10. "Mogę tak cały dzień..."

Po ubraniu się w ten sam czarny zestaw co ostatnio zeszłam na dół zwarta i gotowa.

- Jak się tam dostaniemy? - zapytałam podchodząc do rozmawiających chłopaków.

- Dasz radę nas tam przeteleportować? - odezwał się Alex.

- Jeszcze pytasz? W życiu nie miałam tyle energii w sobie co teraz! Dwać ręce - powiedziałam i wystawiłam dłonie dla Alexa i Mike'a. Złapali mnie w tym samym momencie co przyszły dziewczyny - Gdzie sobie życzysz szefie?

Alex mówi ulicę, której nie potrafię wymówić, ale z teleportacją nie będzie problemu. Zamknęłam oczy i zaczęłam szukać tej ulicy. Przed moimi oczami przeleciały przeróżne miejsca. Skupiłam się na tej ulicy a potem zaczęłam szukać czegoś ludzkiego w lesie. W końcu znalazłam i podniosłam podbródek skupiając się aby nas teleportować. I w końcu mi się udało. Przed nami rozciągał się długi biały budynek. Odetchnęłam świeżym powietrzem i złączyłam z tyłu dłonie. Czas na wejście smoka. Ruszyłam pewnym siebie krokiem do drzwi gdzie stali goście z karabinami. Nawet nie dałam im dojść do słowa bo zamroziłam ich w lodzie zostawiając tylko głowy. Od razu zaczęli krzyczeć i uprzedzać Marcusa, ale właśnie o to mi chodziło. O zamieszanie. W podskokach zamrażałam coraz to więcej osób.

- Juhuuu Marcuuuus? Ktoś tu jest? Wielka zła Elza przyszła! - krzyknęłam i zerknęłam w tył czy reszta za mną idzie przy okazji likwidując kolejnego gościa, który chciał podejść moich przyjaciół. Nagle zza zakrętu wyszedł Pan płomyk - Jebany... - warknęłam nie dokańczając bo musiałam odskoczyć w bok. Mimo wszystko zabolał mnie brzuch na nagły ruch co nie za bardzo mi się spodobało - Ty tam! Eee... Xavier? Czekaj... Mogę ci mówić płomyczek? Taaak, będę tak mówiła, to dobry pomysł. Czy mógłbyś nas przepuścić do tego tchórza? - pytam się a on nie odpowiada tylko znowu celuje we mnie. Rozmowny.

- Xavier! Dość - usłyszałam ten atrakcyjny lecz jednocześnie wkurwiający głos. Płomyczek od razu przestał we mnie celować - Jak mnie znaleźliście? - zadał pytanie podchodząc do nas.

- Och... Sprawdź proszę swoją nogawkę - powiedział Alex a ciemnoskóry od razu chwycił za lewą nogawkę - Nie tą. Prawą - powiedział z uśmiechem. Mężczyzna złapał za drugą nogawkę i wyciągnął z niej mały nadajnik.

- Jesteś taki... Nie mam słów - odpowiedziała Olivia ze śmiechem.

- No wiesz, każdemu się zda... - nie dokończyłam swojej myśli bo Marcus pstryknął palcami a płomyk złapał mnie za gardło. Jego dłoń była taka gorąca... To tak paliło. Koło oczu przeleciał mi dym. Jego dłoń się jarzyła! To tak cholernie piecze! Za sobą usłyszałam przeładowywaną broń i krzyk tak dobrze znanej mi osoby.

- Radzę ci ją puścić bo zanim kolejny raz pstrykniesz palcami twoja twarz roztrzaska się na tej ścianie - warknął Mike, a ja ledwo wydusiłam.

- Nie przyszliśmy walczyć palancie - warknęłam i zebrałam siłę aby przeteleportować się w inne miejsce. Złapałam porządny oddech i spojrzałam na zdziwioną twarz czarnoskórego. Płomyk miał poważną minę jak zawsze.

- To coś nowego - mruknął.

