79. Nowy sposób

***Noc nad Białą Wyspą***

- Jasny Thorze. - warknął Czkawka.

- Co widzisz? - zapytała Lara i przyszykowała łuk.

- Cztery statki od lewej, trzy od prawej. Jeden z dla od wszystkich. Tam jest Viggo. - wskazał poszczególne strony.

- Co robimy? - zapytał tym razem Bork.

- Jak to co? Lądujemy na wyspie. Jest czarna noc bez księżyca. Kierujcie się za mną. - Chłopak zaczął grzebać w torbie - To proszek świecący w ciemności. Z tej wysokości Viggo, nawet nas nie zobaczy, ale lepiej nie kusić losu. - nastolatkowie skinęli głowami i Czkawka pokrył proszkiem swoją maskę i plecy. - Widzicie mnie?

- Tak. - odpowiedzieli chórem.

- To za mną. - zaczął obniżać lot. Udało im się bez przeszkód. Valka patrzyła oniemiała na widok nowej ostoi.

- Czkawka sprawdź, czy uruchomili pułapki, ja zajmę się smokami.

- Czkawka! - chłopak obrócił się i ujrzał biegnącego Śledzika.

- Śledzik?! Jakim cudem... - zaczął zaskoczony.

- Przedarłem się wczoraj w nocy. Ris płynie do Berk. Udało im się ponownie poprosić Wrzeńce. - w ten zamilkł, kiedy ujrzał nową kobietę. Czkawka spostrzegł to i się uśmiechnął.

- Śledzik poznaj Valkę Ważkę. Moją mamę. - chłopak otworzył w szoku usta i łypał to na szatyna, to na jego matkę.

- Wy to... - podniósł już nie tak tłuściutki palec.

- Tak. - potwierdził - Ale nie czas na to. Mamy obławę do przegonienia. - powiedział spokojnie.

- Wybacz. Atakują od trzech dni. Bez skutecznie. - Słyszałem wybuchy zza góry. Statki i ludzie przepadli. Ja z Sztusią rozłożyliśmy w nocy nowe na miejsce starych.

- Świetna robota. - pochwaliła go Lara.

- Dzięki. Z góry widziałem Viggo i Rykera, ale Burke i Arka nie.

- Ark odpłynął. Widzieliśmy go. - odezwała się Valka.

- Burke pewnie też odpłynął. - wtrąciła Ella - Ojczulek jest w drodze, więc mamy wsparcie.

- Pytanie, dlaczego Viggo, tak bardzo zależy na wejściu tutaj. - zastanowił się szatyn.

- W samej górze jest od groma minerałów, ale też samo położenie tej wyspy jest strategiczne. - odezwał się brunet - Leży pośrodku. Pomiędzy Berk, a Kirk.

- Jak ją zdobędą, Ark będzie mógł bez problemu łupić i zniszczyć Berk. - powiedział Czkawka - Dobra, lecę na obchód, może uda mi się porwać jednego.

- Dobra. - powiedziała Lara - Przyszykuję zioła.

- Ja z Borkiem i Śledzikiem zajmiemy się smokami i zapewne pobojowiskiem. - westchnęła brunetka.

- Mamo zostań. Jak mi się uda złapać zakładnika, musi go ktoś zneutralizować. - chłopak skierował wzrok na laskę. Valka skinęła głową z lekkim uśmiechem. Każdy miał zadanie i każdy zaczął je wypełniać. Haddock wskoczył na smoka i wystrzelili. Polecieli na prawo. Szatyn strzepał proszek z pleców i głowy. - Dobra Mordko, szukaj samotnika, stróżującego pokładu. - smok wydał pomruk i po kilku sekundach zanurkował. - Widzę. - oznajmił - Pomału Szczerbo. Ciszej. Teraz. - wartownik stał sam na dziobie i akurat ziewał, zamykając oczy, kiedy nagle zza pleców wyłoniła się Nocna Furia, porywając zaskoczonego Łowcę. Wiking zaczął się drzeć, ale byli już dość wysoko. Przez to nagłe zerwanie opuścił włócznię i tarczę. - Morda albo zdechniesz. - warknął Czkawka. Wiking zamarł w przerażeniu.

