5.
Wszyscy w pałacu przyjęli z ulgą fakt, że pomiędzy córką Wanów, a bogiem kłamstw zapanował względny pokój. Co prawda oboje nadal regularnie posyłali sobie zimne spojrzenia i przy każdej uczcie nie marnowali okoliczności do wymieniania uszczypliwości, nie toczyli już przynajmniej otwartej wojny. Clea za to doskonale widzi, jak cała rozmowa wpłynęła na starszego z synów Odyna, który, mimo że nadal traktuje ją jak przyjaciółkę, zachowuje przy tym większy dystans.
W jego oczach przestała być kryształowa i zaczęła być obca, na szczęście uczucie wyobcowania Clea znała, aż za dobrze, bo czuła je absolutnie wszędzie i zawsze. Jeśli nie mogła sobie z czymś poradzić to z uczuciem zagubienia, do tej pory nie mogła odnaleźć się w roli, która nie była jej pisana i nie wiedziała, czy jest gotowa na jakąkolwiek inną.
Lekturę kolejnej księgi przerywa jej pukanie, zaskoczona spogląda na świecę palącą się na jej stoliku i odkrywa, że musi być środek nocy, mimo to bez chwili zawahania się otwiera drzwi. Zaskoczenie następuje, dopiero gdy jej umysł przyswaja to, że o futrynę opiera się bóg kłamstw i wita ją bezczelnym uśmiechem.
– Masz zamiar mnie wpuścić, czy wolisz zaryzykować, że zobaczy mnie jakaś służąca i jeszcze bardziej zszargasz sobie reputację? – pyta w końcu syn Odyna, a ona robi krok i pozwala mu wejść.
– Czuj się jak u siebie, w końcu nie jesteś tu pierwszy raz – sarka blondynka i siada na krześle przy stole, obserwując czujnie, jak spaceruje po wnętrzu.
– Chcesz, żebym Cię przeprosił? Nie jesteś chyba tak naiwna.
– Nie przyszedłeś do mnie w środku nocy, bo ruszyło Cię sumienie, o ile się nie mylę, nie posiadasz takowego. – Loki uśmiecha się do niej szeroko i siada na jej łóżku.
– Jak wiesz, mój brat wraca niedługo ze swojej małej wycieczki i czeka nas koronacja.
– Wiem o tym, jednak nie rozumiem, co to ma wspólnego z Twoją wizytą w mojej sypialni?
– Analizowałem Twoją sytuację i moją i doszedłem do wniosku, że oboje nie jesteśmy w miejscach, w których chcielibyśmy być – mówi, a Clea spogląda na niego pytająco. – Chcę zepsuć mu ten dzień chwały i...
– I liczysz na moją pomoc? – Dziewczyna wybucha długim śmiechem, który wyprowadza bożka z równowagi, ale dla dobra swojego planu stara się trzymać nerwy na wodzy. – Nie przypominam sobie, żebym ostatnio uderzyła Cię w głowę, żebyś miał takie durne pomysły.
– Mam coś, co należy do Ciebie i mam zamiar Cię tym przekupić.
– Obawiam się, że nie ma takiej rzeczy... – Clea przerywa w pół słowa, widząc błysk drobnego przedmiotu w jego dłoni. Loki unosi płaski pierścień na dwa palce na wysokość swojej twarzy i ogląda żłobione w nim symbole, które absolutnie nic mu nie mówiły. – Jak.... jak to zdobyłeś?
– Było w skarbcu tak jak i reszta ciekawostek zgromadzonych przez lata przez mojego ojca.
– Jeśli to Twoja sztuczka.... – zaczyna blondynka, wstając i idąc w jego stronę, a przedmiot z jego dłoni wyparowuje. – Wiesz, że mogłabym Cię zabić dla tego pierścienia?
– Jak to zrobisz, nie masz szans, by go dostać.
– Nawet nie potrafisz się nim posługiwać – mówi, stając naprzeciwko niego.
– Oddam Ci go, jak będziesz grzeczna i pomożesz mi zepsuć wielki dzień mojego brata – odpowiada Loki, uśmiechając się do niej, a złoty przedmiot znów błyska w jego dłoni.
