80. Początek zmiany

Czkawka usiadł obok Gizelli, kiedy zszedł. Jedno krótkie spojrzenie w oczy matki, spowodowało soczysty rumieniec na jego policzkach, a u brunetki cichy chichot. Lara nuciła pod nosem kilka kąśliwych uwag na temat obecnego ubioru. Mówiła to tak cicho, że tylko szatyn słyszał. Bork kręcił tylko głową na boki z zachowania swojej ukochanej, ale w żaden sposób jej nie powstrzymywał od docinek, wręcz uczył się, jak je wykorzystać przeciw niej samej. Śledzik grzecznie odwrócił wzrok i zajął się przeglądaniem hologramów, które za obopólną zgodą został wtajemniczony w treść Oka. Wcześniej z Borkiem skończyli zakładać nowe pułapki na skałach oraz posprzątali część bałaganu w zatoce.

- Dobra, odpuść w końcu. - mruknął, kiedy przechodziła.

- Nie. - odpowiedziała - Mało, kiedy mam taki ubaw. - chłopak warknął i cisnął w nią zwiniętą kulką papieru ze stołu. Spudłował.

- Cienias. - powiedziała i wystawiła mu język. Starsza kobieta westchnęła.

- Dzieci, uspokójcie się. - odezwała się Valka - Czkawka, mamy uważone dwie odtrutki. - chłopak skupił na niej całą uwagę, poważniejąc. Lara również to uczyniła. - Synu, nie wiem w jakiej kolejności powinieneś je zażyć...

- Spokojnie mamo. - powiedział - Wolę zaryzykować, niż potem obarczać się, że tego nie zrobiłem. - pocieszył ją. - Dawaj je. - wystawił dłoń, po fiolki.

- Czkawka, dla bezpieczeństwa, chcemy abyś je wypił na zewnątrz w otoczeniu smoków i nas. - chłopak opuścił dłoń.

- Oczywiście siostra. Nie po to zbudowałaś tę chatę, bym ją... nie daj Odynie rozpirzył, jak coś pójdzie nie tak. - Śledzik zachichotał pod nosem na to stwierdzenie.

- Dzięki brat. - odetchnęła - To idziemy. - wstała, a z nią reszta i każdy wyszedł na zewnątrz. Smoki otoczyły Czkawkę, będąc w pełni gotowe na każdy ewentualny ruch szatyna.

- No to pierwsza. - mruknął i odkorkował ją - Do dna. - zamknął oczy i przechylił fiolkę, wypijając zawartość. Praktycznie jak tylko dotknęła ust miał zamiar ją wypluć i zwymiotować. W smaku była obrzydliwa, gęsta, gorzka i ostra. Zostawiała cierpki posmak na języku. Chłopakiem wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. - Co za paskudztwo. - wystawił język, który był w kolorze zgniłej zieleni i zamknął fiokę odrzucając ją Larze, która stała za Lumi. Reszta stanęła za swoimi smokami.

- I jak? - zapytała Valka po około pięciu minutach.

- Nie czuję żadnej różnicy, prócz tego ohydnego smaku. - odpowiedział - Może na efekt trzeba poczekać dłużej?

- Nie... chyba nie. - powiedziała z lekką niepewnością w głosie szatynka - Przyjdzie czas na to. Teraz druga. - chłopak skinął głową i odkorkował kolejną. Szybko wypił. Tu skamieniał zaskoczenia. Ta była kwaśna, ale i słodka. Miła dla gardła.

- Dziwne. - mruknął - Jest dobra. - powiedział i podniósł wzrok na Larę, a potem na Valkę. Nagle obraz mu się podwoił, a sam zatoczył, łapiąc się za głowę. - Gorąco mi. Bardzo. - Ella dopadła go i przytrzymała, zaraz za nią była Lara.

- Czkawka, skarbie? - chłopak spojrzał na nią - Ma rozszerzone źrenice i dosłownie jest jak piec, ale się nie poci. - zakomunikowała - Skarbie? - Lara sprawdziła tętno.

