24 marca 2117 roku
Zaraz po pracy zataszczyłam ciężki karton z ubraniami dla Poli do windy i zjechałam do sektora magazynowego. Czułam, jak wali mi serce po tym, jak zapukałam do drzwi Artura. Minęły dwa miesiące odkąd uciekłam i zignorowałam jego wiadomość. Nie miałam kompletnie pomysłu na to, co mu powiem, gdy otworzy drzwi – jeżeli w ogóle otworzy.
Mężczyzna stanął w wejściu i popatrzyła na mnie bez słowa. Też nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić. Wyglądał inaczej. Gorzej. Znowu miał zarost, około dwumiesięczny. Włosy miał zwiazane z tyłu i wystawały mu jedynie kosmyki, opadając na ramiona. Widać było, że nie mył ich od kilku dni. Nie spał też od jakiegoś czasu. Musiał brać dodatkowe, nocne zmiany, żeby zarobić na potrzeby córki. Nic nie mówiąc, odsunął się i dał mi znak, abym weszła.
Chwyciłam za karton, ale Artur wyszedł przed barak i dotknął mojego ramienia.
– Zostaw. Wniosę.
Miał naprawdę zmęczony głos. Zrozumiałam, że była to jego pora spania i albo go obudziłam, albo uniemożliwiłam mu położenie się do łóżka. Postawił karton tak, że zablokował wejście do pokoju córki, ale nie było innej powierzchni, na której zmieściłoby się pudło. Spojrzał na mnie.
– Co to jest? – zapytał.
– Ubrania. Po mojej córce. Ma dwanaście lat i z wszystkiego wyrosła, w niektórych w ogóle nie chodziła. Pewnie mają jeszcze metki, więc są prawie jak nowe.
Przyglądał mi się i nic nie mówił. Widziałam, jak między wąsami gryzie dolną wargę. Wiedziałam, że ma mieszane uczucia i nie wie, co powiedzieć. Żeby go przekonać, że mam czyste intencje sięgnęłam po pudełko z płaszczykiem. Wyciągnęłam go i pokazałam mu.
– Płaszcz i buty są nowe. Wczoraj kupiłam.
Wziął ode mnie ubranie i położył na wersalce.
– Nie o to chodzi – przyznał. – Po prostu bardzo bym chciał ci powiedzieć, że nie potrzebuję od ciebie jałmużny, ale prawda jest taka, że bardzo potrzebuję tych ciuchów. Jak Pola będzie biegać w dziurawych butach, to przyjdą po nią z Ośrodka i mi ją zabiorą, więc muszę przełknąć dumę i podziękować. Dziękuję.
Minę miał zaciętą, a w oczach widziałam smutek. Czuł się upokorzony tym, że musi przyjąć pomoc od kobiety, która go wykorzystała i porzuciła. Kochał się ze mną po dziesięciu latach abstynencji. Dla niego, to nie było nic. Czuł się zraniony, a ja pukałam po dwóch miesiącach do jego drzwi, bo dowiedziałam się, że sobie nie radzi. Powinnam w tym momencie wyjść, ale coś, co powiedział nie dawało mi spokoju.
– Dlaczego mieliby ci ją zabrać? Jesteś świetnym ojcem. Robisz dla niej wszystko.
– Ale nie jestem jej matką. Ośrodek sprawuje nad nią częściową opiekę. Jeżeli uznają, że sobie nie daję rady, to mi ją zabiorą.
– A zasiłki? – zapytałam.
– Są przyznawane matce. Pola nie ma matki, więc nic jej nie przysługuje.
Było to cholernie niesprawiedliwe. Dlaczego mój ojciec stworzył taki gówniany system? Z góry założył, że wszystko będzie idealnie. Szczęśliwe rodzinki z dziećmi. Jego wymarzony świat, w którym moja matka wybrała go, a nie mojego prawnego ojca. Nie pomyślał. Jak wiele razy. Jak ja wiele razy nie myślałam o problemach tego świata, zbyt bardzo koncentrując się na swoich niepowodzeniach. Obydwoje użalaliśmy się nad sobą, podczas gdy na świecie działy się większe tragedie. Umierały matki, a ojcowie nie mieli pełnych praw do swoich dzieci.
