Chapter 19 - SŁODKIE BIAŁE KARTKI

~ Witam^^ Zapraszam do czytania!

Pytanie dowódcy było tak niestosowne w uszach Taehyunga, który nie potrafił zapanować nad wewnętrznymi emocjami. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego czuję się tak, jakby ktoś sprawił coś niemożliwego, przebudzając tę stronę aktora, która była głęboko uśpiona. Drżał i rumienił się, a ta smukła drżąca dłoń, objęła dużą dłoń Jeongguka przy twardym kroczu, nie chcąc pozwolić, aby ośmielił się przekraczać granice. — P-Proszę... — wydukał, płonąc, jak zniszcz olimpijski. Oczy aktora zza szklanych okularów, urzekająco wpatrywały się w czarne, jak smoła oczy dowódcy. Trudny uśmieszek nie schodził z jego ust, decydująco unosząc ręce niebieskowłosego chłopaka nad głowę, przybliżając się niebezpiecznie do równie płonącego, jak policzki ucha, by odważnie rzec:

— Jedna chwila, jeden moment, a sprawię, że będzie ci dobrze, poczujesz się jak w cholernym raju... Sprawię, że oszalejesz dla mnie...

Oczy Taehyunga się rozeszły, nie mogąc uwierzyć, że takie słowa opuszczają usta mężczyzny w stronę osoby, której tak nienawidzi. Osiem lat temu z pewnością nie uwierzyłby, że tak sprośne słowa mógłby opuścić usta jego kochanego i niewinnego przyjaciela z uroczymi sarnimi oczyma, a teraz? Teraz te słowa nie były zaskakujące, jak szokujące było to, że mówił je właśnie jemu, osobie, którą gardził przez ostatnie osiem lat.

Wiedział również, że to wszystko było winą alkoholu. Jeongguk spożył go w dużych ilościach i niezaprzeczalnie jego odwaga była wywołana spożytymi procentami. Zaniepokojony, wgryzł się w dolną wargę, nie chcąc, aby sprawy zaszły za daleko, a tym bardziej, żeby Jeongguk potem żałował swych słów i czynów.

— N-Nie... Musisz przestać — wyszeptał, a czarne oczy spoczęły na nim. — Nie podoba mi się to! — walcząc z grzesznymi pragnieniami, zdobył się na powiedzenie zupełnie sprzecznych z jego wewnętrznym żarem słowa.

— Naprawdę? — zdziwił się. — Gdyby ci się nie podobało, nigdy nie zrobiłbyś się twardy za sprawą niewinnych pocałunków. Przyznaj, że cię kręcę i chciałbyś więcej. Po co głupio temu zaprzeczać? — mówił, a jego policzki były zaczerwienione przez spożyty alkohol.

— Jeśli nie przestaniesz, wyjdę! — krzyknął bezsilnie, pragnąc uciec przed nieznanym, zanim dojdzie do rzeczy, do których nigdy nie powinno. Nie chciał wykorzystywać sytuacji, a tym bardziej ukrywając swoją tożsamość. Z drugiej strony nawet jako Kim Taehyung nigdy nie zgodziłby się wykorzystać moment, nie będąc typem skłonnym do zażycia cielesnych doznań. Unikał ich, jak ogień wodę.

— Nie... — przestraszył się słowami chłopaka, puszczając jego dłonie, by niespodziewanie, zamknąć go w ciepłym objęciu. Jego silna, duża dłoń spoczywała na wąskiej talii, niespokojnie oddychającego aktora, który nie potrafił wyjść z zaskoczenia. — Nie możesz mnie zostawić. Potrzebuję cię... — mówił zdruzgotany, nie chcąc, aby chłopak go opuszczał. — Będę grzeczny, obiecuje. Tylko zostań, Kitae — dodał, a Taehyung nabrał oddechu, wzdychając zaraz zrezygnowany.

— Zostanę — uspokoił pijanego dowódcę, na którego wiśniowych wargach zakwitł szeroki uśmiech. — Lepiej będzie, jak się położysz, em... Raczej pierw ze mnie zejdziesz. Jesteś strasznie ciężki — rzekł, próbując wydostać się spod ciężaru mężczyzny.

