Chapter 21 - Jak mogłeś?!
~ Witam w nowym rozdziale^^ Miłego czytania :D
Taehyung starł z twarzy ślinę mężczyzny, którego naturą było traktowanie swoich obiektów jak śmieci. Aktor patrzył z pogardą w oczy mężczyzny, który przez ten widok niesamowicie buzował, jakby zaraz mógł eksplodować. Taehyung bardzo dobrze wiedział, jak mężczyzna zaraz zareaguje, przez co zebrał w sobie siły, by wstać. Policzek piekł niemiłosiernie mocno, jednak to było w tej chwili najmniejszym problemem. W duszy krzyczał, chciał się rozpłakać i błagać jak żebrak o pomoc, ale nie potrafił ani osiem lat temu, ani teraz. — Nie odejdę... Nie, tym razem nie odejdę! — wykrzyczał w emocjach, a Jaechon wypchnął językiem wnętrze policzka. — Dajcie mi spokój! Nie myśl sobie, że będę się ciebie bał mam w dupie, co mi zrobisz i tak się nie przestraszę!
— Odważne słowa, padające z ust słabeusza. Nie patrz na mnie w ten sposób, nienawidzę tego spojrzenia — warknął, chaotycznie patrząc na aktora. — Dam ci tydzień na podjęcie decyzji, inaczej zgotuje ci gorsze piekło — podszedł do Taehyunga, którego oczy wrzały ogniem nienawiści. — Z drugiej strony, jak się uprzesz, dasz mi możliwość ponownego przeżycia tej rozrywki. Jesteś jedyny, dla którego rzuciłbym wszytko. Powiem to, jak osiem lat temu. Możesz zmienić zdanie i mieć wszystko albo nic.
— Pięć minut się skończyło — obydwaj spojrzeli w stronę drzwi łazienkowych, w których stał Jimin z ostro zaciśniętymi brwiami.
— Okej. Pamiętaj, masz tydzień, Taehyung — rzekł, po czym opuścił pokój. Taehyung po usłyszeniu zamykania drzwi, chwycił się za bolący policzek.
— Zrobił ci coś? Miałem problem, żeby wejść do pokoju dowódcy, przez co się trochę spóźniłem — tłumaczył zatroskany, a Taehyung nie obdarzył go nawet jednym spojrzeniem.
— Wszystko okej. Idź do siebie — szepnął.
— Ale...
— Idź! — podniósł bezradnie głos, potrzebując w tej chwili samotności. Jimin westchnął cicho, widząc, że naciskanie na chłopaka nie jest najlepszym pomysłem. Zacisnął dłonie, czując, że przyjście Jaechona jedynie podłamało Taehyunga.
— Dobrze, pójdę. Jednak wiedz, że jestem obok. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to ja cię wysłucham i spróbuję pomóc, jak tylko mogę — rzekł z troską, a załamany aktor chwycił się za głowę, walcząc ze łzami, które dusił w sobie, nie chcąc rozkleić się przed Jiminem.
— Błędem było tutaj przyjeżdżać... — szeptał do siebie. — Dziękuję Jimin, ale sam sobie z tym poradzę. Idź już, proszę.
Jimin nie miał innego wyjścia, jak posłuchać Taehyunga. Wiedział, że spotkanie z Jaechonem bardzo go podłamało i mimo że starał się niczego po sobie nie pokazać, to pewnych reakcji nie dało się ukryć. Jimin co nieco wiedział, jednak nie odważył się podjąć rozmowy na ten temat w chwili, gdy aktor potrzebował spokoju.
Chłopak ruszył w stronę swojego pokoju, jednak przechodząc obok drzwi od pokojów dowódców, nagle został wciągnięty do jednego z pokoi. Zaskoczony wstrzymał oddech, jednak widząc dowódcę Min, odetchnął z ulgą. — Powaliło dowódcę do reszty? — zapytał, trzymając się za szybko bijącego serca. — Co by się stało, gdyby przez takie numery pikawa by stanęła?
