16. Ogród

*perspektywa Violetty*

Od kiedy Fallacy dowiedział się o dziecku, nie pozwala mi na nic, oprucz leżenia w komnacie, czytania w bibliotece lub lekcji z Jasperem...

Rzadko go ostatnio widuje. To trochę dziwne.

Sauve mówi, że "Pan jest zajęty ważnymi sprawami", ale jeszcze nigdy nie był tak zajęty by nie móc być ze mną chodźby na posiłku.

Jasper za to jest ze mną praktycznie cały czas, tylko porankami znika gdzieś z Sauve. Ciekawe co robią...?

Teraz przechadzam się po ogrodzie i obserwuje kwiaty.

Nie widzę nikogo, kto mógł by przy nich pracować. Nikt o nie nie dba? Czy to tylko w tej chwili?

Zaszłam bardzo daleko, zobaczyłam mur obrosnięty bluszczem.

Sama nie wiem czemu, ale postanowiłam zobaczyć co on za sobą kryje.

Zmieniłam się w nietoperza i przeleciał za mur.

To co tam zobaczyłam ruszyło mnie.

Piękny, acz zapuszczony i na wpół martwy, ogród.

Nie wiem czemu ale postanowiłam o niego zadbać.

*kilka dni później*
*perspektywa Sauve*

Panienka dziwnie się zachowuje...

Znika na całe noce, a jak już się pojawia, to pyta o to jak zadbać o dane rośminy, co zrobić by lepiej rosły lub prosi o sadzonki.

Muszę powiedzieć to Panu...

Postanowiłem pójść do jego gabinetu, wiedząc iż ma gościa.

Zapukałem i wszedłem gdy tylko dostałem pozwolenie.

- O co chodzi Sauve? - spytał ozięble patrząc na mnie surowo.

Zauważyłem że na kanapie po prawej rozsiadł się Horreur. Patrząc na mnie od kiedy tylko wszedłem.

- Panie - ukłoniłem się krutko. - Martwię się o panienkę... Co noc znika, a jak się pojawia, pyta o dziwne rzeczy.

- Miałeś jej pilnować!

- Wiem Panie... Ale ona nie życzy sobie towarzystwa... Szczególnie od kiedy Pan ją unika...

- Zajmę się tym...

*perspektywa Violetty*

Aktualnie przycinam krzewy róż. Po ich stanie widać, że kiedyś były dla kogoś bardzo ważne i bardzo piękne. Mam nadzieję, że przywrócę je do tego stanu.

Usłyszałam jak Charlos kłóci się o coś z Fibi, a po chwili spadł na stronę muru po której jestem ja.

Podbiegłam do niego.

- Nic ci nie jest?

- Nie... Ale co ty tu robisz...? Sauve właśnie mówił Panu o tym, że znikasz...

- Kurcze... Będę musiała się tłumaczyć... A miałam jeszcze pójść po narzędzia do miasteczka...

- Wydaje mi się, że jak się dowie o tym co robisz, wkurzy się jeszcze bardziej... Lepiej już wróć... Znając go, pewnie już cię szuka po całym zamku...

- Chyba masz rację...

Oboje wróciliśmy do zamku, gdzie praktycznie od razu pojawił się przy mnie mój wkurzony partner.

- Gdzie ty byłaś!? Miałaś nie wychodzić z zamku! - gdybym go nie znała, pomyślała bym, że zaraz mnie zabije.

- A co? Jestem twoim niewolnikiem?

- N-nie ale... - nie dałam mu dokończyć.

- Czyli według ciebie, jestem niespełna rozumu i trzeba mnie pilnować...?

- Nie ja...

- Jeśli nie masz zamiaru spędzać ze mną czasu, to nie interesuj się tym, co robię gdy jestem sama... Chyba, że mi nie ufasz...

W tym momencie zobaczyłam na jego twarzy wyraz, który pokazywał, że w tym momencie zgodzi się na wszystko.

//////////////
Ciąg dalszy nastąpi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top