- Tak, tak, jestem wybrańcem. Mam trzy moce a nie jedną. Woow szok, zdziwienie i niedowierzanie - mruknęłam pocierając gardło. Przy mnie oczywiście był już Mike, który mnie na wszelki wypadek podtrzymywał.

- Jaką mam pewność, że to nie jest żadna pułapka? - powiedział patrząc prosto na mnie.

- Tak kretynie bo ja uwielbiam organizować pułapki w kryjówce swojego wroga - warczę na niego a ten wywraca oczami.

- Za mną łamagi - ruszył wzdłuż korytarza a za nim jego piesek płomyk. Weszliśmy do dość dużego pomieszczenia. Gdzie znajdowała się kanapa, dwa biurka i fotel.

- Marcus kolego! Całe wieki cię nie widziałem! - krzyknął niebiesko włosy chłopak wstając z kanapy z rozłożonymi rękami.

- Nie widziałeś go dwadzieścia minut idioto - mruknęła zielono włosa piłując paznokcie. Jej nogi były na biurku i siedziała na fotelu. Po chwili podniosła na nas wzrok a dokładnie na blondyna obok mnie - Proszę, proszę, kogo ja widzę. Nie ładnie tak uciekać bez pożegnania Hudson - odezwała się zrzucając nogi z biurka i opierając się rękami o blat.

- Wybacz Garcia, ale twoja gościnność ssie - powiedział to z uśmiechem na ustach.

- Auć - mruknęła z łobuziarskim uśmiechem.

- Ach goście! Nie spodziewałem się, że w tej norze takie ładne twarze się pojawią. Bez obrazy Grece - odezwał się niebiesko włosy przerywając dziwną wymianę zdań Alexowi i zielonowłosej. Alex mówił mi ich imiona, ale kompletnie wyleciały mi z głowy - Witam drogie Panie - zdjął swój czarny kapelusz z głowy i skłonił się.

- Spadaj - odezwała się Ashley, nawet na niego nie patrząc.

- Jestem Homo - mówi Olivia patrząc na Ashley z delikatnym uśmiechem.

- A my mamy chłopaków. Możemy porozmawiać? - zapytałam Marcusa wcześniej wskazując na blondynkę obok mnie aby dać do zrozumienia niebieskowłosamu, że nie ma co ugrać.

- Masz pięć minut.

- Pięć minut? Jaja sobie robisz? - warczę niezadowolona. Nie lubię kiedy ktoś mnie pośpiesza!

- I teraz o dziesięć sekund mniej... Jedenaście... Dwanaście... Trzynaście... - zaczął wyliczać.

- Cicho! Nie zabieraj sam mi czasu! - podnoszę głos.

- Woow! Nawet nie wiedziałem, że lód potrafi być taki niebezpieczny! - odezwał się znowu niebieskowłosy. Podniosłam dłoń i strzeliłam do niego trzema soplami. Niestety przez jego zadziwiający reflex nie dostał w swoje równe białe zęby. Podniósł dłoń i utworzył wodną ścianę przez co mój lód się roztopił - To miało mnie zranić? Nie powiem było to ekscytujące, moja kolej - powiedział i podniósł drugą dłoń. Nagle zrobiło mi się niebywale gorąco - Czujesz? Woda w twoim organiźmie zaczyna się gotować. Zabawne, że tak dużo jest wody w ciele nieprawdaż? - powiedział z szerokim uśmiechem. Co za palant... Przestałam czuć w nogach więc upadłam na Michaela.

- Nie przyszliśmy walczyć! Ile jeszcze razy mamy to powiedzieć abyście zrozumieli! - warknął Mike.

- Ethan - odezwała się Grace i jak za machnięciem różdżki moja temperatura znowu spadła.

- Twoje pięć minut przepadło. Xavier wyprowadzisz naszych gości? - zadał pytanie a Xavier zaczął się do nas zbliżać.

