78. Z górki
Dnia następnego. Z samego rana piątka jeźdźców bladym świtem wyleciała z jaskini i kierowana przez Burzochlasta Valki dolecieli do Sanktuarium. Lara przez dwa kwadranse piała z zachwytu. Pozostali nie mogli jej nawet przegadać ani uciszyć. Kiedy Valka pokazała im Alfę. Urta stanęła jak wyryta i głupio pokazywała palcem na niego, to na Czkawkę. Chłopak przeprosił Alfę za zachowanie siostry, dopiero niski ukłon szatyna uciszył ją.
- Czkawka ma na ciebie wpływ? - zapytała spokojnie, co reszta odetchnęła z ulgą.
- Ma, ale mam swoją wolę. - odpowiedział - Wyczuwam, że nie użyje na mnie pełnego rozkazu. Nie wiem czemu, ale to wiem. - spojrzał na Alfę. Smok również skupił na nim wzrok i mruknął cicho.
- Czad. - powiedziała Lara i ponownie katarynka zaczęła działać. W tej samej chwili Bork miał tego dość i podszedł do dziewczyny, łapiąc ją w pasie i przerzucając ją sobie przez ramię. - Hej! Postaw mnie! Natychmiast!
- Morda w kubeł kobieto! - warknął brunet - Przeszkadzasz wodzowi w wypoczynku. - Dziewczyna zamilkła i podniosła wzrok na turkusowe oczy, które były z lekka rozbawione.
- Wcale... - zaczęła, ale silniejszy chwyt ją uciszył.
- Zamknij się w końcu. - powiedział, po czym odwrócił się do Alfy - Wybacz mojej ukochanej, ale tak bardzo kocha smoki, że kiedy widzi nowe gatunki, musi poznać każdy szczegół. Gwarantuję, że ucieknie i cię dokładnie przepyta i zbada. Musi wiedzieć, jak cię leczyć...
- Bork... - ponownie próbowała się wtrącić, ale lekkie podrzucenie ją zamknęło.
- Nie robi tego, by cię zezłościć Alfo, ale po to by być gotową na każdą ewentualność i móc pomóc, kiedy będzie tego konieczność. - po czym ukłonił się lekko. Smok, tak samo jak w przypadku szatyna dmuchnął śniegiem w Borka - Dziękuję za zaakceptowanie. - ponownie się skłonił - Luminosa! - zawołał smoczycę, która ze spokojem i szacunkiem skłoniła głową w kierunku Króla. Brunet zrzucił perfidnie Larę z ramienia i na siodło - Zabierz ją na górę i jej pilnuj. - poprosił. Smoczyca z błyskiem rozbawienia w fioletowych oczach odleciała.
- Bork, jak ty sobie z nią radzisz? - zapytała z ulgą Valka.
- Nie wiem, po prostu. - odparł - Dziękuję za oprowadzenie, czy jest możliwość poznania Sanktuarium na własną rękę? - spytał. Szatynka rzuciła okiem na Alfę, który syknął pod nosem i zamknął oczy.
- Nie ma problemu. Zapraszam. - posłała mu lekki uśmiech - Zapewne, chcecie szukać ziół?
- Zgadłaś mamo. - wtrącił się Czkawka, który był w tyle razem z Ellą, trzymając się za dłonie.
- Zwiedzajcie. - gestem dłoni ponagliła ich. Ku jej zaskoczeniu nastolatkowie puścili się biegiem. Czkawka z radosnym śmiechem przeskoczył na drugi koniec strumyka. - Skoczny to on jest. - mruknęła z lekkim uśmiechem. - Chodź Chmuroskok damy Larze zioła, których szuka. - oboje udali się spokojnie na górę, gdzie czekała na nich naburmuszona ruda, która z jawnym gniewem, spoglądała na resztę, która co rusz głaskała i poznawała nowe smoki. - Chodź dziewczyno, pokażę ci zioła, które poszukujecie, ale zanim ci je dam. Muszę wiedzieć powód. - Larissa spojrzała w poważne zielone oczy Valki, po czym skierowała na wspinającego się po jednej z kolumn Czkawkę.
- To będzie ciężka historia. - westchnęła - Jeśli mogę zaparzę ziół na uspokojenie.
- Uspokojenie? - zdziwiła się - Dlaczego?