— Reanimowałbym cię do skutku — odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.
— Nawet w takiej sytuacji wykorzystałbyś moment, by wypieprzyć moje biedne usta, zboczeńcu — pokręcił w rozbawieniu głową, a Yoongi wzruszył ramionami, w ogóle nie zaprzeczając. — Czego chcesz?
— Widziałem, że Jeongguk przyszedł z Jaechonem do pokoju Taehyunga. Co się tam stało? — zapytał, chcąc być na bieżąco w sprawie aktora i dowódcy Jeon.
— Rozmawiał sam na sam Taehyungiem. Miałem wkroczyć, gdyby coś się działo, ale Jeongguk nie chciał mnie wpuścić do swojego pokoju — urażony skrzyżował ręce, przypominając sobie sytuację po wyjściu z pokoju Taehyunga. Od razu po wejściu chciał wbiec do pokoju Jeona, jednak ten go zatrzymał.
— Udało Ci się w końcu wejść?
— Oczywiście — odparł dumnie.
— Co zrobiłeś? — nie krył rozbawienia, wiedząc, że Park musiał coś zrobić, aby wygrać z upartym Jeonem.
— Pierw zacząłem od tłumaczeń, a kiedy to nie zadziałało, ugryzłem go w rękę — opowiedział, będąc dumnym z własnego upartego charakteru.
— Pewnie się wkurwił — zaśmiał się głośno.
— I to jak, ale mnie nie zatrzymał. Zresztą to jest mało ważne. Taehyung wyglądał na podłamanego po rozmowie z Jaechonem. Nie słyszałem za wiele, ale coś mówił o tym, co mówił Taehyungowi w przeszłości. Muszę się dowiedzieć, o co chodziło, ale na razie zostawiłem go samego, bo o to prosił. Dostaliśmy karę od Jeongguka, więc wtedy postaram się dowiedzieć, co mu powiedział — rzekł ze spokojem w głosie.
— Dobrze. Zrób, co się da. Taehyung ma szansę przekonać Jeongguka jako Kitae. Jeśli dobrze pójdzie, ten idiota zauważy, że jego stary przyjaciel wciąż jest tą samą osobą, a nie jak został pogrążony w przeszłości — rzekł, mając nadzieję, że relacja Jeongguka i Kitae odmieni los ich przyjaźni. — Liczę na ciebie Jimin — uśmiechnął się pogodnie.
— W normalnych okolicznościach prosiłbym cię o pomoc z karą, ale sytuacje pojawiają się, by z nich korzystać. Wyciągnę z Taehyunga ile się da!
W tym samym czasie zdruzgotany Taehyung siedział na łóżku ze spuszczoną głową, walcząc z niespokojnym oddechem. Trzymał w zaciśniętej dłoni telefon, tocząc pojedynek z samym sobą. Niespodziewanie wybrał połączenie pod wcześniej wybrany numer, po czym przyłożył do ucha telefon. Wargi chłopaka drżały coraz mocniej, słysząc wyraźnie sygnał.
— Och synu. Co za miła niespodzianka, że dzwonisz do swojego starego ojca. Jak sobie radzisz w jednostce jastrzębia? — zapytał po drugiej stronie pan Kim. Taehyunga palce drżały, czując, że jeśli powie, co czuje i czego pragnie, rozczaruje rodzica.
— Ojcze... Przepraszam — zaszlochał, a po drugiej stronie słyszał jedynie ciszę. — J-Ja nie dam rady. Próbowałem, ale to mnie przerasta... Wiem, że razem z mamą chcecie mi pomóc, naprawdę to doceniam, a-ale sprawy się pokomplikowały... Nie mogę znieść obecności Jeongguka — skłamał, ponieważ obecność byłego przyjaciela nawet w poniżających chwilach była znośna. Nie chciał mówić prawdy i martwić ojca prawdą o tym, co wydarzyło się osiem lat temu przez Jaechona i Ryuchae, którzy w obecnej chwili byli zbyt blisko, stawali się naprawdę niebezpieczni. Musiał być racjonalny, jeśli nie chciał zatoczyć pętli przeszłości. Wiedział, że jego obecność jednie zaostrzy spór. — Nie rozumiem, po co wysłałeś mnie do miejsca, w którym jest właśnie on. Co to ma znaczyć tato?!
