Ciepły letni wiatr
Opuściła głowę. Nie spodziewała się takiej reakcji myślała, że właśnie on zrozumie bycie innym. Bycie wyrzutkiem. Wiedziała, że jej magia jest inna, że ona jest inna ale przez wizje sądziła, że połączyło ich coś większego. Patrzyła przez chwile jak odchodzi, w ręce trzymając jego bluzę. Delikatne podmuchy poruszały jej sukienką, jakby podpowiadając by szła za nim. Nie chciała ich jednak słuchać. Odwróciła się w stronę wody i przysiadła na krawędzi pomostu.
-Nawet w świecie magii musisz być taka jak inni - wyszeptała przypominając sobie ostatnie słowa z listu od dawnego przyjaciela.
Był już w połowie drogi do zamku. Złość powoli opuszczała jego ciało. "Zostawiłem ją tam samą, dziwoląga wybryk magii, bo jak inaczej ją nazwać. Nawet w świecie magii nie było miejsca na ludzi, którzy myślą inaczej, którzy tak jak ona czuli inaczej ". Odwrócił się w tył patrząc na błyszczące jezioro w oddali. Wiatr dmuchał mu w plecy. "Zostawiłem ją tam samą...". Była słaba. Doszły go wyrzuty sumienia. "Szlag by to! Pieprzone sumienie!". W przeszłości nigdy by nie zawrócił ale tym razem sumienie było silniejsze, po wojnie zaczął się go słuchać, nie chciał być już tchórzem. Szedł jak najszybciej z powrotem w kierunku wody.
Siedziała tam dalej na skraju pomostu. Nogi zwieszone w dół. Nie pozwalała sobie na płacz. Była już przyzwyczajona do tego, że ludzie nie rozumieją jej magii, ale jednak ta sytuacja bolała bardziej. Robiło się coraz zimniej lecz nie miała siły by wrócić do zamku. Stopą zataczała kręgi na wodzie, a z każdą falą gwiazdy tańczyły na powierzchni. Gdy nagle za nią ktoś odchrząknął. Odwróciła się i zobaczyła go. Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Patrzyła z powrotem na taflę wody. Skupiając się na tym nie pozwalała na zalew emocji, które miała w środku. Wiedziała bowiem, że wrócił z litości, a tego nie mogła znieść. Chłopak usiadł koło niej, zwieszając nogii i patrząc na jej profil. "Była bardzo ładna, piegi na zaróżowionych policzkach i opadające pasma blond włosów na ramiona dodawały jej uroku". Dopiero gdy patrzył na nią zdał sobie sprawę jak głupie było to jak się zachował, jak bardzo samolubny był.
- Jeśli chcesz to pomogę Ci wrócić do zamku i zapomnimy o tym. Nie musimy nawet rozmawiać.
Nie spojrzała na niego. odpowiedziała tylko:
- nie jestem z tych, które zapominają. Nie wiem czy pamiętasz ale zdarza mi się widzieć dużo.
Patrzył dalej z ciekawością na nią, wyglądała delikatnie ale z drugiej strony biła od niej jakaś mistyczność i siła. Odbijające gwiazdy sprawiały, że wyglądała jakby w jej włosach mieniły się iskry, a ona jakby była jedną z galaktyk. Mimo tego że nie rozumiał jej magii i całej sytuacji czuł, że właśnie tu jest jego miejsce. Czekała na jego odpowiedź, a on tylko patrzył na nią, przez co poczuła się nie komfortowo.
-Masz rację nie musimy rozmawiać w drodze do zamku. Powiedziała bez emocji. Wstała i czekała na jego reakcję.
-Dobrze...więc.
Szli razem w kierunku zamku, nie odzywając się i nie patrząc na siebie. Ona myślami próbowała dotrzeć do pytania: dlaczego akurat jego widzi w wizjach. "Wszechświat musi mieć niesamowite poczucie humoru, żeby wybrać jej kogoś kto nie tylko jest całkowitym realistą ale też jest uprzedzony do jakiejkolwiek inności". On myślami przywoływał jej słowa i na nowo odtwarzał całą sytuację. Zimne powietrze pozwalało im ochłonąć, lecz oboje byli zbyt dumni by móc ze sobą porozmawiać na nowo.
