5. "SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!"
- Kiedy mówiłam, że potrzebuje pomocy nie miałam na myśli wywiezienie mnie do Meksyku, ale podoba mi się - powiedziałam mocząc nogi w basenie. Różowowłosa Ashley posłała mi uroczy uśmiech i napiła się swojego drinka z palemką.
- Była środa! Idealny czas żeby wyjechać od Nowego Yorku. Masz prawo zabalować zapominając o konsekwencjach. A Pepper mnie zabije - mruknął ostatnie zdanie Mike grając w wodną siatkówkę z Alexem, Lily, Harrym i Olivią.
Cóż, po tym jak z płaczem zadzwoniłam do Mike'a postanowił faktycznie mi pomóc. Nie wie co się stało, o nic nie pytał i po prostu zebrał swoją paczkę a potem razem polecieliśmy do Meksyku. Dzisiaj jest czwartek i zamierzamy wrócić w sobotę. Jest 31 grudnia, czyli... Sylwester! Z początku stanowczo zaprzeczałam przyjazdu tutaj, ale Mike mnie namówił. Napisał nawet za mnie do Pepper oczywiście nie mówiąc gdzie lecimy. Od tamtej pory cały czas do mnie dzwoniła i kiedy miałam się już poddać i odebrać Michael zabrał mi telefon tłumacząc, że te kilka dni jest tylko dla mnie bez nad opiekuńczych matek i bez zasad.
- Każdy zasługuję na chwilę odpoczynku - powiedział Alex i podpłynał do nas. Oparł się o brzeg basenu i uśmiechnął się delikatnie w moją stronę.
- A zwłaszcza ty staruszku! - powiedział Harry i przez jego nie uwagę dostał piłką w twarz od Lily.
- Ups... - powiedziała wystarszona bo wiedziała co ją czeka.
- Już nie żyjesz! - powiedział z udawaną powagą i podpłynał do blondynki, która już zaczęła od niego się oddalać. Po chwili blondynka była już cała mokra razem z jej włosami. Piską nie było końca.
- Nie jestem stary... - mruknął blondyn obok mnie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Minęło dziesięć lat. To dość dużo - powiedziałam i napiłam się drinka.
- Mam trzydzieści dwa lata wypraszam sobie. Przyznaj chociaż, że nadal mam w sobie to "coś".
- Ależ oczywiście! Zawsze miałeś i zawsze będziesz miał ten swój urok - zaśmiałam się razem z Ashley.
- Cieszy mnie twoja odpowiedź - powiedział i uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
- Kłamała! - krzyknął Mike z końca basenu - Pewnie, żeby uniknąć zmoczonej głowy!
- Nie prawda! - krzyknęłam przerażona myślą, że znowu będę musiała godzinę suszyć te kudły.
- Przekonałeś mnie - zanim zdążyłam cokolwiek zrobić zostałam pociągnięta za nogę do wody. Na szczęście nic sobie nie zrobiłam przy okazji. Szybko wyskoczyłam na powierzchnię i oparłam się o pierwszy lepszy tors, który napotkałam. Usłyszałam śmiech przez co spojrzałam w górę na jego urocze dołeczki.
- Palant - mruknęłam i odepchnęłam go od siebie.
- Jeśli chcesz pomogę ci z suszeniem - znowu się zaśmiał. I właśnie taki był Mike. Podstępny drań, ale jednocześnie dobra dusza.
- Zbliża się wieczór kochani! Co powiecie na plażową imprezkę! - odezwała się Olivia wychodząc z wody i otulając się białym ręcznikiem. Wszyscy się zgodzili na nocne podrywy więc po chwili razem z Ash, Olivią i Lily wybierałam swoją kreację na ten wieczór. Mieliśmy dwa pokoje w jakimś czterogwiazdkowym hotelu. W jednym byłyśmy my a w drugim chłopcy.
- A co powiesz na tą? - zapytała Ashley trzymając czerwoną letnią sukienkę z kwiatkami.
- Czerwona jest fu - mruknęłam.
- A ta? - Oli wyjęła z szafy szarą sukienkę sięgającą za kostki. Była na ramiączkach i również ozdobiona w kwiaty. Jednak miała dość spory dekokt a każda z dziewczyn wiedziała, że nie lubię tak dużych dekoltów.