- Słuchaj ty mały pojebie! Nie chcemy wojny jasne? - powiedziałam przeciskając się przez ramię płomyka - Odpierdol się grzecznie mówiąc od nas i każdy będzie szczęśliwy - powiedziałam. Nastała cisza i nikt się nie odzywał, ale ciszę przerwał czyiś głos.

- Ja pierdole, byłaś tutaj cały czas? - odwróciłam się do Harrego, który patrzył się w ścianę. Spojrzałam na nią i zauważyłam niską biało włosą dziewczynę. Nie mogłabym jej nazwać kobietą... Wyglądała na szesnaście lat i do tego jak porcelanowa lalka. Była cała na biało przez co wtopiła się w białą ścianę. To ona musi być od powietrza.

- Taak to normalne. Nie mówi zbyt dużo więc nie sądze, że ci odpowie - odezwał się niebieskowłosy rozkładając się na kanapie. Westchnęłam i odwróciłam się znowu do ciemnoskórego.

- Marcus... Wiem, że chcesz mnie zabić przez to co zrobiłam. Ale... Nie kontrolowałam tego! To on nas zaatakował i to on chciał mnie wykorzystać a Mike'a najchętniej chciał zabić. Broniłam się. Po za tym umarłam... Mam amnezję i w większości nie pamiętam moich wspomnień - powiedziałam czekając na jego reakcję.

- Jak wróciłaś? - odezwał się Ethan.

- To skomplikowane. Jakiś magiczny rytuał - powiedziałam marszcząc brwi.

- Doprawdy wzruszające - powiedział Marcus i uniósł dłoń w górę aby pstryknąć. Złapałam jego dłoń w swoje ręce i spojrzałam na niego.

- Nie chcę się z tobą sprzeczać! Nie chcę też narażać mojej rodziny... Proszę cię po prostu odpuść zanim będzie za późno! - warknęłam pod koniec puszczają jego dłoń.

- Boisz się, że przegrasz? - odezwała się zielono włosa wstając z fotelu i podchodząc do mnie. Zaśmiałam się jej w twarz i podeszłam do niej.

- Powtórz to proszę - powiedziałam i podeszłam do niej. Byłyśmy bardzo blisko siebie, ale żadna z nas nie była skrępowana zabijając się wzrokiem.

- Viveka... - odezwał się Alex, ale olałam jego ostrzegawczy głos.

- Czy się... Boisz? - podkreśliła ostatnie słowo - Masz amnezję prawda? Nie boisz się, że nie dasz nam rady? - powiedziała i od razu dostała w nos. Tak, przyjebałam jej. Lily do mnie podbiegła i złapała za nadgarstki.

- Miało być pokojowo - szepnęła do mnie Lily.

- Miało miało i chuja dało - warknęłam patrząc jak zielono włosa ociera krew z nosa.

- Brać ją - warknęła i czwórka z nich się na mnie rzuciła. Nawet ta biała niemowa! Zaczęłam z nimi walczyć. Oczywiście nie byłam sama bo reszta starała się ich odepchnąć ode mnie i uspokoić. Niestety Grece zamknęła resztę w gałęziowej klatce, której nie mogli przebić nawet bronią przez co jeszcze bardziej się wkurzyłam. Przez moją nie uwagę dostałam w twarz od Grece. Sapnęłam i spojrzałam na nią. W głowie pojawiło mi się jedno zdanie, które aż krzyczało abym to powiedziała.

- Mogę tak cały dzień... - warknęłam i rzuciłam się na Ethana. Niestety szybko zaczęłam przegrywać bo zaczęłam wymiotować wodą... Nie ze mną te numery wodny pajacu. Uniosłam dłoń w górę przez co duży sopel wbił mu się w brzuch. Przeklnął i opuścił dłonie chwytając się za brzuch przez co mnie uwolnił od wymiotowania. Przywaliłam mu nogą w twarz i upadł chyba mdlejąc chwilowo. Następnie rzuciłam trzy sople w stronę biało głowej. Zatrzymała sople przed swoją twarzą i zwróciła je mi. No tak... Powietrze. Ominęłam własne pociski i najzywczajniej na świecie stworzyłam lód pod jej nogami. Upadła zaskoczona, a ja zamroziłam jej ciało. Nagle jakieś gorące ręce uniosły mnie w górę tak, że wisiałam w powietrzu. Krzyknęłam z bólu wierzgając nogami.