- Bo ta historia jest krótka, ale dość negatywnie emocjonująca. - powiedziała smutno - Mi samej przyda się łyk czy dwa.
- W takim razie proszę bardzo. Mój dom i kuchnia są dla twojej dyspozycji. - wskazała na pomieszczenie w części z turkusowego lodu a z części z kamienia. Lara podziękowała skinięciem i zaczęła się rozgaszczać w pomieszczeniu. Kilka minut później woda została postawiona zioła wsypane do kubków. - Jak będziesz gotowa, możesz zacząć. - odezwała się szatynka spokojnie, a w oczach było pokrzepienie. Lara zalała zioła.
- Zaczęło się, kiedy mieliśmy dwanaście lat. Natrafiliśmy przypadkiem na bazę wypadową Viggo. Pierwsze co nam się w oczy rzuciło, to klatki ze smokami. Nasze gady schowaliśmy w krzakach i sami poszliśmy je uwolnić. Strażnik mnie złapał za szyję i uniósł go góry. Dusiłam się. Drasnął mnie mieczem w brzuch. Padłam nieprzytomna, ale widziałam, jak Czkawka rzuca sztyletem i trafia prosto w serce Łowcy. Potem urwał mi się film, kiedy się ocknęłam Czkawka był umorusamy krwią, a smoki wolne. Był otumaniony z szoku, ale opatrzył mi ranę i zabrał do Lumi. Wróciliśmy do domu... On był przez prawie siedem dni przygnębiony i przestraszony. Prócz strachu o mnie, bał się siebie. - upiła łyk - Kiedy zemdlałam Czkawce puściły hamulce i z nową siłą rozszarpał Łowców. Tak mi przynajmniej powiedział. - westchnęła i zamilkła na moment- Przysięgam chciałam dobrze... - zaczęła i spojrzała smutnymi oczami na Valkę - Zaproponowałam Czkawce wywar blokujący emocje. Zgodził się, a ja uwarzyłam najsłabszą wersję. Pił ją tylko raz w miesiącu. Skutek wywierało. Kiedy ponownie musiał zabić w obronie smoka, którego na żywca, chcieli amputować kończyny. To był Koszmar Ponocnik. Pozbawił kata ręki. Z ośmiu przeciwników nikt się nie ostał. Sama strzelając z łuku pozbawiłam życia, ale Czkawka chciał żebym nie zbijała, bo zajmuję się leczeniem, ale śmierć wikinga nie była mi obcym widokiem. Ark od praktycznie mojego urodzenia katował mnie obrazami śmierci swoim pobratymców za przewinienia. Mówił, żebym się napatrzyła i zapamiętała każdy występek. - wpatrywała się w parujący kubek - Czkawka wtedy odpuścił. Przez siedem miesięcy bazy wypadowe zostawały ogołocone ze smoków, jak i Łowców. Nie raz nas Viggo schwytał i torturował, ale oboje jesteśmy odporni na taki rodzaj bólu. - na jej ustach ukazał się lekki uśmiech - Zwłaszcza że jestem zielarką i przeszkoliłam Czkawkę w smaku, zapachu i działaniu różnych ziół. Dzięki temu zdobyliśmy informacje o Smoczym Oku. O tym później. - powiedziała, kiedy ujrzała niepokój na twarzy Valki. Znała ją, ale nie przerwała opowieści, by nie wybijać z rytmu - Kilka tygodni później mieliśmy zwycięską potyczkę z Viggo i Burkę Łamaczem Karków. On jest nemezis Orisa. Wygraliśmy, ale musieliśmy zacumować na Berk. Tam Czkawka się ujawnił. Wszyscy byli w szoku, kiedy zobaczyli dumnie wyprostowanego, dobrze zbudowanego nastolatka, a nie rybiego szkieleta. Ja i Ella dokładnie zaplanowałyśmy, by rocznik Czkawki puścił pianę wściekłości z ust, kiedy nas Czkawuś nie tylko zdobył swoją kobietę, to i ma wierną rodzinę przyjaciół. Stoik to chyba najbardziej odczuł, kiedy Ris traktował Czkawkę jak syna. Mieliśmy wtedy zabawę z nimi. - uśmiechnęła się jak chochlik, ale zaraz ten uśmiech zniknął - Czkawka po paru daniach usłyszał podsłuchujących szpiegów Burke i Viggo na Berk. Pozbyliśmy się ich na oczach