Chciałam go pocieszyć. Dotknęłam ręką jego nieogolonej twarzy i pogłaskałam po policzku.
– Przyjrzę się temu i zrobię wszystko, by to naprawić. Obiecuję.
Poczułam, jak jego dłoń wsuwa się w moją. Wiedziałam, że jest to moment, w którym powinnam wyjść i już nigdy nie wrócić, ale moje nogi przywarły do podłogi i byłam pewna, że nigdzie się stąd nie ruszę. Wplótł rękę w moje włosy i nachylił się do pocałunku. Zanim jednak go ofiarował spojrzał mi w oczy i upewnił się, że go nie odtrącę. Nie powiedziałam nic, tylko sama przywarłam do niego ustami i zaczęłam całować. Nasze języki się splotły, dając sobie nawzajem przyjemność i poczułam, jak zaczynam unosić się nad ziemią. Oplotłam nogi wokół jego pasa, a on chwycił mnie za tyłek i zaniósł w stronę wersalki. Usiadł na niej, a ja na nim. Wsunął dłonie pod moją bluzkę i zaczął ją pomału przekładać przez głowę, rzucił ją na podłogę. Jego palce zaczęły gładzić moje plecy, a ja poczułam dreszcze na ciele i rozkoszne uczucie mrowienia między nogami. Jego ręce zaczęły błądzić wokół mojego stanika, ale znowu nie mógł znaleźć zapięcia.
– Normalnie. Z tyłu – podpowiedziałam mu, ale gdy nie mógł go odpiąć, wplotłam swoją rękę w jego palce i jednym ruchem otworzyłam zatrzask.
Zsunął ze mnie stanik i złapał mnie za pierś. Zaczął ją pieścić, delikatnie ugniatać w dłoni i głaskać sutek, który stał się sterczący i twardy. Uwrażliwił się przez to, a z moich ust wydobyło się delikatne pojękiwanie.
– Masz cudowne piersi – wyznał z chrypką podniecenia w głosie.
– Nie powiedziałabym. – Zaśmiałam się i chciałam go ponownie pocałować, ale lekko się odsunął zaskoczony.
– Co masz do swoich piersi?
– Nie wiem. Są małe i nie takie sprężyste jak kiedyś. Chciałabym, żeby nie opadały.
Pocałowałam go i chciałam całować dalej, ale się znowu uchylił.
– Co ty mówisz? Masz śliczny biust. Dokładnie taki, jak lubię. Drobny i plastyczny. Idealnie układa się w ręce.
Cały czas, mówiąc to, miętosił moją pierś, a kciukiem drażnił sutek. Nie patrzył na mnie tylko wpatrywał się w mój biust. Gdy skończył mówić, delikatnie przyciągnął go do siebie i nachylając głowę na jego wysokość, wziął brodawkę do ust. Zacząłgo ssać, lizać i całować, jakby nie mógł się nasycić. Jego pożądanie rozbudziło moje. Objęłam jego głowę i przycisnęłam ją do siebie, bo bardzo chciałam, by nie przestawał swoich pieszczot. Zaśmiałam się ze szczęścia, ale temat piersi dalej mnie frustrował.
– No, ale... – zaczęłam mówić.
Wysunął z ust moją pierś i delikatnie pocałował sutek. Poczułam chłód, a różowa brodawka pomarszczyła się i skuliła w sobie. Oparł brodę na moim dekolcie, jednocześnie przygarnął mnie mocno do siebie, obejmując rękami.
– Ale co?
Nie był zdenerwowany. Może tylko trochę poirytowany, ale uśmiechał się do mnie. Czekał na moment kulminacyjny, a ja go odwlekałam i był tym nieco zmęczony, a może po prostu był zmęczony i stąd taka barwa jego głosu, że odnosiło się wrażenie, iż zaczyna tracić cierpliwość.
– Twój ojciec był chirurgiem od biustów. Robił idealne piersi, więc co powiedziałby, gdybym ja była u niego na wizycie?