- Odstaw mnie albo... - zaczął złowrogo.

- Zabijesz mnie? - prychnął - Chyba nie wiesz, że mój smok może cię w każdej chwili puścić. Uderzenie z takiej wysokości w twardą taflę wody jest śmiertelne. - Łowca zamarł i przestał się ruszać, kurczowo łapiąc się łapy smoka. - Przesyłka. - odezwał się i opuścił z dwóch metrów bladego jak ściana Łowcę. Mężczyzna już chciał chwycić za miecz, ale szybkie machniecie laski Valki spowodowało utratę przytomności. - Lecę na obchód. - po czym zniknął w ciemności.

- O, jednak mu się udało. - odezwała się po chwili Lara - Teraz wyśpiewa wszystko. - Ruda rozbroiła go ze wszelkiej broni i wlała mu do ust sporą dawkę Ziela Głupca, po czym chlusnęła mu wodą prosto w twarz. Łowca poderwał się do siadu i zaczął kasłać.

- Ty pieprzona jędzo. - warknął.

- Witam, witam. - powiedziała z lekkim uśmiechem za półmaski - Kojarzysz mnie?

- Urta. - wypluł pseudonim.

- Dokładnie. - Lara już widziała pierwsze oznaki działania Ziela - Po jakiego chuja atakujecie wyspę?

- A co mi zrobisz, jak nie powiem? - prychnął, a dziewczyna westchnęła.

- Dlaczego wiecznie są z wami problemy? - mruknęła i wyciągnęła sztylet. - Kochana możesz go przytrzymać. - zwróciła się do smoczycy, która przydeptała mu ręce. Łowca próbował je zabrać, ale odmówiły mu posłuszeństwa. Na dodatek zaczął się uśmiechać. - A więc dlaczego atakujecie tę wyspę?

- Bo mamy zdobyć ją. - odpowiedział z głupim uśmiechem.

- A dlaczego zdobyć? - przepytywała dalej.

- Bo tu mieszkacie. - powiedział i wzruszył ramieniem.

- Skąd masz te wieści? - zaniepokoiła się.

- Od Viggo, Arka i Burke. - zachichotał.

- A skąd oni ją mają? - teraz dziewczyna była naprawdę zaniepokojona.

- Od Dagura. Widział, jak lądowaliście tu. - odpowiedział i zaczął przysypiać.

- Lumi. - smoczyca przygniotła mocniej do ziemi ręce. - Kiedy to było?

- Nie wiem. - odpowiedział i stęknął z bólu, po czym całkiem odpłynął.

- Kurwa mać. - warknęła - Mamy przejebane.

- Lara wytłumacz mi. - poprosiła Valka, która przyglądała się z boku całej sytuacji.

- Dagur, jakimś cudem zobaczył nas, lądujących tutaj. Doniósł im i teraz za wszelką cenę chcą zrujnować nam dom. - westchnęła - Muszę się sprężyć z tym wywarem. - mruknęła.

- Pokażesz mi jakie zioła już macie? - zapytała.

- Jasne, proszę za mną. - Kobiety i ich smoki udali się do chaty - Zaczekaj momencik. - po czym ruda udała się na górę po szkatułkę - To jest wszystko, plus obecne. - porozkładała je na stoliku. Valka dokładnie je obejrzała i była zdumiona.

- Masz roślinę, która rośnie w cieniu i powoduje, że smoki wpadają w agresję?

- Mamy takie, a co? - dziewczyna nie rozumiała o co chodzi.

- A Niebieski Oleander?

- Mamy. - potwierdziła.

- Masz tu składniki na dwie pierwsze części odtrutki. - powiedziała spokojnie. Lara wybałuszyła na nią oczy i otworzyła szeroko usta - Lara? - machnęła jej przed oczami dłonią - Lara! - krzyknęła, a dziewczyna wróciła do żywych.

- Ja-jak?! Ale to... Jak? - bełkotała.

- Tak jak mówiłam niewiele pamiętam, ale to pamiętam. - westchnęła - Tylko nie wiem w jakiej kolejności się podaje. W hologramach jest wskazówka co do podawania. Nim się obejrzała Lara wyleciała na Lumi z chaty. Gdyby nie refleks smoczycy zderzyłyby się z podchodzącym do lądowania Grzmotem. Zaraz za nim był Malboro.