Clea rzuca się na niego bez zastanowienia, siada mu na brzuchu, próbując go wyrwać, nawet nie chce używać magii, bo zwyczajnie jest już zbyt zmęczona osobą Lokiego. Ciągłe, nieznośnie równe pojedynki z synem Odyna ją irytowały, tak jak cała jego prezencja, dlatego dziś miała ochotę wydrapać mu oczy paznokciami, klasycznie, jak pewnie większość kobiet w jego otoczeniu. Łapie go za szyję popychając na łóżko i sięga do jego zaciśniętej dłoni, która okazuje się pusta.
– Mówiłem Ci, jak będziesz grzeczna. – Śmieje się jej w twarz Loki i z łatwością przewraca ją pod siebie, więżąc w uścisku. Clea, próbuje go odepchnąć, ale ten łapie ją za nadgarstki i dociska je do pościeli po obu stronach jej głowy. – Dlaczego musisz być taka uparta?
– Dlaczego musisz być takim dupkiem? – odparowuje Clea, czując na sobie jego ciężar i to jak czerwienią jej się policzki.
Oboje otwarcie mówili o niechęci, jaką się darzyli i o tym na jak wiele sposobów się nienawidzą i przez pryzmat tego, nie dostrzegali, że te wzajemne przepychanki mogą być tylko odwróceniem uwagi.
Loki nie przyznaje się nawet przed sobą, że czuje się zazdrosny o wszystkie męskie spojrzenia, jakie blondynka przyciąga na ucztach i o to, jak swobodnie tańczy z przyjaciółmi jego brata. Uważa, że okazanie uległości wobec kogoś takiego, jak ona byłoby dla niego po prostu żałosne. Jak sam siebie przekonuje, potrzebuje tylko jej umiejętności, nie jej urody, czy cholernie irytującego go charakteru.
Na jego szczęście to Clea pierwsza okazuje odrobinę słabości, gdy na złocistą skórę jej policzków wkracza rumieniec, a jego uwadze nie umyka, jak dziewczyna próbuje opanować szybszy oddech. Loki bez problemu podciąga jej ręce wyżej nad jej głowę, by móc ścisnąć je jedną dłonią, a drugą przesuwa po jej brodzie i w jego dłoni znów pojawia się upragniony przez nią artefakt. Odkłada go na poduszkę obok siebie, by przesunąć dłonią po jej talii.
Blondynka zagryza usta, nie mając pojęcia, dlaczego nagle jego dotyk jej nie przeszkadza i przeraża ją to, że uświadamia sobie, że przestaje z nim walczyć.
– Byłaś w ogóle kiedyś z mężczyzną? – pyta ją kpiącym tonem, a Clea wyrywa rękę i próbuje wymierzyć mu policzek, ale on uchyla się i paznokcie dziewczyny drapią jego skórę na szyi. – Nie! Cholera to dopiero zabawne. – Śmieje się Loki, znów łapiąc jej nadgarstek i nic nie robiąc sobie z krwawego śladu na skórze. – Zabiłaś ponad dwadzieścia osób, a wciąż jesteś taka niewinna i krępuje Cię mój dotyk – mówi dalej, a Clea doskonale wie, jak dać mu nauczkę. – To będzie takie zabawne.
Nachyla się, by pocałować jej szyję, słysząc, jak z jej ust wydobywa się westchnienie i blondynka odsuwa głowę w bok, pozwalając mu wpić się w swoją szyję jeszcze bardziej. Loki ryzykuje i puszcza jej dłonie, a dziewczyna szybko przewraca go na plecy, siada na jego brzuchu i nachyla się, by pocałować go namiętnie.
W tym samym czasie Clea wstaje z łóżka, zakładając swój pierścień, staje pod ścianą i chwilę rozkoszuje się widokiem Lokiego całującego powietrze albo raczej swoje wyobrażenia i jej iluzję. Blondynka układa dłonie w określony sposób i wybucha głośnym śmiechem, który wyrywa go spod jej sztuczki, bóg kłamstw potrzebuje chwili, by zrozumieć, że wcale jej nie całował i kolejny raz z łatwością go podpuściła.
– Mam nadzieję, że bawiłeś się tak dobrze, jak ja – sarka Clea. – A co do naszej umowy, to pomogę Ci. Dziękuję za oddanie mi mojej błyskotki, zaraz pokażę Ci, jak działa.
Mówi z uśmiechem i wyczarowuje portal pod plecami Lokiego, który spada przez niego wprost do fontanny na dziedzińcu pałacu.
Clea spogląda na dłoń, którą przez przypadek go zadrapała i dostrzega na palcach kroplę jego krwi, z delikatnym uśmiechem wsuwa palec do ust, odkrywając tym samym coś, czego się zupełnie nie spodziewała.