— Od niego się zaczęło, więc on powinien to zakończyć — słyszał poważny ton ojca, a jego słowa sprawiły, że otworzył szerzej mokre od łez oczy.
— O czym ty mówisz?! — zapytał pełen obaw. Nie chciał, aby ojciec znał szczegóły, ale jeśli je znał, to jak spojrzy mu i matce w oczy?
— Twoje problemy zaczęły się od chwili zakończenia waszej przyjaźni. Twój ojciec czuje, że ten dzieciak będzie w stanie ci pomóc. Nie rezygnuj na samym początku, jeszcze nie przeszedłeś połowy drogi, a ty się już wycofujesz. Musisz przez to przejść, aby móc pokonać demony przeszłości. Zamiast trzymać w sobie wszystko, zacznij mówić Jeonggkowi prawdę i mu zaufaj — mówił, a Taehyung pokręcał słabo głową. Jego ojciec nie wiedział, że Jeongguk przestał go słuchać osiem lat temu i przez ten cały czas żywił do niego urazę. Jak mógł zaufać komuś, kto mu nie ufał? — Twój ojciec wie, co mówi. Przyjdź przez to, a zobaczysz, że potem będzie dużo łatwiej. Jeśli nie, sam po ciebie przyjadę, dobrze?
— Dobrze — szepnął, ocierając rękawem mokre powieki. — Trzymaj się, tato — po tych słowach się rozłączył. Trzymał w zaciśniętej dłoni telefon, nie wiedząc, co czynić, by samemu sobie nie zaszkodzić. Z jednej strony oddałby wszystko, aby odzyskać przyjaźń i zaufanie Jeongguka, a z drugiej strony wiedział, że to jest niemożliwe bez walki z przeszłością i ludźmi, którzy zniszczyli wszystko, co posiadał i co całym sercem kochał.
Co miał więc czynić?
Wstał, gdzie schował telefon do kieszeni. Wiedział, że jednym wyjściem w tej sytuacji było zachowanie spokoju i posłuchanie rad ojca, zanim popadnie w obłęd.
Nie mając wyjścia, udał się do biura dowódcy Jung, który miał przydzielić mu i Jiminowi karę. Przed drzwiami spotkał Jimina, który obdarzył go ciepłym uśmiechem. Jednak uwadze Jimina nie uszedł widok zaczerwienionych oczu aktora. — Nie uśmiecha mi się kara sprzątania. Dowódca Jeon to straszy idiota — westchnął Park. Taehyung spojrzał na Jimina, jednak widząc za nim stojącą postać dowódcy Jeon, otworzył szerzej oczy. — Właściwie idiota to mało powiedziane — przyłożył do podbródka palec wskazujący, a Taehyung pokręcał głową, chcąc dać do zrozumienia, aby się zamknął. — To niewdzięczny śmieć. Z pewnością też tak uważasz po tym co ci zrobił.
— Jimi...
— Zresztą jak przyprowadził tego skurwiela Jaechona to potwierdził.
— Jim...
— Powiedz, co ci powiedział! Jeśli cię zastrasza przeszłością, to skopię mu dupę! — zdeterminowany, w ogóle go nie słuchał. Zrezygnowany przyłożył do czoła dłoń. — Co jest? — zdziwił się zachowaniem aktora.
— Pięknie, pięknie Park. Naprawdę chcesz zrobić sobie we mnie wroga — Jimin wytrzeszczył oczy, zwracając je na Jeona.
— Ha ha ha ha! Dowódca ha ha ha gah! — śmiał się nerwowo. — Gdzie dowódca Jung? — zapytał niespokojny.