— Nie zaprosiłem cię tu, abyś kładł mnie spać, zresztą nie chce mi się spać. Chcę cię poznać, rzecz jasna jako osobę... — rzekł, odwracając wzrok. "Na cielesne poznanie być może kiedyś przyjdzie czas..."

— Wiesz, że mówisz na głos? — aktor, patrzył z niedowierzaniem na pijanego, który nie potrafił zatrzymać dla siebie własnych myśli. Jeongguk zaśmiał się nerwowo, schodząc z chłopaka.

— Tego nie miałeś usłyszeć...

— Ale usłyszałem — podniósł się do siadu. Taehyung nie mógł uwierzyć, że Jeona naprawdę interesował Kitae, tym bardziej że był z Ryuchae. Wiedział, że z Ryuchae są w otwartym związku, jednak mimo wszystko to było niedorzeczne. W porównaniu do tej dwójki nigdy nie zgodziłby się na tak popieprzoną relacje. Jeśli miałby z kimś być, to wierność była wszystkim, czego by oczekiwał, a jeśli odległość stanowiłaby przeszkodę, to lepiej zerwać taki związek, niż pozwolić się ranić. Jego osobiście taki związek by ranił. — Skoro nie jesteś skłonny, by pójść spać, to co chcesz robić? — zapytał.

