Oczekiwanie na podmuch
Spojrzała na niebo pełne gwiazd.
- To dzisiaj - wyszeptała
Noc była chłodna lecz myśl o tym co się wydarzy sprawiały, że miała jeszcze większe dreszcze niż tylko z rześkiego powietrza. Spojrzała w dal. Otaczał ją mrok i tylko odbite gwiazdy w wodzie jeziora dawały jej nieco otuchy. Wiedziała, że on zaraz zjawi się na tym pomoście. Nie mogąc dłużej czekać wyciągnęła szkicownik i zaczęła wyobraźnią rysować odbite gwiazdy. Nakładała co chwile kolejne zaklęcia na każdą z nich, przesuwała ręką po kartce widziała jak jej wyobraźnia przekłada się na to co widzi na stronie. Uśmiechała się do siebie, a zimno przestawało jej przeszkadzać.
Rysowała i czekała na niego...
Biegał, tak jak co wieczora by odreagować całe swoje życie. Noc była mroźna ale wiatr sprawiał że nie czuł się taki samotny w jego przemyśleniach. Tak jak zawsze, wybrał trasę wokół jeziora. Wokół ciemności tańczyły odbite konstelacje na tafli wody, które witały go nie patrząc i nie oceniając na to kim był. Doceniały, że jest tu z nimi w teraźniejszości. Skupiał się na oddechu odpychając wszystkie myśli od siebie gdy nagle przystanął. Poczuł się nagle całkowicie nie swojo. Nastała cisza mrożąca krew i zimno, które już nie otulało ale walczyło z każdą radością z tego codziennego biegu. Od razu rozpoznał to uczucie, wiele razy podczas wojny przy boku Czarnego Pana je doznawał, lecz dementorzy po wojnie w Hogwarcie... to nie mogła być prawda. Rozbłysk światła sprawił że ze strachem spojrzał jego kierunku. Błysk dochodził z molo, skąd docierał znajomy chłód. Na nim zauważył postać kobiety w czarnej długiej sukni, otoczona wirującymi wokół niej smugami bieli i błękitu. Biegł szybciej niż kiedykolwiek, nie słuchając rozumu. Myślał tylko biciem serca.
Dementorzy byli blisko, musiała opanować strach. Podniosła wzrok i otworzyła szkicownik na stronie z organicznymi smugami, które wirowały niczym liście na wietrze. Dotknęła kartki drżącymi dłońmi, wyobrażając je sobie wokół siebie. Błysk.
- udało się.
Nagle go wypatrzyła. Biegł na pomost, białe włosy posklejane od wysiłku, oczy pełne strachu. Nie wiedziała jednak czy bał się o siebie czy o nią. Wyglądał lepiej niż zapamiętała, nie był już taki wyniszczony i chudy. Był coraz bliżej jeszcze parę sekund i byłby już koło niej. Dementorzy jednak byliby szybsi. Wyciągnął rękę w jej stronę.
-Nie! - krzyknęła i podniosła swoją dłoń by się zatrzymał
Gdy to zrobiła błysk pochłonął dementorów, a szkicownik zamknął się z hukiem odrzucając go do tyłu. "Sprawdziły się, jej sny z ostatnich tygodni, były teraz bardzo realne:. Zdążyła pomyśleć zanim osunęła się na ziemię.
Ocknął się, nie dowierzając w to co się wydarzyło. Powoli nabierając powietrza i podnosząc się na obolałych nogach próbował przypomnieć sobie każdą chwilę. "Po co biegł do niej ? Coś go opętało, ewidentnie. Nigdy by nie zrobił czegoś tak nie rozsądnego jak teraz." Rozejrzał się wokół, gdzie znów zagościł mrok. Powoli szedł do przodu, bojąc się potknięcia. Po skrzypieniu desek wiedział że jest nadal na molo. Po chwili po obu stronach zaczęły wyłaniać się ponownie gwiazdy. W świetle delikatnej poświaty zobaczył ją. Leżała na boku nieprzytomna, blond włosy porozrzucane po deskach i zanim zdążył przyjrzeć się jej uważnie, dziewczyna zaczęła drżeć. Gdy już wyciągał rękę by jej dotknąć zatrzymał się w połowie ruchu, mając w pamięci naszyjnik, który dał Katie Bell. Jednak ręka była szybsza niż umysł i odgarnęła kosmyk z czoła muskając jej zimną skórę. "Nie mam różdżki wiec zaklęcie rozgrzewające odpadało" - pomyślał
- eh... - zdjął bluzę i ją przykrył.
