13. "Ty pieprzona kanalio!"
Parsknęłam śmiechem, ale mój uśmiech szybko zbladł kiedy usłyszałam strzały dochodzące z budynku.
Spięłam się wystraszona tak jak reszta. Bez większego ociągania ruszyłam pędem w stronę sali balowej. Całe szczęście, że w ogrodzie była wyłożona kostka brukowa, gdyż stopy miałam dalej bose.
- Viveka a ty kurwa gdzie?! - ktoś za mną krzyknął, ale się tym nie przejęłam. Coś mi chyba zostało z bohaterstwa i mimo, że w sali były same osoby które potrafiły się posługiwać bronią, znaczy... Prawdopodobnie, to i tak będą potrzebowali pomocy. W końcu dobiegłam pod budynek i nie myśląc za wiele zaczęłam się wspinać po schodach. Jednak zatrzymałam się kiedy przede mną pojawiła się wodna ściana a nabój upadł przede mną zwolniony przez wodę. W szoku spojrzałam w lewą stronę gdzie był Ethan.
- Patrz przed siebie Vivciu - uprzedza mnie i jednym ruchem ręki likwiduje gościa, który chciał mnie postrzelić. Potrząsnęłam głową przez co mój kok rozwalił się jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Dzięki... Wodnisty - dodałam i pędem ruszyłam w dalszą drogę.
Weszłam do sali gdzie rozegrała się czysta masakra. Jacyś ludzie zaczęli po prostu atakować wspólników Axela. Blondyn mówił na początku, że podpadł jakiejś mafii, ale nie wiedziałam, że aż tak! Co on im zrobił do cholery?! Bez większego myślenia zaczęłam się bronić przed każdym kto chciał mnie zaatakować. Co to ma być za cyrk?! Gdzieś z boku zauważyłam broniących się przyjaciół. Niemal od razu zareagowałam i odepchnęłam swoją mocą nieznanych mi ludzi od Harrego, Lily i Ashley. Jednak broniąc ich straciłam czujność i dałam się łatwo pokonać jakiemuś typkowi. Moje dłonie były unieruchomione i nie mogłam zrobić ani jednego ruchu ręką. Na mojej szyi poczułam ostrze więc przełkęłam ślinę zestresowana.
- STOOOP! Wszyscy, nie ruszać się! - warknął i jak za machnięciem magicznej różdżki każdy się zatrzymał patrząc prosto na nas. Oczywiście, że mogłam się teleportować, ale ten kretyn o tym nie wiedział. Chciałabym wiedzieć trochę na ich temat więc po prostu poczekam aż sam się rozkręci. Widziałam jak Ethan i o dziwo Grece od razu chcą mi pomóc swoimi mocami, ale koleś za mną szybko zareagował - A tylko spróbujcie podejść to obiecuję, że niebiesko włosa laleczka zginie! - warknął więc obydwoje przystaneli w miejscu. Mike posłał mi zdezorientowane spojrzenie wiedząc, że przecież mogę użyć swojej mocy. Uspokoiłam go, delikatnie się uśmiechając i zamykając oczy kiwając pomału głową dając znak, że wiem o łatwym wyjściu z tej sytuacji - Powiedziałem nie ruszać się! - warknął bardziej przyciskając nóż do mojego gardła.
- Wyluzuj, przecież stoję - mówię ze śmiech, ale z mojej twarzy szybko spełzł uśmiech kiedy ten kretyn zrobił mi małe rozcięcie na szyi.
- Kurwa puść ją! - warknął Alex podchodząc trochę do mojego oprawcy, ale ten jedynie jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął - Rozkurwie ci zaraz łeb! - kontynuował zaciskając pięści.
- Chętnie ci pomogę - odezwał się Mike zabijając wzrokiem mężczyznę z tyłu.
- Zanim znowu zaczniemy się lać po mordach, mogę zadać pytanie? - zapytałam wzdychając.
- Zamknij się! - warknął mężczyzna.
- Dobra, wrzuć na luz, ty wiesz w ogóle kim ja jestem? - zapytałam unosząc brew w górę.