— Coś się ciekawego wymyśli...

~~~

Dwójka siedziała na podłodze przed grą planszową. Taehyung sam nie dowierzał, że wróci do starej gry, w którą niegdyś z Jeonggukiem grali w czasach szkoły podstawowej. — Który kolorek? — zapytał, trzymając w dłoni butelkę alkoholu. Kim Taehyung wybrałby zielone bez zastanowienia, jednak powstrzymał się przed wyborem ulubionego koloru pionków. Jeongguk zawsze brał czerwone, dlatego ich wybór został skreślony. Pozostały jedynie żółte i niebieskie pionki.

— Niebieski!

— Pod kolorek włosów — uśmiechnął się. — Ja biorę czerwone — oznajmił. "Jak zawsze. Dobrze, że tego nie zmienił"
Obydwaj rozłożyli swoje pionki na planszy. — Zacznij pierwszy. — Taehyung skinął głową, po czym chwycił za kostkę, wyrzucając za pierwszym rzutem kostkę o czterech oczach. Trzy próby, jednak nie przyniosły zamierzanego efektu. Jeśli miał być szczery, lubił chińczyka, jednak zawsze wpadał w złość, gdyż jego szczęście w tej grze się kończyło. Zawsze miał pecha, trafiając najczęściej na oko węża, niż piękną szóstkę. Za to przyjmujący kostkę Jeongguk po pierwszym rzucie trafił na sześć oczek.

— To nie fair — nadymał w niezadowoleniu policzki.

— Dobra passa — rzekł z zadowoleniem, co rusz trafiając na szóstkę, która pozwalała mu na kontynuację gry. Taehyung westchnął zrezygnowany obserwując jak pionek Jeongguka za pierwszym przejściem przedostał się pod sam domek. Niewytłumaczalny gniew ogarnął jego ciało, co praktycznie nie zmieniło się w nim od czasów podstawówki. Wciąż nie dojrzał do tej gry. Zdenerwowany rozsypał pionki, które latały po planszy, a co niektóre po podłodze. Jeongguk śmiał się, widząc przed sobą obrażone dziecko, które przypominało mu kogoś niegdyś ważnego. — Ktoś tu nie lubi przegrywać.

— Cokolwiek bym nie zrobił, nie zmienię mojej passy. To nie fair gra — skrzyżował pod piersią ręce, a ciemnowłosy nie przestawał się śmiać. Przez ten śmiech w kącikach jego oczu, widoczne były łzy, które starł, starając się uspokoić.

— Dobrze, w takim zmienimy grę — rzekł, po czym upił łyk alkoholu.

— Jak uważasz — odwrócił głowę w bok. Jeongguk zakrył dłonią usta, próbując się powstrzymać przed kolejnym atakiem śmiechu.

— Chciałem cię poznać, więc zasugeruję grę w prawdę i wyzwanie — rzekł, chwytając za telefon. — Ściągnę do tego aplikacje. Tylko nie kręć i mów szczerze.

— Skąd mam wiedzieć, że i ty będziesz ze mną szczery? — uniósł brew.

— Przeważnie jestem szczery do bólu, a jeszcze pijany, to nie ma szczerszego ode mnie — rzekł z uśmiechem, który aktor bez kontroli odwzajemnił. Wiedział, że Jeongguk jest szczerą osobą, jednak nie mógł się przed nim zdradzić tą wiedzą, szczególnie, że w przeszłości to właśnie on uczył mężczyznę znanych słów "Lepsza najgorsza prawda od najpiękniejszego kłamstwa". Jeongguk zawsze brał do siebie słowa ukochanego przyjaciela i odbierał je jak najważniejsze przekazanie w życiu. — Możesz być w takim razie spokojny — dodał.

— Zaufam twoim słowom — rzekł ze spokojem.

Obydwaj rozpoczęli grę w prawdę i wyzwania, choć Jeongguka bardziej interesowała prawda, niż same wyzwania. Zależało mu na bliższym poznaniu chłopaka, który naprawdę go interesował, nie sądząc, że w życiu uda mu się ożywić podobne uczucia, jak w przypadku pierwszej miłości.

Pierwsze pytania były naprawdę banalne. Podanie ulubionego koloru, filmu, kreskówki, padać wiek i inne tego typu pytania. Jeongguk wylosował pytanie.
— Co kręci cię w płci przeciwnej, a co w tej samej? — zapytał aktor.