- A ją, gdzie wywiało? - odezwała się Ella.

- Poleciała po Oko i soczewki. - powiedziała i zaczęła przekładać składniki.

- To są zioła na odtrutkę dla Czkawki. - spostrzegł Bork.

- Dokładnie. Na dodatek może z nich już uwarzyć dwie z trzech części antidotum. - Ella pobladła gwałtownie, a potem dwoma susami podeszła do Valki i złapał ją za ramiona.

- Mówisz poważnie!? - skinięcie - Słodki Thorze, dlaczego wcześniej tego nie powiedziałaś?!

- Spokojnie Ella, bo nie byłam pewna, czy dobrze pamiętam. - westchnęła - Nie jestem w stanie sobie przypomnieć w jakiej kolejności mają być podawane, ale tak jest szansa, że Czkawka szybciej przestanie być bezduszny. - po tych słowach brunetka ze łzami w oczach przytuliła Valkę.

- Dziękuję, tak bardzo ci dziękuję. - szepnęła.

- Proszę dziecko. - objęła ją i poklepała po plecach.

- Mam wszystko! - do chaty wpadła Lara z torbą.

- Świetnie. Teraz tylko poczekajmy na Czkawkę. - powiedziała - Na razie jak jesteś w stanie ułóż soczewki w kolejności odnalezienia. - Ruda natychmiast przystąpiła do wykonania zadania i po kilku sekundach wszystko zostało uszeregowane - Dziękuję. Znajdzie się kartka i rysik? - Bork podszedł do regały i wyjął potrzebne rzeczy.

- Proszę. - podał jej.

- Dziękuję. - Valka napisała liczby od jeden do jedenaście. Lara postanowiła coś przyrządzić do jedzenia, bo w sumie wspólnie uznali, że walcząc z pustym żołądkiem i bez sił jest złym pomysłem. Kiedy była w trakcie smażenia ryb do chaty wszedł podminowany Czkawka.

- I jak tam? - zapytała Ella.

- Kiepsko. - westchnął i usiadł na stołku. Chwycił za drewniany kubek i łyknął ziół - Uruchomili jeszcze dwie. Obie z kwasem Zmiennych. Nieprzyjemny widok. - powiedział - Poza tym wszyscy śpią. Są wartownicy. - przetarł zmęczoną twarz - Jak u was?

- Nie tak dużo zwłok, jak szczątków statków. Smoki w większości się tym zajęły. - powiedział Bork. Szatyn skinął głową i przeniósł wzrok na odwróconą plecami siostrę.

- A jak przesłuchanie? - zapytał.

- Dagur widział, jak lądujemy tu. - odpowiedziała i odwróciła się, kierując do stołu ze stosem parujących i aromatycznych ryb.

- Że co?! - wykrzyknęła Ella.

- A no tak. - westchnęła.

- Mamy przewalone. - mruknęła - I co teraz?

- Będziemy walczyć. - powiedziała - Nie mamy wyboru. Viggo chce też Smoczego Oka.

- Może rzucić to jako ultimatum. - wtrącił się Bork.

- Niestety. - zgodził się z nim.

- Nie możemy mu oddać Oka. - powiedziała Ella.

- Nie, nie możecie. - odezwała się Valka - Ale mam inny pomysł.

- Słuchamy? - powiedział Bork.

- Czkawka, ile jesteś w trybie zabójcy? - zwróciła się do syna.

- Godzinę z haczykiem. - odpowiedział. Kobieta zamyśliła się.

- Cóż, jakoś to zniesiemy. - westchnęła. Jej syn zmarszczył brwi.

- Co masz na myśli? - odezwał się Bork.

- Pomyślałam, żeby Czkawka wykończył sam jeden, bez smoka cały statek i pozostawił go do wschodu słońca. - szatyn spojrzał z szokiem na Valkę, a ona patrzyła na niego ze spokojem. Te same zielone oczy nie traciły kontaktu z sobą - I powtarzał to, aż Viggo skapituluje. Zawsze pod osłoną nocy. - skończyła.

