24.
Clea stoi w kącie sali z kieliszkiem w ręku przysłuchując się trwającym obradom. Nie ma już najmniejszej ochoty dłużej siedzieć przy stole, właściwie nie ma ochoty siedzieć obok swojego brata, gdy za jego krzesłem stoi Sif. Czarodziejka czuje się głęboko urażona tym, że asgardzka wojowniczka tak udziela się w polityce ich pałacu, ale dopóki Olnar się na to godzi, Clea nie może zabrać głosu, nie może przy wszystkich mu się sprzeciwić. A wszystkie okazje, gdy sprzeciwia mu się w cztery oczy, kończą się tym, że brat zbywa ją kwiecistymi słowami o mądrości i miłości swojej wybranki. Nigdy wcześniej Clea nie czuła takiej zazdrości.
To ona poświęciła wszystko, co mogła mieć z Lokim, by uratować brata, który teraz nie widzi nic poza swoją ukochaną.
Właściwie Clea nie może nawet patrzeć na drobną dłoń Sif na ramieniu Olnara i dlatego krąży po sali, nie zabierając prawie głosu. Czuje się nieproszona, czuję się odrzucona i czuję, że los i jej własne przeznaczenie, kolejny raz po prostu z niej kpi, dlatego bez słowa wycofuje się z sali i idzie do swojej sypialni. Jest wcześnie, więc nawet nie chce jeszcze jej się spać, ale mimo to przebiera się w koszulę nocną, bo nie ma najmniejszego zamiaru rozmawiać dziś z kimkolwiek.
Kładzie się na łóżku i wpatruje się w sufit, powoli planując kilka najbliższych dni i to kiedy będzie mogła tu wrócić, by rozliczyć się z Lokim. Nie ma zamiaru znów stanąć przed nim i prosić, teraz jest o krok od tego, by posiąść taką moc, jak nigdy wcześniej, jak tylko zniszczą Midgard. Wtedy ma zamiar złożyć wizytę w Asgardzie i poważnie się z nim policzyć.
Ktoś puka do jej drzwi, więc momentalnie unosi się i spogląda na Frejra, który trzyma dzbanek wina, uśmiechając się do niej.
– Uciekłaś – mówi, wchodząc do środka. – Uznałem, że pójdę w twoje ślady i zrobię to samo.
– To była mądra decyzja, ale nie mam ochoty na towarzystwo.
– Obiecuję nie wspomnieć nawet słowem o planach twego brata, by poślubić tę Asgardkę – odpowiada Frejr, siadając w fotelu przy kominku i obserwując kątem oka, jak Clea owija się cienkim szlafrokiem i w końcu siada naprzeciwko niego. – Więc mogę zostać?
– Nie wyglądasz, jakbyś dawał mi jakiś wybór – stwierdza czarodziejka, nalewając sobie wino i uśmiecha się lekko. – Skoro nie będziemy mówić o ślubie ani o koronacji, więc o czym?
– Powiedziałem, że nie mam zamiaru mówić o ślubie twojego brata... – zaczyna, ale Clea wybucha śmiechem.
– Nie mamy o czym mówić – ucina kobieta.
– Nie ufasz mi?
– Zaufanie nie ma tu nic do rzeczy – odpowiada i upija łyk wina. – I nie zaczynaj mi tu z miłością, bo oboje wiemy, że to tylko ładny papier do opakowania transakcji.
– Małżeństwo to dla ciebie transakcja?
– A dla Ciebie nie? Przecież poślubiłbyś królową – mówi chłodno Clea, a on nagle wstaje.
– Nie wiem, jakie masz doświadczenia do tej pory, ale mnie zależy na tobie. Nie na tym, czyją jesteś córką, czy siostrą, czy na tym, jakie miejsce zajmujesz – odpowiada Frejr i zostawia ją samą.
Blondynka przez chwilę siedzi z otwartymi ustami, nie wiedząc, jak zareagować, ale w końcu wzrusza ramionami i uśmiecha się do wina, które ze sobą przyniósł, dolewając go sobie. Frejr w pewnym stopniu ma rację, ocenia go przez pryzmat Lokiego i jego chciwości, może dlatego patrzy teraz na związek tak, a nie inaczej. Może gdyby nigdy nie poznała zachłannego bożka kłamstw, który widział w niej tylko narzędzie do osiągnięcia celu, zakochałaby się tak szybko i naiwnie, jak Sif. I może naprawdę mogłaby mieć tu jakieś życie.
