Chapter 20 - POŚWIĘCENIE NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA

~ Witam ^^ Wracam po egzaminach :D Ustne zaliczone, choć miałam nadzieję, że polski pójdzie mi lepiej to nie poszło najgorzej, jednak angielski poszedł mi znacznie lepiej, co jest śmieszne ;-; Do polskiego znacznie więcej czasu poświęciłam, być może stres mnie przerósł. W każdym razie, dziękuje wszystkim za wsparcie ^^/ Rozdział napisany długi, aby wam umilić wieczór ^^ Miłego czytania <3

Oddech Taehyunga zwolnił, spotykając od bardzo dawna niewidzianego mężczyznę, który przywoływał fale ognistych wspomnień, wypalających duszę na popiół. Palce drżały w emocjach, jednak jego wzrok nie skupił na nim swojej uwagi. Patrzył na osobę za jego plecami, nie zwracając szczególnej uwagi na niebieskowlosego chłopaka. Taehyung w duszy dziękował, że nie zwrócił jego uwagi, przez co bez słowa odszedł, kierując się prosto do windy. Jaechon spojrzał w stronę chłopaka, którego kolor włosów raził w oczy, słysząc, co nieco o nim od Ryuchae, który obawiał się nieznajomego chłopaka. Jednak był to prosty chłopak, w dodatku z wagą wzroku, nie strzępił wzroku na okularników, przez co szybko wrócił oczami do Jeongguka, który nie ukrywał zdziwienia na jego widok.
— Mówiłeś, że za miesiąc wracasz — rzekł, uśmiechając się wesoło.

— Nie mogę zrobić przyjaciołom niespodzianki? — zapytał, witając się w uścisku z Jeonggukiem, który wpuścił mężczyznę do środka. — To jest ten chłopak, o którym mówił Ryuchae? — zapytał, gdy kierowali się do salonu.

— Tak. Widzę, że Ryuchae na wszystko się tobie skarży — rzekł, zasiadając na sofie, a Jaechon zajął miejsce na wygodnym fotelu, zakładając nogę na nogę, by wyciągnąć z kieszeni spodni blanta, którego odpalił, zaciągając się odurzającym dymem. — Nigdy go nie poznał, a już robi sceny.

— Martwi się i mu odwala. Nie wiesz, co w takim momencie robić, żeby go uspokoić? Muszę cię tego uczyć, Jeongguk? — uniósł brew.

— Nie.

— Chyba nie interesuje cię ten chłopak, co wyszedł? — zapytał, a ciemnowłosy dowódca, odwrócił wzrok. — Proszę cię, nie ma na co spojrzeć — parsknął, a brwi dowódcy się zmarszczyły.

— Nie masz racji! — podniósł w rozdrażnieniu głos, a Jaechon uniósł w zdumieniu brwi. — Kitae jest miłą i dobrą osobą, szczególnie piękną...

— Jest okularnikiem

— I? Co to ma do rzeczy? — zapytał, nie mogąc uwierzyć, że Jaechon wciąż jest pod tym względem niedojrzały. — Nie dbam o to. Dla mnie liczy się to, że czuję się z nim dobrze. Czuję się, jak niegdyś z... — urwał, nie chcąc nawet wymawiać tego imienia, a tym bardziej obrazić Kitae tym porównaniem. Jaechon patrzył na niego z wysoko uniesionymi brwiami, po czym przyłożył do podbródka palec, głęboko nad czymś myśląc. — W każdym razie nie wtrącaj się w to, a jak już chcesz, to mnie wesprzyj.

— Wiesz, że możesz liczyć na moje wsparcie i dyskrecję. Widzę, że zauroczyłeś tą dupą i nieźle cię to trafiło — rzekł z rozbawieniem. Jeongguk nie ukrywał uśmiechu, który sprawiał, że wyglądał niczym młodzieniec, którym niegdyś był. Nic nie mógł poradzić na to, że Kitae wzbudzał w nim uczucia, których dawno nie odczuwał.

— Musisz go poznać i sam przekonasz się, że jest wspaniałą osobą — rzekł, a Jaechon mimo wszystko wyglądał na sceptycznego.

— Dopiero wróciłem, ale w sobotę zrobię imprezę z okazji mojego powrotu. Zaproś go. Tobie i tak nie przeszkadza fakt, że Ryuchae będzie obecny. Nie ukrywasz się z tym zauroczeniem, więc śmiało możesz go zaprosić. Poznam go i ocenię dla ciebie — rzekł, zakładając beztrosko ręce na kark.