- Zgadnij co mi nie pasuje - powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- Hm... Też mi się nie podoba, że jest za kostki - westchnęła niezadowolona, a ja wywróciłam oczami słysząc cichy śmiech Lily i Ashley.
- Dobra mam coś co ci się spodoba! - Lily pokazała mi białą sukienkę również w kwiaty. Miała uroczą sznurowaną kokardkę na talii i była na cienkich ramiączkach. Była dość krótka, ale była piękna ( jakby ktoś chciał ją zobaczyć to w mediach jest sukienka ❤)
- W sam raz... - powiedziałam z zachwytem a dziewczyny przybiły sobie piątki. Chyba byłam ich najgorszą klientką. Nie wspominałam, ale dziewczyny otworzyły salon z sukniami. Zajmują się imprezowymi kreacjami jak i na ślub. I jak widać zwiewne sukienki również sprzedają. Jest to jeden z najpopularniejszych salonów w Nowym Jorku. Zabrałam sukienkę i poszłam jako pierwsza do łazienki, żeby się ogarnąć. Wskoczyłam pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach chloru. Po krótkim umyciu się, zakryłam ciało ręcznikiem i podeszłam do lustra, żeby wyczyścić je z pary. Usłyszałam ciche pukanie więc bez zastanowienia podeszłam i otworzyłam drzwi spodziewając się którejś z dziewczyn. Jakie było moje zaskoczenie kiedy przede mną stał Mike. Otworzyłam lekko usta w szoku i oparłam się o framugę w drzwiach zakładając ręce na swoje piersi jakby to miało pomóc.
- Co tu robisz? - zapytałam jakby nigdy nic.
- Cóż... Miałem ci pomóc z suszeniem czyż nie? - powiedział i ominął mnie wchodząc do łazienki. Zagryzłam wnętrze policzka, żeby powstrzymać uśmiech wchodzący na moją twarz. Odwróciłam się i podeszłam do niego czując się niesamowicie niezręcznie, nawet nie potrafię opisać tego uczucia.
- Tak, ale jestem w samym ręczniku - przypomniałam a on zeskanował mnie wzrokiem.
- Jakoś to przeżyjemy. Gdzie masz szczotkę? - zapytał i zaczął szperać po szufladach. Podeszłam do jednej z szuflad i wyjęłam białą szczotkę do włosów. Wziął ją ode mnie i obrócił tak abym stała tyłem do niego. Zaczął delikatnie czesać moje włosy uważając aby za mocno nie pociągnąć.
- Gdzie reszta? - zapytałam w końcu bawiąc się palcami. Naprawdę dziwnie było czuć jego palce na moich plecach i ramionach kiedy zgarniał moje włosy.
- Lily i Harry postanowili jeszcze przed piciem się zabawić. W swój własny sposób. Ashley postanowiła umyć się w publicznej toalecie a Olivia i Alex już zaczęli pić na dole w barze. Na dobry początek - powiedział dalej czesząc moje włosy.
- Więc dlaczego przyszedłeś do mnie zamiast teraz pić pierwsze shoty? - zapytałam delikatnie się uśmiechając do siebie.
- Sądząc po twoim uśmiechu widzę, że wcale ci to nie przeszkadza - powiedział i odwrócił moją głowę w stronę lustra. Parsknęłam śmiechem i odwróciłam się w jego stronę.
- Lubię twoje towarzystwo - powiedziałam i uśmiechnęłam się w jego stronę. Również się do mnie uśmiechnął i nagle niepewnie schylił się do moich ust. Czekał na moją reakcję, a ja bez zastanowienia stanęłam na palcach i pocałowałam jego usta obejmując dłońmi jego policzki. Dłonie Mike'a znalazły się na mojej talii wędrując w górę i w dół. Zaczął posuwać się do przodu i po chwili poczułam zimne kafelki na ścianie. Jednak nagle Mike oderwał się od moim ust i spojrzał na mnie z kwaśną miną.
- Peter mam rację? - zapytał nagle, a ja zmarszczyłam brwi.
- Co? - zapytałam nie rozumiejąc do czego dąży.