Tylko ona nie chce jakiegoś życia.
Clea zdecydowanie chce więcej, chce w końcu czegoś dla siebie.
Zdmuchuje świece w pokoju i kładzie się na łóżku, próbując zasnąć i zakończyć ten dzień.
Budzi ją szept, tak cichy, że niemal nieuchwytny i od razu rozpoznaje jego głos. Loki szepcze jej imię, a czarodziejka od razu odpowiada zaklęciem i gdy jej stopy dotykają ziemi, nie znajdują oparcia na zimnym kamieniu jej pałacu a miękkim dywanie asgardzkiej sypialni. Otwiera szerzej oczy, by widzieć lepiej w ciemności i zmierza w stronę łóżka. W komnacie panuje półmrok, rozświetlony jedynie blaskiem dogasającego kominka i Clea zaczyna rozumieć, że Loki wcale nie sprowadził jej tu świadomie, a powiedział jej imię we śnie.
Stopy czarodziejki stąpają niezwykle powoli w głąb pokoju i gdy staje nad łóżkiem, wybucha głośnym, gorzkim śmiechem, licząc, że zbudzi śpiącą w nim parę. Na szczupłym torsie Lokiego spała rudowłosa kobieta i nawet mimo marnego światła, Clea musi przyznać, że jest ona śliczna.
Kto, jak kto, ale Loki na pewno nie otoczyłby się ramionami jakiejś szkarady, wiedziała o tym, odkąd próbował uwieść ją. Tylko żyła do tej chwili przeświadczeniem, że bożek nie chce nikogo innego, a jednak w momencie, gdy pomyślał, że się jej pozbył, od razu znalazł inną do ogrzania mu łoża.
Clea ma ochotę ich zamordować we śnie, nawet nie siląc się na użycie czarów. Gdyby tylko była teraz w Asgardzie fizycznie, a nie za sprawą magii, sięgnęłaby po włócznie Odyna i zabiła oboje, bez mrugnięcia okiem. Choć nie, najpierw zabiłaby ją, rozkoszując się widokiem szkarłatnej krwi płynącej po jej szyi, a dopiero później obudziłaby jego i wbiła mu ostrze prosto w serce, patrząc w jego zielone oczy.
Jednak jej tam nie ma, a gdy tylko zrywa zaklęcie i chce znaleźć swój pierścień, zaczyna rozumieć, że to nic nie zmieni. Loki odrzucił ją już wcześniej, a ona po prostu do tej pory nie potrafi tego zaakceptować i teraz już wie, że musi definitywnie wykreślić go ze swojej przyszłości. A jeśli on będzie próbował to zmienić to wtedy tak, wtedy zabije go z zimną krwią.
Clea staje przed lustrem w swoim pokoju i sięga po kieliszek niedopitego wina, próbując pojąc, gdzie popełniła błąd, że on ją zostawił. Może właściwie nigdy jej nie kochał, a jedynie wykorzystywał jej uczucia, nie ma to dla niej nawet aż takiego znaczenia, znaczenie ma to, jak odarta z własnej wartości czuje się teraz. Loki wypowiedział jej imię we śnie, rano nie będzie miał nawet cienia świadomości, czego świadkiem była czarodziejka, a ona i tak będzie cierpieć. Kłamca nie znęca się nad nią celowo, zapewne sądzi, że Clea uwierzyła w jego śmierć, pewnie nawet o niej nie myśli, gdy ona zadręcza się wątpliwościami każdego dnia.
I od teraz nie ma już najmniejszego zamiaru.
Blondynka daruje sobie szlafrok i w samej koszuli wychodzi na korytarz, przemierza zamek pośpiesznie, aż dotrze niemal na jego drugi koniec i bez pukania wchodzi do komnaty. Frejr budzi się od razu, sięgając w stronę broni, ale gdy zauważa, że to Clea, mruży tylko oczy, nie rozumiejąc, co się dzieje.
– Co tu robisz? – pyta w końcu, a ona wchodzi na łóżko i siada mu na kolanach, co Frejr komentuje śmiechem. – Clea, za dużo wypiłaś?
– Nie. I od teraz masz nic nie mówić – szepcze blondynka, całując go zachłannie.