- Tylko jedna suka ma tak charakterystyczne niebieskie kudły. Córeczka Starka... Całe szczęście, że ten gnój nie ży... - nie dokończył bo zebrała się we mnie tak ogromna, nieokrzesana złość, że nie panując nad tym odepchnęłam go swoją mocą. Mężczyzna przez ogromną siłę upadł na podłogę. Odwróciłam się w jego stronę i szybko zaczęłam do niego podchodzić. Mężczyzna ze strachem w oczach zaczął się cofać, bojąc się co zamierzam zrobić.
- Gnój? Gnój?! Ten człowiek uratował cały świat! Mam ochotę rozwalić ci łeb! - krzyknęłam i złapałam gościa za gardło - Nigdy więcej nie waż się mówić takim tonem o moim ojcu jasne to jest?! - warknęłam a on pokiwał energicznie głową - Pytam się czy rozumiesz?! - krzyknęłam i podniosłam jego ciało w górę.
- T-tak! - wyksztusił ledwo mówiąc. Chwilę jeszcze tak go potrzymałam, ale w końcu puściłam jego ciało a on upadł na podłogę, głośno oddychając przez usta.
- Czy ktoś jeszcze chciałaby mnie wziąć na zakładniczkę?! - krzyknęłam odwracając się w kierunku ludzi - Nie? - zapytałam marszcząc brwi udając zdziwienie - A czy ktoś chciałaby pomóc koledze? - wskazałam na mężczyznę za mną. Jeden koleś wyszedł na przód i zaczął biec w naszym kierunku, ale szybko go zamroziłam zostawiając jedynie jego wystającą głowę - Sorry stary, ale chyba nikt nie chce ci pomóc. To trochę smutne - zwróciłam się do siedzącego mężczyzny i złapałam go za tył koszulki aby podnieść go w górę.
- Wybacz taką agresję z mojej storny - uśmiechnęłam się do niego delikatnie i poprawiłam jego czarną marynarkę - Po prostu nie pojmuję... Nie pojmuję jak niektórzy ludzie potrafią być aż tak głupi - podniosłam głos i ścisnęłam jego ramiona - Nie przejmuj się misiaczku, jesteś bezpieczny - poklepałam jego policzek dwa razy i odwróciłam się do ludzi, którzy byli bardziej zdezorientowani niż sam mężczyzna za mną - My jesteśmy pokojowo nastawieni! Pytanie brzmi co wy chcecie osiągnąć atakując mafię Axela?
- Jebaniec ukradł nam broń! - odezwał się jakiś głos z tłumu ludzi.
- Pożyczyłem - mruknął nie przejęty blondyn wzruszając ramionami.
- Ty mały..! - zaczął koleś za mną, ale podniosłam dłoń zirytowana na co skulił się trzymając się ściany, do której się doczołgał. Wytworzyłam mały pyłek wokół mojej dłoni i zaczęłam przechadzać się po sali.
- Jesteście tacy irytujący - westchnęłam i złączyłam dwie ręce, żeby po chwili mieć w dłoni kulkę śniegu. Zaczęłam ją podrzucać patrząc uważnie na ruchy ludzi - Na prawdę broń jest aż tak ważna? Jak chcecie mogę obrabować policję - powiedziałam ze śmiechem.
- Serio? - spytał ktoś z tłumu na co zmarszczyłam brwi.
- Nie - powiedziałam jakby to było oczywiste. Bo takie było - Jeśli już bym miała coś ukraść to tylko dla mafii Alexa. Idiota - prychnęłam i znowu zaczęłam podrzucać kulkę w moich dłoniach - Jesteście naprawdę głupi. Myśleliście, że serio dacie nam radę? Pani lodu - wskazałam na siebie, używając ironicznej nazwy samej siebie - I jej świta - wskazałam na czwórkę żywiołów.
- Ej! Uważaj na słowa! - warknęła Grece, ale nie zwróciłam na nią uwagi.