sporej ilości Vandali i Wilków, tak nazywają się wikingowie z Oris. Czkawka perfidnie torturował Łowcę na oczach Stoika i rocznika, po czym zabiliśmy całą trójkę. Zwłoki spaliśmy na plaży. Od tego dnia byli do nas stosunkowo ostrożni, ale Jorgenson Sączysmark zażądał smoka. Szczerbatka. - zaśmiała się - Żałuj, że cię wtedy nie było. Mordka pokazał klasę smoków uderzeniowych. Przy tym też obraził moją Lumi, a tego skurczybykowi nie darowałam i wyjęłam pięć strzał. Wystrzeliłam wszystkie, ale ostatnią odbił mój młodszy biologiczny brat, Talard. - na imieniu praktycznie splunęła - Zjawił się na Berk nieoczekiwanie. Ten chuj zdradził kim, tak naprawdę jest Czkawka. - wypiła kilak łyków - I tu się zaczyna koszmar. - powiedziała - Zdradziłam Talardowi, że zażywa napój wyłączania uczuć. - Valka zacisnęła pod stołem dłonie w pięści - Gothi to wszystko słyszała, kiedy Talard odpłynął z przetrzebioną załogą. Gothi zdradziła, że wywar działa na Czkawkę zacznie mocniej, niż zakładałam. To ja doprowadziłam go do tego stanu i z miesiąca na miesiąc jest gorzej. Unikami walki jak możemy, ale szukanie ziół na odtrutkę jest ciężkie i nie zawsze kończy się bez walki. Ostatnio mnie Viggo uwięził, kiedy odkryłam ze Smoczego Oka położenie kolejnej roślinny. Wyleciałam sama. Czkawka mnie uratował, ale dość długo pozostał w trybie Bezuczuciowego Zabójcy. - odważyła się spojrzeć w oczy Valki, ale szybko je opuściła, widząc przygnębienie i strach - Ja... My jesteśmy tu teraz, by znaleźć trzy składniki z pięciu. - po czym zamilkła.
- Laro, dziękuję ci za prawdę. - odezwała się Valka i pochyliła, by złapać leżącą na stole dłoń dziewczyny. - Nie jestem zła ani rozczarowana. - powiedziała - Od samego początku chciałaś pomóc. A już zauważyłam, że Czkawka jest upartym człowiekiem jak ja. - uśmiechnęła się lekko. - Ale dobrze, że chcecie zrobić odtrutkę. - Lara dobrze słyszała ulgę w głosie Valki.
- Taki plan. Valko dzięki Odynowi i wszelkim bogom nordyckim, że ten głąb cię znalazł. - posłała jej wdzięczny uśmiech. Kobieta zaśmiała się i skłoniła lekko głową, po czym wstała.
- Chodź. - powiedziała - Pokażę ci mój mały zielnik. - dziewczyna poderwała się na równe nogi.
- O jasny Thor... - zaniemówiła z szeroko otwartymi oczami i ustami, po czym wystrzeliła jak z procy i zaczęła na głos wymawiać każde zioło, jakie było jej znajome. Szatynka zaśmiała się i pokręciła głową na boki, po czym skierowała się po wskazane zioła.
- Lara! - krzyknęła, by zwróciła na nią uwagę, co tak się stało. Dziewczyna podbiegła z błyszczącymi niebieskimi oczami.
- Masz tu wszystkie zioła, jakie mamy w przepisie na odtrutkę. - po czym rzuciła się na nią i uściskała mocno - Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo. - piała ze szczęścia.
- Dziewczyno, bo mnie udusisz. - zaśmiała się, ale odpowiedziała na uścisk. Kiedy ruda ją w końcu wypuściła, Valka wręczyła jej cztery mieszki - W tych są same liście i kwiaty w całości zasuszone. W tych są nasiona. - podała jej dwa szare woreczki i dwa czarne. - Trzymaj je z dala od smoków.
- Tak jest! - zasalutowała - Dziękuję. Jeszcze tylko dwa i możemy warzyć.
- Do usług. - powiedziała i poklepała ją po ramieniu, po czym za nie złapała. Dziewczyna spojrzała w nagle poważne oczy Valki - Skąd Viggo zna Smocze Oko. To artefakt z wyspy rodzinnej Gothi i mojej.
- Ty... - zamilkła z szoku - Wiesz, jak się je uruchamia?