Czarodziejka ściąga z siebie koszulę i z cichym śmiechem daje przewrócić się na plecy. Właściwie nie jest tutaj, bo go kocha, czy bo go pragnie, Clea po prostu chce na kilka godzin zapomnieć o całym świecie. Uwierzyć w coś dobrego, w to, że nie da się skrzywdzić i przede wszystkim przestać tyle myśleć. Jedyne, o czym marzy, gdy znajduje się w jego pościeli, to by zatrzymać potok wyrzutów sumienia i kłębiącej się w niej wściekłości czymś o wiele przyjemniejszym.
◐
Clea leży na plecach, wpatrując się w sufit, chcę się do niego przytulić, ale gdy myśli o położeniu głowy na jego torsie, atakuję ją wspomnienie rudowłosej kobiety śpiącej z Lokim. Więc leży sztywno, powoli uspokajając oddech, gdy Frejr przewraca się na bok i opiera głowę na dłoni, patrząc na nią.
– Powiesz mi, o co tu chodzi Clea? – pyta, uśmiechając się do niej. – To było trochę niespodziewane.
– Nie możesz powiedzieć, że nie było miłe – odpowiada blondynka, chcąc uciec, ale Frejr łapię ją za rękę.
– Zostań, porozmawiajmy – mówi, wzdychając zrezygnowany jej ciągłym wymigiwaniem się.
– Kochasz mnie, wiem o tym, nawet jak nie pozwalam Ci mówić tego głośno. Tylko ja nie odwzajemnię tych uczuć, nawet jak wykorzystuję przyjemność twojego towarzystwa. I dziś dotarło do mnie, jak możesz się czuć...
– Naprawdę o to chodzi? – pyta, śmiejąc się i przyciągając ją do siebie. – Jestem dorosłym mężczyzną, szanuję twoje odmowy, dlatego jestem tak zaskoczonym tym, że przyszłaś. Więc... powiedz mi, co się wydarzyło, że tu jesteś?
– Nie, to nie ma znaczenia – odpowiada pewnie Clea. – To naprawdę nie ma już żadnego znaczenia.
– Więc pomówmy o czymś innym. – Frejr nachyla się do niej i wędruje ustami po jej szyi, aż do obojczyka. – Kiedy zobaczymy się po koronacji twojego brata?
– Nie wiem, nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę.
– Dlaczego?
– Dlatego, że mój wuj jest o krok od wielkich rzeczy, a ja mam zamiar mu pomóc. Choć nie, nie tyle mam zamiar, co muszę mu pomóc.
– Utopić kilka gołębi? – pyta Frejr, a Clea się śmieje.
– Tak, jak powiedział wtedy, by Wanaheim był tu, gdzie jest teraz, rządzony przez mojego brata cena jest wyższa niż kilka gołębi.
– Powiedz mi jaka.
– Dlaczego? – Czarodziejka unosi się i siada, zakrywając się pościelą. – Nie pojmiesz tego, przez co przeszłam od przegrania wojny, ani tego, jak wygląda i jakimi prawami rządzi się mój drugi dom.
– Chcę tylko cię zrozumieć Clea – odpowiada, uśmiechając się i siadając naprzeciwko niej. – Gdybyśmy wygrali tamtą wojnę, wszystko potoczyłoby się inaczej. Twój ojciec już dawno oddałby tron Olnarowi, a...
– A mnie wydał za kogoś dobrze urodzonego, jeśli widziałby w tym zysk. Jak nie, to by się mnie pozbył.
– Nie wiemy, jakby się wszystko ułożyło, jakbyś nie opuściła Wanaheimu, a twój ojciec dalej by żył.
– Owszem, ale na szczęście nie żyje – szepcze Clea i całuję go lekko.
Wie, że Frejr ma do niej kolejne tysiąc pytań, ale woli je zostawić sobie na kolejną noc, albo w najlepszym wypadku unikać ich, aż do momentu, gdy będzie musiała zniknąć.
Gdy budzi się rano, jest zaskoczona tym, że Frejr gdzieś już zniknął i podnosi się powoli, ubierając w koszulę. Przekrada się do swojego pokoju, gdzie doprowadza się do porządku i schodzi na dół do sali, gdzie powoli wszystko szykowano na koronację. Tylko dziś jest tam zaskakująco cicho i przy jednym ze stołów siedzi tylko jej brat, zauważa też Frejra, który stoi w drzwiach do kuchni i obaj wyraźnie na nią czekają.