Odsunął się i oparł plecami o wersalkę. Pochylił głowę i zaczął się uśmiechać pod nosem. Widziałam, jak jego wąsy się poruszają.
– Powiedziałby...
Złapał za guzik od moich spodni, odpiął go, a następnie odsunął rozporek. Nie miałam na sobie ani stringów, ani koronkowych majtek. Zwykłe bawełniane figi, nie byłam przygotowana.
– ...że przydałoby się powiększenie i że uniesie je lekko ku górze. Prawą nieco bardziej, by zredukować asymetrię. Wstań – powiedział nagle i poklepał mnie po tyłku, tak samo jak klepie się kolegę po ramieniu. – Skorzystam z braku romantyzmu, bo nie dostanę się do ciebie, jak będziesz na mnie siedzieć.
Stanęłam między jego nogami. Złapał mnie za spodnie i zsunął je ze mnie razem z blizną. Podeptałam je, żeby pomóc sobie ze ściągnięciem i popchnęłam nogą z dala od siebie. W międzyczasie sam ściągnął swoje dresowe spodnie razem z bielizną i z pełnym zwodem czekał na mnie. Pierwszy raz poparzyłam na jego penisa. Był smukły i dług, lekko odchylał się w lewą stronę, a jego gęste, czarne włosy łonowe błyszczały delikatną purpurą. Poczułam, że zwilgotniałam od tego widoku.
Byłam przed nim całkowicie naga, a on siedział na wersalce w białym T-shircie z członkiem na wierzchu. Normalnie nie czekałabym ani sekundy, by rozpocząć stosunek, ale z nim czułam się inaczej. Wiedziałam, że z niczym nie muszę się spieszyć. Chciałam z nim rozmawiać i pieścić się przy okazji. Potrzebowałam jego bliskości i wsparcia. Seks był tylko częścią spędzania wspólnie czasu.
Przysunął się do mnie i chwycił za moje uda. Poprowadził ręce ku górze, kiedy znalazły się na moich pośladkach, ścisnął je. Wtulił twarz w moje włosy na łonie i zaczął subtelnie całować mój wzgórek.
– Czyli twój ojciec uznałby, że są do poprawy?
Podnosiłam swój biust i próbowałam ułożyć go w atrakcyjny sposób. Artur spojrzał na mnie. Miał minę jak dziecko, któremu właśnie zabrano zabawkę.
– Chciałem cię wylizać, Monika – próbował mnie uświadomić.
– Dobrze, zaraz.
Poklepałam go po głowie, jak posłusznego pieska i znowu skupiłam się na swoim biuście.
– On na tym zarabiał, Monika. Nie wybudowałby willi z basenem, gdyby każdej swojej pacjentce mówił, że ma piękny biust, który nie wymaga korekty. Jak kobieta się uprze, to nawet mając idealny biust będzie chciała go zmienić. On to wykorzystywał, żeby zarobić. – Chwycił mnie za nadgarstki i odciągnął moje ręce od piersi, które powróciły na swoje dawne miejsce. – Takie są najpiękniejsze. Jakieś jeszcze pytania?
Wiedziałam, że odpowiedź powinna brzmieć "nie", ale nie mogłam się powstrzymać.
– To jakie cycki lubił twój ojciec? Skoro to, co mówił, nie było jego osobistą opinią, to...
– Nie wiem, jakie lubił, ale moja matka nie miała biustu w ogóle. Była płaska jak chłopak. Nie miała jednak kompleksów z tego powodu. Nigdy nie słyszałem, żeby narzekała na swój biust i nie chciała go operować. Mój ojciec też nigdy o tym nie wspominał. Uważał ją za piękną kobietę. Zresztą była piękna. Jesteś do niej trochę podobna.
Wyznanie, że jestem podobna do jego matki trochę mnie wystraszyło. Nie chciałam czuć, że to, co nas łączy jest czymś poważnym. Czułam się niesamowicie w jego obecności, uwielbiałam z nim rozmawiać, podniecał mnie, a on mnie pożądał, mógł zaspokoić mnie seksualnie, był czuły i troskliwy. Przede wszystkim "był", ale nie chciałam czuć, że to miłość, dlatego spróbowałam rozładować atmosferę.