- Opuściłam wyspę będąc w twoim wieku. Nie pamiętam, jak działa, ale wiem, że w nim są ukryte sekrety smoków i roślin oraz położenie króla smoków. - Larze nagle odpłynęły kolory.
- O kurwa... - zaklęła, kiedy sens słów Valki do niej dotarł - Jak ułożymy poprawną kombinację soczewek, to pokaże się nam siedlisko Alf. Nikt absolutnie nikt nie może się o tym dowiedzieć. Tylko nasza piątka nikt więcej. Ręczę za nich. Uodporniliśmy się na różne zioła. Działanie ich podczas tortur jest słabsze. Bez obaw. Smocze Oko jest bezpieczne na Białej wyspie, ale nie będzie problem przetransportować je tutaj.
- Nie. - przerwała jej - Ja polecę do was. - po czym oddaliła się od Lary i podeszła do lodowej półki. - Soczewek jest trzynaście. Ja mam dwie. - pokazała je Larze - Tak jak mówisz, kombinacja wskaże położenie Alfy. Widziałam soczewki u Oswalda Zgodnopysznego i jego dzieci.
- Dzieci? - zdziwiła się - On miał zwariowanego synala. Dagura. - zmarszczyła brwi.
- I córkę. Heatherę. - wyjaśniła.
- Mamy Dagura, ale pozostałych... - zaczęła.
- Oswlad zawsze ją miał zawieszoną na szyi. Jak ja miał podobny stosunek do smoków. Został wygnany i odpłynął tam, gdzie smoki dogorywają.
- Vanaheim. - zakryła dłońmi usta - Smocze Cmentarzysko.
- Byliście tam? - zdziwiła się.
- Tak. Odprowadzaliśmy Starego Wodza Zębaczów. Strażniki nas przepuścili, ale z szacunku nie zwiedzaliśmy wyspy. W sumie będziemy mieć trzy dodatkowe. - westchnęła, podsumowując.
- Na to wygląda. Ile już macie? - spytała i dziewczyna zamyśliła się.
- Będzie komplet, jak odnajdziemy Heatherę. - powiedziała, po chwili.
- Czyli macie podstawowe pięć klas smoków? - upewniła się.
- Tak mamy. - odpowiedziała, przytakując jednocześnie.
- Ile kombinacji? - dopytała się.
- Czkawka ma zapisane wszystkie. - powiedziała - Zawołam go.
- Leć. - odpowiedziała i zaczęła szukać papieru i rysika. Swoje dwie soczewki położyła obok herbaty.
- Czkawka! - do uszu Valki dotarł bardzo donośny krzyk. - Już biegnie.
- Lara, co się dzieje? Mamo? - spojrzał po kolei na kobiety.
- Valko. - ruda spojrzała na szatynkę tak jak syn.
- Mam dwie soczewki do Smoczego Oka. - powiedziała.
- Super będziemy mieć w sumie jedenaście... Czekaj co? - zamrugał i potrząsnął głową na boki. - Jak to masz dwie soczewki... I w ogóle skąd znasz artefakt? - zapytał zdezorientowany.
- Pochodzi z mojej rodzinnej wyspy. Ona już nieistnienie. Fale ją zmyły. Z niej też pochodzi Gothi. - wyjaśniła.
- Aha... Dobra. - zamilkł - Ale... Dobra od nowa. - zamachnął się dłońmi w powietrzu. - Pochodzisz z wyspy zatopionej przez fale. Na niej powstało Smocze Oko i soczewki, których w sumie jest, ile?
- Trzynaście. - wtrąciła Lara - Mamy do odwiedzenia Cmentarz smoków. Tam jest zapewne jedna z soczewek, która jest pogrzebana razem z Oswaldem. Ostatnią ma córka Oswalda Zgodnopysznego.
- Dlaczego cmentarzysko - chłopak ponownie wlepił zszokowane spojrzenie, tym razem w Larę. - Czekaj kurwa... Jak Oswald miał córkę?!
- Ma. Tylko ją trzeba odnaleźć. Ma jedną z soczewek. Tak jak zabrałeś Dagurowi jedną. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem rozbawiania.
- Aha... - po czym usiadł po turecku na kamieniu i skakał spojrzeniem po kobietach - Dobrze zrozumiałem. Córka Oswalda i sam Oswald mają soczewki. Kolejne dwie ma mama. - kobiety skinęły głowami. - O kurwa... - złapał się za głowę i przeczesał palcami kasztanowe pukle do tyłu.