Przy drzwiach głównych do zamku zatrzymali się. Ona patrzyła na jego buty, on patrzył w dal. Kiedy już otwierał usta by coś powiedzieć. Ona podniosła głowę i z martwym wzrokiem powiedziała:
-Dobranoc.
Odeszła skręcając w kierunku wieży Gryffindoru. "Co miała powiedzieć innego ? to było całkowite rozczarowanie. Chłopak, który był przy niej w większości snów okazał się pomyłką."
Patrzył jak odchodzi, czarownica, która sprawiła, że odkrył magię na nowo.
Ta noc była nie spokojna dla nich obojga. Ona bała się kolejnej wizji, albo raczej tego, że w tej wizji będzie znów.. on. On miotał się z emocjami. Nie był typem chłopaka, który pokazywał je na zewnątrz, a na pewno nie był z tych, którzy o tym rozmawiają. Kiedy było za ciężko po prostu uciekał. Godziny mijały i dopiero przy pierwszych promieniach słońca udało im się zasnąć. I chcąc lub nie, to właśnie w swoich snach spotkali się ponownie.
- Hej! Już 8, zaraz mamy eliksiry!
- mhm - odpowiedziała do koleżanki. Najchętniej nie wstawałaby przez następny tydzień.
Zaklęcie zabrało jej większość energii, albo raczej sprzeczka z zadufanym slytherinem.
Weszła do sali gdzie unosił się dym i zapach spalonych składników. Usiadła w ostatnim rzędzie, wyjęła zeszyt i szkicownik. Po chwili profesor Slughorn wszedł do sali racząc wszystkich, szerokim uśmiechem. Tuż za nim szli ślizgoni. Zerknęła na nich od razu zauważając platynowe włosy. Gdy go dostrzegła przygryzła wargę i szybko odwróciła wzrok.
- cześć - koło niej usadowił się chłopak z czarnymi włosami spadającymi na czoło.
- cześć! Amelia - podała mu dłoń, którą uścisnął
- Navil, jesteś tu nowa prawda ?
- Tak, nie odnalazłam się tu jeszcze całkowicie.
Podczas rozmowy z nowym znajomym o tym czego się spodziewać po szkole magii, spojrzała koło niego w kierunku ślizgonów. Gdzie od razu napotkała srebrne oczy wpatrzone z ciekawością na nią. Kiedy zorientował się, że widzi jego wzrok, szybko odwrócił go w inną stronę nie okazując przy tym żadnych emocji. Jeden kącik jej ust podniósł się delikatnie, kiedy pomyślała, że na nią patrzył, szybko odrzuciła jednak tą pozytywną emocję. Wzrokiem wróciła do nauczyciela, który przedstawiał pierwszy temat zajęć w tym roku.
Przez całe zajęcia z ciekawością słuchała o zastosowaniach eliksirów i zastanawiała się jak można je wykorzystać w różnych rodzajach farb. Lekcje mijały, a ona czuła jego wzrok na sobie, jednak nie pozwalała sobie na spojrzenie w jego stronę. Nie po wczorajszej sytuacji.
"Siedziałem tam i nie mogłem na nią nie patrzeć. Wokół siebie roztaczała ciepłą jasną aurę tak jakby jej patronus nigdy jej nie opuścił. Blond włosy, ale nie tak jak jego chłodne i bez życia tylko w kolorze zachodzącego słońca i miodu, spływały jej po plecach w lekkim nieładzie. Nadając jej charakteru. Ubrana cała na czarno zupełnie jak on, notowała i szkicowała słuchając wykładu. Ciekawe czy i tym razem rysunek byłby o nim."
Po skończonych zajęciach wyszła z sali w pośpiechu. Nie chciała na niego patrzeć, już i tak przez cały poprzedni rok wiedziała go wiele razy w swoich wizjach, w snach... był wszędzie. Potrzebowała powietrza. Przytłaczał ją. Ubrała czarny płaszcz i wyszła na błonia, gdzie przyjemne słońce oświetlało drzewa. Jedno z nich wyglądało na tyle kusząco, iż usiadła pod nim i patrzyła na kołyszące się chmury. Wiatr dziś też nie mógł się określić, chmury poruszały się powoli jednak raz w jedną raz w drugą stronę. Już wyciągała szkicownik by uspokoić nerwy, kiedy dotarł do niej jego niski głos:
- Znowu z głową w chmurach? - podszedł do niej z sarkastycznym uśmieszkiem i usiadł koło niej.