- A co z trucizną w moich żyłach? - zmarszczył czoło. Widział potencjał w tym planie.

- Już teraz Lara może zacząć warzyć pierwsze dwie części antidotum. Wiem, że jest podzielone na trzy części. Każde zażywa się osobno i w odpowiedniej kolejności. - powiedziała i zamilkła, czekając na gwałtowną reakcje.

- Co?! - wykrzyknął, podrywając się równe nogi, przy okazji przewrócił stołek - Czekaj... Jeszcze raz. - zrobił gest dłoni, obracając je wokół siebie - Mamo chcesz powiedzieć, że mogę iść i wyrąbać Łowców, potem zażyć część odtrutki i sobie hasać dalej?

- Dokładnie tak, ale efekt będzie krótkotrwały, bo nie mamy wszystkich składników , jak i soczewek. - potwierdziła. Chłopak zaczął myśleć i rozkładać plan na czynniki pierwsze.

- Jest to wykonalne. Moje wyczulone zmysły i możliwość skradania się pod osłoną nocy tylko ułatwia to. - powiedział w końcu - Może to zniechęci Viggo, kiedy statki pełne trupów będą tylko wokół niego pływać.

- To też go może przestraszyć i dać do myślenia, że nie mamy skrupułów. - wtrącił Bork.

- Mamy plan. - powiedziała Lara i podeszła do okna - Jest jeszcze ciemno. Ja już mogę zacząć warzyć. - po czym zaczęła zbierać zioła.

- Pomogę ci. Ello miej baczenia na Czkawkę. Twój smok jest również czarny. - wspomniana dziewczyna skinęła głową. - Czkawka, zrób to jak najciszej.

- Dobrze. Mordko? - zwrócił się do smoka - Krążysz nade mną. - Nocna Furia mruknęła, że się zgadza - Bork...

- Z przyjemnością się zdrzemnę. Śledzik pewnie też. - wszyscy na to się zaśmiali krótko - Nie, spokojnie będę przygotowywał pułapki. Śledzik?

- Pomogę ci. - powiedział i wstał. Sztukamięs też wstała, a za nią Malboro. Ci wyszli i udali się do Burzy Gradowej. Śledzik poleciał szukać Zmiennoskrzydłych na kwas. Czkawka za to zaczął się przygotowywać mentalnie do walki. Chłopak pomału się uzbrajał w pas ze sztyletami, przecinający klatkę piersiową po ukosie. To Lara mu je zniosła z góry, z jego pokoju. Chłopak sprawdził czy we kaburach miał broń. Dodatkowo wyjął naboje z piekła, by czasem przez przypadek nie odpalić i nie dał łuny na inne statki. Wziął też rurkę i zatrute strzałki, które jakiś czas temu skonstruował ku takiej okazji. Trucizna tym razem uśmiercała w kilka chwil. - Jestem gotowy. - oznajmił spokojnie. Ella jeszcze pocałowała go mocno w usta.

- Zrób to cicho. - powiedziała szeptem i odsunęła się. Chłopak wziął głęboki wdech i wsiadł na Szczerbatka.

- Mamo! Lara! Lecimy! - wykrzyknął, po czym odlecieli. Szatyn patrzył swoimi smoczymi oczami na teren. Po chwili dolecieli na skały. Zlokalizowali najbardziej wysunięty statek

- Leć. - Ella nie widziała go, ale chłopak tak. Widział jej zmartwienie, ale pełną też determinację.

- Zaraz wrócę. - odpowiedział ciepło - Szczerbo krążysz. - smok po raz kolejny mruknął, że zrozumiał, po czym rozpłynęli się w mroku. Ella obserwowała uważnie statek i zapalone gdzieniegdzie latarnie.