◐◑
Rano Clea wiąże suknię z najwyższą starannością, od zajścia w nocy poważnie zastanawia się co zrobić z nagle zdobytą wiedzą. Nie ma w końcu pojęcia, czy Loki jest świadomy tego, że jest tak samo obcy w Asgardzie, jak ona. Choć gdyby znał prawdę, jego pogląd na wiele spraw na pewno uległby radykalnej zmianie. Na wszelki wypadek czarodziejka chowa pierścień w jednym z załamań materiału swojego stroju i rusza w stronę pokoju ojca. Jeszcze stojąc pod drzwiami, nie jest pewna swojej decyzji i cholernie żałuje, że nie ma sposobności, by skonsultować się z bratem, który zawsze posiadał niezwykły talent do siania i zbierania owoców dworskich intryg. W końcu jednak przekracza pewnie próg, a Veig uśmiecha się lekko na jej widok.
– Czy coś się stało córko?
– Właściwie tak, chcę porozmawiać o młodszym z synów Odyna – mówi, a jej ojciec wzdycha głośno, opadając na krzesło.
– Myślałem, że mamy tę wojenkę za sobą. Bądź mądrzejsza Clea, odpuść.
– Daj mi skończyć albo w ogóle zacząć – mruczy pod nosem dziewczyna. – Więc Loki wczoraj w nocy wpadł do mnie z wizytą....
– Dlaczego ten wąż odwiedził Cię w Twojej sypialni? – pyta Veig, a Clea widzi, jak dłonie jej ojca zaciskają się w pięści.
– Można powiedzieć, że po to, by zaproponować traktat pokojowy, ale to nie ma znaczenia – odpowiada, machając dłonią. – Jednak mogłam go przypadkowo trochę zranić i... odkryłam coś.
– Przypadkowo zranić? Clea!
– Do rzeczy! Jego krew, to nie krew Asów! A przynajmniej nie całkowicie – mówi, uśmiechając się szeroko. – Czy Odyn nie zabrał, jako łupu wojennego jakiegoś dziecka wiele lat temu? Czy przypadkiem Laufey nie miał syna?
– Z tego, co wiem to miał, jednak dlaczego akurat Laufey? – pyta Veig, składając dłonie w piramidkę i obserwując córkę.
– Nie czytam tylko ksiąg z zaklęciami tato, czytałam o wszystkich wojnach Odyna i o tym, że Loki pojawił się na dworze zaraz po tej z Jotunheimem – mówi dziewczyna niezwykle podekscytowanym tonem. – Chciałeś, bym dostrzegła większy obrazek i możliwości. Oto one, jeśli chcemy zburzyć ład monarchii Odyna, to jest nasza zapałka w beczce prochu.
– Więc masz plan, jak ją tam wrzucić, by nie wybuchła nam w twarz?
– Oczywiście, Loki chce zniszczyć wielki dzień swojego brata, to ma być jakiś żart, pewnie ukazanie Młotka, jako kogoś skrajnie głupiego i nieodpowiedzialnego, co nie jest akurat wielkim wyzwaniem, ale wracając do tematu.... Loki chce, bym mu pomogła.
– Thor nienawidzi lodowych olbrzymów, uważa, że ten sojusz jest kruchy. Słyszałem, jak kłócił się o to z ojcem.
– Więc mogłabym nakierować Lokiego na plan, w którym olbrzymy zepsują wielki dzień jego brata, a jak bożek psot przez przypadek dowie się, że nie jest już synem Odyna, to będziemy w połowie drogi do domu.
– Musicie tylko uważać na Heimdalla – upomina ją ojciec, a Clea śmieje się cicho.
– Och to nie będzie problemem – mówi, pokazując swój pierścień. – Loki sam mi go przyniósł, a strażnik jest ślepy na ziemską magię.
Veig wstaje z krzesła i podchodzi do córki, całuje ją w czubek głowy i uśmiecha się szeroko.
– I Ty uważasz, że nie jesteś we właściwym miejscu Clea? – pyta ją cicho. – Jesteś przecież doskonała.
Dzień dobry, jak tam po EndGame?
Powiem, wam że okropnie się bałam, że ten film mi zniszczy świat i koncept na ten świat, ale na szczęście, było dużo lepiej niż się spodziewałam.
Wena nie umarła i rozdziały będą ukazywać się regularnie co poniedziałek.
K.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top