– Coś się stało? Chyba Asgard nie wypowiedział nam wojny? – pyta swobodnym tonem. – A jak tam, to z przyjemnością pozbędę się ich obecnego władcy...
– Milcz. – Olnar podnosi się i idzie w jej stronę szybkim krokiem, ale czarodziejka nie ustępuje nawet o krok, dalej uśmiechając się do niego ciepło.
– Czasy, kiedy to robiło na mnie wrażenie, minęły braciszku, więc przestań stroszyć piórka i powiedz mi, co się wydarzyło – odpowiada chłodno kobieta, wiedząc, że jest o krok od tego, by wyprowadzić go z równowagi.
– Dobrze, więc porozmawiajmy sobie szczerze o tym, co się wydarzy, jak stąd znikniesz?
– Wrócę do domu, do naszego wuja. Nasze przeznaczenie się dopełni, ty będziesz królem, ja będę sobą.
– Więc nie masz już żadnych moralnych obiekcji, by korzystać z mocy mrocznego wymiaru? Z mocy, która jest okupiona...
– Tak, tak, pożartymi przez Dormammu światami, które obrócił w mroczną pustkę i nicość – odpowiada lekceważąco i sięga na stół po jabłko i obraca je w dłoni. – Każda wielka monarchia jest zbudowana przez deptanie tych mniejszych, wiec nie wiem, czemu akurat ta wzbudza w tobie taką odrazę. W końcu uratowała Ci ona życie – mówi, wgryzając się w owoc i czekając na jego reakcję.
– Więc przyłożysz do tego rękę?
– Rękę, umysł, życie. Wszystko, co będzie konieczne, by spłacić zaciągnięty dług. Dług, którym jest twoje życie, które masz zamiar radośnie zmarnować z... Sif.
– Nie mieszaj jej do tego, ona nie ma z tym nic wspólnego Clea – mówi ostro Olnar, mierząc ją wzrokiem, ale blondynka je tylko jabłko, nie reagując na jego emocje.
– Oczywiście, nie będę. W końcu nikt nigdy nie liczy się tu z moim zdaniem, ty możesz poślubić Asgardkę bez mrugnięcia okiem, ja do mojego wybranka nie mogłam się nawet zbliżyć, gdy byłam w ich pałacu.
– Ojciec nie miałby nic przeciwko temu, żebym...
– Miałby. Oczywiście, że by miał. Gdyby żył nie dość, że nie pozwoliłby wam być razem, bo przecież możesz trafić lepiej, wyżej, korzystniej. Sif nie ciągnie za sobą żadnych korzyści i tu niestety musiałbym się zgodzić z naszym ojcem, pierwszy raz w życiu – mówi Clea, wzruszając ramionami.
– Ojca tu nie ma.
– Nie musisz mi za to dziękować.
Olnar zamiera, patrząc na swoją siostrzyczkę i nie wiedząc, co powiedzieć. Odkąd wrócił, wiedział, że Clea nie jest tą samą osobą, którą po sobie zostawił, z tej delikatnej istoty nie zostało nic. Teraz stała przed nim nie jego bratnia dusza, ale chłodna i wyniosła siostrzenica samego Dormammu, która nie miała zamiaru cofnąć się przed niczym, by osiągnąć swoje cele.
– Clea, co to ma znaczyć? – pyta, siląc się na spokojny ton, ale dziewczyna tylko się uśmiecha.
Clea cofa się o krok od niego i zanim któryś z mężczyzn w sali choćby mrugnie, czarodziejka nie ma już na sobie prostej turkusowej sukni i upiętych włosów. Teraz stoi w swojej fioletowej pelerynie i czarnym ubraniu, zaciskając jedną z dłoni na długiej różdżce zakończonej okręgiem.
– Zrobiłam to, co było konieczne – odpowiada spokojnie blondynka, a Frejr w końcu rusza w ich stronę.
– Powiedz, że tego nie zrobiłaś Clea – prosi jej brat, ale w fioletowych tęczówkach pojawia się tylko krótki błysk szaleństwa.
– Oczywiście, że to zrobiła. To jest ten większy gołąb, prawda? Wuj kazał Ci zamordować waszego ojca?