- Czkawka, ile macie już odkrytych kombinacji? - zapytała Valka.
- Notes z zapiskami zostawiłem w bezpiecznym miejscu w twierdzy. Razem z soczewkami i Okiem.
- W ukrytej skrzyni? - upewniła się Lara.
- Tak. - potwierdził - Ale około osiem mamy. Ile jest wszystkich? - wzrok skierował na matkę.
- Trzynaście. - odpowiedziała - Jedna kombinacja jest na wagę złota i wszelkich klejnotów. - powiedziała i westchnęła - Jest to położenie siedliska Alfy. Jego słabości i siły. - chłopak zbladł - Wszystko o nim. Nawet miejsce położenie jaja.
- Niech zgadnę. Jajo wykuwa się w bardzo, bardzo specyficznych warunkach? - odezwała się ruda.
- Dokładnie. W projekcji jest opis postępowania. - wyjaśniła.
- W takim razie. Oko teraz i bezwarunkowo zostaje w domu. Każde zapiski o nim trzeba zaszyfrować. - westchnął - Mamy w cholerę roboty. Skoro odpowiednie ułożenie soczewek da nam miejsce króla. I nie daj Odynie, to wpadnie w łapy Viggo, Arka i Burke będziemy mieć, mówiąc delikatnie przesrane. - powiedział i zaczął masować skronie - Laruś musimy zacisnąć tyłki i zająć się moją odtrutką. Przy tym musimy wszcząć poszukiwania córki Oswalda. Cmentarz będzie najprostszy i najszybszy. Szyfrowanie... Cholera... - przeklął na wydychanym powietrzu - Mamo... - spojrzał na nią - Teraz bez dwóch zdań musisz polecieć do naszego domu.
- Taki plan. - potwierdziła - Jeszcze jedno czym uruchomiliście Oko?
- Kłem Mroziczorta. - odpowiedziała od razu Lara.
- A światłem Marazmora nie? - zdziwiła się.
- Marazmora? - odezwali się jednocześnie i spojrzeli po sobie.
- Czyli nie... - westchnęła - Oświetlcie Oko nim i będzie mieć kolejne projekcje. W tym wskazówkę do odnalezienia Alf. - powiedziała.
- Dobrze. - skłonił głową. - Rano wylatujemy?
- Tak. Dobra pora. - zgodziła się z synem - Smoczym Okiem zajmiemy się, kiedy będziemy na Białej Wyspie. A teraz Czkawka jak ci się podoba Sanktuarium. Widziałam, jak biegałeś, skakałeś i wspinałeś się z wielkim uśmiechem na ustach.
- Jest niemoralnie wspaniały. Bork zaszył się z maluchami. Ella znalazła kilka Wandersmoków, z którymi już się zakumulowała. Grzmot jest o to zazdrosny. - dziewczyny zaśmiały się.
- Pewnie Grzmocik warczy na inne i odciąga Ellę od nich. - Czkawka uśmiechnął się szeroko.
- Strzał w dziesiątkę. - potwierdził - Może pójdę im przekazać plan?
- Dobry pomysł braciak. Uciekaj. - machnęła dłonią, jakby chciała odpędzić natrętnego robala sprzed twarzy. Chłopak parsknął i zniknął za rogiem. - Valka? - zwróciła się do niej.
- Co tam? - skupiła wzrok na niej.
- Może pokażesz nam, jak spędziłaś tu te wszystkie lata? - zaproponowała. Zielone oczy zabłyszczały.
- Świetny pomysł. - poderwała się na równe nogi i z szerokim uśmiechem złapała za dłoń rudą, po czym obie wybiegły z domu. - Chmuroskok! - zawołała smoka. Lara wskoczyła już na obudzoną smoczycę. - Dzieci! - krzyknęła w przestrzeń. Kilka sekund później wszyscy się zjawili. - Lecimy, coś wam pokażę. - nim ktokolwiek się odezwał jej i smoka nie było, a raczej skierowali się do otwory w skale. Reszta szybko podążyła za nimi. - Pokażę wam, jak spędzałam czas ze smokami. - odezwała się, kiedy wylecieli. Wśród nich były też inne smoki, które doskonale wiedziały, gdzie zmierzają.
