71. Nieprzewidywalność
- Awka... Czkawka! Obudź się w końcu idioto! - do uszu szatyna dotarły wołania znajomego głosu. - Na Thora Czkawka! - chłopak jęknął cicho pod nosem.
- Ile byłem nieprzytomny? - wyszeptał i lekko przechylił głowę na bok. Usłyszał niemiły trzask w karku.
- Jakieś dwadzieścia minut. - westchnęła ruda. - Nikogo nie ma. Zostawili nas. - Szatyn naparł na liny rękoma. Usłyszał rwanie i po chwili był wolny. Uwolnił Larę, Ellę i Borka, po czym oni zaczęli odwiązywać resztę.
- Sączysmark? - blady brunet spojrzał na niego przeszklonymi oczami. Czkawce, to się bardzo nie spodobało. - Lara wytłumaczenie migiem i w skrócie.
- Sączysmark zdradził położenie smoków. Dagur jest w lesie. - po czym jej wzrok zmroził winnego, który drgnął i odwrócił głowę.
- Czkawka... Ja... - uniesiona ręka nie pozwoliła mu dokończyć.
- Morda idioto, a może cię nie zajebię na miejscu. - warknął, a oczy stały się pionowe. - Słuchajcie, biegnę tam... - przerwał, słysząc ryk swojego smoka, jak i reszty. Zamknął oczy i zaczął nasłuchiwać. - Kurwa, zamknęli je w klatkach. Chyba smokoodpornych. Grzmot stoi w wodzie. - Ella przełknęła. - Lara za ile się obudzą?
- Dagur jednak się dobrze przygotował. - westchnęła, kiedy spojrzała na Grubego. - Pomyliłam się co do dawki ziół. Tym więcej wypijesz, tym dłużej działa. - wyjaśniła - Mój błąd, ale do dziesięciu minut powinni pomału się budzić. - brunetka skinęła w podzięce głową.
- Grunt, że jesteśmy my. - uspokoił ją - Ella, Bork zajmijcie... Albo nie. - zmienił zdanie - Pora pokazać, że Jeźdźcy Smoków nie są słabi bez swoich gadów. - uśmiechnął się, po czym pozostał trójka, spojrzała po sobie z szerokimi uśmiechami. Bork podszedł na tyły twierdzy. - Jakim cudem je... - zdziwił się, kiedy zobaczył broń.
- To był mój pomysł. - odezwała się Ella. - Poprosiłam Astrid, aby je tu schowała.
- Moja geniuszka! - wyciągnął swoje sztylety i zapasowe piekło, wraz z jego amunicją. Lara już zakładała kołczan i u pasa miała złożony topór. Ella sprawdziła swoje dwa krótkie miecze i długi sztylet. Bork zamachnął się toporem.
- Czkawka pożycz dwa sztylety. - szatyn szybko i bez ociągania podał je brunetowi.
- Sączysmark wyjaśnij wszystkim, kiedy się ockną, gdzie jesteśmy. Przynajmniej tego nie spieprz. Czekaj na dźwięk plazmy Furii.
- Dobrze - odpowiedział cicho - Ja przepraszam...
- Jak się naszym smokom nic poważnego nie stanie, może ci wybaczę. - spojrzał na niego ostro.
- Dobrze. - podniósł ręce do góry i zgarbił się.
- Bork, przyjacielu trzymaj się z tyłu. Twoja rana nie jest w pełni wygojona.
- Nie będę się kłócił. - posłał mu lekki uśmiech. - Jedna sprawa oszczędnie czy po całości?
- Jestem wkurwiony. Mordem zajmę się ja. - odparł.
- Sam? - podniosła brew - Chyba coś ci się pomieszało braciszku.
- Tryb cichego zabójcy? - posłał jej uśmiech i rozsunął Piekło. Ella westchnęła.
- Tatko mnie zamorduję, zaraz po mamci. - powiedziała i ruszyła do wyjścia, a z nią resztą. Szatyn uchylił wrota.
- Co za podły chuj. - warknął - Cztery klatki na środku placu. Dagur skacze wokół nich, jak opętaniec. Berserkowie zagarnęli przytomnych do areny. Siedmiu pilnuję ich. Reszta otoczyła smoki i pilnuje terenu. Jest ich łącznie piętnaście. - powiedział - Lara zdejmiesz, tych przy arenie?