- Viveka! - krzyknął jakiś głos.

- Od.wal.się! - warknęła  z przerwami i uniosłam wysoko w górę przywalając mu z dyńki. Odwróciłam się do chwilowo oszołomionego płomyka i zaczęłam go ugaszać jak zraszacz bo koleś się palił! Niestety Grece się uaktywniła i zrobiła dwa plącza owijając moje dłonie. Ciągnęła za nie, żeby mnie przybliżyć do niej, ale to ja ją mocno pociągnęłam do siebie następnie przywalając jej z pięści tak, że upadła. Zdjęłam zielenine z moich dłoni i odezwałam się lekko zmęczona.

- Pytania? - spytałam rozkładając ręce, ale Marcus nie odpowiedział patrząc na żywioły - Byłam dziesięć lat w jakiejś magicznej barierze dawno nie używałam mocy mógłbyś połączyć kropki i zrozumieć, że mam tyle energii jak jeszcze nigdy - powiedziałam i nadal na niego patrząc zamroziłam klatkę w której byli moi przyjaciele. Oprócz poparzeń na rękach i brzuchu nic takiego mi się nie stało. Noo mam jeszcze zatkany nos przez wodę.

- Marcus wiesz, że przegrasz... Viveka jest nie tylko silna, ale i wkurwiona na cały świat bo straciła wszystko oprócz przyjaciół i w kawałkach odzyskała rodzinę. Po prostu nie wchodź nam w drogę - warknął Alex pod koniec i wyszedł a my za nim. Mimo wszystko Ethan zrobił na mnie wrażenie, ale jako jedyny. Noo może zielenina też jest niezła. Reszta dno dna. Będąc w lesie teleportowałam nas do domu. Od razu upadłam na kolana a z nosa pociekła mi krew. Mike wyjął chusteczkę z kurtki i wytarł nią mój nos z dumnym uśmiechem.

- Troszkę za dużo mocy - mruknęłam oddając uśmiech i upadając w jego ramiona.

- Mogło być gorzej. Nieźle ich poskładałaś - odezwała się Lily.

- Nawet nie wiem po co tam szliśmy. Dałaś sobie sama radę - mówi Ashley rozwalając się na kanapie.

- Wasza obecność podnosiła mnie na duchu. Byliście potrzebni. Nie sądziłam, że zrobię rozróbę, przepraszam - powiedziałam wstając z małą pomocą Mike'a.

- Nie no coś ty! Dobrze zrobiłaś! Nie będzie ci mówić flądra, że się boisz, ty się niczego, przecież nie boisz - mówi Lily siadając na kolanach Harrego.

- Boję się... Że was wszystkich kiedyś zabraknie - mówię z delikatnym uśmiechem.

- Aww... Chodźcie tu! - mówi Olivia rozkładając ręce. Podeszłam do niej z Michaelem i przytuliliśmy ją a potem doszła reszta.

- Nasza mała Vivi dorasta! - odzywa się Harry i każdy wybucha śmiechem. Potem on, Alex i Mike podnoszą mnie i podrzucają w górę. Dziewczyny się jedynie śmieją razem ze mną. Nie mogłam wymażyć sobie lepszych przyjaciół.

***

Obudziła mnie coś mokrego na szyi. Mam deja vu... Otworzyłam powoli oczy odwracając się delikatnie w tył.