— Dziękuję, na pewno go zaproszę. Mów lepiej, dlaczego tak szybko wróciłeś? Miesiąc jeszcze nie minął — zauważył, a mężczyzna zaciągnął się skrętem. Jego oczy były przekrwawione, a źrenice poszerzone.

— Wkurwiał mnie już Paryż i trujący mi dupę Ryuchae, któremu zależało, abym wrócił. Wszystko przez to, że pojawił się Taehyung w twojej jednostce — odpowiedział, jakby zmęczony. Jeongguk zacisnął dłonie, czując rozgniewanie przez nieumyślne działania Ryuchae, który niepotrzebnie mieszał jego najlepszego przyjaciela w sprawy przeszłości i zazdrości Ryu.

— Nie przejmuj się Ryu. On dramatyzuje. Sprawdziłem Taehyunga, jest niegroźny — stwierdził, a Jaechon uniósł wysoko brwi.

— Ty to mówisz? Zapomniałeś, co zrobił temu biedakowi? Nie rań Ryu, dobrze wiesz, przez co musiał przejść. Teraz jak nigdy wcześniej jesteś mu potrzebny — rzekł, chcąc przemówić Jeonowi do rozsądku. — Jestem twoim najlepszym przyjacielem i wiesz, że chce dla ciebie, jak najlepiej również dla Ryuchae. Jeongguk opuścił głowę, wiedząc, że Jaechon miał rację, jednak co miał uczynić? Mógł z łatwością wyrzucić Taehyunga z jednostki, gdyby tylko się uparł, ale niewytłumaczalnie jego serce nie chciało się uprzeć... Było dobrze, jak było, kiedy mimo swojej nienawiści był pod jego czujnym okiem.

— Pomyślę nad tym, ale... To nie jest tylko zależne ode mnie — westchnął, okłamując po części mężczyznę. Fakt, że mógł wyrzucić Taehyunga z jednostki był pewny, jednak istniały osoby, które z pewnością by mu się sprzeciwiły.

— Okej. Pomyśl o tym biedaku. Ten sukinsyn go niepokoi.

— Ryu sam zapisał się do jednostki, mając pod uwagą ten fakt!

— Zdesperowany robi głupoty — tłumaczył Ryu.

— Taehyung nie chce odejść, choć go prosiłem, upokarzałem i obrażałem. Nie będzie łatwo go przekonać do dobrowolnego odejścia – rzekł z ciężkością w głosie. Jaechon uśmiechnął się przebiegle, przybliżając twarz do przemęczonej twarzy Jeongguka.

— Pozwól, że to ja z nim porozmawiam — zaskoczył Jeongguka, który Wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę. Nie widział powodów, aby się nie zgodzić. Być może Jaechonowi uda się przekonać Taehyunga i wszystko obejdzie bez jego interwencji. Jaechon był dla niego ratunkiem do pozbycia się byłego przyjaciela, skoro sam nie potrafił tego zrobić.

— Liczę na ciebie w jego sprawie. Ja nie chce się nim przejmować. Nie słucha mnie, więc może ciebie wysłucha — uśmiechnął się, co odwzajemnił Jaechon, otrzymując to, czego chciał.

— Znajdę sposób, żeby odpuścił.

Taehyung wrócił do pokoju, trzymając między palcami niebieską perukę. Serce tak niespokojnie biło w jego piersi, jakby miało zaraz eksplodować. Na jego twarzy nie było widać ani smutku, ani strachu, a tym bardziej szczęścia. Ta przystojna i nieskazitelna twarz przypominała jadeit, a wzrok był zimny, jakby dopiero przeszedł przez najpotężniejszą śnieżycę. Tak właściwe czuło się w tej chwili jego serce. Nie okazywał niczego, nie czuł niczego bądź głęboko to w sobie trzymał.

Schował perukę i rozpiął guziki koszulki, kierując się w stronę łóżka, nagle oprzytomniał, zauważając Park Jimina śpiącego w jego łóżku. Cichutko zasiadł obok chłopaka, odgarniając palcami pasma brązowych kosmyków, opadających na czoło Jimina. W słabym świetle można było dostrzec, że kąciki ust Taehyunga się delikatnie unoszą. Powiedział wtedy cicho, lecz z głębi serca: — Jak miło jest wrócić i zobaczyć, że ktoś czekał.

To było tak niewiele, ale znaczyło więcej niż worki pełne pieniędzy czy inne wartościowe rzeczy. Poczuł na sercu miłe mrowienie.