- Pędzi, jak Nocna Furia na pełnym przyspieszeniu. - powiedziała - Brat, ile palców widzisz? - chłopak spojrzał na nią.

- Odejdź siostra, chcę tylko Elli. - powiedział i bardzo delikatnie ją odepchnął, czym była zaskoczona.

- Dobrze, odejdę, ale musisz mnie chwycić mocno za dłoń. Z całej siły. - Chłopak jęknął, ale złapał ją za dłoń. - Powiedziałam z całej siły. - Czkawka zmarszczył czoło i brwi z wysiłku.

- Słabość fizyczna. - powiedziała zaszokowana - Siły jakiejkolwiek brak. - mruknęła - Ella, dasz radę go zaprowadzić na górę?

- Jasne. - kiwnęła głową - No chodź, kochanie...

- Gorąco mi! - jęknął. Nagle i zaczłą z siebie zdzierać ubranie - Pić mi się chcę. - zakomunikował i położył głowę na zgięciu szyi u Elli. - Moja Elliś pięknie pachnie. - mruknął i pocałował jej szyję. - Moja Elliś. - zaczął wkładać dłonie za koszulkę. Wydał z siebie cichy pomruk. Biedny Śledzik miał tę scenę centralnie przed sobą. Odchrząknął.

- Czkawka na górze... w łóżku. - mruknął. Chłopak przerwał i rozejrzał się, łapiąc obronnie Ellę w pasie.

- Jestem twoja. - westchnęła i pogłaskała go po włosach - Ale ja chcę iść do domku, sama nie dam rady. Śledzik ma rację. Wstydzę się. - Czkawka wyprostował się, ale nie odsunął się od brunetki. Razem spokojnie doszli do środka. - Lara woda, proszę. - dziewczyna już przynosiła chłodną wodę z cebrzyka. - Woda, pijamy. - przystawiła mu kubek. Chłopak rzucił się na niego, jak oszalały. W kilku chustach wypił cały.

- Jeszcze! - rozkazał. Lara odebrała go i nalała kolejny. Też został szybko opróżniony. Czynność powtórzyła się czterokrotnie.

- Tyle? - upewniła się siostra.

- Tak, teraz chcę iść spać. - powiedział i odsunął się od Elli. Zatoczył się i gdyby nie refleks Szczerbatka i Elli runąłby na deski - Odsuń się. Sam dam radę. - warknął i położył dłonie na pysku Mordki.

- A ja mogę pomóc? - odezwała się Ella i pogłaskała uspokajająco Szczerbatka. Smok był zaniepokojony, ale spokojny. Wiedział, że jego druh wypił dziwną miksturę. Ufał Elli i Larze, że nie robią mu krzywdy.

- Ty tak. - powiedział, patrząc na nią z lekka nieprzytomnym spojrzeniem.

- No to pomału na górę...

- Nie na górę. - przerwał jej - Chcę tam. - wskazał palcem. - Chcę na kamień. Obok Mordki i ciebie. - Odepchnął Ellę, po czym oczy wywróciły się białymi do góry, a sam padł nieprzytomny na smoka, który nie miał zamiaru za bardzo się oddalać.

- I odleciał. - mruknęła Lara - Dobra, trzeba go wnieść na górę, do łóżka. - po czym spojrzała na Borka, który z chochlikowatym uśmieszkiem, wziął Czkawkę na ręce, jak księżniczkę. Chłopak przez sen przytulił się do niego i mruknął imię Elli.

- Idziemy damo w opałach. - mruknął i wniósł chłopaka na górę. Położył go do łóżka uprzednio ścigając mu buty. - Śpij smarku. - potarmosił go po włsoach. - Zaczyna się pocić. - spostrzegł.

- Właśnie widzę. - westchnęła - Wypił tyle wody, że będzie fala i wszystko będzie mokre. - Lara wniosła za sobą drewnianą misę z wodą, a Ella trzymała szmatki. Śledzik był zaraz za nią i dokładnie obserwował co się dzieje.

- Nie tylko się poci. - odezwał się nagle blondyn - Jego szyja. - podszedł i delikatnie obrócił na bok głowę szatyna.