- Dzień dobry śpiochu - mruknął Mike z poranną chrypką. Uśmiechnęłam się na jego widok i podniosłam trochę aby dosięgnąć jego ust. Niestety Mike się odsunął z wielkim uśmiechem przez co miałam ochotę go zabić. Spróbowałam jeszcze raz, ale znowu się odsunął. Oburzona odwróciłam się do niego plecami i zakryłam głowę kołdrą. Usłyszałam jedynie jego śmiech i dotyk na moim udzie. Trzepnęłam jego rękę i jeszcze bardziej się skuliłam. Poczułam jak podnosi kołdrę i również chowa swoją głowę - Nie obrażaj się... - mruknął i pocałował mój policzek. Nadal się do niego nie odzywałam czekając, aż się postara z tymi przeprosinami - Małaaa... - westchnął kiedy nie zareagowałam - Kocham cię Panno Stark-Jefferson... - na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech, którego nie mógł zobaczyć przez mrok pod kołdrą. Zrzuciłam gwałtownie kołdrę przez co Mike oberwał w czoło - Auć... Za co to?

- Za ojczyznę - mruknęłam z uśmiechem - Należało ci się - przez chwilę miał zbolałą minę, ale potem westchnął i przytanknął głową. Uśmiechnęłam się szerzej i pocałowałam czerwone miejsce na jego czole - A więc zamierzasz mnie prosić o rękę tak? - zapytałam a on się uroczo uśmiechnął.

- Oczywiście, że tak. Będziesz moją żoną, będziemy mieli trójkę dzieci i zamieszkamy... - przerwałam mu że śmiechem.

- Trójkę? Ja sobie ledwo poradzę z jednym. Nie mam pojęcia jak być matką - prychnęłam sama w to niedowierzając. Ja swojego dzieciństwa nawet nie pamiętam! Chociaż mam jakieś przebłyski.

- I tak będziesz najlepszą mamą na świecie - mruknął i pocałował mój nos przez co znowu się zaśmiałam.

- Gołąbeczki czwóreczki! Śniadanie! - krzyknęła Olivia z dołu. Za pewne Lily i Harry też jeszcze nie wstali dlatego krzyknęła "czwóreczki". Wstałam z westchnieniem dopiero teraz zauważając, że mam na sobie tylko koszulkę mojego chłopaka. Zaraz... Nie pamiętam jak ja się tutaj dostałam. Ty razem nic nie wypiłam!

- Mike? Tak w ogóle to kiedy ja poszłam spać? - zapytałam marszcząc brwi.

- Zasnęłaś na kanapie na dole więc cię przeniosłem i przebrałem - odpowiedział zakładając inną koszulkę. Odruchowo złapałam się za swoje piersi, żeby sprawdzić czy mam stanik. Mój gwałtowny ruch przyciągnął wzrok Michaela i widząc mnie trzymającą się za swoje cycki wybuch śmiechem.

- Spokojnie... Masz na sobie stanik - parsknął kolejnym śmiechem, a ja się zaczerwieniełam. Idiotka - Sprawdź też czy masz na sobie majtki - mruknął puszczając mi oczka i wyszedł z pokoju.

- Dupek... - mruknęłam i wstałam aby założyć dresy. Na szczęście miałam całą bieliznę. Zeszłam na dół gdzie byli już wszyscy. Za dużo to ja wczoraj nie pozwiedzałam tego apartamentu. W kuchni dominowały kolory czarny i biały. Duża, czarna wyspa kuchenna i wokół niej białe stołki dla dziesięciu osób.

- Voilá! Oto naleśniki wiedźmy Olivii i jej towarzyszki wredej suki! - powiedziała Olivia zarzucając rękę na ramiona Ashley. Przedtem dała na stół dwa wielkie talerze naleśników. Każdy się zaśmiał z jej podanego śniadania i zaczęliśmy sobie nakładać naleśniki. Nagle w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk telefonu Alexa więc jako, że miałam najbliżej do salonu wstałam krzycząc, że podam mu go. Chwyciłam za telefon i przeczytałam imię mimo, że nie chciałam to to był odruch. Alex dzwoni do samego siebie? A nie... Ten ktoś ma na imię Axel. Kto to? Nie przedłużając dłużej podałam telefon Alexowi a on kiedy tylko spojrzał na numer zbladł.