Zmrużył oczy, przypominając sobie wpadniecie na Jaechona, gdy opuszczał mieszkanie Jeongguka. Czas z byłym przyjacielem był cudowny, jak sen, z którego nie chciał się być, jednak... Ta bajka musiała się skończyć. — Jimin-ssi... Gdybyś wiedział, kogo spotkałem. Spotkanie z nim będzie nieuniknione — rzekł bezradny, zaciskając palce, a jego głowa spuszczona była w dół. — Ryuchae... Ten przeklęty sukinsyn nie da za wygraną. Zamknął oczy, gdy burzliwe wspomnienia sprawiały, że grube czarne rzęsy drżały.

Pobliska kawiarnia umieszczona niedaleko liceum była pełna uczniów. Wnętrze było w odcieniach kawy z mlekiem, a umeblowanie w kolorach palonej kawy. Nie zabrakło również tablic podpisanych promocjami czy menu, a także LED-ów z tytułową nazwą lokalu "Wszystko naraz". Nazwa lokalu nie była przypadkowa, bo akurat właściciel nie miał pomysłu, choć raczej nie był kreatywny, to nazwa brała się z tego, że w kawiarni było wszystko. Od lodów do gotowanych klusek.

Młodzieniec wszedł do wypełnionego młodzieżą lokalu, poszukując wzrokiem tej jednej osoby, która była światłem w jego życiu. Jeongguk umówił się tu z nim, choć nigdy wcześniej nie korzystali z kawiarni, pomimo że była bliska, to każdy wiedział, że tylko arystokracja szkolna mogła pozwolić sobie na korzystanie z wygód lokalu. Niestety, ale ceny były bardzo wysokie i nie każdy mógł korzystać. Mimo że Jeongguk i Taehyung mogli sobie pozwolić na korzystanie z usług lokalu, to byli ułożonymi i skromnymi nastolatkami.

Taehyung dostrzegł Jeongguka, a widząc, że nie był sam, zastygł bezruchu. Mina mu zrzedła, widząc, kto siedzi na udach jego przyjaciela. Mimo że minął niecały miesiąc od kiedy wie o związku Jeongguka z Ryuchae ani razy nie spróbował poznać ukochanego najlepszego przyjaciela, ponieważ... Po prostu nie mógł tego faktu strawić. Widząc, że Jeongguk macha w jego stronę, wysilił się na uśmiech, zbliżając do stolika. Ponownie się zatrzymał, dostrzegając, że dwójce również towarzyszy Jaechon. Nie mógł się powstrzymać przed wywróceniem oczami. W końcu w tym całym cyrku rozpieszczonych bachorów bogatych rodziców nie mogło zabraknąć króla błaznów.

— Tae, jesteś w końcu — rzekł z uśmiechem Jeongguk, a naburmuszony chłopak zawiesił niedbale plecak na krześle.

— Ta...

— Zły jesteś?

— Nie "TAK" — ostatniego słowa nie powiedział na głos, choć chciał głośno krzyczeć, co szczerze myśli. Jednak nie chciał pokazywać, że ani trochę nie podoba mu się towarzystwo. Usiadł od niechcenia, krzyżując ręce.

— To dobrze. Chcę, żebyś w końcu poznał mojego chłopaka. Ryuchae — rzekł, przedstawiając chłopaka, który w końcu łaskawie zwrócił na niego uwagę odrywając się od ssania płatka ucha Jeongguka. "Rzyg i chuj" Oczy Taehyunga mówiły same za siebie, jednak z jakiegoś powodu Ryuchae zrozumiał to i równie jak on przykazał mu podobne spojrzenie. Oczy Ryuchae mierzyły wzrokiem chłopaka, najlepszego przyjaciela Jeongguka, który okazał się być o wiele za ładny, wręcz idealny, by nie odczuć zagrożenia. Taehyung był naturalną pięknością, a także posiadał piękne wnętrze. Ryuchae zauważył, że nawet nigdy niewzruszony Jaechon wydawał się nim oczarowany. Nerwowo odkaszlnął.

— Miło cię poznać, em...

— Taehyung.

— Tak... Jeongguk dużo o tobie opowiada. Podobno jesteś bardzo dobrą osobą, jego najlepszym przyjacielem — mówił przemiło, tłumiąc pogardę w stosunku do żałosnego nastolatka, jakim był Taehyung w jego oczach. — Mój kochany Jeonggukie ma takie szczęście — rzekł przesłodko, dotykając opuszkami palców policzka Jeona. Taehyung na ten widok wstrzymał oddech. Nie mógł opanować drżenia dłoni na widok Jeongguka z inną osobą, która ośmiela się go dotykać. To był JEGO Jeongguk, JEGO najlepszy przyjaciel. Nie potrafił tego znieść, przez co opuścił bezradnie głowę. Jednak nie wiedział, że cały czas był pod czyimś czujnym okiem. Ignorował to, co się wokół działo, jedynie słysząc i widząc tę dwójkę, których miłość była sztyletem, wbijającym się w jego kruche serce. Gdyby nie fakt, że znajduje się w publicznym miejscu i znajdują się tu osoby trzecie, z pewnością rozpłakałaby się jak małe głupie dziecko.