– Czyli w porównaniu do swojego ojca lubisz duże biusty! – Zaśmiałam się.
Artur się nie śmiał. Potraktował to dość poważnie. Złapał mnie za kolanami i przycisnął w takim miejscu, że moje nogi same się ugięły, a ja usiadłam okrakiem mu na kolanach.
– Może w porównaniu do mojego ojca, ale tak normalnie, to duże biusty w ogóle mi się nie podobają, są takie... – szukał odpowiedniego słowa, żeby jego wypowiedź nie brzmiała ordynarnie, a do mnie po mału coś docierało.
Przed oczami stanął mi obraz przyjaciółki, która często poprawiała swoje duże, falujące piersi i nie wykonywała wielu ćwiczeń na wf-ie z powodu rozmiarów swojego biustu. Jej mąż właśnie mówił mi, że nie jest dla niego to coś atrakcyjnego.
– Paulina miała duży biust – powiedziałam nagle, a Artur na chwilę zamarł w bezruchu.
– Miała – przyznał.
Popatrzył na mnie i spuścił głowę. Nie chciał się do czegoś przyznawać. Coś sprawiało u niego pewnego rodzaju zażenowanie, którego nie chciał mi pokazywać. Położył ręce na moich biodrach i zaczął głaskać mnie po udach. Miałam wrażenie, że obawia się, że cokolwiek teraz powie, wstanę i wyjdę, a chciał mnie zatrzymać przy sobie.
– Nie podobały ci się jej piersi? – zapytałam niepewnie.
Przełknął ślinę i odchylił głowę za oparcie wersalki. Nabrał powietrza do płuc i znowu na mnie spojrzał.
– Nie zrozum mnie źle. Kochałem swoją żonę. Naprawdę ją kochałem. Dała mi cudowne dziecko, ale kochałem ją za to jaka była. Za jej uśmiech. Za piękne, duże, niebieskie oczy. Za to, jak nuciła piosenki z rana, i że była taka troskliwa i miła. Naprawdę ją kochałem, ale jeśli chodzi o wygląd, to nie była dziewczyną w moim guście. Była zupełnym jego przeciwieństwem, ale mieliśmy dziesięć miesięcy terapii, zanim mogliśmy się kochać i muszę przyznać, że na początku bardzo mi to odpowiadało, bo musiałem się oswoić z tym, że nie wzbudza we mnie pożądania. Musiałem ją zaakceptować, a potem, gdy ją pokochałem, to liczyło się to, by była szczęśliwa i dawałem jej szczęście.
Miał poczucie winy wypisane na twarzy. Naprawdę żałował, że nie mógł dać jej więcej, a dla mnie było to nie do zrozumienia.
– Przecież program zakłada, że wytworzy się pożądanie już na początku. Jest to istotny czynnik. Dopasowanie feromonów do siebie musi być na wysokim poziomie, żeby partner był uwzględniony przy dopasowaniu – analizowałam na głos swoją wiedzę z okresu pracy w Biurze ds. Przydziałów Personalnych. – Musiałam rozpatrywać ten wniosek. Nie pamiętam go...
– Miałaś wiele wniosków do rozpatrzenia – próbował mnie usprawiedliwić.
– Nieprawda. Rozpatrywane są tylko wnioski konfliktowe, a twój taki musiał być i zapamiętałabym wniosek swojej przyjaciółki. Nie rozpatrywałam go. Co prawda wiele robił za mnie Paweł, ale na naradach byłam wszystkich. Zapamiętałabym...
– Może system się pomylił i nie był mój wniosek konfliktowy. – Wplótł rękę w moje włosy i przyciągnął do siebie. – Nie zastanawiaj się nad tym, to już nie ma znaczenia.
Pocałował mnie i wiedziałam, że już nie chcę rozmawiać. Poczułam silny przypływ pożądania, który ogarnął moje ciało. Przylgnęłam do Artura i zaczęłam poruszać biodrami, by jego sztywny członek ocierał się o moje ciało. Gdy to poczuł, oderwał na chwilę swoje usta od moich, które i tak go próbowały całować i wyszeptał:
– No, nareszcie.