— Dowódca Jung zajęty jest pracą nad organizacją wyjazdu campingowego, dlatego to ja was jednak przyjmę — odpowiedział, a dwójkę przeszył nieprzyjemny dreszcz. Nic gorszego chyba nie było od kar dowódcy Jeon Jeongguka. Nie dość, że Jimin nie tak dawno się pogrążył w jego oczach, to jeszcze skazany jest na znoszenie obecności dowódcy. Jeśli chodziło o Taehyunga, czuł niepohamowaną złość, która rozdzierała jego duszę na widok mężczyzny, a z drugiej strony pragnął zwiać, niż pozwolić wyjść prawdziwym emocjom na wierzch.
— W takim razie, co nas czeka dowódco? — odważnie zapytał aktor. Jeongguk spojrzał na niego swymi bystrymi oczami, mogąc ujrzeć w nich pewien rodzaj złośliwości. Taehyung zwątpił w dobry los, to samo było z Jiminem, który na widok tych oczów, zagryzł się na dolnej wardze.
— Nie wiem, czy to wam się spodoba — rzekł, brzmiąc bardzo złośliwie. Jimin i Taehyung wymienili się spojrzeniami pełnymi zwątpienia.
~
~
~
— Chce widzieć własne odbicie w tych kafelkach, jak skończycie — rzekł srogo dowódca, który zasiadł na krześle w łazience, patrząc z perwersyjnym uśmiechem na dwójkę ze szczoteczkami w dłoniach.
— Myślałem, że to szkolenie, a nie więzienie — burknął Jimin szorując brudne fugi.
— Lepiej nie mów zbyt głośno. Nie chce, żeby nagle zapragnął ujrzeć swoją brzydką mordę w bateriach — syknął w stronę zrozpaczonego Jimina. Obydwaj wyczuli w powietrzu dym, przez co spojrzeli w stronę dowódcy, który palił, siedząc z nosem w telefonie.
— Niech spierdoli się z tego krzesła i złamie kark — syknął Kim, jak najciszej mógł.
— Los nie jest po naszej stronie, prędzej my sobie coś zrobimy przy sprzątaniu, niż jemu podwinie się noga — westchnął zrezygnowany Park.
— Coś w tym jest — przyznał rację Jiminowi.
— Powiedz lepiej, co mówił ci Jaechon — bystre i ciekawskie oczy Jimina zwróciły się na Taehyungu, którego szczoteczka się zatrzymała.
— Po co chcesz to wiedzieć? Jakie to ma znaczenie? — pytał, dusząc w sobie gniew.
— Muszę wiedzieć, tym bardziej że jestem po twojej stronie. Mam nadzieję, że nie wziąłeś tego do siebie i teraz nie męczysz się myślami, co masz zrobić — mówił, a Taehyung nie mógł wyjść z podziwu, jak Park dobrze potrafił go przejrzeć.
— Dał mi tydzień — odpowiedział, a brwi Jimina się zmarszczyły.
— Tydzień na co?
— Aby opuścić jednostkę. Jeśli tego nie zrobię... wszystko się powtórzy — opuścił wzrok, a gęste rzęsy aktora stworzyły niewielki cień pod powiekami.
— Ale co się powtórzy? Możesz mi zaufać i powiedzieć, co się stało osiem lat temu — szeptał w jego stronę zdesperowany.
— Zapomnij.
— Ha?! — zdziwiony rozchylił wargi, gdy Taehyung się od niego odwrócił. Wiedział, że Kim Taehyung nie powie mu prawdy, nigdy nie powie. Skoro osiem lat temu nikomu nie powiedział, to i teraz tego nie zrobi. — Dlaczego?! — podniósł w bezradności głos, nie wyczuwając, że tym samym skupił uwagę siedzącego dowódcy.
— Park, bo zaraz zabiorę ci szczoteczkę i zajmę twój rozgadany język szorowaniem — rzekł surowo, a wystraszony Jimin pośpiesznie skupił się na czyszczeniu posadzki.