Czuł się tak żałośnie.

Czuł się nikim.

Był nikim przy Ryuchae.

Bał się, że przez te miłość straci Jeongguka.

Bał się, że jego miłość do Jeongguka nie zniesie tej próby i będzie to dla niego nieuniknioną samo destrukcją.

— Mam dużo szczęście. Będę szczęśliwszy jeśli się zaprzyjaźnicie — rzekł Jeon, kierując spojrzenie na milczącego Taehyunga. Chłopak, spotykając sarnie oczy najlepszego przyjaciela, starał się nie ujawnić prawdziwych odczuć, siląc się na uśmiech.

— Oczywiście... — brzmiał sympatycznie aż za bardzo. "Jak może mi to robić?" Taehyung niczego sobie nie zamówił, słuchając przez następne pół godziny mrzonek Jeongguka i jego chłopaka. Miał serdecznie dość. — Na mnie czas — oznajmił, wstając z krzesła.

— Jak to? Dopiero przyszedłeś — zauważył Jaechon.

— Właśnie. Taehyung masz jakieś plany? — zapytał Jeongguk. Wzrok Taehyunga spoglądał raz na Jaechona, raz na Jeongguka.

— Właśnie tak, mam plany — odpowiedział. — Mam sporo nauki.

— A tam nauka. Ważne, by tylko zdać — rzekł Jaechon, z którym Kim absolutnie się nie zgadzał. Nie zamierzał słuchać takich wywodów, tym bardziej od rozpieczonego bachora, który powtarzał klasę i wciąż nie wynosił z tego żadnych konsekwencji.

— Nie mogę się zgodzić. Niektórym zależy na dobrych ocenach — skomentował, posyłając chłopakowi pełne politowania spojrzenie.

— Nie zatrzymuj go, Jaechon. Taehyungowi zależy na dobrych ocenach. Potem się spotkamy u ciebie — rzekł Jeon, a tak skinął głową.

— W takim razie odwiozę cię — zaproponował Jae.

— Nie ma takiej potrzeby. Potrafię sam trafić do domu — rzekł, nie chcąc spędzać czasu z kimś, kogo nie potrafił polubić. — Bawcie się dobrze...

Tak mijały dni, a Jeongguk jak obiecał do niego wpaść, tak nigdy nie wpadł. W końcu przez te ostatnie tygodnie czuł się praktycznie niewidoczny dla Jeongguka, który skupiał całą swoją uwagę Ryuchae. Pewnego dnia stał przy oknie szkolnym, opierając dłonie na parapecie, gdy jego oczy obserwowały to, co działo się za oknem. Idący korytarzem Jaechon zauważył nastolatka, którego spoważniała mina wyrażała wszystkie emocje. Podszedł do chłopaka, spoglądając w stronę, która tak bardzo go drażniła. Widząc Jeongguka wraz z Ryu przyssanych do swoich ust, chytry uśmieszek zakwitł na jego ustach. Spojrzał na dłonie Taehyunga, które się powoli zaciskały. Nastolatek pomyślał sobie: Gdybym ja mógł być na jego miejscu... Czy byłoby to możliwe?
— Widzę, że troszczysz się o Jeongguka. Nie musisz się martwić. Ryu naprawdę go kocha — zaskoczył Taehyunga, który spojrzał na niego krótko, by zaraz wrócić do obserwowania najlepszego przyjaciela.

— W to nie wątpię, ale...

— Ale? — uniósł brew, obserwując jak długie i grube czarne rzęsy Taehyunga powoli opadają, a brwi się rozchodzą, przez co wyglądał niezwykle pięknie, a jednocześnie smutno.

— Praktycznie już go nie widuje... Tęsknie za nim — sam nie rozumiał, po co to mówi akurat rozpieszczonemu bachorowi, który nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, jak się czuł. Otworzył szerzej oczy, czując dużą dłoń na chuderlawym barku.

— Pogadam z nim. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz przez jego ignorancje — miło zaskoczył Taehyunga, który mimo wszystko nie pozostawał ufny.

