5. Sen o Eternie
*Perspektywa Fallacy'ego*
Dziś wieczór otrzymałem list, informujący o zebraniu rady, w sprawie Eterny.
Teraz kieruję się do pokoju Violetty, by spytać czy napisała list do swego kuzyna.
Gdy doszedłem do drzwi, zapukałem, lecz nie usłyszałem odpowiedzi, wszedłem więc po cichu.
Zobaczyłem jak Jasper się w nią wtula, a ona go przytula, to naprawdę słodki widok. Kątem oka zauważyłem list na szafce nocnej, podszedłem i podniosłem go. Sprawdziłem do kogo jest zaadresowany.
- Encre? Ten malarz z miasteczka?- zapytałem sam siebie.
Gdy wychodziłem, zobaczyłem jak mój syn powoli się budzi.
Gdy zamknąłem drzwi komnaty, skierowałem się do jadalni, w której aktualnie pracował lokaj.
- Sauve, mam dla ciebie pilną pracę.
- Tak panie - pokłonił się.
- Dostarcz proszę ten list do rąk własnych malarza, z miasteczka. Masz to zrobić z samego rana.
- Oczywiście Panie - zabrał list z mojej ręki i wrócił do pracy, ja również wróciłem do swych obowiązków.
*perspektywa Violetty*
Obudził mnie Jasper. Szturchał mnie, chcąc obudzić.
-Dzień dobry -powiedział swoim słodkim głosem.
- Dzień dobry. Jak się spało?
- Świetnie! Miałem naprawdę fajny sen!
- A opowiesz mi o czym?
Tak zaczął się jego monolog...
*Godzinę później*
Cały ten czas mówił o swoim śnie. Trochę mnie to nudziło, ale i tak go słuchałam.
-... A potem pokonałem Eternę!
- To naprawdę ciekawie - uśmiechnęłam się lekko.
- A tobie co się śniło?
- Nic, o czym można opowiadać.
- To co teraz robimy?
- Opowiesz mi jakąś historię?
- Jeśli tylko chcesz - zaczęłam mu opowiadać różne historie, baśnie i legendy, a jemu się nie nudziło...
*O północy*
Do mojego pokoju, wszedł zmartwiony Fallacy.
- Jasper, szukałem cię po całym zamku!
- Wybacz ojcze, ale miałem koszmar i przyszedłem do Pani Violetty bo się bałem...
Fallacy spojrzał na mnie.
- W takim razie nie potrzebnire się martwiłem - w jego głosie słychać było, że się uśmiecha. - zejdź na obiad, a potem będziecie mogli dalej spędzać ze sobą czas - i wyszedł.
- To ja już idę, bo tata się jeszcze zdenerwuje...
- Więc, do później.
Jasper wyszedł z mojej komnaty, a jakiś czas później przyszedł Sauve z posiłkiem dla mnie...
""""""""""""""""""""""""""""""""
To na tyle
Ten brak weny mnie dobija ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top