazowych oczu wprawiała człowieka w fascynację i zauroczenie.

— Dla tej osoby ta skromna osoba udźwignie każdy kamień — odpowiedział, a oczy Jaechona rozszerzyły się, ponownie słysząc te słowa, których całym sercem gardził.

"Bezbronny i w płonących łzach, mówił w stronę mężczyzny: Dla tej osoby ta skromna osoba udźwignie każdy kamień"

Te słowa były policzkiem i dodaniem oliwy do ognia. Rozdrażniony Jaechon syknął. — Jak kurwa śmiesz to powtarzać?! — tym samym jego duża dłoń ruszyła ku policzkowi aktora. Taehyung wstrzymał oddech, cicho wręcz niesłyszalnie.

— Ty psychiczny kutasie na każdej dupie! — krzyk Jimina sprawiał, że obydwaj spojrzeli w kierunku Park Jimina, któremu towarzyszył dowódca Min. Taehyung zauważył, że prawy policzek Jimina był umazany bodajże śmietanką bądź jakimś sosem, to najmniej ważne. — Odsuń się od niego albo...

— Albo co? — zapytał kpiąco mężczyzna.

— Albo cię wykastruje! Zrobię ci taką rzeź, że pozazdrościsz świni! — wykrzyczał bez namysłu. Jaechon pokręcił głową rozbawiony, odsuwając się od aktora. Towarzyszący Jiminowi dowódca Min uważnie przyglądał się mężczyźnie, widząc po raz pierwszy Jaechona w niekorzystnym świetle. Rzecz jasna Jaechon postanowił się wycofać przez obecność dowódcy, a nie przez śmiechu warte groźby Park Jimina.

— Nie denerwuj się mały. Przecież ja nic nie robię twojemu koledze — uniósł obronnie dłonie ku górze, a czujne oczy Jimina nie okazywały wiary w jego niewinność.

— Oczywiście, jesteś tak niewinny, że powinienem się wstydzić za szturchnięcie twojej korony — mruknął oschle, a Jaechon wysilił się na uśmiech, kierując swoje spojrzenie na milczącego aktora.

— Będę łaskawy. Dam ci miesiąc. Po tym czasie dam ci znać, co dalej — rzekł w stronę aktora, który spojrzał w jego oczy z niezrozumieniem. Wyznaczony czas i nieznane następne posunięcia... Taehyung wiedział, że Jaechon właśnie rozpoczął grę. Cisnął do czerwoności palce, patrząc, jak mężczyzna się oddala.

— Taehyung, wszystko w porządku? — zapytał Jimin.

— Dlaczego miałoby nie być. Wszystko w porządku — rzekł, nie chcąc martwić chłopaka własnymi problemami. Starł z policzków łzy, starając się zachować opanowanie, a przede wszystkim twarz.

— To dlaczego płakałeś i dlaczego on się narzucał? — wtrącił się Min Yoongi.

— Czy to ważne?

— Tak! — dwójka odpowiedziała równo. Taehyung westchnął, wiedząc, że obydwaj nie dadzą mu żyć, jeśli nie odpowie na ich pytania.

— Był zły, to dlatego — spojrzał na dwójkę.

— Zły? Dlaczego? — pytał Jimin.

— On to dopiero początek bólu głowy... — westchnął, chwytając się za czoło, wiedząc, że Ryuchae nie da mu żyć po tym, co zaszło między nim a byłym przyjacielem. — Nie zdziwcie się jeśli zobaczycie za niedługo Ryuchae próbującego wydrapać mi oczy — zaskoczył dwójkę, która wymieniła się spojrzeniami. — Jestem głodny. Idziecie ze mną? — zapytał, całkowicie usuwając temat.

— Tak — zgodzili się.

Trójką udali się do praktycznie pustej stołówki. Na szczęście Taehyung zdążył jeszcze na ciepłe jedzenie. Zasiedli do stołu, przy którym siedział dowódca Jung wraz z Wonho i Seojoonem. — Co robicie? — zapytał dowódca Min.

— Chłopaki pomagają mi w organizacji campingu. Wiesz potrzeba nam atrakcji po wyzwaniach wojskowych. Miły wieczorek z grami i tak dalej — wytłumaczył Hoseok.

— Kiedy ma się coś takiego odbyć? — zapytał Taehyung.

— Jeongguk mówił, że za dwa tygodnie ruszamy — odpowiedział, a aktor przytaknął w zrozumieniu głową. — To wydarzenie odbywa się co roku. Zawsze jest miła i przyjemna atmosfera, jednak wyzwania z zadań są bardzo wymagające dla uczestników, dlatego na wieczór zawsze przygotowujemy coś dla rozrywki — wyjaśnił, a Jimin był pod wrażeniem.