- Myślałam, że nie będziemy się do siebie odzywać tak jak proponowałeś. - odparła bo nie dał jej chwili by od niego odetchnąć
- chyba jesteś mi winna jeszcze trochę odpowiedzi.
- nic ci nie jestem winna.
- ok skoro tak. To możemy po prostu tutaj tak posiedzieć.
Drażnił ją swoją pewnością siebie.
- a nie masz innego miejsca, wydaje mi się, że tu jest za mało przestrzeni na twoje ego.
Może spróbuj usiąść o tam - wskazała na drugi koniec polany.
- Tam będzie wystarczająca przestrzeń dla księcia ślizgonów.
- Tutaj mi dobrze dziękuje za propozycje. - odparł z uśmiechem na jej sarkazm i założył ręce za głowę opierając się o pień drzewa.
Sam nie wiedział dlaczego do niej podszedł, ale przyciąganie było za silne. Musiał ją poznać.
Nie patrząc na niego wyciągnęła szkicownik i zamknęła oczy. Ręką wyczuwała na kartce podmuchy i podążając za nimi, w myślach nadawała im zaklęcie, które pozwalało unieść się na parę centymetrów nad ziemią. Patrzył jak jej dłonie rzeźbiły powietrze, które przeobrażały się w rysunek na kartce. Nigdy nie widział tak delikatnej magii. Otworzyła oczy "Brakowało jeszcze czegoś, może tutaj jeszcze...".
- księżyc, zobacz mimo, że jest dzień to jest tam, bardzo mały i za mgłą.
Powiedział i pokazał na niebie jasna plamę. Kiedy tak wskazywał zobaczyła jego uśmiech i ekscytacje. Oderwała wzrok od niego i patrzyła na księżyc.
-masz rację... - Wyszeptała wracając do niego wzrokiem.
- chcesz spróbować go dołożyć ? - Zupełnie zapomniała o wczorajszej sytuacji była tak pochłonięta jego szczerością, że od razu mu to zaproponowała. Odsłaniała się przed nim, może tego później żałować ale nie chciała tracić czegoś tak realnego jak ta chwila.
- Ja...nie...
- nauczę cię, połóż rękę w miejscu gdzie ma się on znaleźć. Zamknij oczy, wyobraź go sobie.
Mówiąc to położyła swoją rękę na jego. Gdy to zrobiła przeszedł ją prąd, był chłodny jak poranna rosa a jednak ten drobny dotyk wywołał u niej rumieńce.
- wymyśl zaklęcie, które będzie go wiązać na kartce. Chmury pozwalają na przykład unieść się parę centymetrów nad ziemią, a dodatkowo będą dryfowały pomiędzy kartkami.
Księżyc przypomniał mu o letniej nocy w ogrodzie za willą. Gdy widział wszystkie konstelacje i po raz pierwszy od dawna nie czuł się tak samotny. Chciałby poczuć ten ciepły wiatr tej letniej nocy ponownie.
- otwórz oczy - wyszeptała patrząc na niego. Tak jakby zobaczyła go po raz pierwszy, tak jakby widziała chłopaka z jej snów. podniosła swoją dłoń z jego, pozostawiając przyjemne mrowienie tam gdzie go dotykała.
- niesamowite - odparł i zaczął oglądać rysunek z bliska.
- a co się dzieje dalej ? - zapytał
- kiedy będziesz go potrzebować możesz tak jak teraz, pomyśleć o nim, wyobrazić go sobie na nowo i po dotknięciu kartki zaklęcie, którym go związałeś stanie się realne i zacznie działać. Trzeba tylko dużo skupienia i wyobraźni, a wspomnienie musi być mocne. - Patrzył na nią jak opowiadała pokazując na strony szkicownika. "Byłem taki głupi" - pomyślał
- Przepraszam - przerwał jej w wypowiedzi.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że będzie zdolny by przyznać się do błędu.
- Wczoraj... po prostu nigdy nie widziałem tak niezwykłej... - zawahał się
"Dziewczyny" - pomyślał
- Magii - powiedział
- To naprawdę piękna magia - dodał myśląc o niej.