***
- Lądujemy! - wykrzyknęła Valka i ostro zapikowała w dół. Jeźdźcy spojrzeli po sobie i innych smokach, po czym skopiowali ich ruchy. Kiedy ledwie wylądowali, dzikie smoki z Sanktuarium skoczyły w przepaść, by unieść się na gorącym powietrzu. Lara i Czkawka zaraz byli za nimi na swoich smokach.
- Ale czad! - wykrzyknęli jednocześnie. - Malboro z Borkiem również dołączyli, ale brunet mocnej złapał się smoka. Podmuchy były silne. Ella cofnęła się na Grzmocie, po czym z rozbiegu z towarzyszącym krzykiem i rykiem wyskoczyli do góry. Valka zaśmiała się, kiedy z całkowitym zaufaniem szybowanie powietrzyli smokom. Chmuroskok z godnością został podniesiony przez powietrze. Valka nagle wstała, czym zaintrygowała szatyna. Kobieta przechodziła ze smoka na smoka. Kiedy stanęła na skrzydle Nocnej Furii, szybko przeskoczyła grzbiet, czochrając włosy szatyna, po czym po prostu ześlizgnęła się z końca skrzydła na innego gada. Reszta nie zwróciła na to uwagi zajęta zabawą z innymi smokami.
- Mamo przelecimy się? - zapytał szatyn.
- Oczywiście. - w ten odsunęli i zaczęli się oddalać od grupy. Lara ich widziała, więc nie wszczęła alarmu i pochłonęła się zabawą. - I jak ci się podobało? - odezwała się po chwili.
- To było świetne. - odpowiedział - To takie wyzwalające, takie...
- Wolne. - powiedziała i wzięła głęboki wdech, przymykając oczy. - To tak być smokiem Czkawka, ale ty wiesz doskonale jak, to jest. - oboje zaśmiali się.
- Znalazłaś swoje miejsce. - chłopak zaczął się cwaniacko uśmiechać. - Ale wiesz bycie smokiem to jedno, ale jednego na pewno nie potrafisz... - teraz już się całkowicie szeroko uśmiechnął. Wypiął protezę nogi ze strzemiona. Smok zamruczał podekscytowany. - Latać. - po czym z kucków puścił się w dół. Valka odchyliła się w siodle, po czym przed jej oczami wzleciał na skrzydłach szatyn z okrzykiem. Szczerbatek spojrzał zadowolony z siebie na Chmuroskoka, po czym zanurkował razem z szatynem. Valka na Burzochlaście podążyła za nimi. Chłopak zniknął w chmurach, by zaraz pojawić się. - Szczerbatek! - wykrzyknął z lekką grozą. Nocna Furia przyśpieszyła. Przed szatynem ukazała się wielka skalna ośnieżona góra z małym prześwitem. Szczerbatek splunął plazmą, powiększając otwór i owinął w swoje skrzydła szatyna w ostatniej chwili. Oboje uniknęli zderzenia. - Juhu! - ze śniegu wystrzelił zadowolony szatyn. - Było tak blisko Mordko. - smoka kichnął, bo śnieg dostał mu się do nosa i spojrzał na skaczącego uradowanego nastolatka z irytacją. Ogonem podciął go i przysypał śniegiem. W tej samej chwili wylądowała z lekka zaniepokojona Valka, ale zaraz odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała obu całych i zdrowych wariatów.
- Muszę przyznać, że to było niesamowite! - szybkim krokiem podeszła do niego. - Sam to zrobiłeś? - podniosła skórę, zwisającą po bokach.
- Tak. Fajne co? - iskrzące się zielone oczy patrzyły na, tak samo błyszczące oczy matki.
- Tylko nieostatnia część. - uszczypnęła go w nos.
- Mnie też nie ucieszyła. - w ten powstał wielki huk. Wszyscy spojrzeli na wielką dziurę w skale, która skruszała całkiem i wielkie kamienie spadały do wody. - No szybka zmiana krajobrazu. - mruknął - Dzięki Mordko. - podszedł do smoka i potarmosił go za uszami, po czym przestał. - Mamo?
- Tak? - odwróciła się do niego, bo patrzyła na znikające resztki skał.
- Z Białej Wyspy na Berk jest dość blisko. - zamilkła - Chciałabyś się zobaczyć ze Stoikiem? - kobieta zaniemówiła zaskoczona. Chłopak spojrzał na lekką pobladłą twarz.