Nie bawiliśmy się w grę wstępną, bo tyle nasze ciała naczekały się na siebie, a oczy napatrzyły na naszą nagość, że pragnęliśmy już tylko spełnienia w sobie. Wsunęłam go w siebie i zaczęłam poruszać biodrami w górę i w dół, dając nam obojgu przyjemność. Objął mnie mocno, wtulił twarz w moje piersi i zaczął intensywnie posapywać. Był stęskniony mojego ciała, brakowało mu mnie i teraz próbował nie przerwać naszego stosunku zbyt wcześnie.
– Kocham cię, Monia. Tak bardzo cię kocham... – powiedział, a ja zamarłam.
Zatrzymałam się i spojrzałam na Artura, ale jego członek był wciąż we mnie. Nie chciałam, by ta znajomość weszła na stopę, z której nie mogłabym się wycofać. Nie mogłam sobie pozwolić na związek. W mojej głowie wciąż byłam mężatką, to Marcin był moim mężem, ale Marcina nie było, a Artur tak, tylko, że Artur mógł być tylko kochankiem i musiało być to jasne.
– Tylko mąż ma prawo mówić do mnie "Monia".
Wystraszył się. Bał się, że znowu ucieknę. Patrzył na mnie i na twarzy miał wypisane przeprosiny i błagania bym nie odchodziła.
– Jak ma to funkcjonować, to musimy ustalić pewne zasady – powiedziałam. – Nie kochamy się, nie zostajemy na noc i nie mówisz do mnie "Monia". Pasuje?
Nic nie odpowiedział. Jego twarz się zmieniła tak, że nie potrafiłam z niej nic odczytać. Patrzył i milczał, aż w końcu nacisnął delikatnie na moje biodra i dał mi znak, bym nie przerywała tego, co robiliśmy przed chwilą. Zaczęłam na nowo przesuwać się na jego penisie, dając nam powód do kolejnych uniesień. Wtulił twarz w moją pachę tak, że nie widziałam, jak reaguje na moje pieszczoty. Słyszałam tylko, jak pojękuje z podniecenia, a gdy przyszedł czas jego szczytowania odchylił głowę i z kącika oka spłynęła mu pojedyncza łza. Nie wiedziałam, czy to łza szczęścia, czy żalu.
Rozłożył swoją wersalkę, żebyśmy mogli jeszcze się poprzytulać i położyliśmy się na niej nago. Choć on wciąż był w koszulce, a ja naciągnęłam na pośladki jego cienką białą kołdrę. Oparłam się na łokciu, żeby móc z nim rozmawiać. Artur leżał obok mnie i głaskał swoimi długimi palcami po plecach.
– Zastanawiałeś się, co byś teraz robił, gdyby ten program nigdy nie powstał, a świat nie byłby tak zanieczyszczony? – zapytałam, bo chciałam wiedzieć o nim wszystko.
– Wiem, kim bym był – przyznał. – Nie miałem wielkiego wyboru. Miałem zostać, tak jak on, chirurgiem plastycznym i pracować z nim, a potem przejąć klinikę.
– I lubiłbyś to?
– Nie wiem, pewnie nie, ale była z tego dobra kasa. Mógłbym zapewnić rodzinie wszystko. Mój ojciec pewnie myślał podobnie. – Założył kosmyk moich włosów za ucho i wsunął w nie rękę, aby przyciągnąć mnie do siebie i pocałować. – A ty na jakie studia byś poszła?
Oblizałam wargi po jego pocałunku i się uśmiechnęłam.
– Nie wiem, myślałam o filologii polskiej, ale jak słucham, co mówi mój brat, to stwierdzam, że nie było to dla mnie. Pewnie bym kilka razy zmieniła kierunek i ostatecznie ukończyła coś w czym i tak nie byłabym dobra. Pewnie zostałabym po prostu żoną...