Kiedy to dodał patrzył jej w oczy. "Zielone jak dzikie trawy poruszane na wietrze, a na zewnętrznych krawędziach z delikatnymi plamkami błękitu jak krople na liściach.
Uśmiechnęła się rumieniąc.
-Chyba musimy iść ?
-Tak - wstał i podał jej dłoń by wstała
Idąc w swoje strony na zajęcia, z końca korytarza krzyknął z dużym uśmiechem i chochlikami w oczach:
-Nazywam się Draco!
-Amelia! - gdy krzyknęła, wiatr zadudnił podwiewając jej włosy w jego stronę.
Odchodząc każde z nich odwracało się by jeszcze przez chwile na siebie popatrzeć.
Przez cały dzień nie potrafili przestać się uśmiechać do siebie. W jego myślach pojawił się jednak lęk. "Co jeśli odkryje kim jestem? kim byłem? może już odkryła?" Myśląc to podwinął rękaw i patrzył na znak śmierciożercy, który przez większość czasu maskował zaklęciem.
Po raz pierwszy w życiu miał szansę zacząć od zera. Być takim jakim chciał. Po to wrócił na ostatni rok by przez chwile być jeszcze młodym i beztroskim, by spróbować być lepszym czarodziejem i człowiekiem. Wojna się skończyła i mimo łatki śmierciożercy chciał żyć normalnie. Uczniowie w większości nie chcieli mieć z nim nic do czynienia, odcinając się od niego. Był samotny ale starał się i tak czerpać z ostatniego roku pozytywy. Z tymi myślami zasnął szybko i głęboko, po raz pierwszy od dawna - oczekując kolejnego dnia.
Po drugiej stronie zamku, sen nie przychodził jednak tak gładko. W śnie widziała jego ból na wieży astronomicznej. Wyglądał jak duch gdy krzyczał:
- Muszę Cię zabić! Inaczej on zabije mnie.
Próbowała podbiec do niego i złapać go za dłoń ale w wizjach wszystko toczyło się po za jej zasięgiem. Obudziła się z krzykiem gdy zobaczyła zielone światło zaklęcia niewybaczalnego.
Nie zasnęła już ani razu, nad ranem ubrała się szybko w czarne szaty i udałą się na zielarstwo. Chciała usiąść koło Navila lecz w ostatniej chwili Luna dosiadła się koło niego. Wybrała więc miejsce zaraz obok. Sięgając do torby po książki zauważyła że Draco siada koło niej.
- cześć - uśmiechnął się jak zwykle z lekką ironią na ustach
- cześć - odparła sucho nie patrząc w jego stronę
"Co oznaczał ten sen. Czy to też była wizja czy jej wyobraźnia?"
- ktoś tu wstał lewą nogą - podniósł brew i jeszcze bardziej sią uśmiechnął
- nie wyspałam się... to wszystko
Oschle dodała spojrzawszy mu w oczy, analizowała. "Czy byłby zdolny do zabicia kogoś?"
Patrzył na nią i widział że usiłuje go odczytać. Jej oczy dzisiaj były inne niż wczoraj. Błękitne plamki zalewały zieleń gdy jej oczy były pełne smutku i strachu. Nagle zrozumiał.
- miałaś wizje ?
Zdziwiona, nie odpowiedziała. Odwróciła się w kierunku nauczycielki, gdy ta rozpoczęła zajęcia.
Atmosferę przez całe zajęcia można było kroić nożem między nimi. "Jak mógł mnie tak łatwo przejrzeć?" pomyślała, "O czym była jej wizja? Czy dowiedziała się prawdy?" - myślał.
Cisza trwała przez następne parę dni. Żadne z nich nie miało odwagi się odezwać do siebie nawzajem. Bali się poznać prawdę. Patrzyli więc na siebie z oddali ukradkowymi spojrzeniami.
W sobotę słońce, aż zapraszało do wyjścia na zewnątrz. Wzięła więc szkicownik, ręcznik i w czarnej sukience udała się na pomost. Odłożywszy rzeczy wskoczyła do wody. Mimo, iż była wczesna jesień tego właśnie potrzebowała. Odrobinę chłodnej wody, która ukoi nerwy. Położyła się na plecach na tafli wody i patrzyła na chmury. Uwielbiała tak pływać, wyobrażała sobie, że fruwa widząc jedynie niebo nad sobą.