— Nie trzeba. Może sobie kiedyś przypomni o tym, że istnieje. Jak na razie wygląda na bardzo szczęśliwego... — rzekł, a w myślach dodał: Beze mnie. — Mimo wszystko dzięki za miłe chęci — po tych słowach odsunął się od parapetu, chcąc udać się w kierunku sali lekcyjnej. Idąc powoli, przeszedł obok łazienek, jednak nie był w stanie odejść daleko, gdy niespodziewanie został zaciągnięty siłą do łazienki szkolnej. Zaskoczony spojrzał na napastnika, którym był Jaechon. — Co ty... — urwał, gdy przywarty został do ściany, a głowę wyższy chłopak przycisnął usta do nieruchomych warg Taehyunga.

Oczy Taehyunga były szeroko otwarte, a ciało nieruchome, jak jego cnotne usta. Długie palce Jaechona przywarły do karku niższego. Nagle usta Jaechona zaczęły napierać, chcąc zachęcić do pocałunku pięknego chłopaka. Jednak ten nie współpracował, a zaczął walczyć. Dłoni próbował go odpychać, a im bardziej się opierał, tym jego usta czuły silniejszy atak. Piekły go niemiłosiernie, trzymając je szczelnie zamknięte. Czuł, że Jaechon jest sfrustrowany, przez co stawał się nieczuły, doprowadzając jego wargi do czerwoności. Taehyung nie rozumiał, co nim w tej chwili kierowało, jednak nie miał wyjścia, jak użyć nóg do obrony. Kopnięciem odepchnął wyższego, a czując ogarniającą fale odrzucenia, Kim spojrzał w jego czarne oczy, pełne pożądania.

— Jak śmiesz?! — zdenerwowany otarł rękawem żakietu czerwone wargi.

— Byłeś smutny, więc pomyślałem, że...

— W takim razie nie myśl — przerwał mu. — Ostatnie czego bym potrzebował to całowania, a tym bardziej przez ciebie. Nie lubię cię i nie podobasz mi się! Jesteś obrzydliwy! — wykrzyczał, czując złość przez to, że ktoś śmiał odbierać mu pierwszy pocałunek. Być może jego słowa były okrutne i mogły dotknąć Jaechona, ale sam był sobie winny. Wyraz twarzy chłopaka okazywał gniew, gdy słowa Taehyunga były nie do przejęcia. — Tylko my wiemy i te ściany, niech tak zostanie. Nigdy więcej tego nie rób — mówił poważnie, po czym opuścił łazienkę. Jaechon zacisnął we wściekłości wargi, uderzając pięścią w ścianę.

— Obrzydliwy? Kurwa ja?!

Stojący za drzwiami Taehyung zerknął krótko w stronę drzwi, słysząc wyraźnie słowa Jaechona. Pokręcił lekko głową, zamierzając zapomnieć o tej sytuacji.

Nadeszły wakacje, a Taehyung kończył jak zawsze pracę przed siedemnastą. Cieszył się, iż niewiele zostało mu do uzyskania upragnionej kwoty na prezent Jeongguka. Mimo że jego przyjaciel w ostatnim czasie bardzo się oddalił, nie zamierzał rezygnować z prezentu, który chciał mu zrobić. Opuścił stacje, kierując się w stronę przystanku autobusowego, jednak stojący niedaleko stacji samochód, przed którym stał Jaechon spowodował, że się zatrzymał, spoglądając nie ufnie w jego kierunku. Powinien go zignorować, czy dowiedzieć się, co tu robił? Widząc, że machał w jego stronę, ruszył w jego stronę.
— Co tu robisz? Nie masz nic ciekawego do roboty? — zapytał, zatrzymując się przed chłopakiem.

— Chciałem pogadać. Jest ważna sprawa — brzmiał bardzo poważnie.

— Jaka sprawa?

— Chodzi o Jeongguka. Wczoraj imprezowaliśmy do późna. Wracał do domu i policja go zgarnęła. Nie chcę, aby rodzice się dowiedzieli, więc nie podaje imienia — odpowiedział, a Taehyung naprawdę się zmartwił.

— On pije?! — zapytał zdenerwowany. — Boże... Jak można go wyciągnąć bez informowania jego rodziców? — zapytał zdruzgotany.

— To jest do zrobienia. Mój wuj jest ważną osobą w policji, może go wyciągnąć — oznajmił, sprawiając ulgę na twarzy Taehyunga.

— Naprawdę? To proszę, porozmawiaj z nim — ucieszony nastolatek, chwycił za ramię wyższego, patrząc w jego oczy z wdzięcznością.