— W płci przeciwnej nie ma niczego, co by mnie kręciło, jestem stu procentowym homo — rzekł z rozbawieniem w głosie. — Jeśli chodzi o tę samą płeć, to kręci mnie... — wystawił naprzeciw aktora, swoich pięć długich palców. — Piękna buźka, dobra osobowość, nogi, na których widok staje, seksowne ciało — wymienił najważniejsze. Taehyung był nieco onieśmielony tak zabójczą szczerością, jednak nie śmiał komentować. Każdy, co innego preferował, a najwidoczniej przez lata Jeongguk zdążył stworzyć swój własny powód nakręcenia. — Twoja kolej. Co musi mieć osoba, żebyś się w niej zakochał?

— Co musi mieć? Dobrą osobowość, musi być szczery i lojalny, a przede wszystkim wierzyć we mnie — odpowiedział szczerze. Jeongguk oparł dłoń na policzku, wpatrując się z zafascynowaniem w chłopaka, który robił na nim bardzo dobre wrażenie.

— Niewiele wystarczy, żeby zdobyć twoje serce...

— Jeśli jest to niewiele, to dlaczego wciąż nie posiadam takiej osoby? — zapytał.

— Bo nie patrzysz porządnie. Jak się lepiej przyjrzysz, ujrzysz ją przed swoimi oczami — rzecz jasna zasugerował siebie, przez co chłopak zaśmiał się szczerze, choć w sercu pewna drzazga nie dawała o sobie zapomnieć, odbierając mu całą radość.

— Naprawdę Jeongguk jest skromny — pokręcał lekko głową.

— Nazwałbym to pewnością siebie.

— Z pewnością. Następne pytanie. Jaka jest najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek komuś powiedziałeś? — zapytał, a Jeongguk słysząc pytanie, spoważniał.

— Najgorsza rzecz, jaką powiedziałem komuś? Takich rzeczy w sumie jest sporo. Chyba często stosuje tego typu słów — rzekł, drapiąc policzek w namyśle. — Może powiem taką pierwszą najgorszą, którą najlepiej pamiętam...

— Śmiało.

— To było dawno, ale pamiętam to jak wczoraj. To był moment, w którym nie potrafiłem powiedzieć, co czuję do drugiej osoby, a zamiast tego użyłem porównania do kogoś innego. Najgorsze jest to, że okłamałem siebie i jego... Prawda jest taka, że nie zgadzałem się z jego słowami. Przyjaźń jest cenniejsza od pragnień, tsk. Gówniane gadanie — rzekł ostro. Taehyung patrzył na niego ze zdumieniem, nie rozumiejąc właściwie, do jakiego momentu nawiązuje w swoich słowach. W każdym razie nie miały z nim nic wspólnego.

— Coś w tym jest, choć przyjaźń jest cenniejsza od pragnień — rzekł z namysłem, a Jeongguk patrzył na niego z rozczarowaniem.

— Nie mów, że i ty tak uważasz? Wiem, że przyjaźń jest ważna, ale co wtedy z pragnieniami? Gdzie je w takim momencie upchnąć? — pytał, a wargi aktora rozchyliły się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. W rzeczy samej nie miał odpowiedzi, nigdy nie stawiając pragnień jako priorytet. Nawet jeśli sam żywił pragnienia względem Jeongguka, nigdy nie ośmielił się ich ujawnić, będąc wiernym przyjaznej więzi z byłym przyjacielem. Nie widział w tym szans, choć był moment jeden jedyny raz w życiu, gdy wierzył w taką szansę, jednak szybko się rozczarował. Mimo że było to już tylko przeszłością, minionym wspomnieniem, to wciąż bardzo tak samo. — Powiedziałem coś nie tak? — zapytał zmartwiony, widząc widniejący na twarzy chłopaka smutek.

— Nie... Myślę, że masz rację, tak sobie właśnie o tym myślałem... Przyjaźń jest ważna, ale nie należy upychać w kąt innych uczuć, gdy takie się zradzają — przyznał, wywołując tym samym szczery uśmiech na ustach dowódcy. Gdyby sam postanowił w przeszłości być szczerym, to może nie miałby dziś do siebie żalu i dużo lepiej przeżyłby ten trudny okres w swoim życiu.

— Cieszę się, że to zrozumiałeś. Jaki jest twój największy lęk? — zapytał, a aktor spuścił wzrok, ściskając palce.

— Zoom... — wydukał, jednak widząc niepokój chłopaka, nie zamierzał pytać o konkrety lęku, widząc, że sama myśl o nim sprawia, że skóra pokrywała się kroplami potu.

— Może chcesz przerwać, co? Przyniosę ci wody — rzekł z troską.