- Wczoraj do mnie zadzwoniłaś bo macie spór. Już raz cię pocałowałem wtedy jak się z nim pokłóciłaś. Historia lubi się powtarzać... - mruknął ostatnie zdanie - Dowiedziałaś się o Liz prawda? - zapytał, a ja w końcu spojrzałam mu w oczy.
- Wiedziałeś? I nie powiedziałeś mi? - zapytałam a w moich oczach zebrały się łzy.
- Viveka... Uwielbiam cię, okej? Jesteś dla mnie ważna, ale to Peter musiał powiedzieć o tym romansie, nie ja. Nie wiem jakim cię darze do końca uczuciem, ale to coś jest silne.
- Nie dowiedziałam się od Petera - powiedziałam odwracając wzrok.
- Więc od kogo? - zmarszczył brwi zdziwiony.
- Od Liz. Jestem słaba i łatwa. Uwierzyłam w jego czułe słówka, ale gdyby faktycznie mnie kochał powiedziałby mi! - samotna łza spłynęła mi po policzku a za nią następne. Oparłam głowę o ścianę zamykając oczy - Nie chcę cię ranić tym, że go kocham - szepnęłam.
- Vivi...
- Dlaczego nawet jak złamał mi serce ja dalej chcę z nim być?! Kocham go, ale kocham też ciebie... Miłość jest jedna a jednak ja kocham was obu. Powiesz mi... Jak to do cholery możliwe? - zapytałam a on starł moje łzy i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- To nie jest możliwe, to... Inne rodzaje miłości.
- Nie to nie to... Kocham was obu. W ten sam sposób a to nie jest dobrze - szepnęłam załamana.
- Chcesz mnie chronić przed całym światem, ale dla niego zrobiłabyś wszystko. A ja to rozumiem. Masz słabość do Petera jebanego Parkera, nie mam zamiaru stawać na przeciw miłości jaką jego darzysz. Tylko nie całuj mnie kiedy poczujesz, że cię opuścił bo zmienię zdanie. Chyba, że cię opuści na dobre wtedy możesz do mnie przyjść i się wypłakać, zawsze przy tobie będę - kiedy to wszystko mówił łzy nie przestawały lecieć z moich oczu. Jest taki kochany... Nie ma do mnie tak wielkiej urazy, a ja sama się nienawidzę za to, że go nieświadomie wykorzystywałam. Zabijając swoje smutki. W końcu nie wytrzymałam i wpadłam mu w ramiona.
- Potrafisz być moim przyjacielem po tym? Dlaczego mnie nie zostawisz i chcesz mi wybaczyć chociaż wiem, że to cię tak bardzo rani.
- Już mówiłem. Jesteś dla mnie ważna. Nie bez powodu szukałem cię dziesięć lat skarbie - zaśmiał się cicho, a ja razem z nim. Odsunęłam się od niego powoli i pociągnęłam nosem.
- Przepraszam... Jestem walniętą wariatką - starłam łzy z moich policzków i ominęłam go podchodząc do lustra.
- Lubię wariatki. Są szalone i zabawne - posłał mi szeroki uśmiech, który zobaczyłam w lustrze, a ja zaśmiałam się kolejny raz - Czekamy na ciebie na dworze - powiedział i wyszedł z mojego pokoju.
Westchnęłam i zaczęłam ubierać sukienkę. Potem wysuszyłam włosy i umalowałam się. W końcu wyszłam z łazienki i założyłam czarne sandałki. Chwilę później już byłam na dworze i wszyscy razem ruszyliśmy na plażę. Po drodze rozmawiałam z każdym przez co moje usta aż bolały od ciągłego uśmiechania się. Jakim cudem trafiłam na tak wspaniałych ludzi? Kiedy dotarliśmy na plażę okazało się, że ktoś gra koncert w dzisiejszy wieczór. Od razu zostałam porwana do tańca przez dziewczyny. Przy okazji w dłoni pojawił mi się szampan nawet nie wiem kiedy. Po chwili dołączyła do nas reszta zgrai więc potańczyłam z każdym po trochu.