– Mogłabyś być żoną chirurga plastycznego – przerwał mi. – Dać mu śliczne dzieci i realizować swoje pasje, na przykład założyć jakąś fundację. W tym jesteś dobra. Masz dobre serce i lubisz pomagać. Moja matka pokazałaby ci Afrykę. Zakochałabyś się w tamtejszych dzieciakach... – Zamyślił się. – To piękna perspektywa, nie sądzisz?
– Faktycznie, kusząca. – Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. – Jest tylko jeden problem. Miałam wtedy chłopaka...
Popatrzył na mnie i przez chwilę się zastanowił.
– Kochałaś go?
– Dziś wiem już, że nie.
– To bym cię zdobył. Choćbym musiał pójść na koniec świata. Musiałabyś być moja. Jesteś kobietą, o którą warto walczyć.
Pocałowałam go delikatnie, wsuwając mu język do ust. To, co powiedział, byłonajmilszą rzeczą, jaką słyszałam od dawna. Chciałabym, żeby kto inny myślał w ten sposób.
– Wiesz o tym, że Pola jest gnębiona w szkole? – powiedziałam, bo chciałam poruszyć ten temat odkąd tu przyszłam, a zaczęło się robić zbyt ckliwie.
– Wiem, ale nic na to nie poradzę. Musi sobie radzić.
Nie rozumiałam, dlaczego tak mówi. Był jej ojcem. Mógł interweniować.
– Dyrektor Akintola z pewnością zorganizuje spotkanie dla dzieci, na którym porozmawia o ich zachowaniu.
– To tylko spotęguje agresję w jej stronę. Bez sensu. Chodziłem do prywatnej szkoły z internatem dla bogatych dzieciaków. Parę przykrych słów i brudne rajstopy życia jej nie zmienią. Może to ją zmotywuje, by trochę schudnąć...
Popchnęłam jego bark tak mocno, że stracił podparcie w dłoni i jego głowa opadła na poduszkę.
– Pola nie jest gruba – powiedziałam z wyrzutem.
– Wiem, ma sylwetkę po mamie. Mówię jej, że jest piękna. Jest moją córką, dla mnie jest wyjątkowa, ale boję się, żeby jakiś chłopiec przy przydziale nie był nią – zrobił pauzę – rozczarowany.
– Tak jak ty Pauliną – domyśliłam się.
Skrzywił się i nic nie odpowiedział. Dokładnie to miał na myśli, ale nie chciał tego przyznać, bo sam czuł się z tym podle.
– Możesz mi nie wierzyć, ale nie doceniasz Poli. Założę się, że jest w szkole choć jeden chłopiec, który uważa Polę za piękną.
Miałam na myśli bardzo konkretnego chłopca, ale nie mogłam mu o tym powiedzieć ze względu na szacunek do zasad narzuconych sobie przez mojego syna. Zamiast tego położyłam się na brzuchu i wyciągnęłam na łóżku jak kotka. Wsunęłam ręce pod poduszkę i podłożyłam ją sobie pod głowę. Zamknęłam oczy i zrelaksowałam się w jego pościeli, która pachniała jego ciałem.
Musiałam go podniecić swoim zachowaniem, bo przysunął się do mnie i poczułam, jak jego usta dotykają moich pleców. Wsunął dłoń pode mnie, chwycił mnie za pierś i zaczął ją masować.
– Twoje piersi są idealne, a ideału się nie poprawia. Pamiętaj to i nigdy nic w sobie nie zmieniaj. Cała jesteś perfekcyjna. – Zaczął całować moje ramiona, kark i szyję coraz bardziej napierając swoim ciałem na moje. – Koch... Uwielbiam cię.
Poprawił się, ale nie wiem, czy bym się obraziła, gdyby to powiedział. Było mi w tym momencie zbyt dobrze i zbyt bardzo chciałam, by perspektywa życia z nim na powierzchni była prawdziwa. Czułam, jak moje ciało zaczyna drżeć od jego pocałunków w plecy i odruchowo lekko uniosłam pupę. Poczułam prąd przeszywający moje podbrzusze i kończący się w kroczu. Moja cipka domagała się pieszczot.
– Miałeś mnie wylizać – przypomniałam.
– Przepadło, gdy wolałaś gadać.
