14. Głud Krwi


W

jej niegdyś pustych oczodołach, były piękne błękitne źrenice (dop. Aut. Coś w stylu tych jakie mają szkielety).


Poczułem jakbym znowu się w niej zakochał. Jej "oczy" wręcz hipnotyzowały.

- Coś nie tak? Mam coś na twarzy? - wyrwał mnie z transu.

- N-nie, tylko...

- Masz oczy! Czy to znaczy, że widzisz!? - przerwał mi Jasper.

- O czym ty mówisz? Jakie oczy? Widzę, ale... - Jasper przerwał jej dając jej lusterko tuż przed twarz. - C-co!? - widać że była w nie mniejszym szoku niż ja. Wyglądała jakby miała zacząć płakać, więc ją przytuliłem, by się uspokoiła.

Ona tylko się we mnie wtuliła i... Chwila...

































Ona mnie wącha!?

Aaaaaa... Przecież głud krwi... Odkąd ją przemieniłem nic nie jadła, a tuż po przemianie zawsze głud krwi jest tak silny, jakby głodowała od bardzo długiego czasu, a ona była w takim stanie cały ten czas, gdy była nie przytomna.

Naciąłem sobie nadgarstek i pozwoliłem jej się w niego wgryść, co zrobiła.

Teraz zauważyłem, że Jasper się ulotnił.

*perspektywa Violetty*

Nie wiem co się ze mną dzieje, nie panuje nad sobą. Ale, o dziwo, jego krew jest bardzo dobra!

Sama nie wiem ile jej wypiłam, bo odzyskałam panowanie nad sobą dopiero, jak moja "ofiara" oderwała mnie od siebie i mocno przytuliła.

- Lepiej? - zapytał.

- T-tak... Przepraszam...

- Nie masz za co przepraszać, tak jest zawsze - pocałował mnie w czoło. - Ale teraz musimy zmienić twój opatrunek...

Delikatnie podniósł moją koszule nocną i, nie zwracając uwagi na moje ciało, zaczął odwiązywać bandaże.

Gdy bandaże już leżały na podłodze, bałam się spojrzeć na ranę, nie lubię widoki krwi, szczególnie własnej. Poczułam jak mężczyzna przejechał palcem po mojej bliźnie, nie powiem, zabolało, ale jego dotyk zawsze jest przyjemny, co, w pewnym sensie, złagodziło ból.

- Już prawie się zagoiło... Ale nie będziesz mogła się przemeczać przez dłuższy czas... - znowu dotknął mojej blizny, a ja tylko cicho jeknęknęłam, o dziwo tym razem nie bolało, ale blizna dalej jest bardzo wrażliwa na dotyk. - Ale po tym, jak napiłaś się krwi, będzie się goić dużo szybciej...

Czuje, że czerwienię się jak pomidor i czuję się dziwnie, jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego do kogokolwiek. To uczucie się spotęgowało, gdy mój ukochany nieświadomie dotknął mojej kobiecości przez bieliznę.

Nie wiem czemu, ale to było bardzo przyjemne.

- Ty... Jęknęłaś? - chyba dopiero teraz uświadomił sobie co zrobił i mocno się zarumienił. - J-ja... Przepraszam, nie chciałem tego...

- Nie masz za co przepraszać... Ja... Nawet mi się podobało... - przerwałam mu mocniej się rumieniąc.

- To... Może to skończymy? - spytał niepewnie, a ja nie wiedziałam o co mu chodziło, ale ciekawość zwyciężyła.

- J-jeśli chcesz...

Fallacy zaczął ściągać ze mnie koszule nocną, powoli zaczynam się bać, ale ufam mu.

Sam zaczął się rozbierać. Przyznam, że mimo iż ma same kości, to jest bardzo dobrze zbudowany, ale zaskoczyło mnie w jego wyglądzie jedno. A mianowicie to, że ma penisa. Jakim cudem?

- W każdej chwili możemy przerwać, tylko powiedz, dobrze? - powiedział

- M-mhm

*kilka godzin później, bo chciałam być ambitna i to napisać, ale jednak lenistwo wygrało i ni chuja nie chce mi się i nie umiem pisać lemona*

*perspektywa Fallacy'ego*

Dawno tego nie robiłem, ale to był najlepszy sex jaki kiedy kolwiek miałem.

Moja mała teraz leży wtulona we mnie z uśmiechem.

- I jak było? - zapytałem

- Wspaniale, ale... Czy ty... We mnie... No wiesz...?

- No... - nie wiedziałem jak odpowiedzieć, bo... No nie ukrywając skończyłem w niej... - Tak.

Gdy to powiedziałem, w jej oczach pojawił się strach.

/////
I w tym momęcie hamsko przerwę lol

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top