***Czkawka***

Chłopak obniżył lot i zeskoczył na najwyższy maszt. Szczerbatek odleciał. Chłopak rozejrzał się uważnie i zlokalizował trzech wartowników. Wyłączył się, skupiając się wyłącznie na zadaniu. Jednego Łowcę wyeliminował podcięciem gardła. Wykrwawiające się ciało położył na deskach pokładu. Kolejnego podszedł od frontu. Akurat ziewał, kiedy sztylet wbił mu się prosto w tył gardła. Padł w ramiona Czkawki, który oparł go na balustradzie. Ten ruch spowodował, że pobrudził sobie krwią kombinezon. Trzeci już miał się odwracać, kiedy płynnym ruchem przekręcił mu kark. Trzech zginęło. Czkawka z ziemnym smoczym spojrzeniem zeszedł pod podkład, gdzie nikt nie stał na warcie. Znalazł kajuty, gdzie spali Łowcy. Chłopak do rurki wsunął pierwsza strzałkę. Wycelował i dmuchnął. Igła wbiła się w szyję. Wiking spał, więc umrze we śnie. Zabił tak kolejnych trzech. W kajucie było łącznie sześciu Łowców. Połowa z nich została zatruta, pozostałym podciął gardła. Wszedł do kolejnej. Tam było zaledwie trzech. Rozejrzał się uważnie i spostrzegł ruch na prawo od siebie. Uchylił się przed mieczem. Wiking już chciał krzyknąć, by zbudzić resztę, ale jego głowa potoczyła się po podłodzie, zostając krwawą ścieżkę. Oczy zabitego wpatrywały się tępo w podłogę, a język wypadł z ust, zwisając z nich. Szatyn nawet nie mrugnął na to, ale dźwięk upadającej głowy obudził pozostałą trójkę. Chłopak spokojnie rzucił trzy sztylety. Dwa trafiły. Oba w tego samego potężnego Łowcę. Jedno w serce, drugie wbiło się w czaszkę. Trzecie ostrze trafiło w nogę nacierającego mężczyznę. Szatyn wyjął piekło i przebił na wylot rzucającego się na niego przeciwnika. Trzeci z nich patrzył zaskoczony na sytuację przed nim, po czym padł martwy na deski. Drakan zabił go, wbijając Piekło w czaszkę. Krew trysnęła i ochlapała go, ale on nawet nie zwrócił uwagi, kiedy cieknącą posoka spłynęła mu na usta, przez otwory. Wytężył słuch i usłyszał szuranie.

- Co wy... - bas nagle ucichł. Kolejny padł martwy od ostrza Piekła. Zimne pionowe źrenice śledziły upadek, po czym minął truchło i ruszył za jego zapachem. Dostał się do jeszcze jeden kajuty.

- Biorn, co oni wyprawiają?! - Czkawka zastygł i dobył trzech sztyletów. Kopniakiem otworzył drzwi, które uderzyły o drewnianą ścianę, po czym wypadły z zawiasów. Pięciu Łowców patrzyło zdezorientowanych na zamaskowanego.

- Kim do kurwy nędzy jesteś!? - warknął wiking bez butów. Sięgał on po miecz, wiszący na pryczy, ale szatyn był szybszy. Sztylet wbił mu się w ramię, a potem w czoło. Pozostała czwórka patrzyła osłupiała, po czym z okrzykiem ruszyła na szatyna. Chłopak z użyciem smoczej siły złamał kopnięciem kark jednego z napastników. Wszyscy usłyszeli dźwięk łamania kręgosłupa szyjnego. Kolejnym zmiażdżył ciosem pięści krtań. Ten padł na kolana, łapiąc się za szyję, próbując złapać oddech. Niestety parę chwil później padł martwy. Ocalali już nie byli tacy pewni siebie. Zaczęli czuć strach.

- Kim jesteś? - zapytał jeden z jeszcze życzących.

- Drakan. - wypowiedział chłodno, po czym obaj padli martwi. Szatyn, będąc jeszcze w gotowości skupił się na dźwiękach i zapachu. Wyszedł z kajuty i zaczął przeszukiwać statek. Każdy pokład, nawet w luku powietrznym. Niczego i nikogo żywego nie znalazł. Pozbierał swoje sztylety z ciał i wyciągnął dwóch Łowców i rzucił ciała na pokład, po czym wdrapał się maszt i zagwizdał. Kilka sekund później został porwany w górę.

***

- I jak Czkawka? - zapytała Ella, kiedy wylądowali w chacie.