— Nie, nie trzeba — rzekł, chwytając za butelkę z alkoholem, musząc wypełnić suche gardło goryczą. To uczucie wypalało, ale przynosiło ukojenie. Dowódca przyglądał się chłopakowi. — Przynieś lepiej więcej alkoholu — polecił, a Jeongguk posłuchał go, niczym wierny pies. Gdy Jeongguk odszedł, aktor wstał, potrzebując rozprostować nogi i nieco się uspokoić. Podszedł do komody, na której odnalazł aparat fotograficzny. Był drogi. Jednak fotografia była jedną z pasji dowódcy w przeszłości. Włączył aparat, który skierował w stronę Jeona, który postawił na stoliku butelki. Dźwięk robionego zdjęcia, sprawił, że przeniósł wzrok na chłopaka z aparatem w dłoni.

— Mogłeś mnie uprzedzić, lepiej bym zapozował — rzekł z rozbawieniem w głosie, zbliżając się do chłopaka, który oderwał bystre oczy z aparatu, przenosząc je na przystojnego dowódcę.

— Wci... Em... Zajmujesz się fotografią?

— To jedynie hobby — odpowiedział. — Spójrz na to zdjęcie — wskazał na wiszącą fotografię na ścianie, która przedstawiała wschód słońca z widoku Wielkiego Kanionu. Fotografia była piękna, a na niej widniał napis. — Nazwałem tę fotografię "Przebudzenie rìchū*"

— Bardzo ładny — skomplementował, a uśmiechnięty mężczyzna odebrał z rąk chłopka aparat. Taehyung spojrzał na niego ze zdziwieniem, widząc, jak kieruje obiektyw w jego stronę. — C-Co robisz?

— Lubię robić zdjęcia temu, co mnie urzeka. Pozwól mi zrobić ci zdjęcia — rzekł, a zawstydzony chłopak, opuścił wzrok. — Powiedzmy, że to będzie w pewien sposób rehabilitacja na twój lęk — dodał, a niebiesko włosy wgryzł się niekontrolowanie w dolną wargę, co nie uszło uwadze dowódcy, dla którego ten widok był cholernie dobry.

— Dobrze. Tylko pan fotograf ma mi pomóc — zgodził się, a Jeongguk przystał na jego prośbę.

— Po prostu czuj się swobodnie. Zmienimy tylko tło...

~

Było już naprawdę późno, gdy niespokojny Jimin wyczekiwał powrotu Taehyunga w jego pokoju. Pisał wiadomości, jednak na żadną z nich nie otrzymał odpowiedzi. Próbował nawet dzwonić, jednak nie było żadnego sygnału. — Dlaczego nie wraca. Co jeśli Jeongguk wróci przed nim — był zestresowany, nie wiedząc, co działo się z aktorem. Zdziwiony otworzył szeroko oczy, słysząc pukanie w drzwi. — O kurwa! — obejrzał się na każdą stronę, po czym zdecydował się położyć w łóżku. Okrył się cały kołdrą, uciszając oddech dłonią, którą przywarł do ust. Słyszał kroki obok łóżka, jednak zacisnął szczelnie powieki, modląc się, aby to był dowódca Min Yoongi. Jednak bardzo się mylił.

— Nie udawaj, że śpisz — ten głos należał do Ryuchae.

"Skurwiel" pomyślał Jimin, nie mogąc uwierzyć, że wciąż miał czelność zaczepiać Taehyunga.

— Wiem, że masz wiele żalu, jednak mój żal jest znacznie większy od twojego. Choćbym nie wiem, co robił dla Jeongguka zawsze będziesz ważny, nawet jego pieprzona nienawiść jest uczuciem. Właśnie dlatego powinieneś odejść i nigdy więcej nie pokazywać się mu na oczy albo naprawdę chcesz, aby wydarzenia z przeszłości zatoczyły koło. Dla mnie to nie problem, aby odtworzyć ponownie ten cykl. Jeszcze trochę, a Jeongguk i ja zaczniemy wspólne życie, jestem gotów zaryzykować wszystkim, aby mieć miejsce, które należy się mi — oznajmił, a leżący pod kołdrą Jimin nie mógł uwierzyć w egoizm Ryuchae, choć nie... Nie było to zaskakujące, jednak bardziej raziła jego desperacja.

Ryuchae przyglądał się sylwetce, która widoczna była przy przylegającej kołdrze. Nie otrzymując odpowiedzi, jego brwi się zmaszczyły. — Nic mi nie powiesz? Dlaczego chcesz się upierać? Przecież wiesz, że tylko na tym ucierpisz. Nawet jestem łaskawy i daje ci szansę na wycofanie. Znaj moją dobroć — Jimin wstrzymywał się, aby nie wyskoczyć z kołdry i nie wydrapać oczu chłopakowi, jednak jakby wytłumaczył nieobecność Taehyunga? W końcu Ryuchae połączyłby fakty i pobiegłby do domu Jeongguka, a tam zostałby Kitae... Z pewnością połączyłby wszystkie kropki.