— Mogę to zrobić, ale nie za darmo — oznajmił, a mina Taehyunga zrzedła. Kim zamrugał niepewnie oczy, nie rozumiejąc, co mają znaczyć jego słowa.

— Nie za darmo? Nie jesteś przypadkiem jego dobrym kolegą? — zapytał, a na ustach chłopaka pojawił się pewny uśmiech.

— Jestem, ale takie przysługi kosztują — oznajmił.

— Ile chcesz?

— Nie ile, a co — uśmiech nie schodził z jego ust. Taehyung zląkł się tonem i spojrzeniem starszego, przez co przełknął nerwowo ślinę, gdy dłoń Jaechona umiejscowiła się na jego policzku.

— W-Więc czego chcesz?

— To proste. Ciebie.

— Mnie?

— Za wolność Jeongguka masz być moim chłopakiem — oznajmił, a Taehyung odsunął się od chłopaka, wiedząc, że wszystko jest czystym szantażem. Nie mógł zrozumieć, jak Jaechon mógł być tak bezczelny.

— Jesteś bezczelny!

— To od ciebie zależy. Z tego, co wiem, jego matka nie czuje się ostatnio najlepiej. Z pewnością wiedza o tym, co robi jej syn, pogorszy sprawę. Jedynie ty możesz mu pomóc. Zdecyduj mądrze albo wolisz okazać się egoistycznym przyjacielem — rzekł, a Taehyung zacisnął dłonie, widząc, że przed nim stoi w każdym cały bezczelny dzieciak z bogatej rodziny.

— Nie zgadzam się. To za wiele — rzekł, nie mogąc zgodzić się na związek z kimś jego pokroju.

— Czułem, że taka będzie odpowiedź. W takim razie pozwól się pocałować — wyszedł z innym pomysłem. Wargi Taehyunga drgnęły w rozdrażnieniu, jednak myśl o Jeongguku i jego mamie sprawił, że mógł przystać na ten pomysł, nawet jeśli kosztem jest pierwszy pocałunek. Chciał zachować go dla wyjątkowej osoby, którą będzie kochał. Bolała go dusza, myśląc o oddaniu tego tak łatwo.

— Niech będzie. Tylko mu pomóż — rzekł z powagą w głosie.

— Dla ciebie wszystko — uśmiechnął się zadowolony, zbliżając się do chłopaka, którego objął w wąskiej talii, przyciągając do siebie. Serce Taehyunga zwolniło wraz z oddechem, nie chcąc tego tak bardzo. Wargi Jaechona przycisnęły się do ust Taehyunga, którego powieki mocno się zacisnęły. Usta Taehyunga były martwe, jednak przy ruchu warg Jaechona poruszyły się z bólem w sercu. Wargi ocierały się w wilgotnym połączeniu. Taehyung był tak dominowany w pocałunku, a jego twarz objęta była przez duże dłonie Jaechona. Twarz uniesiona w górę naprzeciw twarzy wyższego, zmuszona została do rozchylenia warg. Odruch wymiotny zebrał się w nastolatku, gdy język Jaechona wśliznął się jak wąż do jamy.
Przekleństwo, Przekleństwo! Krzyczała podświadomość Taehyunga, którego grube rzęsy przesiąknięte były wilgocią.

Nie chce tego!

Nienawidzę tego!

Rzęsy Taehyunga były mokre, gdy nie potrafił dłużej znieść wspomnień, które były niczym, niż ulotnym fragmentem złych doświadczeń. Dzięki jego poświęceniu Jeongguk został uwolniony, a pani Jeon nigdy się nie dowiedziała o sprawie. Sam Jeongguk nigdy nie dowiedział się, co jego najlepszy przyjaciel dla niego zrobił. Jednak to wydarzenie odcisnęło na nim piętno. Na forum szkoły krążyły nagrania i zdjęcia z tego pocałunku, a co gorsza... Jeongguk nie powiedział, a jedynie pogratulował Taehyungowi i Jaechonowi. Żałosne.

Taehyung parsknął, ocierając spod powiek łzy, nie chcąc o tym dużej myśleć. Poprawił kołdrę, otulając nią śpiącego Jimina, by zaraz po tym sięgnąć po szydełko i czerwoną wełnę.

Następnego dnia Jimin przebudził się, ospałym wzrokiem wędrując po wnętrzu pokoju. Zatrzymał wzrok na znajomej sylwetce siedzącej na krześle z szydełkiem w dłoni. Otarł piąstkami oczy, podnosząc się do siadu. — Kiedy wróciłeś? — zapytał, zwracając uwagę spokojnego aktora.