- Wszyscy martwi. - powiedział i ściągnął siodło ze Szczerbatka, kładąc go obok. Sam zdjął pas z praktycznie pustymi sztyletami. Brudne cisnął obok. Poszedł na górę, nawet nie patrząc na Ellę. Tam przebrał się i obmył z krwi, po czym wrócił bez maski i kombinezonu

- Mogę się przytulić? - spytała. Czkawka spojrzał na nią oceniającym spojrzeniem, które prócz spokoju nie wyrażało nic. Skinął głową. Dziewczyna pomału podeszła do niego i objęła go w pasie. Westchnęła z ulgą. - Nie masz ran?

- Nie. - odpowiedział, ale dłoni nie uniósł, by oddać uścisk. Gizella o tym doskonale wiedziała.

- Jak chcesz, możesz mnie objąć. - mruknęła, ale chłopak nic nie zrobił. Brunetka westchnęła i odsunęła się - Uwielbiam twoje smocze oczka i mam zamiar pocałować te skwaszone usta Drak. - powiedziała, po czym to po prostu zrobiła. Szatyn drgnął i zamknął oczy, dając się pocałować. Szczerbatek warknął i ogonem pchnął Czkawkę. Chłopaka przeszedł dreszcz i zaczął oddawać pocałunek. Ella ochoczo zrobiła krok dalej i przyciągnęła go do siebie, łapiąc za tył głowy. Jej dłonie mocno ciągnęły za kasztanowe włosy. W pewnym momencie Ella została podniesiona do góry, a jej nogi zaplecione nad biodrami swojego ukochanego. Czkawka poddał się. Temperatura rosła. Chłopak zaczął iść na górę, nie patrząc nawet na schody. Warknął, kiedy Ella zassała lekko jego dolną wargę. Spodobał jej się ten dźwięk. Spróbowała jeszcze raz, ale Czkawka był szybszy i odsunęła się. Ich oczy się spotkały. Teraz w pionowych błyszczało pożądanie, tak samo jak w fiołkowych. Czkawka trzymał ją tuż nad łóżkiem. - Odynie. - szepnęła i oboje padli na miękkie futro. Szatyn przeszedł na gorący kark dziewczyny i z marszu zassnał się, wydobywając jęk z jej ust. Z kolei ten dźwięk spodobał się Czkawce. Chłopak lizał podgryzał i ssał jej szyję. Gizella nie była bierna włożyła dłonie pod ciemnozielony sweter i co rusz lekko drapał go po plecach, aż sfrustrowana, że on miał nad nią kontrolę. Przekręciła się, tak żeby Czkawka leżał pod nią. Uśmiechnęła się lekko na ten widok. Chłopak był zaskoczony nagłym zmienieniem pozycji, ale kiedy otarła się biodrami o kroczę dostrzegł zalety i pozwolił się na chwilę zdominować. Ella dokładnie z tego skorzystała i po kilku sekundach Czkawka już nie miał na sobie bluzki. Brunetka usatysfakcjonowana widokiem postanowiła skosztować jego skóry, więc po prostu zaczęła ją całować. Droczyła się, raz po raz spoglądała na twarz swojego ukochanego. Widziała lekką frustrację. Zachichotała, po czym mocno, ale żeby nie spowodować krwawienia ugryzła go w miejscu, gdzie kończyła się szyja, a zaczynał bark. Chłopak chwycił ją mocna za pośladki i ścisnął. Wstał do siadu i wpił wygłodniały w jej ciemnomalinowe usta. Kilka sekund później szara bluzka została rzucona w kąt, a dekolt został odkrywany przez pocałunki. Czkawka docisnął Ellę do swojego krocza. Dziewczyna poczuła twardość i uśmiechnęła się. Nagle chłopak zastygł. - Czkawka? - spojrzała na lekki szok malujący się na jego twarzy, ale co najbardziej ją zaskoczyło, to okrągłe źrenice.