Poczułam nutę rozczarowania, ale jego pocałunki mi ją rekompensowały, więc tylko wtuliłam się bardziej w poduszkę i pozwoliłam, by pieścił ustami moje plecy. Powoli całował każdy fragment mojego ciała, kierując się w dół kręgosłupa. Gdy doszedł do moich lędźwi zaczęłam niespokojnie kręcić biodrami. Moje lędźwie go pragnęły i nie byłam w stanie tego ukryć. Chwycił mnie oburącz i przytrzymywał, żeby to on sprawował kontrolę nad tym, co się dzieje. W momencie gdy jego usta dotknęły mojej kości ogonowej, wydałam z siebie cichy okrzyk podniecenia. Uniósł moją pupę do góry i mimo że wiedziałam, co zaraz nastąpi to i tak nie mogłam się powstrzymać, by go o to nie błagać.
– Wyliż mnie, proszę. Artur wyliż ją, zrób to...
Jego ciepły język zetknął się z moją wilgotną szparką i to był moment, w którym nie byłam już w stanie powstrzymać się od krzyku i jęczeć z rozkoszy, aż wyciekły ze mnie soki. Zobaczył wtedy też, jak dostaję wytrysku i był nim oszołomiony, do momentu, gdy w przypływie euforii, chcąc by zlizał to, co ze mnie wyleciało, powiedziałam:
– Marcin zawsze...
– Nie – powiedział twardo. – Nie mów tego. Też mam zasadę. Nigdy nie waż mi się mówić, co robisz z mężem w łóżku.
Zrobiło mi się niesamowicie głupio i zdołałam tylko powiedzieć "dobrze", ale nie gniewał się długo i po chwili poczułam, jak wsuwa swojego członka we mnie. Przylgnął klatką piersiową do moich pleców. Całował kark i oddychał z twarzą w moich włosach, pojękując z podniecenia. Otworzyłam oczy i również zaczęłam wydawać z siebie dźwięki rozkoszy, a nasze głosy zlały się w jedno. Gdy nasze ciała tańczyły, dostrzegłam upchnięte w rogu wersalki zdjęcie w ramce. Patrzyły z niego na mnie dwie uśmiechnięte twarze nastolatek. Jedna okrągła z dużymi oczami i gęstymi rudymi włosami, a druga moja. Mimo że powinnam poczuć jakieś wyrzuty sumienia patrząc w twarz przyjaciółki w momencie, gdy jej mąż penetruje swoim penisem moją pochwę, to tak naprawdę miałam to gdzieś. Wtuliłam twarz w poduszkę i dostałam orgazm.
Zaraz po stosunku Artur wyszedł z łóżka i poszedł do toalety, a ja leżałam i wtulałam się w jego poduszkę. Myślałam, że wróci do mnie, gdy wyjdzie, ale on zaczął krzątać się po mieszkaniu. Słyszałam, jak otwiera szufladę komody i sama nie wiem kiedy, ale przysnęłam.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po mieszkaniu. Siedział w bieliźnie na krześle. W ręce trzymał szkicownik i ołówek. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że się przebudziłam.
– Długo spałam?
– Nie, z czterdzieści minut, ale szybko zasnęłaś. Musiałem bardzo cię zmęczyć.
Uśmiechnął się z satysfakcją. Prawda była taka, że nie raz z Marcinem mieliśmy dużo intensywniejsze stosunki i tylko jego poduszka była na tyle przyjemna, że mnie uśpiła. Zamiast tego postukałam się palcem po głowie, żeby pokazać mu, co myślę o jego żarcie.
– Co tam masz? – Wskazałam na zeszyt w skórzanej oprawie na jego kolanach.
– Nic.
Podszedł do mnie, żeby mnie pocałować, a ja w tym czasie chwyciłam za jego brulion. Chwilę się opierał, ale w końcu puścił.
– Ale nie zaglądaj na inne – przestrzegł.
Wzięłam do ręki i spojrzałam na rysunek. Przedstawiał nagą, śpiącą kobietę. Mnie. Na pierwszym planie były długie nogi i krągły tyłek, od pośladków odchodziła ostro wygięta linia pleców, ramiona i drobne piersi ukrywające się przy podłożu, na którym leżałam. Smukłe ręce ukrywały się pod poduszką. Twarz była wyraźna i widać było niesamowite podobieństwo. Przesunęłam palcem po obrazku.