Ta kara przypominała Syzyfową pracę, Jimin i Taehyung nie wiedzieli, ile godzin już minęło, jednak palce okropnie ich bolały. Jednak Jeon przetrzymał ich prawie cały dzień, przez co byli wycieńczeni. Taehyung żałował, że darował sobie spanie. Może nie czułby się, jak tykająca bomba przed wybuchem. — Dobrze, wasza kara się kończy — oznajmił, gdy dwójka wyrzucała zużyte szczoteczki.
— Hura! — ucieszył się Jimin, który o dziwo miał jeszcze energię skakać. — Tae, chodźmy na kolację. Padam z głodu — powiedział, trzymając się za burczący brzuch.
— Idź pierwszy. Zaraz cię dogonię — powiedział spokojnie, oczyszczając w wodzie brudne dłonie. Nie mógł znieść brudu pod paznokciami, przez co potrzebował więcej czasu, aby móc wyjść. Jimin za to myślał bardziej żołądkiem, przez co radośnie opuścił łazienkę, mijając dowódcę Jeona, rozmawiającego przez telefon.
— Nie ma sprawy, pogadam z nim. Jeśli nie uda mi się z nim skontaktować, to wyślę ci numer — mówił Bóg wie o czym. Taehyung zignorował mężczyznę, dbając o każdy detal. — Tak, właśnie skończyłem udzielać karę... — spojrzał w stronę aktora, który był w swoim świecie. — W każdym razie widzimy się u ciebie w sobotę.
Taehyung zakręcił kurek z wodą, po czym otarł papierowym ręczkiem dłonie. Uniósł wzrok na lustro, zaskakując się widokiem dowódcy. Wręcz podskoczył wystraszony, chwytając się za szybko bijące serce. Widok tych czarnych zimnych oczu, każdego by położył na ziemię. — Kurwa, oszalałeś?! — krzyknął sfrustrowany. Nie za bardzo dbał o dobór słów. Był strasznie zmęczony, głodny i senny, a przez to bardziej rozdrażniony.
— Wychodzisz?
— Tak — odpowiedział krótko, a widząc w lustrze, że mężczyzna się odwraca z zamiarem odejścia, nie potrafił dłużej przetrzymać języka, by móc rzec: — Jesteś żałosny. — Te dwa słowa sprawiły, że dowódca zatrzymał się napięcie. Jego węglowe tęczówki spojrzały w kierunku lustra, mogąc ujrzeć wściekłe spojrzenie Taehyunga, bardzo rzadkie do ujrzenia. Taehyung z natury był spokojną osobą o ciepłej osobowości, lecz w oczach Jeongguka od ośmiu lat widoczna była, jak w przedstawionym odbiciu. Czyli pełna złośliwości i podstępu osoba.
— Co powiedziałeś?! — zapytał zdenerwowany, mając nadzieję, że jedynie się przesłyszał. Taehyung zacisnął dłonie, po czym zwrócił się w stronę mężczyzny. Jego oczy płonęły gniewem i żalem, którego nie potrafił zatrzymać. Skoro doszło do pierwszych wstrząsów, czemu by nie przeciągnąć tego do końca i nie wywołać trzęsienia ziemi?
— Powiedziałem, że jesteś żałosny — powtórzył, a jego głos brzmiał gniewnie. Jeon uniósł wysoko brwi, parskając w niedowierzaniu.
— Jah! Kim przypadkiem się nie zapominasz?! — zapytał ostro. — Nie zapominaj, że jestem twoim do...
— Nie mówię do dowódcy, mówię do ciebie — przerwał mężczyźnie, który w rozdrażnieniu zacisnął wiśniowe wargi, a jego dłonie się zacisnęły. — Mówię te słowa prywatnie. Mówię je kurwa szczerze! — wycedził, a jego oczy w kącikach przybrały koloru czerwieni.