— Co tutaj robisz? — głos dowódcy Min był wybawieniem Jimina, który dziękował niebiosom za zesłanie tu tego stróża. Ryuchae zwrócił się w stronę dowódcy, ukazując sympatyczny uśmiech.

"Fałsz" pomyślał w pierwszej chwili.

— Przyszedłem tylko porozmawiać.

— Chłopak śpi, z kim chcesz rozmawiać? Z jego tyłkiem? — zapytał ostro, jak na dowódcę wojskowego przystało. Ryuchae uśmiechnął się nieśmiało, cicho przepraszając. Spojrzał ukradkiem na sylwetkę Taehyunga, po czym odszedł mijając Yoongiego, który po jego wyjściu zamknął drzwi.

— Kim Taehyung... — rzekł, zbliżając się do łóżka, a skóra Jimina ze wszystkich emocji oblana była gorącym potem. Wyczuł, że Yoongi siadł obok, a jego dłonie umiejscowiły się na pośladkach, przez co wytrzeszczył oczy. — Może masz na pieńku z Jeonggukiem, ale nie dbam o to. Jesteś całkiem w moim typie, szczególnie twój tyłeczek... — rzekł, a Jimin nie wytrzymał. Wynurzył się spod kołdry, chwytając za szyję dowódcy, którego położył, siadając na nim okrakiem.

— Ty zboczeńcu, ty skurwielu!
Yoongi, widząc wściekłość Jimina wybuchł niekontrolowanym śmiechem, przez co dłonie Jimina na szyi Yoongiego poluzowały ucisk. — Z czego rżysz? — zapytał, patrząc z niedowierzaniem w rozbawione oczy Yoongiego.

— Z ciebie? Serio myślałeś, że nie wiem, kto ukrywa się pod kołdrą? — zapytał.

— Kto wie, co kryje się za tym uśmieszkiem! Może żywisz jakieś uczucia względem Tae i bawisz się w jakąś grę — rzekł, patrząc nie ufnie na mężczyznę. — Bo niby skąd mógłbyś wiedzieć, że to ja?

— Proszę cię, poznam twój tyłek nawet z kilometra — oznajmił bezwstydnie, a twarz Jimina zapłonęła.

— Co?

— Uch.

Zapadła niezręczna cisza, gdy ich twarze znajdywały się niebezpiecznie blisko. Yoongi chciał już coś powiedzieć, nie wiem zarzucić żartem, który okazałby się sucharem, ale nie udało mu się, ponieważ został brutalnie spoliczkowany.
— W jednym się nie myliłem... Jesteś zboczeńcem! — uszy Jimina płonęły, zszedł z Yoongiego, osłaniając palcami płatki uszu. — Uznam, że tego nigdy nie słyszałem!

— Ależ nie musisz. To było szczere — oznajmił, jeszcze bardziej drażniąc Jimina.

— Ugh! Jesteś wkurzający! — tupnął stopą, po czym wybiegł z pokoju, zostawiając Yoongiego, który z początku był lekko oszołomiony, jednak z tego oszołomienia szybko nadeszło rozbawienie.

— Przeuroczy!

~

Taehyung opuszczając dom korepetytora, udał się w kierunku przystanku autobusowego. Nienawidził chodzić na korepetycje, jednak jeśli chciał zdać, musiał się porządnie postarać. Otrzymując telefon, odbierał połączenie. — Słucham? Tak, tak! Wrócę jeszcze do domu i zaraz przyjdę na zmianę, proszę się nie martwić. Naprawdę zależy mi na tej pracy — mówił, zatrzymując się przed przystankiem. Słysząc trąbienie, spojrzał w kierunku ulicy, dostrzegając w samochodzie chłopaka z klasy Jeongguka, którego niedawno poznał. Chłopak był starszy od nich, a to wszystko przez to, że powtarzał klasę.

— Podwieźć? — zapytał, a Taehyung mógł wyczuć, że ewidentnie szpanuje nowiutkim samochodem. "Typowy bachor z bogatej rodziny, który myśli, że podniesie góry". Nie lubił takich osób.

— Nie, dziękuję — odmówił grzecznie, starając się nie pokazać po sobie, że w ogóle mu nie odpowiada.

— Nie daj się prosić. Widać, że spieszysz. Korona ci z głowy nie spadnie, jeśli przyjmiesz pomoc takiego przystojnego i prostego człowieka, jak ja — rzekł słodko, a wzrok Taehyunga okazywał pełne politowanie. Westchnął głęboko, widząc, że nie da mu spokoju. — To jak?