- Z przyjemnością. - odparła - Daj mi znak, kiedy będzie czysto.
- Teraz. - dziewczyna szybko przebiegła do chaty na lewo, potem do następnej, po czym zniknęła z oczu reszcie. - Teraz my. Chata po prawej. - chłopak obserwował trzech wikingów przechadzających się wzdłuż palcu. - Jazda. - puścili się biegiem. W ostatniej chwili schowali się za nią. Berserk odwrócił się i zmarszczył brwi, ale odpuścił. - Lara zaczęła polowanie. - oznajmił, kiedy usłyszał stłumione jęki trafionych.
- Moja Urta. - mruknął brunet i wychylił się zza ściany, obserwując ich. - Dwóch na lewo zza chaty. Stoją plecami do nas. Czkawka i Bork bezszelestnie podeszli do nich i w tej samej chwili skręcili im karki. Szybko wycofali się do następnej chaty. Pomału zbliżali się do Dagura i smoków. Ella przebiegła do następnej chaty. Miała lepszy punkt obserwacyjny. Machnięciem ręki dała sygnał, by Bork przebiegł. - Dobrze. Teraz Czkawka.
- Czekaj Czkawka. - dziewczyna powiedziała to półgłosem. Chłopak zatrzymał się i wyczekiwał, aż Berserk się odwróci, ale tego nie robił. - Szlak... - Rozejrzała się i zobaczyła dziobiącą w ziemi kurę. Podniosła kamień i celnym rzutem trafiła w nią. Ptak zrobił rumoru i zwrócił na siebie uwagę wikinga, który odwrócił się w stronę dźwięku. Szatyn wykorzystał to i szybko przybiegł do reszty.
- Lara, idzie z drugiej strony. - powiedział i wskazał przemieszczającą się w cieniu dziewczynę.
- Czyli są martwi. - stwierdził z lekkim uśmiechem Bork. - Teraz pora na nas, prawda?
- Jak najbardziej. - zgodził się z nim - Ella zostajesz tu. - dziewczyna skinęła głową - Jak dasz rade, podejdź do wózka. - wskazał na niego. - Koła są duże i cię sprawnie zasłonią. - Brunetka zmarszczyła oczy i szybko przejrzała się trasie do wózka.
- Nie ma problemu. - schowała jeden miecz i wyciągnęła długi sztylet.
- Bork, idziemy tam. - wskazał swój dawny dom - Zostaniesz przy niej. Ja pobiegnę bliżej placu. Jak wyjdę z ukrycia, zwrócę uwagę na siebie. Wtedy wy atakujecie.
- Atak z czterech stron. - stwierdził. - Do roboty. - chłopaki po sprawdzeniu, czy nikt ich nie zauważy przeszli do kolejnej chaty, potem do następnej. Tam został Bork. Czkawka przemieścił się między innym wózkiem a chatą do Dagura. Szatyn skupił się na słuchu.
- Panie, dlaczego nie odpływamy? - zapytał wiking.
- Czekam, aż Czkawuś się uwolni. - zarechotał - Chcę widzieć jego spojrzenie, kiedy smoczki będą zdychać. - zaśmiał się. Szatyn zazgrzytał zębami.
- Ale panie nie wiemy, kiedy on się obudzi. - nalegał.
- Nie ważne, ile będę czekał. - warknął - Odejdź i mnie nie wkurwiaj! - po czym spojrzał na zirytowanego Szczerbatka i zdenerwowaną Luminosę. Oba smoki warczały, ale nie strzelały plazmą, bo nic to nie dało. Grzmot był bardzo niespokojny i wystraszony. Stał w wodzie, która ograniczała jego wyładowania elektryczne. Malboro wpatrywał się w twierdzę. Jako jedyny ujrzał ruch tam. Warknął cicho, by reszta smoków zwróciła na niego uwagę. Kiedy przekazał po swojemu, że ktoś wyszedł z areny. Mordka i Luminosa zaryczały krótko i głośno. Czym zaskoczyły Dagura, który spojrzał zaintrygowany na nie. - Boimy się? - zaśmiał się. - Och, jak pięknie i krwawo będzie widzieć minę Czkawusia, kiedy padniecie martwe. - wybuchnął śmiechem. Czkawka wyszedł z ukrycia i posłał trzy sztylety w trzech najbliższych Berserków. Cała trójka padła martwa, nawet nie wiedząc skąd nadszedł atak. Nim Dagur odwrócił się, kolejnych dwoje leżało bez życia z łuku Lary, która stała na dachu i już wypuszczała trzecią strzałę. Ella podkradła i poderżnęła gardło zaskoczonemu Berserkowi, który patrzył, jak pada jego kolego od trzeciej strzały. Bork pozbył się głowy następnego. Dagur patrzył na to w kompletnym zaskoczeniu. Tego nie przewidział. Myślał nad frontalnym ataku na niego. Nastolatek otworzył usta szeroko i patrzył na otoczonego aurą mordu pół smoka. Chłopak ledwie panował nad tymi instynktami.