Musiał pomyśleć. Podniósł się i kącikiem oka zobaczył leżącą książkę tuż obok niej. Tego już na pewno nie chciał dotykać ale ciągnęło go do odkrycia czym były tajemnicze wirujące snopy światła. Gałązką pomału uchylił więc okładkę. Wypuszczając powietrze oglądał po kolei każdą stronę. Przed jego oczami pojawiały się narysowani ludzie i krajobrazy. Nie były to jednak rysunki mugolskie. Każde z nich poruszały się lub błyszczały i z każdą kreska czuć było w nich magię. Kolejna strona i...
- to nie możliwe... - Na rysunku widniała dokładnie ta sama scena, która zdarzyła się parę minut temu. Biegł do niej wyciągniętą ręką a ona wyciągała swoja w jego stronę. Wokół wirowało światło. Na dole strony małym podpisem odczytał:
"15 sierpnia. To parę tygodni temu". Spojrzał na nią szybko. Nadal leżała tam teraz już spokojnie, oddychając cicho.
"Czyżby widziała przyszłość?" W tym momencie czuł się jak posąg. Gdyby tylko delikatnie go dotknąć rozsypał by się na milion małych fragmentów. Oczywiście wiedział o przepowiadaniu przyszłości ale nigdy nie doświadczył tego na własnej skórze. "Wizje nigdy nie dotyczyły jego, bo i dlaczego ktoś miałby widzieć jego marne życie". Przeczesał włosy palcami zgarniając niesforne kosmyki do tyłu. Postanowił zerknąć na kolejne strony. Kolejne krajobrazy, gwiazdy, ludzie ale na kolejnej stronie znów... on. Tym razem był to portret. Siedział podpierając knykciami swoją brodę. Na dole widniała data wczorajsza ale tym razem doskonale wiedział, że nie była to przyszłość - lecz przeszłość. Szósty rok gdy bił się z myślami co do swojego zadania od Voldemorta. Rozpoznał się po sińcach pod oczami i oczami pełnych bólu, zwątpienia i strachu. Zamknął szkicownik.
Czuł się brudny, ktoś obcy rozpracował jego mur, przejrzała go na wylot. Był wściekły ale nie na nią lecz na siebie, że ktoś mógłby dowiedzieć się prawdy... prawdy o nim.
Kiedy tak klęczał analizując każdą stronę, ona odzyskiwała przytomność. Była zmęczona. "To zaklęcie było za mocne" Pomyślała otwierając oczy. Koło niej zobaczyła go. Klęczał plecami do niej. Zauważyła że ma na sobie jego bluzę. Miała nadzieje, że nic mu się nie stało. "Może to był błąd, może powinna wcześniej z nim porozmawiać?"
- Nic ci nie jest ? - gdy spytała on podskoczył nie zauważając że się obudziła. Odwrócił się w jej stronę. Wyglądała lepiej. Na twarzy pojawiały się rumieńce i zauważył jej zielone oczy, które z troską patrzyły na niego analizując każdy ruch.
- To chyba ja powinienem o to spytać - odparł sucho i podał jej dłoń by mogła wstać.
- Jestem tylko zmęczona, to wymagało dużo energii i magii. - niepewnie spojrzała ponownie na niego. "Jak miała mu wyjaśnić to wszystko?"
-Przepraszam. Nie chciałam cię w to wciągać - odparła pokazując wokół siebie.
