Chciałabym wiedzieć co czuje...

???

Miłość... Dla wielu to pojęcie względne. Dla jednych zaczyna się od wczesnych młodych lat gdy w dzieciństwie poznaje się kogoś bliskiego kto na początku jest tylko przyjacielem. Innym razem miłość powstaje między dwoma pracownikami konkurencyjnych sklepów przez co wywiązuje się epicka opowieść. Miłość może być także spokojna. Przebiegać powoli i z uczuciem. Jednak na takie coś mało kto liczy.

Niestety to uczucie nigdy nie mogło powstać między Chrześcijanami i Veganami. Ich nienawiść była większa i silniejsza. Nikt nie potrafił jej przełamać a nawet jeśli to uczucie szybko odchodziło. Takie uczucia były zwykle tworzone przez Najkę i The Veganke. Początkowa miłość, była niszczona gdy dane osoby były wybierane. Tak było zawsze od kiedy tylko pierwsza Najka rzuciła w kogoś Biblią a The Veganka pobiła inną osobę ogórkiem. Jednak... teraz jest inaczej.

Najka i The Veganka zwykle znali się wcześniej. Zawsze to byli zakochani w sobie a później wrogowie. Dzisiejszy wybrańcy mają inną historie. Na początku była nienawiść, a teraz po kilku dniach od spotkania obie walczą ze swoim uczuciem. Ich nienawiść powinna być silniejsza ale tak nie jest. Samo rodzeństwo nie wie co się z nimi dzieje. Obie chcą rozwiązać zagadkę kto zabija innych ich pobratymców ale to nie powinno być barierą...

Najka

Czytam same święte księgi i nigdzie nie mogę znaleźć takiego przypadku jak widzieliśmy. To jest coś nienaturalnego, coś co nie powinno być. Samo to że poczułam miłe uczucie do The Veganki to jest anomalia. Tak nie powinno być. Już tydzień odkąd ją widziałam i... nie mogę się doczekać. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czuje motyle w brzuchu, policzki mnie pieką gdy o niej myślę a w nocy prawie grzeszę sama z sobą. Walnęłam się o stół głową ale to nic nie dało.

Walnęłam tak kilka razy gdy złapałam się za głowę próbując coś nowego wymyślić. Nic to nie dało bo cokolwiek bym nie wymyśliła to od razu wszystko nie miało sensu a i tak większość mojego umysłu zajmowała ona. Jak się od niej uwolnić. Pewnie rzuciła jakiś swój czar na mnie. Może wyprała mi mózg ich świętym ogórkiem kiszonym. Tak. Mają taki. Nie wiem skąd to wiem. Ah. Gdyby wszystko mogło się rozwiązać od tak to by było prościej. Próbowałam nawet połączyć się z Lilis ale nie udało się.

- Żyjesz - spytała się Zosieńka - Zwykle z tego co wcześniej widziałam wariowałaś gdy wyczułaś ateistę... albo gdy ktoś jadł mięso w piątek.

- Bez przesady - odparłam - Po prostu ta sytuacja...

- Mnie nie oszukasz. Czujesz coś do zielonej co dziwne bo jest ruda a ty blond.

- I co to za porównanie?

- Masz też niebieskie oczy. Domyśl się. Pamiętam jak byłam duchem twojego poprzednika.

- A kim on był?

- Kochał pewnego Rosjanina...

- Nie wmów więcej.

Czekaj. Ona chcę mi powiedzieć że Hitler był Najką? Zaczęłam go sobie wyobrażać takiego jak ja ale zabolała mnie głowa. Podziękuje i nie chcę tego sobie wyobrażać. Ah! Wyszłam na balkon domu by odświeżyć sobie głowę. Nic nie trzyma się w tym kupy. Wyssanie duszy, jakaś ona, Veganie i Chrześcijanie jako wspólne ofiary a jedyne co jest pewne że jakaś ciemna maź pożera bezdusznych. Już nic nie wiem.

- Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?!

Wrzasnęłam na całe gardło gdy zaczęłam cicho szlochać. Tracę swoich, jestem w martwym punkcie poszukiwań a moje uczucie to The Veganki jest coraz bardziej nieprzyjemne. To ciągłe uczucie w żołądku gdy o niej myślę jest nie do wytrzymania. Zresztą nie mogę się w niej zakochać. To wbrew nam. To jest ona nie on. Chrześcijanie nie mogą kochać tej samej płci. To niemożliwe, obrzydliwe, nienaturalne. To nie jest prawdziwe uczucie. To jest zwykła...

- Najko - Zaczęła Zosieńka. Odwróciłam się w chwili gdy trzymała głowę mojej zbroi - Przeleć się.

- Ja nie zasługuje na to - krzyknęłam. Wtedy się zorientowałam że jestem na balkonie. Zauważyłam że jakiś facet, który z operowymi okularami patrzył się na mnie. Gdy zobaczył że go widzę zasłonił roletę ale w dalszym ciągu się przyglądał - Nie mogę być Najką. Najki nienawidzą The Vegan a ja...

- Jesteś wyjątkiem. Chorym, wyjątkiem, który jest zwykłą anomalią.