- Chyba każdy pamięta w co trzeba zagrać w takie dni! - krzyknęła Ash i pociągnęła Olivie i Alexa w stronę poduszek, które były położone na piasku w różnych miejscach. Takie ciche "kąciki". Ruszyłam za przyjaciółką, która teraz wykłócała się z jakąś inną dziewczyną, że butelka od szampana jest jej bo sama go kupiła. W końcu wygrała i z pustą butelką usiadła na poduszce. Na szczęście w tym miejscu wszystko było oświetlone przez wbite bardzo głęboko pochodnie. Dość duże pochodnie - Siaaadać na dupskach! - krzyknęła i jak za machnięciech magicznej różdżki każdy usiadł na poduszkach. Ashley zakręciła butelką na drewnianym małym stoliczku, a ja dopiero teraz zrozumiałam w co gramy. Butelka pokazała na Harrego przez co chłopak zaczął intensywnie myśleć.
- Wyzwanie! - a jakże by inaczej. Wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać jakby mu tu zniszczyć życie aż w końcu Oli uniosła palec w górę i zaczęła mówić.
- Muszy... Musiiisz... - zaczęła mówić? Heh... To jest bełkot. Ale co się dziwić dziewczyna zaczęła pić jeszcze zanim zdążyliśmy wyjść na dwór - Podejść dooo jakiejsss kolezanki i zdobyć... Numer! - krzyknęła w końcu i widziałam, że każdy starał się nie wybuchnąć śmiechem na jej dumną minę. Harry wstał z miejsca i wszedł w tłum ludzi. Nagle poczułam, że moja głowa jest naprawdę ciężka więc położyłam ją na jakiś kolanach. Poczułam jak ktoś zaczyna głaskać mnie po głowie i bawić się moimi włosami. Z całych swoich sił przeniosłam się z boku na plecy, żeby zobaczyć kto to. Oczywiście kurwa, że Mike bo czemu by nie. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego szeroko co odwzajemnił. Po chwili wrócił do nas Harry i pokazał swoją dłoń gdzie był zapisany jakiś numer. Zaczęliśmy klaskać i gratulować jakby to był najlepszy wyczyn w jego życiu.
- Mam nadzieję, że do jutra to się zmyje - szepnęła Lily do siebie, ale Harry to usłyszał i pocałował ją krótko w usta przytakując jej na co blondynka uśmiechnęła się szeroko. Harry zakręcił butelką, która wskazała na mnie albo na Michaela. Więc ja jako ta sprytna podciągnęłam się z pomocą Lily przez co siedziałam pionowo i butelką wskazywała tylko na Mike'a. Każdy się zaśmiał a Mike jedynie wywrócił oczami i wymruczał zmęczony.
- Pytanie
- Co tak naprawdę czujesz do naszej Viveki? - zapytał Alex i wypuścił dym papierosowy z ust z uśmiechem. Spojrzałam ukradkiem na Mike'a, żeby zobaczyć jego reakcję, ale cały czas chłopak się uśmiechał, przez co odetchnęłam z ulgą.
- Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że ją kocham. Jest najlepszym co mnie spotkało w życiu i zrobiłbym dla niej wszystko - powiedział bez zawahania i wzruszył ramionami. Każdy wydał z siebie coś w stylu "Aww" A ja przybliżyłam się do niego i objęłam go rękami w pasie na wpół leżąc. Za to on wplątał dłoń w moje włosy i pocałował w czoło. Już niedługo miała być dwudziesta czwarta więc postanowiliśmy zmienić grę zanim wybije nowy rok. Tym razem padło na "nigdy, przenigdy..." Każdy miał już swój kieliszek a zaczynać miał Mike.
- Hm... Nigdy, przenigdy nie miałem seksualnych fantazji z Viveką - wybuchłam śmiechem kiedy każdy z chłopaków wypił kolejkę. Co mnie jednak zaskoczyło to Olivia, która również wypiła swoją porcję.
- HARRY?! - krzyknęła Lily a on spuścił głowę w dół.
- No co? Viveka zawsze była ładna! To był jeden jedyny raz okej? - chłopak gestykulował dłońmi zmieszany na co blondynka jedynie warknęła wkurzona.
- Od dziś jesteś Singlem!
- Kochasz mnie nadal, nawet tak nie żartuj! - powiedział i zaczął dawać krótkie buziaki na jej całej twarzy. Po chwili blondynka uśmiechnęła się pod nosem i już każdy wiedział, że wcale się nie obraziła i zrobiła to specjalnie, żeby zobaczyć jego reakcję. Olivia jedynie wspomniała coś o tym, że jestem boska w każdej sytuacji na co ją ponownie się zaśmiałam i podziękowałam. Teraz była Lily kolej więc zaczęła się intensywnie zastanawiać.
