9. Pocałunek Z Lokajem

Fallacy właśnie mnie oprowadza po zamku. Co prawda nic nie widzę, ale pozwala mi dotykać różnych rzeczy. Tu jest naprawdę pięknie! Wszędzie czuć zapach kwiatów, głównie róż.

Właśnie idziemy do ogrodu.

Gdy wyszliśmy z zamku, przeżył mnie zimny wiatr. Zaczęłam drżeć z zimna. Fallacy chyba to zauważył, bo okrył mnie swoim płaszczem.

Nie wiem czemu, ale bardzo podobał mi się zapach który poczułam. Czy to on tak pachnie?

- Wszystko w porządku? - zapytał wampir, a ja dopiero się zorientowałam, że stanęła w miejscu.

- T-tak - odpowiedziałam zawstydzona, rumieniąc się. Czy naprawdę jestem tak głupia? Przecież przez to będzie tak o mnie myślał!

Chwila... Od kiedy zależy mi na jego opinii?

*Perspektywa Jaspera*

Właśnie obserwuje z Sauve mojego ojca i Violetta. Jesteśmy w mojej komnacie, która jest dość wysoko i ma dobry widok na ogród.

- Wygląda na to, że wygram zakład - tak, założyliśmy się o to czy ci dwoje będą razem.

- Chyba tak, paniczu - odpowiedział mi lokaj.

Nienawidzę jak mówi do mnie per "panicz", przecież od wczoraj jesteśmy parą!

*wspomnienie*

Jakiś czas temu skończyło się spotkanie rady, więc zaczyna się moja lekcja fechtunku, którego uczy mnie Sauve. Na szczęście ojciec jest zajęty, więc możemy zachowywać się normalnie, jak przyjaciele, zamiast udawać że łączy nas tylko relacja lokaj - panicz.

Od jakiegoś czasu coś do niego czuję, ale boję się mu to wyznać, bo przecież jestem jeszcze dzieckiem, w końcu mam tylko pięćset lat.

Sauve zaczął pokazywać mi nowe ruchy, między innymi jak parkować ciosy, ale ja zamiast go słuchać wpatrywałem się w niego jak zahipnotyzowany i marzyłem o naszej wspólnej przyszłości.

Wymarzyłem sobie ze będziemy mieć troje dzieci, czwarte w drodze, pokonamy razem Eterne i będziemy szczęśliwi.

- Wszystko dobrze, paniczu?

Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

- T-tak - czułem, że mocno się rumienię, więc odwróciłem głowę.

- Jesteś gotowy na trening?

- Mhm

Zaczęliśmy trening, a konkretnie taką "walkę na miecze"

*15 minut później*

Ten trening jest strasznie męczący...

Nie zauważyłem nawet, że rozwiązał mi się sznurowadła.

Przydepnąłem sobie sznurówkę i przewróciłem się na Sauve, lądując z nim na podłodze w namiętnym pocałunku.

O MATKO!








































ODWZAJEMNIŁ!?

TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!

O-odwzajemnił!

Całowaliśmy się aż zabrakło nam tchu.

Później zamiast ćwiczyć, rozmawialiśmy i Sauve spytał, czy chciał bym być z nim. Trochę mnie wtedy zatkało, bo się tego nie spodziewałem, ale w końcu odpowiedziałem mu że się zgadzam.

*koniec wspomnienia*

- Nie mów na mnie per "panicz", nie lubię tego...

- Dobrze, Jasper - odparł z uśmiechem i lekko mnie pocałował.

/////

Postaram się wstawiać rozdziały tak często jak teraz, ale nie obiecuję.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top