ROZDZIAŁ 2
Założyłam przetarte jeansy, szary szeroki sweter, a włosy związałam w niechlujnego koczka. Godzinę zastanawiałam się, czy na pewno zrobię dobrze, jeśli spotkam się z Zackiem.
Ostatecznie przekonał mnie do tego Samuel. Powiedział, że to niezobowiązujące spotkanie i na tym jednym może się skończyć.
Ja doskonale wiedziałam, że na jednym się nie skończy. Oni zapewne też ale nie przyznali tego.
Gdy już się przygotowałam napisałam do Sama gdzie mam spotkać się z moją pierwszą miłością, która wystawiła mnie tyłkiem do wiatru i spieprzyła na drugi koniec świata. No dobra, przesadzam. Ale to nie zmienia faktu, że mam do niego o to żal.
Piętnaście minut później byłam już w parku. Postanowiłam usiąść na ławce i poczekać na niego. I wszystko wróciło.
*Ja nie mogę – szepnęłam ze smutkiem w głosie.
-To nic trudnego – zaśmiał się Zack, ukazując swoje piękne dołeczki w policzkach.
-Nigdy się nie całowałam! – usiadłam na drugim końcu ławki.
-Wiem. Przecież dowiedział bym się o tym pierwszy. – ponownie się do mnie przybliżył obejmując mnie. Popatrzyłam na niego. Dla mnie był idealny w każdym stopniu. Gdy patrzyłam mu głęboko w oczy, poczułam, że nasze oddechy mieszają się. Nie minęła chwila, a ja już czułam jego usta na swoich. Mimowolnie zamknęłam oczy rozkoszując się tym przyjemnym uczuciem.*
-Wiedziałem, że wybierzesz to miejsce. – spokojny, kochany głos dotarł do moich uszu, a cytryna pomieszana z miętą wypełniła moje nozdrza. Powoli obróciłam głowę. Jego ciemne włosy były lekko zmierzwione przez wiatr. – Cześć, Cornelia.
-Zack... Cześć. – lekko otworzyłam usta. Chciałam chyba coś powiedzieć ale sama nie wiem co.
-Tęskniłem...- popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.
-Tęskniłeś? Ty tęskniłeś?! Ty mała poczwaro! Wyjechałeś bez żadnego pożegnania! Kontaktowałam się z tobą! Wszyscy się kontaktowali... – głos zaczął mi się łamać. – Przez pewien czas nawet nie wiedzieliśmy czy żyjesz... Przyjeżdżasz po roku i mówisz, że tęskniłeś... Jesteś żałosny...
-Musiałem wyjechać. Ale już jestem. Zmieniłem się. Chcę zacząć wszystko od nowa. Chcę zacząć z Tobą... I wiem, że ty też chcesz. Dopiero jak wyjechałem... Sam powiedział mi, że... Że ci się podobałem... Nie wiem jak mogłem tego nie zauważyć.
Przepraszam. Tak cholernie mi przykro...
-Ty mi się nie podobałeś. Ja cię pokochałam. Ale to już czas przeszły... Chwila. Sam miał z tobą kontakt?!
-T.. Tak. Miał. Cały czas. Ale umówił się ze mną, że nic Ci nie powiemy. Tobie i Liv.
-Ale... Dlaczego? – moje oczy były pełne łez i podejrzewam, że za chwilę znajdą się na moich policzkach.
-Nie mogę Ci powiedzieć. Jeszcze nie. – przytulił mnie. A wtedy... Nie mogłam już powstrzymywać łez. Po kilku minutach odsunęłam się od niego.
-Przepraszam zmoczyłam ci koszulkę...
-Należy mi się. – zaśmiał się. – Chodź... Wypijemy kakao. – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę naszej ulubionej kawiarni.
Myślałam, że to już koniec problemów. Ale to był dopiero ich początek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top