— W dupie mam twoje słowa i czy są one szczere. Dla mnie również jesteś żałosny. Kurwa żałośniejszej osoby od ciebie jeszcze nie widziałem. Od kiedy jesteś w jednostce każdego dnia powstrzymuję się przed napluciem ci w twarz! — wykrzyczał rozzłoszczony postawą aktora. — Co nagle dostałeś odwagi?! Myślisz, że jeśli nazwiesz mnie żałosnym, to coś zmieni?! — zbliżył się do chłopaka, który nabrał niespokojnie oddechu, słuchając tych niedorzecznych bzdur.
— Nie musisz pluć dosłownie w twarz, słowa i czyny to rekompensują skurwielu — mówił, patrząc zaciekle w obsydianowe oczy dowódcy, które szaleńczo mu się przyglądały.
— W takim razie spełniam swoje zadanie — uśmiechnął się niemiło, a zdruzgotany aktor opuścił głowę.
— Tak... Tak... — powtarzał, a oczy Jeona się zmrużyły, nie rozumiejąc, co on właściwie robił i do czego dążył. — Jednak nie musiałeś go tu ściągać... Nie musiałeś! — wykrzyczał, a oczy dowódcy się rozszerzyły, rozumiejąc, jaki był powód nazwania go żałosnym.
— Cały czas chodzi ci o Jaechona? Jaki jest w tym problem? Sam chciał z tobą rozmawiać, dlaczego miałbym mu na to nie pozwalać? — uniósł brew, krzyżując pod piersią ręce. Jeongguk był wyższy od Taehyunga, dlatego aktor czuł, że nie patrzy na niego wyłącznie z góry przez wzrost. Serce kłuło w piersi, a nieporadność w sytuacji pchała go w otchłań szaleństwa.
— J-Ja nie chce go widzieć!
— Z tego, co pamiętam, kręciliście ze sobą. W czym jest problem? Po co mi to mówisz? Sam mu powiedz, że nie chcesz go widzieć. Chociaż znając ciebie sam się na niego rzucisz, jak gdyby nic. W końcu nie masz godności — te słowa były jak tępy nóż, próbujący się przebić przez skórę. — Dlaczego ja mam wyjść potem na głupca, ha?! — zapytał ostro. Taehyung się trząsł, jakby stracił całkiem kontrolę, gryzł tak brutalnie wargę, że struga krwi sunęła się po podbródku, jednak z opuszczoną nisko głową, Jeon nie był w stanie tego ujrzeć, aż w końcu spadające krople na posadzkę zabarwiły się brunatnymi kroplami. Na ten widok Jeongguk zmarszczył w zmieszaniu brwi.
— Tobie to jest na rękę... chcesz się mnie pozbyć, jak twój przyjaciel, jak twój chłopak... wasza trójka jest siebie warta, ale ja... ja powiem to, co powiedziałem osiem lat temu. Nigdy nie spojrzałbym na tego skurwiela! Mam kurwa własną godność! — wykrzyczał we łzach, popychając zaskoczonego Jeongguka na ścianę. Oddychał głośno i wyraźnie, nie potrafiąc zapanować nad gniewem i bezradnością. Podszedł do krzesła, na którym przez ostatnie godziny siedział Jeon, by oprzeć na nim drżące dłonie. W tym szaleństwie łzy spływały po jego policzkach, a przekrwawione oczy okazywały ból, żal i opętanie. Jeongguk spoglądał na niego z szybko unoszącą się klatką piersiową. Nie mógł ujrzeć twarzy aktora, ale widział, jak jego ciało drży oraz słyszał niespokojny oddech. — J-Ja... — Kim z trudem wydusił, tracąc resztki sił, by móc kontynuować, zacisnął mokre powieki, siląc się na słowa, które były bolesne. — Ja też mam uczucia, dlaczego nie widzisz we mnie człowieka?! — zapłakał, tracąc resztki godności przed byłym przyjacielem.
