Wiatropylne żółwie - Sevmione bez soli

-Szlaban panno Granger! Spodziewałam się tego po Potterze, po Weasley'u, ale nigdy nie po tobie! Nie wstyd ci?! Oburzające! Niewiarygodne! Inne zdanie o tobie miałem, a tymczasem ty i klub gogo?! Co za pomysły! - krzyczała oburzona McGonagall

Hermiona jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie. Granger bardzo się zmieniła. Nikt nie rozumiał tego, że ona czasem też chce się zabawić i popatrzyć na tyłki jakiś chłopaków. Nie robiła nic złego, zresztą czemu pozostałe dziewczyny nie dostały tak jak ona? Bo wybrały ją na kapitana? - takie myśli kłębiły się w główce biednej dziewczyny, gdy stała w gabinecie opiekunki Gryfonów.

-Jako, że ja akurat idę dziś wieczorem do Albusa - rzekła lekko rumieniąc się Minerwa - a profesor Snape nie ma nic innego do roboty, on da ci pracę za karę.

-Tak jest pani profesor - powiedziała Hermiona

-A teraz odejdź.

Hermiona poszła krętym korytarzem, nie skręcając wcale aż doszła do pokoju wspólnego Gryfonów.

-I co? Co ci powiedziała? - zapytały jednocześnie Ginny, Lavender, Parvati, Luna i Draco w stroju jednorożca.

-Malfoy?! Co ty tu robisz?

-Myślałem, że szukacie tancerza do klubu, ale skoro już się rozpadł to to to idę. Dajcie znać jak go wznowicie.

-Moja mama zawsze mówiła, że Malfoy'owie to kupa gnoju - rzekła Luna

-I miała racje-odpowiedziały dziewczyny chórem.

Gryfonka opowiedziała im o wszystkim, nawet o tym, że Dumbek i Minerwa sie dziś spotykają, tak aby gdy ona będzie odbywała karę, reszta mogła ich podglądnąć.

Wybiła godzina 18:00. O 18:15 dziewczyna miała zjawić się w gabinecie Nietoperza.

Zjadła więc kolację i wróciła do pokoju po woreczek wiatropylnych żółwi - to tak na wszelki wypadek, gdyby udało mi się coś zrobić ze Snejpem - pomyślała i z uśmiechem ruszyła na szlaban.


CIĄG DALSZY NASTĄPI

zapraszam do komentowania, to dla mnie ogromna motywacja :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top