-To dzieje się po za moją kontrolą - skłamała, chciała by to się wydarzyło. Chciała go w końcu poznać. Zmrużył oczy i podszedł do niej bliżej.
-Sądząc po twoich rysunkach jednak miałaś jakąś kontrolę - wysyczał wiedząc, że kłamie.
-Ja... to długa historia...
- myślę, że możesz mi poświęcić minutę i się wytłumaczyć. - skrzyżował ręce i patrzył na nią z pogardą.
- wytłumaczyć się?! - odpowiedziała z sarkazmem. Teraz ona była wściekła. Wiedziała, że musiał się czuć przytłoczony tą sytuacją ale nie musiał jej atakować takimi słowami.
- z niczego nie muszę się tłumaczyć. - emocje wzięły górę gdy warknęła.
- chce zrozumieć. - powiedział widząc jej złość w oczach.
Patrzeli tak na siebie przez chwile. "Czy mogę mu zaufać?" Oderwała wzrok od niego patrząc w dal.
- Mam wizje i je rysuje. Dzisiaj ćwiczyłam nowe zaklęcie i wiedziałam, że przyjdziesz. Nie chciałam zmieniać przyszłości, chciałam sprawdzić czy rzeczywiście będzie ona taka jak w moich snach. To co widzę nie zawsze się sprawdza, więc dzisiaj się temu poddałam.
Wypuściła powietrze i z ostatnimi słowami spojrzała mu w oczy. Przyciągały ją jak magnes, były takie jak widziała w snach, tafla szarości z odrobiną błękitu. Gdyby chciała nigdy nie mogła by oddać ich piękna poprzez rysunek. Zawsze byłaby to kiepska kopia. Po jej słowach jego wyraz twarzy złagodniał.
- Dlaczego ja ? - chciał znać odpowiedź
- myślałam, że ty będziesz wiedział
- ja nie mam takich zdolności jak Ty! Nie widzę przyszłości ani jak widziałem rysunki - przeszłości...
Odwrócił się od niej przeczesując palcami włosy. Jego tik nerwowy " Co jeśli to podstęp, jeśli ktoś chce wyciągnąć z niego informacje i ona jest narzędziem do tego?" Obrócił się ponownie w jej stronę.
-a co się stało z dementorami?
- rzadko używam różdżki. Rysuje przy pomocy wyobraźni, zaklęć i starej magii. Kiedy widziałam wizję o dementorach przygotowałam swojego patronusa w szkicowniku. Kiedy się pojawili przywołałam go by mi pomógł.
- ale...to nie możliwe. Patronusy przyjmują formę zwierząt! - podniósł głos
- nie wiem dlaczego mój tak wygląda, on nigdy nie był zwierzęciem. Zawsze przyjmuje taką formę. Często jest to wir powietrza, z którego wyłaniają się różne formy. Nie mamy wpływu na to jak nasz patronus wygląda.
Nic nie odpowiedział, wyglądał na przerażonego. Zacisnął tylko mocniej szczękę, co nie umknęło jej uwadze.
- Kiedy dementorzy się do nas zbliżyli, wir ich pochłonął. - wyciągnęła rękę otwierając szkicownik.
- Teraz są jako jedna z jego stron - pokazała mu stronę z wirem które pochłaniały czarne plamy atramentu.
Patrzył na papier, ale miał gonitwę myśli, która nie pozwoliła mu się skupić na tym co do niego mówiła.
-To nie jest normalne...- szepnął podnosząc na nią wzrok.
- Czy jakakolwiek magia jest normalna ?
- Oczywiście, że jest, jest też ustrukturyzowana. Po to mamy różdżki i zaklęcia! - Z oburzeniem, i podniesionym głosem odparł. Był wściekły, że postawiła go w takiej sytuacji, był wściekły że nie rozumiał co się dzieje.
- trzymaj się z daleka ode mnie - syknął do niej gdy odwrócił się i zaczął odchodzić w kierunku zamku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top