— ... — Jeongguk stał oszołomiony, a słowa Taehyunga sprawiły, że zaniemówił.
— Jak mogłeś go tu przyprowadzić?! — wściekły, rzucił krzesłem w ścianę. Jeongguk wciąż milczał, nigdy nie poznając tej strony byłego przyjaciela. Taehyung dyszał we łzach, wyrzucając na wierzch całą frustrację, która ciążyła mu od porannej wizyty Jaechona. Zbliżył się do stojącego przed ścianą dowódcy, nie mając dość. — Jak śmiesz w ogóle wspominać o jakieś relacji z tym śmieciem, jak?! — krzyczał, wyciągając w jego stronę dłoń. Jednak Jeongguk zatrzymał ją, zanim zdążyła wylądować na jego policzku. Ich oczy w końcu się spotkały, a dowódca zaniemówił, widząc byłego przyjaciela w rozsypce. — Nienawidzę go!
— Zwariowałeś, ty kurwa postradałeś zmysły. Zabiorę cię lepiej do Seokjina — pokręcił niespokojnie głową, widząc, że nigdy nie powinien dopuścić do takiej sytuacji. Dlaczego? Może dlatego, że zrobiło mu się żal osoby, której nigdy nie powinien współczuć? Taehyung zaśmiał się, słysząc jego słowa.
— Zwariowałem? A ty nie? — zapytał naprawdę poważnie.
— Co ja?
— To ty zwariowałeś. Jesteś głupcem, naiwnym frajerem. Z jednej strony cieszę się, że nasza przyjaźń się skończyła. Przynajmniej te zakłamane ścierwa otworzyły mi oczy na to, komu powierzyłem moje zaufanie, lojalność i miłość. Dobrze się kurwa bawiłeś, kiedy odszedłem? Na pewno dobrze, w końcu śmieci się wyniosły... Zobacz, jak po dziesięciu latach potraktowałeś swojego najlepszego przyjaciela, jak śmiecia — zaśmiał się gorzko, a brwi Jeona się zmarszczyły.
— Skończ już! — wycedził.
— A co nie mówię, jak było? Myślisz, że inni mi nie powiedzieli? Wiesz, co jest najzabawniejsze, Gguk? — spojrzał w jego oczy. — Że naprawdę czuję się, jak śmieć — rozbawiony pokręcał głową, którą opuścił. Jeongguk odepchnął go od siebie.
— Nie obchodzi mnie to. Gdybyś tego nie zrobił, gdybyś kurwa mnie nie rozczarował i nie zranił Ryuchae... To wszystko twoja wina! — wykrzyczał, choć to wszystko było już przeszłością, to żal wciąż istniał.
— A ja mówiłem, żebyś mi ufał, cokolwiek się stanie... To ty mnie zawiodłeś, mam gdzieś, co zrobiłem Ryuchae! Możesz mnie za to jeszcze bardziej nienawidzić, ale ja nie mam sobie niczego do zarzucenia! — wykrzyczał we wściekłości, a tym samym uderzając w czuły punkt Jeongguka, którego silna ręka, przycisnęła jego chude i słabe ciało do ściany. — No uderz mnie! Dalej! — prowokował dowódcę, nie będąc przy racjonalnym myśleniu, nawet Jeongguk wiedział, że Taehyung stracił zdrowy rozsądek.
— Zamknij się. Ja naprawdę nie chcę mieć z tobą nic wspólnego — rzekł rozgniewany, a wycieńczony aktor dotknął opuszkami palców jego policzka. Dowódca na ten dotyk, przymknął bezradnie powieki, próbując znaleźć uzasadnienie na to, co się wydarzyło. Uchylił powieki, skanując obsydianowymi oczach najpiękniejszą osobę, jaką dane było mu poznać w życiu. Choć nienawidził i gardził Taehyungiem, nigdy nie zapomniał, jak szalał dla tych oczu, ust, pieprzyków, oliwkowej skóry...