- Nigdy, przenigdy nie poznałam nieznajomego, który okazał się być wspaniałym człowiekiem - zaśmiałam się z Mikiem i wypiłam swoj kieliszek a za mną reszta.
- Nigdy przenigdy nie umrawiałam seksu - powiedziałam swoje pytanie a każdy wypił po kolejce oprócz mnie.
- Byłam dziesięć lat w jebanej magicznej barierze! To nie fair! - burknęłam.
- Jeszcze będzie okazja - powiedział Mike i poklepał mnie po udzie.
- Pamiętaj Mike jest wolnyyy - szepnęła do mnie Lily, a ja się zaśmiałam kręcąc głową.
- Nigdy, przenigdy nie pocałowałam osoby... - już miałam chwycić za kieliszek, ale przerwał mi Alex - A, a, a! W naszym kręgu! - cholera. Olivia bez zawachania wypiła kolejkę przez co każdy się nieco zdziwił. Bez większych wachań wypiłam swój kiliszek a za mną Mike, Lily, Ash i Harry. Jedynie Alex nie wypił przez co teraz starał się nie wybuchnać śmiechem.
- Dobraaa, to kto kogo pocałował? - zapytał, a ja powiedziałam wypinając pierś do przodu.
- Nikt nie mówił, że musimy powiedzieć kto to - uśmiechnęłam się dumnie jednak każdy w tym samym czasie powiedział to samo imię.
- MIKE! - cała czerwona założyłam ręce na piersi obrażona. Za to Michael śmiał się jak gdyby nigdy nic.
- Pff... Nie gadam z wami - mruknęłam oburzona - Ale zaraz... Skoro Lily i Harry wypili to jasne, że oni się całowali, ale Ash i Olivia? Macie nam coś do powiedzenia? - różowo włosa nagle stała się cała czerwona a Olivia wypięła dumnie pierś tak jak ja przed chwilą.
- A co do seksu... - powiedziała, ale Ash ją wyprzedziła.
- Nieważne! Było minęło, nie ma - mruknęła zawstydzona więc nikt nie naciskał. Czy te dwie? Czy one..? A nieważne.
- EJ ludzie! Zaraz nowy Rok! Trzymajcie! - jakiś koleś do nas podszedł z szampanem więc każdy z nas wstał i wziął alkohol do ręki.
- Dziesięć!
- Dziewięć!
- Osiem!
- Siedem!
- Sześć!
- Pięć!
- Cztery!
- Trzy!
- Dwa!
- Jeden! Wooooo!
Każdy zaczął krzyczeć a fajerwerki wyleciały w powietrze w różnych kolorach. Muszę mieć nowe postanowienia na ten rok i już wiem jakie jest pierwsze... "Trzymać się blisko rodziny i przyjaciół".
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! - krzyknęliśmy z całą ekipą i wypiliśmy po łyku szampana. Zaczęłam składać życzenia po kolei i komu kolwiek. Nagle poczułam ręce na swojej talii więc odwróciłam się lekko przerażona. Jednak na przeciwko mnie stał Mike z uśmiechem. Nachylił się do mojego ucha a mnie przeszedł nieznajomy mi jeszcze dreszcz.
- Szczęśliwego nowego Roku skarbie - powiedział i pocałował mnie w skroń. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i stanęłam na palcach aby objąć go za szyję i mocno przytulić.
- Szczęśliwego nowego roku wariacie... - pocałowałam go w policzek i odwróciłam głowę w stronę przepięknych fajerwerek. Mam nadzieję, że ten rok będzie chociaż w połowie spokojny.
******************
A więc... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU DRODZY CZYTELNICY! Mimo, że ten rok był okropny i niestety święta jak i nowy rok spędzam w domu przez kwarantanne to i tak zdażyły się te szczęśliwe momenty. Życzę wam przedewszystkim zdrowia w Nowym roku jak i tych szczęśliwych chwil 🥳💖
Jakoś tak wymyśliłam, że ten rozdział będzie napisany z połączonym sylwestrem. Mam nadzieję, że się podoba ❤
Do napisania 😘🙋🏼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top