- Do tego jedna mafia i druga - wskazałam na bliźniaków, którzy stali dokładnie tak samo. Jak lustrzane odbicie - Chociaż jednemu dalej nie ufam i nie zaufam - spojrzałam na Axela, który uśmiechnął się szeroko i wysłał mi buziaka w powietrzu. Przewróciłam oczami i spojrzałam znowu na ludzi - Następny razem musicie być bardziej uzbrojeni - dodałam patrząc na ich bronie - I bardziej czujni - uśmiechnęłam się do jednego z mężczyzn i rzuciłam mu moją kulkę - Łap! - mężczyzna zdezorientowany złapał ją i od razu upadł zasypiając - Kto normalny łapie magiczną kulę? - prychnęłam i spojrzałam na resztę - Kim wy w ogóle jesteście? Mafią? - zapytałam trochę powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Nie wyglądają mi na mafię.
- Jesteśmy "sangre"*, Hiszpańska Mafia - odezwał się jakiś mężczyzna z tyłu.
- I co? I macie takie bronie? Poważnie, jesteście dość chujowi. Nie zabiliście nawet jednego człowieka z zabranych gości - powiedziałam rozglądając się dookoła. Ktoś leżał na ziemi z postrzeloną nogą, a drugi ktoś trzymał się za krwawiącą rękę, ale nie zauważyłam żadnych trupów. W ogóle to połowa sali nagle wyparowała pewnie zawijając swoje manatki stąd - I wy naskoczyliście na Axela? Rany... Żałosne - dodałam kręcąc głową. Ktoś z tłumu zaczął na mnie biec z okrzykiem bojowym, chcąc zajść mnie od tyłu. Zamroziłam tą osobę jedynie mocniej tupiąc nogą - Kto normalny krzyczy na całe gardło atakując osobę od tyłu?
- Tak jest bardziej epicko - znowu ktoś krzyknął z tłumu.
- Szkoda mi was... Wiecie, wydaje mi się, że was szef jest po prostu idiotą. To ten tu? - zapytałam się wskazując na mężczyznę za mną i za tą górą lodową, którą przed chwilą zrobiłam. To ten co odważył się obrazić mi tatę. Każdy kiwnął głową. Czuję się co najmniej jak w szkole. Myślałam, że zaatakują większością, wtedy mieliby nawet szanse mnie pokonać, ale wygląda na to, że naprawdę się wystraszyli. To naprawdę jest mafia? - Nic dziwnego, że takie z was cieniasy. Znam dobrego przywódcę mafii, a nawet dwóch. Jeśli obiecacie komukolwiek z nich lojalność, to myślę, że nauczą was wszystkiego co? Brzmi fajnie? - zapytałam a niektórzy z nich kiwnęli głowami - Cudownie, od tej chwili... - zaczęłam i wyszukałam wzrokiem Logana. Podbiegłam do niego i złapałam za jego ramię - To jest wasz nowy szef, nauczy was jak się napierdalać, co wy na to? - zapytałam głośniej, a każdy nagle się rozbudził uznając to za genialny pomysł.
- Alex cię zabije, że wciskasz mu takich ułomów do mafii... - szepnął Logan nachylając się do mojego ucha jednak dalej mierząc wzrokiem tłum przed nami.
- Udobruchasz go dla mnie... Po za tym, zrobisz sobie z nimi co będziesz chciał. Wyglądają jak niegroźne stado pszczółek, zamień ich w osy i nadadzą się do Jinetes no nie? - poklepałam go po plecach i popchnęłam w stronę tłumu. Odwróciłam się w stronę przyjaciół z promiennym uśmiechem - Po sprawie - powiedziałam dumna z siebie - To z nimi miałeś problem? Jesteś większym frajerem niż myślałam - odezwałam się do Axela.
- Nigdy nie powiedziałem, że mam z nimi problem a, że im podpadłem. To różnica kochanie - powiedział z tym swoim fałszywym uśmieszkiem - Nie wiedziałem, że są tacy... Milusi.
- Wygląda na to, że bez szefa są całkiem bezbronni - odezwał się Harry z pobłażliwym uśmiechem.
- Cud, że wiedzą jak strzelać - powiedziała Ashley markotnie jak zawsze.