— Koło trzeciej — odpowiedział.

— Spałeś w ogóle?

— Nie miałem ochoty.

— Okej... A jak było u Jeongguka? — zapytał, a jego pytanie spowodowało, że zaprzestał wykonywać czynność.

— Dobrze — szepnął, a oczy Jimina skanowały podłogę, na której leżało pełno czerwonych dwudziestocentymetrowych sznurków. Jimin podniósł kilka, widząc, że każda była idealnie równa. Niesamowite — pomyślał, po czym przeniósł wzrok na milczącego aktora.

— Coś się stało. Nie bez powodu robisz na szydełku tylko ten jeden wzór, co? — zapytał pełen obaw.

— Nie martw się tym, to mój problem, Jimin.

— Nie. Jeśli coś się dzieje, masz mi mówić. Nie jesteś sam. Nie bierz niczego samotnie na swoje barki. Weźmy to razem — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung spojrzał niepewnie w zdesperowane oczy Jimina. — Zresztą był tu ten debil Ryuchae i... — obydwaj słysząc trzask drzwi ze strony pokoju Jeongguka, otworzyli szerzej oczy.

— Pomóż mi to posprzątać. Nie chcę, żeby to widział, jeśli nagle zachciałoby mu się tu wejść — powiedział niespokojnie. Razem z Jiminem zaczęli zgarniać pod łóżko sznurki, jednak Jimin nie mógł wyjść ze zdumienia, gdy ujrzał pod łóżkiem inny stos tych samych sznurków.

— Ile ty tego narobiłeś? To jakieś hobby? — zapytał szeptem, zerkając na poddenerwowanego Kima. Obydwaj zalali się zimnym potem gdy usłyszeli pukanie i otwieranie drzwi. Trzymali ręce pod łóżkiem wraz z tułowiem, przez co wypięci byli tyłami do odbiorcy.

— Co wasza dwójka robi? — usłyszeli Jeona, przez obydwaj uderzyli głowami w deski.

— Mój łeb — jęknął Jimin wychodząc spod łóżka, trzymając się za głowę.

— Nie narzekaj i tak masz twardy łeb — powiedział Kim, który również się wydostał spod łóżka.

— Nie tak twardy jak twój — powiedział ze szklankami w oczach. Obydwaj spojrzeli na stojącą dwójkę, mierząc ich od stóp do głów. Jimin zbladł jak duch na widok Jaechona, przez co spojrzał na Taehyunga, który nie był zaskoczony widokiem mężczyzny. Jimin czuł, że to nie było pierwsze spotkanie.

— Czego chcesz?! — zapytał ostro Kim, wstając z podłogi, a Jimin poszedł w jego ślady.

— Właśnie! Nie powiedzieliśmy, że można wejść — dołączył Jimin, który został spiorunowany przez Jeona. — Dowódco...

— Co takim tonem Kim?! — zapytał rozdrażniony tonem aktora.

— Wybieram idealny ton pod odbiorcę. Widząc ciebie i twojego przyjaciela, ciężko się powstrzymać, prawda Jimin? — zerknął na Jimina, który był dumny z ataku aktora. Uniósł dumnie głowę, patrząc na wyższych z chytroscią.

— Przyznam, że i tak brzmisz zbyt łagodnie. Osobiście na twoim miejscu bym ich pogryzł — rzekł, a stojąca dwójka uniosla wysoko brwi.

— Jimin nie jesteśmy psami, żeby gryźć pijawki — uśmiechnięty, ułożył dłoń na barku Jimina.

— Wystarczy! — dowódca podniósł głos, widząc, że dwójka drażni się z nimi. — Z tego, co mi wiadomo, Park twój pokój jest gdzie indziej. Co tu tutaj robisz?! — zapytał ostro.

— Odpowiadam dowódco. Szeregowy Park został zaproszony na życzenie szeregowego Kim. Zgoda na nocowanie była. Dowódca Min nam zezwolił — odpowiedział oficjalnie, a Taehyung wstrzymywał śmiech, gdyż szeregowy Park bawił go w tym sztywnym i oficjalnym tonie, tym bardziej w pomarańczowej piżamie z liskami. Nie był w stanie wziąć tego na poważnie. W kącikach oczy cisnęły się łzy, nie chcąc wylewnie parsknąć śmiechem, opuścił głowę, jednak cichy śmiech wydostał się na zewnątrz, co nie uszło uwadze Jeona.

— A ty, z czego rżysz?!

— Proszę wybaczyć, dowódco. Szeregowy Kim jeszcze się nie obudził — wytłumaczył, a głupi uśmiech cały czas cisnął się mu na usta.