Przypomniała sobie jak je wspólnie rysowali jej magią. Nie zdradziła mu tego ale kiedy położyła swoją rękę na jego, oddała mu część magii by mógł ściągnąć księżyc na kartkę. Do czegoś takiego trzeba praktykować starą magię...
Odetchnęła głęboko zamykając oczy. "To nie możliwe by był wstanie coś takiego zrobić... nie chłopak, który siedział ze mną wtedy pod dębem i uśmiechał się do kartki papieru"
Siedział na ławce patrząc na roztaczający widok na jezioro. Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie gdy biegł do nieznajomej dziewczyny by jej pomóc. Uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie. Po raz pierwszy słuchał serca, a nie rozumu. "Na co się to zdało? Ona go odepchnęła, zapewne wiedziała już kim jest.". Usłyszał plusk wody kiedy szedł plażą, gdy zobaczył jej blond włosy. Płynęła na środek jeziora. Nie mógł odpuścić okazji by spróbować z nią porozmawiać.
- Hej!
Znowu w chmurach? Gdzie tym razem lecisz ? - wskoczył do wody i podpłynął do niej.
W wodzie wyglądał jak śnieg, który topi się pod koniec zimy - platynowe włosy pokryte kroplami odbijały promienie a srebrne tęczówki przeszywały na wskroś.
- Tym razem w przeszłości. - odparła gdy patrzyła na jego umięśnione ramiona, zapominając o granicy między nimi, którą wytyczyła.
Uśmiechnął się lekko widząc jak lustruje jego ciało. Schlebiało mu to. Przez dłuższą chwile zapadła cisza, aż on stwierdził, że zaryzykuje i będzie szczery:
- opowiesz mi o ostatniej wizji ?
- więc tylko to chodzi? Zmarszczyła brwi i odwróciła wzrok. Dłońmi zaczęła toczyć delikatne koła na wodzie. On przyglądał się temu i zastanawiał się czy oczy go nie mylą, bo w pewnym momencie krople lewitowały wokół jej dłoni. Odchrząknął i dodał:
- po prostu nie wiem czemu nagle zaczęłaś zachowywać się ozięble. Wiem, że gdy się zobaczyliśmy po raz pierwszy byłem idiotą. Nie powinienem się tak zachować i nie chce taki być. Chciałbym... cię lepiej poznać.
Podpłynął do niej jeszcze bliżej. Jeszcze parę odległości i czułby jej ciepły oddech na swoich ustach. Spojrzała mu w oczy szukając odpowiedzi. Gdy nie potrafiła ich znaleźć jej spojrzenie złagodniało, tym razem to ona zmniejszyła jeszcze bardziej dystans między nimi.
- już nie mam pojęcia, co jest przeszłością i przyszłością. Nic nie rozumiem... a tym bardziej przy tobie. - Wyszeptała mu w usta. Jej ciepły oddech oddawał mu dreszcze na całym ciele " Była tak blisko"
- a co z teraźniejszością? Czy teraz nie wystarczy ?
Z tymi słowami przymknął oczy i ją pocałował. Delikatnie, bojąc się, że ucieknie, rozpłynie się i zostawi go samego z zawiłym sercem. Nigdy wcześniej nie całował w taki sposób - nie z taką czułością i pasją. Tym większym jego zaskoczeniem było gdy go odwzajemniła. Wplatając swoje palce w jego włosy gdy on dotykał opuszkami jej policzka. Gdy trwali w tej chwili poczuł jak krople na ich ciele zaczynają unosić się do góry. Powoli otworzył oczy i okazało się to prawdą widział jak małe cząsteczki wody unoszą się do góry. Patrzyła na niego, wiedząc że jej magia ją zdradziła i już wiedział co czuje. Wrócił do pocałunku lekko się uśmiechając. Pogłębił go przytulając ją w talii. Teraz ona badała dłońmi jego nagi tors i całowała linie szczęki. Gdy w pewnym momencie w jej głowie pojawiła się ta sama wizja ze snu. Przerwała pocałunek i odsunęła się niepewnie. Oddychali ciężko łapiąc powietrze, które zostało gwałtownie odebrane gdy zakończyła. Wyszeptała patrząc mu w oczy:
- nie mogę, przepraszam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top