- Valka? - odezwała się Lara do kobiety, wchodzącej do pokoju.

- Słucham? - podeszła do łóżka.

- Tak ma być? - wskazała na powstające na karku Czkawki plamy. Były ciemno czerwone z fioletowym środkiem.

- Nie wiem... - dotknęła - Twarde i opuchnięte Tak jakby to była... - złapała palcami po przeciwnych stronach i ścisnęła. Zmarszczyła brwi, kiedy fioletowa maź zaczęła wypływać z krostki. - Podaj szmatkę. - wystawiła rękę za siebie. Sekundę później materiał leżał na jej dłoni. Szybko wytarła szyję. - Stało się o wiele miększe i zmniejszył się obrzęk. - powiadomiła, po czym odchyliła lekko zielony sweter. - Tego robi się więcej.

- Czyli trzeba je wyciskać. - mruknęła Lara, kiedy odkryła brata i ściągła sweter.

- Na to wygląda. - powiedziała Valka i we dwie zaczęły wyciskać fioletowe krosty.

- To jest na całym ciele? - zapytała Ella.

- Pewnie tak. - westchnęła Valka - Zajmiesz się głową? Śledzik nogi?

- Dobrze. - brunetka zaczęła przeglądać skórę głowy. - Tak we włosach też jest. - po czym przystąpiła do czyszczenia. Bork co rusz wymieniał wodę i szmatki, które bardzo szybko się brudziły. Blondyn bez słowa sprzeciwu zajął się nogami.

- Przyjemniej gorączka zaczęła spadać. - odezwała się po kilku minutach Lara, która skończył a czyszczenie brzucha i prawej ręki.

- Może go obróćcie? - zaproponował brunet. Spojrzeli szybko po sobie i raz dwa przewróciły nastolatka na plecy.

- Cholera jasna. - mruknęła Valka, widząc poplamione prześcieradło fioletem i krwią. - Jak się i w odpowiednim czasie nie wyciśnie, pękają. Szybko. Śledzik, Ella plecy my nogi. - Po kolejnych dziesięciu minutach walki z mazią, udało im się oczyścić praktycznie całą skórę chłopaka.

- Dobra, zadam bardzo mądre pytanie. Co z tyłkiem i korczem? - zapytała Lara, wycierając dłonie w czystą szmatkę.

- Jestem jego matką i go powiłam na świat... - zaczęła.

- Myślę, że chyba lepiej dla faceta, jak zrobi to facet. - wtrąciła się Ella, która lekko się zaróżowiła. Kobiety spojrzały na bruneta i blondyna. Obaj spojrzeli po sobie.

- Zajmę się tym. - powiedział z lekką miną udręczonego.

- Bork mogę, ja...

- Ty masz za zadanie gotować razem z tymi zacnymi paniami kolejną dawkę odtrutki. - przerwał mu, unosząc lekko dłoń - Poza tym, uczysz się bycia szamanem i zielarzem. Wyciskaniem tego główna zajmę sią ja. Przynajmniej ten smarkacza będzie miał u mnie dług. - posłał mu cwany uśmieszek. Śledzik zrozumiał go bez słów.

- Dzięki Bork. - uśmiechnął się w podzięce - Powodzenia.

- Dasz radę. Macie to samo. - pocieszyła go Lara, po czym wzięła miskę i zużyte szmatki. Valka poklepała go po plecach na odchodnym i wyszła za Larą.

- Powodzenia. - mruknęła Ella i czmychnęła, zamykając drzwi.

- Dzięki. - mruknął - Wisisz mi przysługę smarkaczu. - powiedział do nieprzytomnego chłopaka, po czym ściągnął już zabrudzoną fioletem i czerwienią bieliznę. Brunet skupił się na zadaniu, jakim było wyciskanie krost z okolic, których nie chciał dotykać innym mężczyzną. Przez ten czas ruda doniosła mu świeżej wody i szmatek, zostawiając je pod drzwiami.

- Świeże. - zapukała - Jak skończysz, znieś naszą księżniczkę. Trzeba go będzie wykąpać.