- Dagur! - powiedział, a raczej brzmiało to jak warczenie - Wypuść smoki, a nie zajebię ci wszystkich ludzi. - lodowy ton ocucił Dagura, który zaczął się uśmiechać.
- No proszę, kiedy ty się tu zjawiłeś? - machnął ręką, zaznaczając plac.
- Dość szybko, by cię zajebać. - odpowiedział przez zęby i machnął mieczem.
- Tak? - mruknął kpiąco - Zabić resztę. Czkawuś ma żyć. - pozostała dziewiątka ruszyła do ataku. Uśmiech Dagura szybko znikał, kiedy szatyn po prostu szedł przed siebie, zostawiając kolejne dwa trupy. Kiedy znalazł się trzy metry od Berserka, odpalił Piekło. Młody wódz cofnął się na widok płonącego jasnym pomarańczem miecza i poplamionego krwią ofiar kuzyna.
- Zabić mówisz? - powiedział, kiedy Ella i Bork stanęli po jego bokach, praktycznie nie tknięci, ale pobrudzeni kurzem, trawą i krwią. - Lara trzy strzały. - Dagur musiał uskoczyć przed pociskami, które zostały wystrzelone z zawrotną prędkością. Dzięki temu manewrowi oddalił się od klatek. - Skąd masz te klatki?
- Nie powiem. - posłał mu zwycięski uśmiech, a szatyn tylko westchnął. - Nie wygrasz.
- Lara! Zlokalizuj ludzi Viggo! - krzyknął do siostry, nie odwracając spojrzenia od rudowłosego.
- Z przyjemnością! - dziewczyna zniknęła. Dagur spojrzał w szoku na szatyna.
- Tylko Viggo Czarcioustny ma taki rodzaj klatek. Dagur serio myślałeś, że ze mną wygrasz? - prychnął i podszedł do klatek. Stanął plecami do niego, zasłaniając kłódkę. Złapał za nią i zaczął ją ciągnąć. Po chwili puściła i Szczerbatek został uwolniony. - Jak się masz Mordko? - pogłaskał go po nosie i głowie. - Przepraszam, że tak długo. - po czym podszedł do pozostałych. Luminosa, szybko polizała go po dłoni i odleciała do Lary. Malboro stanął za Borkiem, który dokładnie obserwował każdy ruch rudego. Grzmot, kiedy wyszedł z wody, odetchnął i z wdzięcznością otarł się o szatyna, po czym stanął za Ellą, która pilnowała terenu. Dagur stał i patrzył na to w zdumieniu. - Jak widzisz Dagur... - szatyn zamilkł i szybko odwrócił się, łapiąc strzałę. Złamał ją. - Nie pokonasz mnie, kiedy chodzi o moją rodzinę. - wskazał na smoki i jeźdźców. - Szczerbatek Grzmot skrzydła! - Smoki szybko otoczyły nimi siebie i jeźdźców. Malboro, po prostu zakrył sobą Borka, przed deszczem strzał. Szatyn zaczął podchodzić do Dagura, odbijając Piekłem pociski. Chłopak zaczął się cofać, kiedy zobaczył mord w szmaragdowych oczach. - Dagur morduje takich nędznych chujów, jak ty od dwunastego roku życia. Pozbycie się kolejnego sprawi mi wielką przyjemność, po czym wszyscy usłyszeli kilka wystrzałów z plazmy. - Widzę, że moja siostra załatwiła twoich łuczników. Na dodatek Wandale z areny są wolni i już się zbroją. - Rudy zaatakował Czkawkę gołymi pięściami, który z grobową twarzą, niewyrażającą dosłownie nic... Nic prócz mordu odpierał ataki wściekłości. Wystrzały plazmy i krzyki Dagura sprowadziły resztę Berserków, którzy po zobaczeniu krwawego pobojowiska stanęli i spoglądali na walkę. Minęło kilka sekund, kiedy zaatakowali, ale wtedy z twierdzy wybiegli Wandale z okrzykami bojowymi. Prym wiódł Stoik, który zbiegał w dół dość szybko. Ella, Bork i smoki sprawnie odparli atak i zatrzymali natarcie wroga. Lara kontrolowała ilość napastników strzałami i plazmą Lumi, która nie szczędziła jej. Stoik i kilku Wandali pozbawili życia wrogów. Szatyn odwrócił lekko głowę i spojrzał na Ważkiego - Tato powstrzymaj ich i nie zabijaj zbyt wielu. - po tych słowach oberwał dobytym z buta sztyletem w policzek i część oka. Chłopak jęknął i odskoczył na dobre trzy metry. Rudy zaskoczony nagłym wycofaniem, natarł na niego ponownie.