Nawet nie wiedział, kiedy jego twarz znalazła się przy twarzy Taehyunga, który przez jego nagłą bliskość wstrzymał oddech. — Wciąż brzydzisz się mnie pocałować? — zapytał nagle, a oczy aktora się rozszerzyły. Zlękniony tą bliskością, odwrócił nerwowo wzrok, przypominając sobie moment, w którym wraz z Jeonem byli zamknięci. Wciąż pamiętał swoje żałosne słowa: Mylisz się! Na pewno i tak mi nie uwierzysz, ale nigdy niczego bardziej nie pragnąłem od twoich pocałunków!
Żałosne...
Ale najszczersze.
Jeongguk, widząc reakcję Taehyung, postanowił niekontynuować, ale jak mógł się spodziewać, że oporny aktor, chwyci go za koszulkę i niespodziewanie przyciągnie z powrotem? Mężczyzna był zaskoczony, jednak się niewycofał. Zbliżył wiśniowe wargi do lekko przekrwawionych ust byłego przyjaciela, czując, że jeśli po tych latach w końcu uda mu się go pocałować, nie uwierzy, że nie śni, jeśli ktoś go nie uszczypnie.
Taehyung spiął się, niepuszczając palcami koszulki dowódcy, gdy jego gorące wargi przywarły do miękkich warg. Serca byłych przyjaciół zabiły równo w szalejącym ogniu. To było tylko lekkie dotknięcie, przypominające wypadek na lodowisku, gdy tylko w ułamku sekundy ich usta się spotkały.
Jednak teraz?
Teraz czuł, że serce mu eksploduje, ponieważ ich emocje stały się jednym.
Palce aktora zacisnęły się do granic możliwości, że odcienie kości widniały na jego skórze, gdy język dowódcy przywarł do warg, sunąc po nich w geście prośby o dostęp. Taehyung się wahał, co wyczuć mógł wyższy. Chwycił za nadgarstki aktora, unosząc je nad głowę, by naprzeć na niego swoją siłą, a rozkoszne usta Kim Taehyunga rozchyliły się w głębokim jęku, tym samym doprowadzając zmysły dowódcy do szaleństwa.
Ten jęk...
Tak głęboki i czysty...
Jak mógł sprawić, że zrobił się twardy?!
Myśli Jeongguka szalały, jednak zaskoczył się, gdy jego pocałunek został oddany. Wargi Taehyunga poruszały się w idealnej harmonii, a ich usta czuły, że od zawsze do siebie należały. To było takie idealne, takie jedyne... Jeongguk nigdy wcześniej nie czuł się tak pobudzony i jednocześnie nie doświadczył podobnego poczucia bycia z odpowiednią osobą. To tak, jakby byli dla siebie stworzeni.
Usta Taehyunga były cudowne, jego pocałunki były darem, najpiękniejszą pieszczotą na świecie, a podobne odczucia podzielał aktor. Kim po raz pierwszy doświadczał tak pięknego pocałunku, od którego nie był w stanie odejść. Po raz pierwszy nie potrzebował cięcia, jak na planie, po raz pierwszy go nie odrzuciło, jak podczas pierwszego pocałunku, którego doświadczył z Jaechonem, po raz pierwszy pokochał całowanie, ale tylko tych wiśniowych ust, których właścicielem był mężczyzna o sarnich oczach. Taehyung nie chciał się budzić z tego pięknego snu. W końcu po burzy wyszło słońce.
Jednak nie wiedzieli, że nie byli sami.
— Jeongguk!
W głębokim sapnięciu oderwali się od swoich ust, by spojrzeć w kierunku wyjścia, gdzie stał poruszony Ryuchae wraz z Jaechonem.
~
Jakie wrażenia? W końcu doszło do pocałunku ^^/ 21 rozdziałów i mamy ten pierwszy kiss xD trochę było emocji, pisząc ten rozdział aż się zgrzałam na policzkach x.x
Dla motywacji zostawcie coś po sobie ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top