- Dobrze skarbie, ale chcę mojego ulubionego pieczonego dzika. - powiedział.

- Zrobię ci. Dzięki. - po czym zeszła na dół. Razem ze Szczerbatkiem i Lumi wnieśli drewnianą bale. Woda grzała się nad ogniskami i na piecu. Dziesięć minut później Bork zszedł z Czkawką na dół. Ubrał mu czystą bieliznę nic, poza tym. - Wygląda paskudnie. - cmoknęła Lara - Włóż go.

- Tak jest prze pani. - brunet włożył go do bali. Ella kończyła mieszać zimną wodę z wrzątkiem. Śledzik wrzucił suszone kwiaty lawendy dla odprężenia. Co żeńskie grono przyjęło z szerokimi uśmiechami.

- Dobra? - odezwała się Ella. Urta sprawdziła.

- Idealna. Wlewamy. - po czym bala zaczęła się napełniać przyjemnie ciepłą wodą. Dziewczyny zajęły się szorowaniem chłopaka.

- Szczerbatek... - mruknął nagle szatyn.

- Czkawka?! - Lara zastygła - Halo, brat! Słyszysz mnie?

- Co... Lara... - chłopak uchylił oczy i ujrzał przed sobą ciemnoniebieskie oczy siostry.

- No obudziła się nam księżniczka. - odezwał się Bork. Szatyn zmarszczył brwi i spojrzał na siebie, a raczej na pozostałości po fioletowych krostach. Woda też przybrała ten odcień, ale znacznie bledszy.

- Co to do cholery!? - wykrzyknął i wstał na równe nogi, ochlapując wszystkich brudną wodą. - Strasznie piecze... - zamilkał i złapał się szybko za krocze, nurkując do wody. - Co wy...

- Musieliśmy się pozbyć wszystkich tych krost. - odezwała się Lara - Spokojnie brat. Umyj się.

- Czy wy... tam... też... - wyjąkał.

- Nie. - odpowiedziały jednocześnie.

- Tam baraszkowałem ja. - powiedział Bork - Wisisz mi przysługę gamoniu. - szatyn przełknął głośno ślinę, po czym pokrył się burgundem od karku, po sam czubek głowy.

- Ja... ja... - zaczął - Ale dlaczego tak piecze?

- To wina wody, pewnie. - powiedziała Valka - Spłucz się szybko. - chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Po dwóch minutach siedział owinięty w materiał przy palenisku.

- Teraz mnie wszystko swędzi. - powiercił się.

- Ranki, które powstały teraz się goją. - powiadomiła go siostra i podała mu lekki wywar na kurczaku.

- Dzięki. - wziął miseczkę i zaczął pomału go pić. - Tak właściwie, co ja wyprawiałem?

- Pierwsza nic. - zaczęła Ella - Ale po drugiej, tak jakby zdziecinniałeś. Byłeś jak małe dziecko, które nie wiedziało czego chce. Prócz tego byłeś słaby fizycznie. Kiedy Lara kazała ci złapać z całej siły, ty praktycznie nic.

- Czyli...

- Psyknięciem można byłoby cię powalić. - dokończyła Lara. - Było ci gorąco i byłeś spragniony, kiedy wypiłeś dość sporo wody, padłeś nieprzytomny. Wtedy zaczęły się pojawiać krosty. Na całym ciele. Śmierdziało. Twoje łóżko, do wymiany.

- Serio? - jęknął i oparł się o Ellę.

- Dobra. - zaczęła jego siostra - Skup się na sobie i powiedz nam co aktualnie czujesz. - Czkawka skinął głową i zamknął oczy.

- Zewnętrznie czuję jak wszystko się goi. Swędzi. - wziął głęboki wdech i po sekundzie pokazały się smocze pazury. Otworzył oczy. - Coś się zmieniło. - mruknął - Nie wiem co... - wskazał na klatkę piersiową - Tak mi jakoś lżej, tu. Nawet nie wiedziałem, że coś mi tu ciąży. - powiedział.