– Jest piękny.
– Jest nieskończony.
– Nie ważne i tak jest piękny. Naprawdę masz talent. Powinieneś malować obrazy.
Byłam zachwycona, a on się zaśmiał, jakbym opowiadała głupoty. Nie znał swoich możliwości, czy tylko był skromny?
– Obrazy to droga sprawa – odpowiedział i to wiele mi wyjaśniło.
Wyciągnął z mojej ręki rysownik i odłożył na komodę. Usiadł obok i pocałował mnie w skroń.
– Dlaczego się nie prześpisz? Kiedy musisz wyjść do pracy? – zapytałam.
– Mam jeszcze kilka godzin, ale z pewnością nie pójdę spać.
– Dlaczego?
– Bo uciekasz, gdy śpię i znowu cię nie zobaczę przez dwa miesiące albo i więcej...
Usiadłam na wersalce i spojrzałam na niego. Mówił poważnie. Dotknęłam twarzy Artura i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
– Zostanę – obiecałam.
Pocałowałam go. Położył się obok mnie, a ja go przytuliłam. Głaskałam go po głowie i bawiłam się kosmykiem jego czarnych włosów.
– Obiecasz mi coś? – zapytałam.
– Hm? – mruknął, bo już był bardzo zmęczony i przysypiał.
– Ogolisz się?
– Mhm – wydał z siebie sapnięcie i zasnął.
Przykryłam go kołdrą, a sama wstałam i się ubrałam. Byłam głodna, więc zajrzałam do jego lodówki. Prawie nic nie było. Butelka mleka, dwa jajka i trochę sera. Musiałam zrobić zakupy. Pola jadła obiady w szkole, więc siebie zaczął zaniedbywać. Wiedziałam, że gdy wyjdę do sektora magazynowego, ludzie mnie rozpoznają. Otworzyłam komodę i wyciągnęłam z niej obszerną bluzę, którą włożyłam przez głowę oraz firmową czapkę z daszkiem. Kaptur zarzuciłam, a identyfikator szczelnie schowałam w rękawie bluzy. Zabrałam mu klucze z pojemnika na szafce kuchennej i wyszłam z baraku.
Sektor magazynowy był mini miastem, w którym znajdowały się liczne małe baraki mieszkalne oraz różnego rodzaju budowle zbudowane z kontenerów. Jeden szczególnie duży zapraszał znudzonych małżeństwem panów do zakosztowania rozkoszy z różnego rodzaju kobietami. Prawdopodobnie dziewczyny, które nie mogły mieć dzieci i nie zakwalifikowały się do procesu rozrodczego znajdowały tu lepszy zarobek, niż jako obsługa techniczna Wieży. Pewnie było tu też wiele uciekinierek z powierzchni. Nie zarejestrowanych. Nie moja sprawa, nie byłam tu służbowo i nie wato było w tym momencie się narażać na niebezpieczeństwo. Nie po ostatniej przygodzie. Były tu też stragany z kradzioną odzieżą i gadżetami oraz bary i stargany z żywnością, która prawdopodobnie została wykradziona z magazynów. Nie było to, aż tak istotne w tym momencie. Co zaskakujące, w jednym z baraków znalazłam kościół. Mężczyzna, który prawdopodobnie udawał księdza, dla datków z kazań siedział wewnątrz i czekał na wiernych.
Na małym targowisku kupiłam owoce i warzywa, mięso, wędliny, nabiał oraz pieczywo, a także trochę słodyczy dla Poli, nie zapominając o wiśniowych lizakach, które uwielbiła jej matka. Wróciłam do baraku Artura i wypakowałam zakupy. Miałam jeszcze trochę czasu nim zacznę gotować kolację, więc nieco ogarnęłam jego mieszkanie, bo najwidoczniej ostatnio nie miał czasu albo motywacji, by to zrobić. Wyciągnęłam też zdjęcie z boku wersalki i postawiłam na komodzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top