- Naprawdę powiedziałaś im, że mogą przyłączyć się do Mojej Mafii? - Alex zaakcentował słowo "mojej" Zabijając mnie przy okazji wzrokiem.
- Hej! Ja tylko znalazłam ci garstkę lojalnych... - zaczęłam lecz ktoś, mi przerwał.
- Debilnych, przygłupich - powiedział Axel wcinając się w moje zdanie z prześmiewczym uśmiechem.
- Uważaj kurwa bo jeszcze im powiem, że mają być jednak po twojej stronie - warknęłam mrużąc na niego groźnie oczy - Po za tym, Logan ich wyćwiczy.
- Logan ma już swoją garstkę ludzi skarbie - powiedział Mike całując moją dłoń.
- To znajdzie się kogoś innego, tyle ludzi aż żal olać. Mogę być przydatni, wiedzą jak strzelać! - powiedziałam mój jedyny mocny argument.
- Ja mogę ich wziąść pod swoje skrzydła - odezwał się nagle Marcus. Uniosłam brwi w szoku.
- Ty? - zapytałam niedowierzając.
- Tak jak mówisz, mogą być przydatni - wzruszył ramionami.
- Mówi to facet z czterema żywiołami przy boku - mruknęła pod nosem Lily w stronę Harrego. Przytaknęłam jej w głębi duszy.
- Z tej sytuacji zrobiła się straszna nuda, po prostu już weźcie ich sobie. Ważne, żeby zapomnieli o tych broniach, które pożyczyłem - powiedział Axel machając lekceważąco ręką.
- Ukradłeś - zaakcentował Alex mordując wzrokiem swojego brata bliźniaka.
- Czepiasz się mój drogi, ich szef nawet... - zaczął, ale szybko przerwał oglądając się za siebie - Gdzie ich szef? - zadał pytanie, przez które cała się spięłam. W popłochu zaczęłam się rozglądać.
- Viveka! Na dół! - krzyknął Alex, ale było już za późno. Mój wzrok padnął na wycelewoną we mnie spluwe i przez zwykłą panikę nie myślałam o tym, żeby paść na ziemię i uniknąć kuli. Ten skretyniały szef wystrzelił jak w zwolnionym tempie, a ja jedynie zdążyłam ułożyć dłonie tak aby odbić kulę śniegiem jednak zanim cokolwiek zrobiłam, widok na skretyniałego szefa zasłonił mi Mike - Nie! - usłyszałam jedynie krzyk i powstrzymany jęk bólu Mike'a.
Otworzyłam usta w szoku. Zasłonił mnie. Mike mnie zasłonił. Brunet przede mną padł na kolano, powstrzymując w sobie krzyk, płacz i emocje. Rozszerzyłam oczy jeszcze bardziej wytężając wszystkie zmysły. Zaczełam ciężej oddychać. Alex i Harry rzucili się na ratunek mojemu chłopakowi kiedy mnie zaczął się zamazywać wzrok. Zrobiłam kilka drżących kroków w tył, lecz ktoś podtrzymał mnie w pasie bym nie upadła.
- Viveko... Puścisz mu to płazem? - usłyszałam szept przy swoim uchu. Dokładnie tak, jakby na moim ramieniu siedział sam diabeł. Spojrzałam w bok zabijając Axela wzrokiem - Nieee, nie odpuścisz mu. Zabij go, na co czekasz?
Jak na zawołanie straciłam całkowitą widoczność. Mnie otaczała cudowna biała otchłań, w rzeczywistości jednak zaczęłam podchodzisz szybkim krokiem w stronę calującego dalej w moją stronę szefa tej pożal się Boże mafii.