— Niech będzie — uległ, zadowalając chłopaka. Taehyung podszedł do samochodu, by usiąść obok Jaechona. Zapiął pas, prosząc o podwiezienie pod wskazany adres. Zdecydował, że odmówi sobie powrotu do domu, od razu biorąc się do pracy.

— Pracujesz w takim miejscu? — okazał zdziwienie, gdy odjechał sprzed przystanka.

— Co w tym jest takiego zaskakującego? Wiele młodych osób w ten sposób dorabia, jeśli potrzebuje pieniędzy — rzekł, nie widząc problemu w swojej pracy. Był prostym chłopakiem, który nie prosił o wiele, by poczuć się szczęśliwym.

— Ale praca na stacji jest najgorszą z prac. Tylko upokorzenie — mówił, pokręcając głową, a Kim uniósł wysoko brew, spoglądając na jego profil.

— Wiem, że jesteś z tych, którzy to upokorzenie stwarzają. Widziałem cię, jak wraz z kolegami ośmieszaliście mojego kolegę z pracy — zauważył, a chłopak zaśmiał się nerwowo.

— To były tylko żarty. Nie jestem taki zły, dla ciebie bym nie był — tłumaczył, a nastolatek westchnął, wracając wzrokiem na drogę.

— W niczym się nie różnię od tego chłopaka.

— Mylisz się!

— Hm? — zerknął na niego.

— Ty jesteś fajną dupą — oznajmił, a Taehyung zniesmaczył się, tym pożal się Boże określeniem. — Zresztą, po co tam pracujesz? Rodzice cię zmuszają?

— Nie. Moi rodzice tacy nie są — odpowiedział. — Nie chce od nich brać pieniędzy. Chcę sam zarobić na prezent dla Jeongguka. Rodzice popierają moją potrzebę wzięcia odpowiedzialności za swoje potrzeby — dodał, zaskakując prostotą chłopaka. Jaechon dowiedział się co nieco o pochodzeniu Taehyunga i wiedział, że pochodzi z dobrej rodziny, dlatego dziwiła go ta prosta postawa.

— Rozumiem... Co takiego szykujesz dla Jeongguka?

— Niespodzianka. Do września muszę się w każdym razie wyrobić — uśmiechnął się ciepło na myśl o ukochanym przyjacielu. Jaechon wykrzywił w niezadowoleniu usta, czego ujrzeć nie był w stanie Taehyung. Dzwoniący telefon spowodował, że skupił się na rozmowie z najlepszym przyjacielem.
— Dobrze, po siedemnastej będę mógł przyjść. Ale dlaczego chcesz spotkać się w tym miejscu? — pytał, jednak Jeongguk nie chciał mu niczego zdradzić. Jaechon zatrzymał samochód przed stacją, zwracając oczy ku pięknemu chłopakowi.

— Powodzenia w pracy. Zresztą z pewnością słyszałeś już o Jeongguku i Ryuchae. Nieźle zaszaleli w sobotnią imprezę — rzekł, a zmieszany jego słowami Taehyung zwrócił na niego swe topazowe tęczówki.

— To znaczy? Kim jest ten Ryuchae?

— Nie wiesz?

— Raczej, że nie wiem, skoro pytam. Co zrobił Jeongguk?

— Pewnie sam chce ci powiedzieć. Nie będę go w tym wyręczał — rzekł, jednak zasiał w Taehyungu niepokój. Chłopak nie chciał nic więcej powiedzieć. Jednak podczas pracy nie potrafił przestać myśleć o jego słowach, przez co był naprawdę poddenerwowany. Jeongguk nic mu nie mówił, o tym, co działo się na imprezie, a tym bardziej on nie wypytywał o szczegóły. Zaczął tego żałować.

Po zakończonej pracy udał się do parku, w którym umówiony był z Jeonggukiem. Idąc między drzewami, ujrzał na jednej z gałązek wiszącą karteczkę, którą zerwał.
" Dla tego przyjaciela jesteś słońcem"
Szczery uśmiech zagościł na ustach Taehyunga, który udał się dalej, natrafiając na kolejną kartkę.
"Ten przyjaciel uwielbia każdy twój uśmiech"
Zachichotał, po czym wysłał wiadomość Jeonggukowi.

@T.Un
Co mają znaczyć te wszystkie kartki? Czytam i nie mogę zrozumieć, bawimy się w chowanego? O.o Ale jest to słodkie *.*

Taehyung natrafiał na kartki z różnymi słodkimi słowami, aż w końcu dotarł do najlepszego przyjaciela, który stał pod kasztanowcem z rękami w kieszeni, a otoczenie wokół niego wypełnione było zielenią natury. Ze szczerym uśmiechem zbliżył się do Jeongguka, który zaskoczył się, gdy Kim z rozpędu wskoczył mu na plecy. — Co mają znaczyć te wszystkie ckliwe karteczki? — zapytał z rozbawieniem w głosie.