- Jak siła? - zapytała Ella i wystawiła dwa palce, które szatyn złapał i zaczął pomału ściskać - Mocniej... jeszcze... dobra. - chłopak natychmiast puścił - Siła w porządku.

- Ostatecznie okaże się, jak dojdzie do konfrontacji między wrogami. - wszyscy kiwnęli głowami, zgadzając się z Borkiem.

- Czkawka radzę ci iść spać... - zaczęła Valka - Nie wiadomo, czy coś jeszcze się nie wydarzy. Myślę, że Szczerbek i Ella zostaną z tobą. - chłopak skinął głową - Reszta będzie obserwować wrogie statki.

- Mogę się wtrącić? - odezwała się Lara.

- Oczywiście. - oddała jej głos.

- Niech Luminosa zostanie z nimi. Ja polecę na Szczerbatku. Jest jeszcze ciemno. Jego nikt nie zauważy, ale Lumi już tak. - Valka złapała się za podbródek.

- Myślę, że nie będzie to konieczne. Ważne, by teraz smok i jeździec byli blisko siebie. I tak Szczerbatek wykazał się wielką cierpliwością, by nie rozwalić chaty z obawy o Czkawkę.

- W sumie... masz rację. - przyznała po głębszym zamyśleniu - Zostajemy przy tym. Ella, brat wara do drugiej chaty. Szczerbek pilnuj ich i jak się coś będzie się działo przyleć do jednego z nas. - Smok warknął i przytaknął pyskiem.

- Dzięki za opiekę. - powiedział chłopak i skierował się na schody, by się ubrać, kilka chwil później wrócił. W rękach miał prześcieradło i poduszkę. Kołdra jakimś cudem ocalała.

- Najlepiej to spalić. - powiedziała Valka.

- Dobrze. Mordko, wiesz co masz robić? - smok wziął w łapy materiał i wyleciał. Do uszu szatyna dostał się dźwięk wystrzału plazmy. - Ty my idziemy.

- Dobrze. Zgłaszaj Elli i Szczerbatkowi, wszystko co by ci nie pasowało w tobie.

- Dobrze mamo. Uważajcie na siebie. - chłopak przeleciał po reszcie wzrokiem, po czym rozeszli się.

***Wschód Słońca***

Przez resztę nocy nic podejrzanego ze stanem zdrowia Czkawki nie zaszło. Przespał spokojnie trzy godziny. Tak samo patrole nic nowego nie zauważyły. Statek widmo dryfował. Valka stała na skale i obserwowała, jak słońce powoli wychodzi zza horyzontu. Chmuroskok poinformował ją, że ludzie na statkach budzą się.

- Zaczekajmy jeszcze. - powiedziała Valka i usiadła na skale, dokładnie obserwując wikingów wychodzących spod pokładu - Viggo... - szepnęła. Mężczyzna wskazał na statek widmo. Kilku Łowców spuściło szalupę. Zniknęli na kilka minut, ale zaraz się pojawili. Płynęli do statku. Kobieta uśmiechnęła się lekko. - Chmuroskok zaczyna się robić ciekawie. - powiadomiła go i wstała. - Lecimy do reszty.

- I jak? - zapytała Lara.

- Popłynęli na statek. - powiedziała i pogłaskała swojego smoka po szyi.

- Szkoda, że tego nie zobaczę. - westchnęła.

- Jak się ma Czkawka? -

- W sumie...

- Sama możesz się mnie spytać, mamo. - przerwał siostrze. Chłopak wyłonił się zza chaty - Bez zmian. Oprócz tych o których wam mówiłem. - powiedział z szerokim uśmiechem. W tej samej chwili Bork i Śledzik wylądowali. Obaj byli zmęczeni i senni.

- Dzień dobry. - powiedział Śledzik i zakrył dłonią ziewnięcie - Przepraszam.

- Witam wszystkich. - zeskoczył ze smoka Bork - Jest sporo śmieci. - westchnął - Zębacze i Koszmary wzięły się do roboty. Zacne gady. - powiedział - Wybaczcie nam, ale padamy na pyski. - wskazał Śledzika i smoki, po czym ruszył do chaty, ale zaraz zawrócił - Popłynęli na statek widmo? - zwrócił się do szatynki. Śledzik też się zatrzymał i zaczekał na bruneta.