— Nie mogę się doczekać. To brzmi ciekawie, choć wyzwania nie brzmią już tak kolorowo — rzekł z rozbawieniem. Wszyscy ekscytowali się słowami Hoseoka, który opowiadał o zadaniach i pomysłach na wieczorną rozrywkę, jednak w tym wszystkim Taehyung się wyłączył. Wpatrywał się w talerz z makaronem, myśląc o Jaechonie, Ryuchae i... Jeongguku. Mimo otwierających się na nowo ran wspomnienie pierwszego pocałunku z byłym przyjacielem było jak lecznicza maść, która goiła to, co się otwierało, wypełniając serce ciepłem a podbrzusze przyjemnym mrowieniem. Przygnębiający był fakt, że to się więcej nie powtórzy.

Dziś wykrzyczał Jeonggukowi tak wiele emocji, które tłumił w sobie od ośmiu lat, a i tak były tylko namiastką ciemności jego serca. Jednak było dobrze, jak było. Być może Jeongguk choć trochę spróbuję ujrzeć w nim człowieka, który jak każda istota ma uczucia. Śmiechy zebranych przy stole sprawiły, że się otrząsnął, spoglądając na roześmiane twarze, które idealnie pasowały do nastoju przy stole oprócz jego ponurej brzydkiej twarzy. Westchnął, odkładając pałeczki, czując się pomimo niewielkiej ilości zjedzenia praktycznie pełnym. Poczuł na swojej dłoni długie palce, które swym ciepłem otuliły skostniałe paliczki aktora. Oczy Taehyunga przeszły na Seojoona, który patrzył na niego z troską i uczuciem, którą marzył ujrzeć kiedyś w oczach innej osoby.

— Mogę cię odprowadzić do pokoju? — zapytał, a Taehyung dobrze wiedział, że mężczyźnie zależy na rozmowie.

— Pewnie — zgodził się, chcąc porozmawiać z mężczyzną i go przeprosić za wcześniejsze słowa. Obydwaj pożegnali zebranych przy stole, po czym udali się w stronę pokoi. Aktor milczał, patrząc całą drogę pod nogi, nie wiedząc, czy teraz była odpowiednia chwila, aby rozwiązywać przeszłą sytuację, kiedy teraz zebrało się kolejnych problemów.

— Właściwie chciałem z tobą porozmawiać o tym, co się stało. Wiem, że właściwie nie zrobiłem wcześniej kroku, aby to wyjaśnić...

— To nic. To była moja wina, to ja zrobiłem ci nadzieję i ci ją w jednej chwili odebrałem. Powinienem pierwszy zrobić krok, aby cię przeprosić. Przepraszam — rzekł zasmucony.

— Nie przepraszaj, to nie była twoja wina, a dowódcy Jeon. To on cały czas ciąży nad tobą i wykorzystuje coś przeciwko tobie. Rozumiem, jak się musisz czuć, będąc cały czas atakowanym. Jednak nie rozumiem, jak on może tak traktować dobrą osobę, a ty mu na to pozwalasz — rzekł, czując gniew na myśl o dowódcy. Taehyung słysząc jego słowa, zatrzymał się. Seojoon również to zrobił, zwracając się w stronę chłopaka, którego ramiona drżały, a głowa była nisko opuszczona.

— Jak ktoś jest dla ciebie ważny, to mimo jak bardzo się wściekasz i go przeklinasz, jesteś skłonny zawsze wybaczyć... Chyba tak działa moje serce wobec niego — powiedział, by zaraz w emocjach zacisnąć usta. Seojoon patrzył na aktora z zaskoczeniem.

— W takim razie jest beznadziejny, skoro nie potrafi się zatrzymać i dać ci wytchnienia — Taehyung lekko skinął głową, po czym spojrzał na Seojoona.

— Gdybym był mądry, nie robiłbym tego wszystkiego... Gdybym był mądry, byłbym z tobą z osobą, która dałaby mi wszystko, czego on nigdy nie będzie w stanie mi ofiarować, a-ale ja jestem niemądry, Seojoon. Przepraszam — rzekł z bólem, a Seojoon jedynie pokiwał głową, a jego dłoń poklepała lekko i pocieszająco bark niższego, mówiąc bez żadnych słów:

"W porządku, w porządku, rozumiem"

— Nie mam żalu. Jeśli nie mogę być ci bliższy, to przynajmniej pozwól mi być twoim przyjacielem — uśmiechnął się pogodnie, a chłopak spojrzał lękliwie w wesołe oczy mężczyzny.