– Kazał mi? Nie. Oczywiście, że nie – mówi czarodziejka i staje dokładnie naprzeciwko swojego brata. – Dormammu wyznaczył cenę za twoje życie, cała planeta za jedną duszę, miliony istnień za mojego brata, a ja się zgodziłam. Bez chwili wahania. – mówi blondynka, patrząc mu prosto w oczy. – Takie rzeczy robię z miłości.
– Nie możesz tego zrobić Clea, nie możesz słuchać jego rozkazów, Dormammu kazał Ci zabić naszego ojca... – woła Olnar, ale ona wybucha śmiechem.
– Nie, jego nie zabiłam z przymusu, jego zabiłam dla przyjemności – odpowiada, a jej brat łapię ją za materiał jej ubrania, a blondynka się nie uchyla. – Nie wiesz, ile upokorzeń musiałam znosić, ile lat czułam się pogardzana i gorsza, więc jak pojawiła się okazja, by się uwolnić, to z niej skorzystałam. Będziesz mnie za to winił mój bracie? – pyta, a gdy słyszy własny przesiąknięty jadem głos, ma wrażenie, że nie należy on do niej.
Clea musi przyznać, że Loki miał w niej bardzo pojętną uczennicę.
– Wynoś się z Wanaheimu i nigdy nie wracaj – mówi Olnar, puszczając ją, a Clea spogląda na niego, kręcąc głową.
– Nie możesz mnie wygnać. Nie po tym wszystkim, co dla Ciebie zrobiłam. Nie możesz.
– Mogę i właśnie to robię – odpowiada, znów spoglądając jej prosto w oczy. – Ten fiolet nie robi na mnie wrażenia, wiem, że mnie nie zabijesz Clea, do tego nie jesteś zdolna. Wiem, za to, że jesteś gotowa ruszyć teraz na Sif i gwarantuje ci, że jeśli ją tkniesz, to ja nie będę taki sentymentalny.
Czarodziejka kładzie mu dłoń na policzku, a jej brat zamiera pod wpływem jej dotyku. Clea nie robi sobie nic ze słów, jakie Frejr wykrzykuje pod jej adresem, nie mając pojęcia, co blondynka dokładnie robi z umysłem jego przyjaciela. A ona jedynie chce wiedzieć, że w głowie jej brata słowa, które wypowiedział, mają jakieś pokrycie i po kilku sekundach już wie, jaka jest prawda.
– Nie kłamiesz – szepczę, gdy Olnar odzyskuje świadomość. – Chcesz, żebym odeszła, chcesz, żebym tu nigdy nie wracała i uważasz, że to już nie jest mój dom. Czyli moje wizje były prawdziwe i nigdy tu nie wrócę, mam nadzieję, że będziesz żył długo z tą świadomością drogi bracie. Z pewnością, że nigdy nie ruszę ci z pomocą. Wybrałeś i miej wiarę w to, że wybrałeś dobrze – mówi, rzucając mu pod nogi swoją koronę. – Daj ją Sif, ale gdy wojna i śmierć zapukają do twoich drzwi, nie spodziewaj się, że odpowiem na twoje błagania.
– Na tym polega wygnanie, na tym, żebyś nigdy nie wracała.
– Stracisz pewnego dnia wszystko, co kochasz i połowę tego, co jest dla Ciebie ważne. A ja nie przyjdę ci z pomocą. Masz tego świadomość?
– Wynoś się – mówi Olnar, obracając się do niej plecami. A Clea uśmiecha się gorzko i spogląda jeszcze raz na mężczyzn.
– Oboje wiemy, że to, co mówię, to nie jest jakaś bajkowa wróżba po grzybach z lasu. Moje wizje się sprawdzają, a ta jest pewna. Stracisz pewnego dnia wszystko, miej tego świadomość – mówi jeszcze chłodno, po czym uśmiecha się do przyjaciela swojego brata. – A, ciebie nawet w tych wizjach nie ma, więc wykorzystaj resztki swojego życia jakoś dobrze.
Clea obraca się na pięcie i znika w wyczarowanym przez siebie portalu, a jak tylko znajdzie się w domu, cały mroczny wymiar wypełnia się jej krzykiem.
Okej, został jeden rozdział, który postaram się wrzucić w ciągu niecałego tygodnia. Mam nadzieję, że dobrze sprzeda on wam planowaną drugą część :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top