— To niech się obudzi, jeśli nie chce za karę sprzątać z szeregowym Park dziedzińca! — cały czas się unosił. Taehyung potarł ucho, czując, że w tym tempie pogorszy się mu słuch.

— Po co drze tę jadaczkę — burknął do siebie, jednak Jeon zdołał to usłyszeć.

— Pójdziecie do dowódcy Jung, on wręczy wam wszystko, co potrzebne do sprzątania — oznajmił, a dwójka spojrzała na niego z niedowierzaniem. — Nie róbcie takich zdziwionych min, zasłużyliście na karę. Nie polegajcie na pomocy dowódcy Min w tej sprawie. Polowanie się na nim w niczym wam nie pomoże — dodał, a dwójka skrzyżowała w rozdrażnieniu ręce. Jaechon odchrząknął, zwracając uwagę pochłoniętego karceniem dwójki Jeona. — Ach tak... Szeregowy Kim ktoś chce z tobą pomówić — oznajmił. Zimno zaatakowało serce Taehyunga, który nie ważył się spojrzeć na Jaechona, a za to patrzył w ciemne oczy dowódcy, próbując przekazać spojrzeniem, aby nie zostawiał go z Jaechonem. Jednak jego pełne przerażenia oczy, nie zdołały zwrócić uwagi dowódcy, który skupił uwagę jedynie na Jaechonie. — Zostawimy was samych — oznajmił, a Jimin niepewnie spojrzał na aktora, który miał zwróconą głowę w przeciwnym kierunku.

— Pójdę jeśli Taehyung uzna, że mam to zrobić — oznajmił Jimin, a Taehyung spojrzał na niego z wdzięcznością.

— Jaka jest twoja decyzja Kim? — zapytał Jeon.

— Chwila — Kim objął ramieniem Jimina, aby wraz z nim zwrócić się plecami do dwójki. — Słuchaj, ja się zgodzę, a ty wejdź do łazienki od strony pokoju Jeongguka. Jeśli usłyszysz coś podejrzanego, przyjdź mi pomóc — szepnął, a Jimin skinął w zgodzie głową, po czym obydwaj wrócili. — Niech będzie. Jeśli przyjaciel dowódcy ma mi coś do powiedzenia, mogę poświęcić mu pięć minut ani minuty dłużej — rzekł z powagą, a jego oczy biły pewnością. Jaechon uśmiechnął się, lecz ten uśmiech wzbudził mieszane uczucia w Taehyungu.

— Pasuje. Pięć minut od takiej gwiazdy to już zaszczyt — rzekł zadowolony.

Jeongguk wraz z Jiminem opuścili pokój aktora, zamykając za sobą drzwi, a tym samym zostawiając Taehyunga sam na sam z wrogiem i przekleństwem przeszłości.

— Jesteśmy sami. Nie widziałem cię z dobre osiem lat. Nietrudno zapomnieć mi nasze ostatnie spotkanie — zbliżył się do aktora, który cofnął się krok w tył. — Wcześniej byleś kurewsko piękny, że mój kutas nie potrafił ustać w miejscu, teraz bez żadnego wahania bym cię zerżnął — jak zawsze z wulgarnym podejściem, objął policzek Taehyunga, który chwycił za końce swojej koszulki, a żyły na jego szyi się napięły. — Taka dupa, a tak uparta i oporna.

— Przejdź od razu do rzeczy! — podniósł w zdenerwowaniu głos, po czym odważył się spojrzeć w jego oczy. — Właściwie to wiem, po co przyszedłeś. Chcesz spełnić kaprys Ryuchae i zmusić mnie do odejścia. Oszczędź to sobie, moja odpowiedź brzmi NIE! — odepchnął wyższego, kierując się do wyjścia, chcąc otworzyć drzwi i wyprosić mężczyznę, jednak ten zatrzymał go, chwytając za nadgarstek. Zwrócił aktora w swoją stroną by dużą i silną dłonią spoliczkować chłopaka, który jednym uderzeniem powalił dużo słabszego na podłogę.

— Ty najlepiej wiesz, że mnie nie powinno się drażnić. Nienawidzę upartych dup — rzekł ostro, spluwając Taehyungowi w twarz.

Takie bezwstydne.

Takie upokarzające... 

~

Jakie wrażenia?

Mieliście okazję poznać w końcu Jaechona, jakie zrobił na was wrażenie?

Widzimy się w następnym rozdziale, jestem już w trakcie pisania ^^ Zostawcie dla motywcji coś po sobie :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top