— To będzie przyjemność mieć takiego przyjaciela — powiedział z nieśmiałym uśmiechem. Twarz Seojoona jeszcze bardziej promieniała, gdy w radości uścisnął chłopaka, zamykając go w swoich ramiona. — Seojoon puść! — zaśmiał się, gdy stracił grunt pod nogami.

— Już, już! — śmiejąc się, opuścił chłopaka bezpiecznie na podłogę, a ich twarze zwrócone były ku sobie. Słysząc odchrząknięcie, obydwaj spojrzeli w stronę głosu, którego właścicielem był dowódca Jeon. Automatyczny rumieniec zapłonął na policzkach aktora, który w panice uciekł przed spojrzeniem mężczyzny. Za to Seojoon nie spuszczał z niego oczu.

— Nie chce wam przeszkadzać, ale... — urwał, intensywnie wpatrując się w odwróconego do niego plecami chłopaka, czując rozwalającą od wnętrza wściekłość, którą tłumił, maltretując swoje palce. — Muszę porozmawiać z szeregowym Kim — oznajmił, a Seojoon zerknął na zdenerwowanego chłopaka.

— Jasne, ale to zależy od niego czy zgodzi się na rozmowę — rzekł z opanowaniem Seojoona.

— Wystarczy, że usuniesz swój ryj sprzed moich oczu — syknął, nie potrafiąc ukryć irytacji za każdym razem, gdy spotykał Seojoona samego, a tym bardziej z Taehyungiem.

— Jeśli mój przyjaciel nie chce rozmawiać z dowódcą, to mój ryj się nie usunie — oznajmił, będąc stanowczym. Jeon uniósł wysoko brwi w zdumieniu. Przyjaciel?

"Czy do kurwy powiedział właśnie przyjaciel?!

Przyjaźń jest do zaakceptowania,
To w końcu nie relacja cielesna, ale...

Kurwa!

Przyjaźń między nimi też mnie wkurwia!"

Myśli Jeongguka płonęły, będąc gotowym do wyżycia się na Seojoonie.

— Chcę. Dlaczego miałbym nie chcieć rozmawiać z dowódcą? To w końcu może być coś naprawdę ważnego — słowa i ciepły głos aktora ugasił niepożądany pożar. Seojoon pożegnał aktora, niechętnie zostawiając go sam na sam z dowódcą. — O co chodzi? — zapytał, podchodząc do dowódcy, zachowując się, jakby nigdy nic się nie stało. Z jakiegoś powodu to uczucie ignorancji bolało jego duszę.

— Nie uważasz, że powinniśmy coś sobie wyjaśnić? — zapytał. Taehyung westchnął głęboko, czując, że sytuacja między nimi nie pójdzie w niepamięć.

— A co tu wyjaśniać? — uniósł brew, a Jeongguk przyłożył do podbródka palec, głęboko nad czymś myśląc.

— Nie uważasz, że to...

— To nic. Po prostu się stało. Byliśmy w emocjach, to tyle — wzruszył ramionami.

— To tyle? Czy wiesz, jak ba...

— Wiem, twój chłopak nie da ci żyć, ale mnie do tego nie mieszaj. Wolę go przez jakiś czas unikać — pokręcał nerwowo głową na myśl o Ryuchae i koszmarze, który mu z pewnością już szykuje.

— Nie chodzi o niego. Chcę wiedzieć, dlaczego teraz chciałeś mnie pocałować?! — zapytał, chcąc zrozumieć intencje aktora, który przez wszystkie sytuacje, a nawet lata nigdy nie był w stanie ofiarować mu choć jednego pocałunku. Taehyung odwrócił wzrok, jednak czuł na sobie wściekle spojrzenie Jeongguka. Nie rozumiał, dlaczego mężczyzna pomimo jego wcześniejszych słów wciąż traktuje go nieludzko i wrogo. — Nie zamierzasz odpowiedzieć? A ja ci odpowiem — oznajmił, patrząc z góry na niższego. — Jaechon po rozmowie z tobą powiedział mi, co mu powiedziałeś. Pocałowałeś mnie, bo jest ci mnie żal. Kurwa żal? Niby dlaczego?! Masz problem o to, jak potraktowałem cię po twoim odejściu? Uważam, że lepiej zrobić tego nie mogłem, jak świętować odejście takiego śmiecia — warknął, patrząc nienawistnie w oczy aktora, którego ręce bezsilnie opadły. — Nie musiałeś się wysilać. Przy okazji naucz się całować — dodał, a ramiona Kim Taehyunga trzęsły się z nadmiaru emocji.