- To miało mnie pocieszyć?

- Nie ale zmotywować.

- Nie pomogło.

- Nie mój problem. Moją pracą jest ci doradzać więc przeleć się. Pewnie zaśpiewasz piosenkę to ci się polepszy.

- Piosenkę?

- Widać że jesteś smutna a według schematu Disneya powinnaś zaśpiewać. 

- Jeszcze pomyśle.

Założyłam hełm. Natychmiast poczułam jak naszła na mnie cała zbroja. Spojrzałam na siebie w lustrze. Większość stroju jest czarna oprócz szarego tułowia. Maska ma na górze rogi a oczy lekko przymrużone. Skrzydła za to były duże i białe. Odwróciłam się do Zosieńki, która już czekała na balkonie. Pobiegłam w tamtą stronę i poleciałam w górę z dużą szybkością.

- O tak!

Krzyknęłam gdy wysokość coraz bardziej się zwiększała a ja czułam wielką wolność. Jako że teraz mieszkam w Poznaniu przeleciałam obok ratusza, kilku wieżowców, zgubiłam się na stacji i wylądowałam na dachu kościoła. To jest takie cudowne. Jest bajecznie. Ta wolność, ta siła to nieskrępowanie jest takie cudowne. Już przestałam myśleć o... O no tak. Nie muszę mieć wolną głowę. Nie mogę o niej bez przerwy myśleć. Przecież muszę żyć po swojemu. To uczucie jest nienormalne.

Skoczyłam więc i poleciałam dalej bez celu. Jednak teraz gdziekolwiek bym nie spojrzała widziałam ją. To zobaczyłam Vegańską restauracje, to targ warzywny a nawet grafity ogórka co znaczy że to ich terytorium. Rany. Dlaczego to jest takie trudne by o niej nie myśleć? Poleciałam w górę by móc stanąć na chmurach i ściągnąć hełm i próbując o niej nie myśleć położyłam się na nich ale nawet tu jedna chmura przypominała bakłażana. Ahhh! Co mi jest? Przecież nie mogę... ja nie chcę... Dlaczego ja się oszukuje. Mam do niej uczucie. Nie mogę temu zaprzeczyć. I może Zosieńka miała racje. Chcę śpiewać.

- To uczucie... obce mi jest - wstałam - Zmieniła mnie i skradła sny. Po raz pierwszy czuję radość... - przez przypadek stworzyłam jej ognistego klona który się do mnie uśmiechnął -
Gdy byłaś obok mnie czułam że zmieniam się. Jednak nasze ścieżki nie mogą połączyć się - jej ognista wersja zniknęła - Ale nie poddam się by móc cię widzieć i szczęście czuć!

Zaczęłam biec po chmurach tworząc różne ogniste kształty i z samych chmur. Na dole mogłam widzieć że ludzie normalnie chodzą i wyglądają na smutnych jak to w Polsce ale tym razem jestem w końcu inna. W końcu wiem że czuje radość. Skoczyłam więc i rozłożyłam skrzydła.

- Dzięki tobie rozłożyć skrzydła mogę - poleciałam prosto na wieżowiec, który ominęłam - Jestem sobą znów. Tak bardzo chcę by chwyciła mą dłoń. By przy mnie była gdy tylko chcę.
Noc i dzień

Przy kolejnym wyższym budynku poleciałam w górę aż przebiłam chmury i z ognia i ich masy stworzyłam podobiznę The Veganki. Zaczęłam z nią tańczy i jakimś cudem szczęśliwa śmiałam się szczerze uśmiechnięta. Nie wierzę. Nareszcie czuje szczęście do czegoś innego niż krzywdy bliźniego który nie myśli jak ja!

- Całe me ciało drży, i nie chcę zakochać się, a oczy błądzą i oszałamiają mnie to to dziwnie uczucie unosi mnie. Miły dreszcz przeszywa mnie, chcę ukryć się w nim lecz...

I teraz się zorientowałam że żaden Chrześcijanin nie zaakceptuje tego uczucia do niej. Nie mogę tego robić. To wbrew tradycji. Musimy się nienawidzić nawzajem a nie... czuć sympatie. To nie tak ma być. Robię wszystko źle. Muszę czuć nienawiść. Ona mnie pewnie nienawidzi i powinna a ja... Co ja robię.

- Wybacz lecz, nie mogę ulec ci - iluzja rozpadła się ja poczułam kolejne łzy w moich oczach -W mym sercu żar się tli. Lecz to nie możesz być ty. Nie. Nie możesz tu być. To... miłość jak ze snów lecz nie pisana nam

Zaczęłam płakać w chmurze już sama nie widząc co robię. I to już nie jest dla mnie zwykłe uczucie. To miłość ale nie. Nie mogę. To jest zakazane. Nie mogę jej kochać. To się nie może stać. A może. Eh. Kogo ja oszukuje. Ona nie czuje pewnie tego. I to na pewno. Po prostu to nie tak świat działa. Odleciałam więc do domu. Cały czas czując się obserwowana i to nie był ten typ z okularami operowymi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top