- Tak. - potwierdziła - Idźcie wypocząć. Dobra robota Malboro, Bork. Sztukamięs, Śledzik - smoki mruknęły i poleciały do chaty.

- Dziękujemy. - Bork skinął głową, tak jak blondyn, po czym udali się w ślad za swoimi smokami.

- Wytrwały i spokojny. - szepnęła do siebie.

- Owszem. Wbrew pozorom lepiej, by się nadawał na dowodzę Jeźdźców niż ja, ale uparcie odmawia. - westchnął i pokręcił głową na boki.

- I mu się nie dziwię, Czkawka. Ty masz przywództwo we krwi. Widzę to. Wiesz, jak kierować ludźmi, jak i smokami. - podeszła do niego i złapała go za ramiona - Bork też to widzi, ale też nie da sobą pomiatać. Traktuje cię jak młodszego brata, ale też jak przywódcę. Wie, kiedy cię karcić, a kiedy słuchać. - szatyn spojrzał na już wchodzącego do środka bruneta.

- Chyba masz rację. - powiedział - Dzięki mamo. - po czym odsunął się od niej - Pewnie jesteście zmęczeni i głodni? Zrobiłem z Ellą co nie co. Przejmiemy was. - posłał im szeroki uśmiech, co spotkało się z wdzięcznością. - Chmuroskok, Luminosa idźcie z Szczerbatkiem na śniadanie. - smoki otarły się o niego w podzięce.

- Brat, zanim legnę do łóżka. - zaczęła siostra - Przywal w głaz. - wskazała na wystający kamień.

- Muszę? - spojrzał na nią z błaganiem.

- Tak. Pełna moc. - szatyn westchnął i rozejrzał się wokoło - Masz... - dziewczyna rzuciła mu skórzane rękawiczki bez palców. - Dzięki. - Czkawka podszedł do głazu i rozgrzał lewy nadgarstek i palce, potem staw łokciowy i ramię. Zamachnął się i uderzył. Powstał huk i skała pękła na pięć części - Zadowolona?

- Tak. Siła smoka nienaruszona. Pewnie szybkość też nie. Refleks też. - wyliczyła - Teraz idziemy jeść i spać. - orzekła i ruszyła żwawym krokiem do domu. Valka zrównała się z synem.

***

Cały dzień upłynął na spokojny patrolowaniu, sprzątaniu resztek statków oraz zwłok. Niestety nie mogli ich teraz spalić, bo dym od razu by ich zdradził. Czekali do nocy. Czkawka leciał właśnie nieopodal statku, który wymordował z życia. Widział, że Viggo jest sfrustrowany, bo nie wiedział albo się domyślał kto to uczynił. Haddock westchnął i poklepał Szczerbatka po szyi.

- Mordko, czeka nas kolejna noc na zabijaniu. - powiedział - Teraz będzie ciężej. Chyba pozbędziemy się tego po lewej. Jest drugi, jeśli chodzi o odległość. Poinformujmy resztę. Pewnie wstali. - smok zanurkował i oddalili się od Viggo. Wylądowali w charci, gdzie akurat wszyscy spożywali kolację, a raczej śniadanie dla niektórych.

- Jak tam sytuacja... - przerwało jej ziewnięcie - Brat?

- Viggo jest sfrustrowany. Ludzie zaniepokojeni. Pewnie podejrzewają mnie. - westchnął.

- Jak zawsze. - machnęła na to ręką - Viggo podniesie ilość wartowników albo zignoruje to.

- Taa. - zgodził się z nią, po czym upił łyk ziół.

- Jak patrol? - zapytał Śledzik.

- Mordka znalazł kilka zwłok. Zębacze i Koszmary odpoczywają. Wykonali kawał dobrej roboty. Ze mną wszystko gra. - przekazał raport.

- Doskonale. Idźcie odpocząć. - poklepała syna po plecach, a smoka po głowie - Przygotujcie się na drugą obławę.