— Pierdol się! — wykrzyczał pierwsze, co na ślinę przyszło. — Jesteś naprawdę naiwnym frajerem! — dodał, po czym z przytupem ruszył w stronę swoich drzwi, co również uczynił dowódca, który podszedł do swoich.

— A ty łatwą "dupcią" — zacytował sławne określenie stosowane przez Jaechona.

— Jesteś żałosny, skoro jemu wierzysz. Właśnie przez to, że nie ufałeś mi a jemu, przekreśliłeś naszą obietnicę, naszą przyjaźń i dużo więcej — rzekł zrezygnowany ciągłymi kłótniami z mężczyzną, widząc, że wcześniejsza próba wyrzucenia części swoich uczuć nie miała sensu. Odwrócił się, chcąc wejść do pokoju, jednak głos Jeongguka go zatrzymał.

— Zostawiłeś telefon w łazience — oczy Taehyunga otworzyły się szerzej, przez co spanikowany odwrócił się w stronę mężczyzny, pospiesznie odbierając z jego rąk telefon. Jeon milczał, przyglądając się, jak chłopak odzyskuje swój cenny skarb. Jednak to nie była radość a strach przed ujawnieniem tożsamości Kitae.

— D-Dzięki... Nawet nie zauważyłem, że go zgubiłem — rzekł, trzymając urządzenie przy piersi. — Co do słów Jaechona... To ja nigdy nie chciałbym cię pocałować z takiego powodu. Prędzej tobie musiało być mnie żal, skoro pierwszy wyszedłeś z inicjatywą po tym, co tam robiłem... — mówił z opuszczoną głową, a na ustach Jeongguka pojawił się krótki uśmiech.

— Skoro tak mówisz, to pozostaje mi uwierzyć w to, co mówisz — Taehyung nie wiedział, czy się przesłyszał, czy też nie, ale bez słowa odszedł, znikając za drzwiami swojego pokoju. Jeongguk za to wszedł do własnego pokoju, w którym siedział Jaechon. Stał w samym ręczniku owiniętym wokół pasa, gdy drugim osuszał włosy.

— Rozmawiałeś z nim? — zapytał po ujrzeniu przyjaciela.

— Taa, ale rozmowa z nim jest wkurwiająca — cmoknął, siadając na krześle.

— Za to przy całowaniu go nie wyglądało, jakbyś się wkurwiał. Wbiłeś Ryu nóż prosto w serce draniu — pokręcił głową, zasiadając naprzeciw mężczyzny. Jeongguk nic nie odpowiedział. — Wciąż podkochujesz się w swojej pierwszej miłości? — zapytał rozbawiony, choć w ogóle nie było mu do śmiechu.

— Zamknij się. On mnie nie obchodzi, to wszystko było... Przez emocje. Zresztą wiesz, że ktoś inny mnie interesuje — uśmiechnął się łagodnie.

— No tak ten okularnik — wywrócił oczami. — Naprawdę jest wart uwagi, kiedy masz taką dupcię jak Ryuchae? — zapytał.

— Jest piękną i dobrą osobą — oznajmił, a te słowa brzmiały jakoś znajomo w uszach Jaechona.

— Jak uważasz. Zresztą mam do ciebie prośbę.

— Mów śmiało.

— Wróciłem i zostaje na Jeju. Wiesz, że w przeszłości zawsze mogłeś na mnie liczyć. Teraz ja muszę zwrócić się z prośbą do ciebie. Chciałbym, abyś przyjął mnie tu do pracy jako dowódcę — oznajmił, zaskakując Jeongguka.

— Naprawdę? Wiesz, że z przyjemnością przyjmę cię do jednostki — powiedział z radością. — Możesz zacząć w każdej chwili. Mam u ciebie tyle długu wdzięczności, że nigdy nie mógłbym ci odmówić. Gdyby nie ty, nie byłbym tu, gdzie jestem teraz — dodał, ściskając przyjaciela. Jaechon uśmiechnął się zdradliwie.

"Gdybyś wiedział, dzięki komu tak naprawdę jesteś, gdzie jesteś..."

~

Jakie wrażenia po rozdziale? Co myślicie o przyjęciu Jaechona do jednostki? 

Wybaczcie, że mnie nie było, ale wczoraj po 4 tygodniach skończył się u mnie remont łazienki i dopiero teraz mogłam na spokojnie skończyć rozdział. Postaram się do was jutro wrócić z kolejnym, ale przed tym proszę o głosy i komentarze dla motywacji ^^/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top