— Czy nie mogę być dla ciebie choć raz słodkim przyjacielem? — zapytał, podtrzymując jego nogi. Taehyung wydął dolną wargę, a następnie oparł podbródek na barku przyjaciela.

— Zawsze jesteś słodki — wyraził się szczerze. Jeongguk uśmiechnął się, słysząc słowa Taehyunga. Postawił go na trawie, by następnie zwrócić się do niego przodem.

— Taehyung muszę ci coś powiedzieć — rzekł z powagą w oczach.

— Huh? Co takiego? Chodzi o tego całego Ryuchae? Kim on jest? — zapytał, a Jeongguk słysząc jego pytanie, opuścił głowę.

— Moim... Chłopakiem.
Wyznanie Jeongguka zszokowało Taehyunga, który nerwowo zrobił krok w tył. — Wolę, żebyś wiedział to ode mnie, zanim dowiesz się od innych.

— Ale jak to? Kim on właściwie jest? — pytał, czując, że świat sypie mu się przed oczami.

— Kolegą z mojej klasy. Zbliżyliśmy się do siebie podczas imprezy — wyjaśnił, jednak Taehyung bardzo dobrze zrozumiał, na czym opierało się to zbliżenie.

— Aha. Rozumiem...

— Mam nadzieję, że zaakceptujesz nasz związek, Tae Tae — chwycił przyjaciela za ramiona, nie dostrzegając rozczarowania i smutku Taehyunga, który głęboko w sobie ukrył.

— Jasne. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, najbliższą mi osobą, masz zawsze moje wsparcie... Zawsze możesz na mnie liczyć.

Taehyung patrzył smutnym wzrokiem w obiektyw aparatu, gdy siedział na łóżku mężczyzny, który robił mu zdjęcia. Jeongguk robiąc ostatnie zdjęcie, spojrzał z zaskoczeniem na chłopaka, dostrzegając łzy, sunące się po jego bladych policzkach.
— Kitae, wszystko w porządku? Jak ten lęk cię przerasta, mogę przestać — rzekł pełen zmartwienia. Taehyung otarł policzki, musząc wziąć się w garść.

— Przepraszam — szepnął, czując, że przez to pozowanie przed aparatem powracają bolesne wspomnienia. — Lepiej już pójdę — wstał pospiesznie, opuszczając sypialnie. Niezwłocznie pobiegł w stronę drzwi, chcąc chwycić za buty i wybiec z mieszkania Jeongguka. Jednak silna dłoń chwyciła za jego nadgarstek, przyciągając do siebie. Taehyung się szarpał. — Puść mnie! — w emocjach odepchnął Jeongguka, który patrzył z zaskoczeniem na chłopaka, którego nie poznawał.

— Przepraszam, to moja wina. Proszę, tylko nie uciekaj — rzekł, chcąc uspokoić chłopaka. Taehyung słysząc jego zmartwienie, złagodniał.

— To ja przepraszam... Spotkamy się w weekend, jak planowaliśmy. Teraz będzie lepiej, jeśli wrócę do domu.

— No dobrze, ale pozwól, że zadzwonię, chociaż po taksówkę jest późno, a ty mieszkasz daleko — rzekł, chcąc zadbać o bezpieczny powrót Kitae. Jednak chłopak nie zamierzał czekać. Założył buty i spojrzał na Jeona.

— Nie ma takiej potrzeby. Złapię coś w drodze — oznajmił, po czym zbliżył się do drzwi, otwierając je. Nieogarnięty wpadł jednak na kogoś, przez co uniósł wzrok na wysokiego przystojnego mężczyznę o ciemnych włosach i jasno białych zębach. Taehyung zdębiał, najpierw umarł, wrócił, po czym ponownie umarł, nie wierząc, że to właśnie on przed nim stoi.

Jaechon! 

~

*rìchū - wschód słońca

Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^/ Mam remont łazienki, więc w tym czasie trochę popisałam, rozdział wyszedł na 4k słów, więc czuję się okej, wstawiając wam go po tych długich dystansach. Ogólnie w poniedziałek i wtorek mam jeszcze egzaminy ustne, a w środę rozszerzony polski, po tym jestem już do waszej dyzpozycji i rozkręcamy się z rozdziałami ^^/

Jakie wrażenia po rozdziale? Trochę wspomnień Tae i niekoniecznie dobrych, no i pojawił się Jaechon. Do następnego!

Zostawcie coś po sobie dla motywacji waszej autorki :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top