- Alex? Wszystko w porządku? - zapytałam, ale nie odpowiedział. Zaczął coś wystukiwać na klawiaturze a potem krzyknął coś co od razu wykonałam jak w wojsku.

- PADNIJ!

Do pokoju przez wielkie okno w salonie wleciała bomba i od razu wybuchła. Nie zdążyłam nawet zareagować zrobić jakąś tarczę czy chuj wie! Po moim ciele rozszedł się ból, ale mimo wszystko starałam się utrzymać oczy otwarte. Przekręciłam się delikatnie z brzucha na ramię. Miałam rozmazany obraz a w uchu mi szumiało. Potrząsnęłam głową i wstałam na równe nogi.

- Viv! - usłyszałam krzyk Alexa więc na niego spojrzałam. Trzymał się za ramię, ale kiedy się do mnie zbliżył złapał swoją dłonią moją brodę i przyglądał się mi - Co cię boli? - zapytał kiedy strzepywał z moich włosów prawdopodobnie kawałki szkła i pył rozwalonej ściany.

- Brzuch, głowa i strasznie lewy nadgarstek... - mówię ledwo stojąc na nogach.

- Musimy wydostać stąd resztę - zażądał i podbiegł do nieprzytomnej Olivii. Coś zaczęło się ruszać pod jakimś głazem więc sprawną ręką podniosłam kawałek sufitu pyłem a Alex pomógł wyjść Harremu.

- Gdzie Lily? - wysapał.

- Jeszcze jej nie znalazłem - mówi Alex, a ja zaczynam się rozglądać za Michaelem. W końcu zauważam go jak próbuje się podciągnąć na blacie. Podbiegam do niego i pomagam mu wstać bo jego noga jest nie w najlepszym stanie.

- Vivi... - wyszeptał z ulgą, a ja zamroziłam jego głęboką ranę na nodze.

- Jestem cała... - mówię i zaczynam się rozglądać za Ashley bo tylko jej jeszcze nie ma. Widzę jak już przytomna Olivia ciągnie za jakiś głaz więc podchodzę do niej i pomagam jej unieść głaz. Szybko łapie różowo włosą pod pachy i wyciąga.

- Hej wariatko... Zostań ze mną okej? - pyta ledwo przytomnej Ash, Olivia.

- Chodźcie tu... - mruknęłam do wszystkich i załapałam Lily za dłoń.

- Nie dasz rady nas przenieść jesteś wyczerpana - odzywa się Harry z chrypką w głosie.

- Łapcie się, dam radę! - warczę na nich jak wilk a oni bez dalszych komentarzy i pomruków łapią się za ręce. Wyobrażam sobie jakiś las i staram się z całych sił nas przenieść.

- Vivi... - odzywa się Mike więc otwieram oczy i spoglądam w górę gdzie patrzą wszyscy. Sufit zaczyna pękać i zaraz nas zmiażdży.

- Powinniśmy uciekać.. - mówi Alex, ale ją dalej ich nie puszczam. Zamykam znowu oczy i wyobrażam sobie najbliższy las.

- No dalej... - mruczę do siebie i w końcu czuję to dziwne uczucie w brzuchu. Otwieram oczy i od razu upadam na kolana - Powie mi ktoś do cholery co to było? - mówię w pół przytomna.

- Axel - niemalże syczy to imię Alex.

- Axel?! - krzyczy Harry i Michael bo dziewczyny zasnęły chyba z wyczerpania.

- Kto to do jasnej cholery Axel? - złapałam się za głowę czując ból.

- Mój brat... - mówi Alex, a ja spoglądam na niego z otwartą buzią! Lepiej być nie mogło moi mili państwo!

C.D.N

*****************

Trochę więcej akcji i niestety Polsat, wybaczcie 😬

Pytanka:

1. Podobał się rozdział?

2. Zaciekawieni znowu o nowym bohaterze?

3. Macie pomysły co się wydarzy?

Do napisania 😘🙋🏼

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top