- Ella kochanie, co... - zaczął, ale zostało to przerwane przez całujące usta i język, który bezprawnie wszedł do jego ust i zaczął drażnić jego język. Szatyn zamarł i oddał gorący pocałunek. Chłopak zaczął też delikatne i pieszczotliwe głaskać jej plecy. Ona nie miała ochoty na delikatności i ugryzła go w dolną wargę. Szatyn warknął i dał się ponieść. Przekręcili się i Ella ponownie wylądowała pod nim. Czkawka nakrył ją swoim ciałem. Zaczął całować i lizać jej szyję i zagłębienie za uchem. Mruknęła z przyjemnością. To był impuls dla szatyna. - Jeszcze raz... - i złapał w zęby jej płatek ucha. Gizellę przeszedł dreszcz, który skumulował się w podbrzuszu. Zakończyła go mocnym wbiciem paznokci w łopatki. Czkawka ponownie wrócił do ust, ale ty razem był bardzo natarczywy. Spragniony. On miał nad nią kontrolę. On ustanowił rytm tańca, w którym ich języki się poruszały. Jedną dłonią zaczął zjeżdżać w dół po boku i zatrzymał ją na jej pośladku, mocno zaciskając dłoń. Uniósł jedną nogę i docisnął swoje kroczę do Elli. Dziewczyna jęknęła mu prosto w usta. Dłoń przeniósł na zgięcie pod kolanem.

- Czkawka. - szepnęła mu prosto w usta. Chłopak odsunął się i spojrzał w jej błyszczę z lekko roszczonymi źrenicami oczy, na zaróżowione z podniecenia policzki i lekko opuchnięte usta, które tak kusiły, by jeszcze raz ich skosztować. - Gorąco mi. - powiedziała. Czkawka zamarł na moment, po czym jak wygłodniały zwierz rzucił się na nią i zaczął schodzić pocałunkami na jej szyję dekolt. Bez zawahania złapał ją za zakrytą pierś i ścisnął ją delikatnie. Ella oddaliła głowę do tyłu. Gorące i wilgotne usta zjechały na płaski brzuch i zjeżdżały niżej. Gizella wplątała jedną dłoń w jego włosy i je pociągnęła, drugą zacisnęła na pościeli. Pół smok zaczął ściągać jej skurzane spodnie.

- Czkawka! - Lara załomotała w drzwi. Szatyn i brunetka zamarli. - Mamy odtrutkę wyłaź. Muszę cię zbadać.

- Kurwa mać. - warknął w części odsłonięte udo, które zaraz później pocałował - Już idę! - odkrzyknął.

- Wróciłeś? Mogę wejść? - zapytała.

- Nie wchodź! - powiedział szybko - Jestem sobą.

- Zejdź szybko. - po czym szatyn usłyszał kroki na schodach. Ella zachichotała i złapała dłońmi za jego twarz, chcąc go do siebie przybliżyć. Chłopak dał się przyciągnąć do delikatnego pocałunku.

- Chodźmy do nich. - szepnęła i cmoknęła go jeszcze w czoło.

- Musimy? - jęknął i położył głowę na jej brzuchu.

- To nie pomoże ci z ciasnymi spodniami. - chłopak jęknął.

- Wiem, ale tam jest moja matka. - przytulił się do niej - Jestem zmęczony. Chcę spać z tobą. Ładnie pachniesz. - dziewczyna zaśmiała się lekko i pogłaskała go po włosach.

- No wstajemy kochanie. - odepchnęła go delikatnie i naciągnęła spodnie, po czym podniosła szarą bluzkę, zakładając ją na siebie - Trzymaj. - podała mu jego zielony sweter.

- Przepraszam - powiedział nagle, kiedy się jej przyjrzał.

- Za co? - zdziwiła się.

- Za ślady. - wskazał na szyję. Parsknęła krótko.

- Sam masz kilka. - puściła mu oczko i otworzyła drzwi - A, jeszcze jedno. Mam kolejny sposób, jak cię wyciągnąć z morderczego dołka. - po czym zniknęła.

- Jak ja ją kocham. - mruknął z lekkim uśmiechem i ubrał na siebie sweter, wychodząc. 

<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Wiem, wiem, wiem 

Obsuwa w cholerę, ale chyba tym rozdziałem wynagrodziłam ;) 

Na dodatek zaczęłam pisać kolejne opo. Jest już prolog i pierwszy rozdział dobrnę do trzeciego i będzie publikacja ;) Będzie info o tym.  

Przepraszam za obsuwę 

HQ

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top