- Czkawka... Ja nie wiem, czy chcę go zobaczyć, kiedy wyrządził ci tak wiele złego. - powiedziała, a w głosie szatyn dosłyszał wielki żal i rozczarowanie, ale też tęsknotę.
- Wiem, że nie podoba ci się to, ale wydaję mi się, że powinnaś się z nim zobaczyć, żeby się nie obwiniał. Bardzo za tobą tęskni. - powiedział - A Pyskacz mi wiele o tobie opowiadał. Właściwie to on mi zastąpił ojca. - po czym zaśmiał się nerwowo - U niego szkoliłem się na kowala. - Valka uśmiechnęła się na to. - Śledzik od Ingermanów zna położenie wyspy i ma swojego smoka na Berk.
- Co?! - kobieta krzyknęła zaskoczona - I... I Stoik na to pozwolił?! - zrobiła krok w jego stronę.
- Tak. - potwierdził skinięciem głowy - Kiedy okazało się, że moja siła, którą czerpię jest od smoków, to Wandale bardzo pomału, ale przyzwyczają się do widoku nieatakujących smoków. Śledzik to niesamowicie inteligentny i sprytny chłopak. Szkolił się u nas przez rok na zielarza i szamana. Gothi ma wyśmienitego ucznia. Pała miłością do gadów równie mocno jak my. Zaprzyjaźnij się z samicą Gronkiela, Sztukąmięs. Wcześniej ona była więziona na Berk. To ja ją uwolniłem, jak i pozostałych. Są weteranami. Bardzo silni. Nie zrazili się. - wymienił z dumą w głosie, jak traktuje te konkretne smoki - Orisa i jego dwóch synów ma smoki. Zmiennoskrzydły i dwa Potrójne Ciosy. - zaskoczył tym Valkę, ale jeszcze bardziej zaskakujące było, a raczej był mały zielony smoczek, który nagle pojawił się znikąd, siadając na ramieniu szatyna. - Odynie! - chłopak praktycznie wyzionął ducha wystraszony - Kor co ty... - zaczął i zamilkł, kiedy Straszliwiec cały się trząsł ze męczenia, po czym smok stracił przytomność. - Kor! - wykrzyknął spanikowany - Hej mały, ocknij się... - chłopak usiadł na śniegu i położył smoka na nogach.
- Ma widomość. - odezwała się Valka, również zaniepokojona, klęcząc obok syna.
- Czytaj. - poprosił, a sam sięgnął do torby przy siodle. Szczerbatek natychmiast położył się obok i owinął ogonem i skrzydłem szatyna, by go ogrzać. Chmuroskok postąpił podobnie. Chłopak wyjął Smoczymiętkę i zioła pobudzające. Valka złamała pieczęć Berk.
- To do Stoika. - powiedziała - Napisał, że Viggo nieprzerwanie, próbuje się dostać do Białej wyspy. Śledzik był tam, po zioła.
- Kurwa... - warknął, wtedy smok otworzył oczy - Thorze Kor, aleś mnie przestraszył. - odetchnął z ulgą i wziął smoczka na ręce. - Mamo wracamy. - kobieta raz-dwa wskoczyła na Chmuroskoka i szybko wrócili do reszty, która jak się okazała była w środku Sanktuarium. Czkawka i Valka błyskawicznie zrelacjonowali, co się stało. Nie minęło nawet pół godziny, kiedy wyruszyli w drogę powrotną do domu.
>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<
No heja
Lekka obsuwa, bo dostałam się na praktyki (w końcu) XD Więc walę 12 h, a potem sen. Rozdział pisany w przerwami, ale grunt, że w ogóle pisałam. Sorki miał być serio dużo dużo wcześniej, ale no.. Zeszło mi
Jak się gdzieś walnęłam w akcji albo w danym wątku, że coś nie gra, albo że już o tym coś pisałam... BŁAGAM zwróćcie mi uwagę na to wielkimi literami i jak pamiętacie, gdzie to opisałam też by było super <3
Pozdrowionka i miłego spokojnego wypoczynku, bez błyskawicznych powodzi, ale tym którym woda przyłożyła z mokrej pięści życzę szczerego powodzenia z postawieniem się na nogi i wytrwałości w sprzątaniu
HQ
PS. Nie mam zielonego pojęcia, kiedy będzie next. Postaram się szybciej, ale no zobaczy się...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top