- MASZ POJĘCIE DO KOGO STRZELIŁEŚ?! - powiedziałam, zupełnie nie słysząc swojego głosu. Ten głos był zdenerwowany, wybrzmiewał jakby podwójnie, jakbym była w jakimś pomieszczeniu co wydaje echo. Facet znowu strzelił dwa razy pod rząd, ale tym razem byłam przygotowana. Wytworzyłam przed sobą ścianę z lodu zatrzymując pociski a następnie sprawnie ją ominęłam dalej nacierająca na teraz już wystraszonego bardziej mężczyznę - TY PIEPRZONA KANALIO! - wydarłam się uderzając go pierwszy raz prosto w sam środek twarzy. Usłyszałam jak łamie mu się nos z powodu mojego ciosu. Potem zaczęłam go okładać raz za razem. Jego twarz była zmasakrowana, ale nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Liczyło się tylko to, że śmiał postrzelić najważniejszą osobę w moim życiu.
- Niech ktoś ją kurwa powstrzyma! - usłyszałam krzyk Alexa i już po chwili moja dłoń została związana przez pnącze łodyg. Spojrzałam na łodygi z pogardą i zamroziłam je swoją mocą przez co od razu odpadły. Przywaliłam mu jeszcze dwa razy, ale tym razem zostałam podniesiona z jego ciała przez silne ramiona.
- Uspokój się dzikusko - warknął na mnie Xavier mocno mnie trzymając. Miałam wrażenie, że gdyby mnie mocniej ścisnął złamałby mi żebra wraz z rękami.
- Odpierdol się! - krzyknęłam i zaczęłam się wiercić starając się kopnąć go w czułe miejsce. W końcu zmieniam taktykę i walnęłam mu z główki, przez co mnie puścił skołowany. Nie uczy się, dureń jeden. Już miałam podejść znowu do zmasakrowanej buźki szefa Hiszpańskiej mafii i mu jeszcze poprawić, ale ocucił mnie wystrzał z pistoletu. Stanęłam jak wryta, patrząc na ślad po kuli przy moich zranionych lekko stopach. Uniosłam wzrok patrząc z niedowierzaniem na Alexa.
- Stój gdzie stoisz - warknął, a ja pomrugałam zdziwiona oczami. Biel w moich oczach zniknęła, a ja zaczęłam wszystko znowu analizować - Ja go dobije - powiedział a wycelowana spluwa z podłogi przeniosła się na leżacego szefa Hiszpańskiej Mafii. Sekundę później wystrzelił a pocisk trafił prosto w bok głowy mężczyzny. Wypuściłam drżący oddech. Z ust zauważyłam lecącą parę, jakby było na minusie w sali. Czy on zabił go, żebym ja tego nie musiała robić? Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami - No co? Nacisnął mi na odcisk. Postrzelił mojego Prawdziwego brata.
- Nie wiedziałem, że mamy jeszcze jednego brata - powiedział wielce zdziwiony Axel.
- Ja mam. Ty, to nawet nie zaliczasz się do kategorii mojego brata - wysyczał Alex chowając swoją lśniącą, czarną spluwę.
- Auć - wyszeptał z delikatnym uśmieszkiem.
- Wszystko w porządku słońce? Nic mu nie będzie, oberwał w bok pleców, kula nie miała szans trafić w jego kręgosłup - powiedział Alex podchodząc do mnie spokojnie z wyciągniętymi dłońmi w moją stronę. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Zachwiałam się, ale szybko przechwycił mnie mój przyjaciel - Już dobrze... Możesz spać spokojnie. Pomożemy mu - dodał, a ja zmrużyłam oczy.
- Nie mogę teraz... - wyszeptałam ściskając jego marynarkę.
- Za bardzo zaszarżowałaś Vivi. Przy nas jesteś bezpieczna, wszystkim się zajmę.
Ostatnie co sobie pomyślałam było przypomnienie sobie jak bardzo ufałam i szanowałam Alexa przed utratą pamięci.
****************
*sangre - krew po Hiszpańsku.
Noooo, także tego, wracam?
Sama nie wiem, czy dam radę skończyć tą książkę, rozdziały mogą pojawiać się w dużych odstępach, wiem, że to nie jest żadna przyjemność wtedy z czytaniem, ale mam, nadzieję, że ktoś tu jeszcze został i chce wiedzieć jak zakończy się historia naszej Viveki Stark ❤
Do napisania! 🙋🏼♀️😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top