- Tak jest! - syn i smok, każdy po swojemu zasalutowali. Szatyn udał się na górę, gdzie jak się okazało było wysprzątane i wywietrzone. Chłopak od razu wyczuł olejek na bazie lawendy, smoczej miętki i kory sosny. Jego ulubione zapachy. - Dziękuję temu, który ogarnął ten syf! - wykrzyknął z szerokim uśmiechem.

- Nie ma za co, kochanie! - odkrzyknęła. Szatyn usiadł na łóżku i ściągnął buty i górę od kombinezonu, po czym położył się na plecach. Jedną rękę dał na brzuch, drugą pod głowę. W tej pozycji zasnął. Z kolei Szczerbatek zwinął się w kulkę na płycie na dole i zasnął kamiennym snem, od czasu do czasu pomrukując. Luminosa przyłączyła się do jego drzemki. Położyła swój pysk przy głowie Szczerbatka, a lotki zbliżyły się do siebie. Lara wzdychała z te słodkości. Ułożenie smoków przypominało serce.

- Thorze, jacy oni są prze uroczy! - oparła podbródek na dłoniach - Prawda? - Valka spojrzała na smoki i skinęła głową.

- Prawda. Urocze. Zapewne czują coś do siebie. - powiedziała.

- Potwierdzam. Już się nie mogę doczekać Małych Furii. - rozmarzyła się - O mój Thorze, jakie one będą rozkoszne. - Bork zaśmiał się.

- Nie zmuszaj ich do tego. - pogłaskał ją po ramieniu, po czym zarzucił swoje na jej barki - Dobrze?

- Ale odrobinkę... - karcące spojrzenie, zamknęło jej usta - No doorze... - przytuliła się do jego boku.

- Valko? - odezwała się nagle Gizella. Jej ton głosu był poważny.

- Tak? Coś się stało? - zaniepokoiła się.

- Nie... raczej martwię się o ciebie. - zaczęła - Chodzi mi o to, czy nie tęsknisz za Stoikiem.

- Tęsknię, ale też mam do niego żal, za to co zrobił naszemu synowi. - westchnęła.

- Nawet to co zrobił, nie chcesz go odwiedzić? - Valka zamilkła, zastawiając się.

- Myślałam o tym. - po czym uśmiechnęła się lekko - Zmówiliście się. Ty i Czkawka? - Gizella zmarszczyła czoło, zaskoczona tym pytaniem.

- Nie... - nagle otworzyła szerzej oczy, gdy zrozumiała, o co chodzi - On też ci to proponował?

- Yhym... - skinęła głową.

- Może, po tym szaleństwie Viggo polecimy wszyscy na Berk? - wskazała na Śledzika.

- Jeśli mogę...

- Śledzik sami sowi tu siedzą, przestań być taki poważny i oficjalny. - przerwała mu z uśmiechem Lara.

- Ale jest tu żona mojego wodza, nie wypada...

- Śledzik, chłopcze. - tym razem przerwała mu Valka - Jestem jego żoną, ale jestem też człowiekiem, który żył siedemnaście lat ze smokami. Jestem półdziką szalona kobietą. - mrugnęła mu - Tak przyjemniej uważa Czkawka.

- I w sumie ma rację. - zgodziła się nią Lara - Wymiatasz.

- Dziękuję. - skłoniła lekko głową - Będzie mi bardzo miło, jak będziesz się do mnie zwracał po imieniu Śledzik, nawet w obecności innych Wandalów i Stoika. Zresztą dobrze znam twoją matkę. Przyjaźniłyśmy się i muszę powiedzieć, że masz wiele cech charakteru po niej. Zwłaszcza to samo spojrzenie i kolor oczu. - blondyn zarumienił się lekko.

- Dziękuję... Valka. - dodał.

- Ależ nie ma za co. - poklepała go po dłoni.

Od teraz czas minął na przyjemnej rozmowie i jedzeniu, nim Lara poszła zbudzić brata, by ten zaczął polowanie na Łowców. 

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<>>>>>>>><<<<<<<<<

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top