- Czkawka! - wykrzyknęli wspólnie Lara i Stoik. Dziewczyna zeskoczyła na ziemię i celnym kopnięciem pozbawiła tchu Dagura oraz równowagi, bo chłopak upadł na plecy. - Pokaż oko! - nakazała. Chłopka odsłonił je. Szybkie spojrzenie na nie przyniosło ulgę Larze. W tej samej chwili szatyn odepchnął ją na bok i złapał nadgarstki Dagura. Czubek noża znalazł się niebezpiecznie blisko zdrowego oka. Rudy napierał na niego całym ciężarem ciała i siła jaką posiadał. Urta poderwała się na równe nogi.
- Czkawka! - już chciała kopnąć Berserka, by go puścił, ale powstrzymała się, widząc, w jakiej sytuacji znalazł się jej brat.
- Poradzę sobie. - wystękał, po czym udało mu się zgiąć nogę w kolenie i przyciągnąć ją do swojego brzucha. Noga znalazła się pomiędzy nastolatkami. Czkawka stworzył przestrzeń, dzięki, której odepchnął Dagura. Chłopak wylądował ponownie na plecach, ale praktycznie natychmiast się podniósł, tak samo jak jego przeciwnik.
- Zajebię! - warknął i z krzykiem ponownie ruszył na niego. Szatyn unikał ciosów z zamkniętym okiem, ale defensywa była o wiele słabsza. Ciosy Dagura przedostawały się przez nią. Lara i Szczerbatek łypali na niego z niepokojem, ale nie mogli pomóc. Każde miało swojego przeciwnika przed sobą. Ella, Bork, Astrid walczyli razem przeciwko uzbrojonym Berserkom. Wrogowie mieli przewagę o dwóch wikingów, ale sprawnie dawali radę się bronić i atakować. Blondynka jednak nie mogła zadać konkretnego ciosu. Owszem drasnęła jednego, ale nie mogła robić tak, jak pozostała dwójka, która atakowała ze zdecydowaniem i pewnością. Z pięciu Berserków zrobiła się dwójka, która była poważnie ranna. Bork zaszarżował i pozbawił ich przytomności.
- Jak Czkawka? - zapytał i wziął głęboki wdech, by się uspokoić. Był zmęczony. Rana na piersi bardzo mu dokuczała.
- Krwawisz Bork. - Gizella zaniepokoiła się, kiedy ujrzała krew.
- To nie moja. Chyba. - posłał jej słaby uśmiech, po czym spojrzał na zmęczoną Hofferson - Dzięki Astrid. Byłoby kiepsko, gdybyś nie dołąc... - szybko rzucił toporem w Berserka, podkradającego się do Stoika.
- Padnij! - krzyknęła Ella i to samo zrobiła z kolejnym atakującym bezbronnego bruneta. Chłopak w ostatniej chwili padł. Długi sztylet wbił się w klatkę piersiową wikinga, który padł na bok, obok bruneta. - Bork?!
- Żyję. - odpowiedział i wstał. Zmarszczył brwi i dotknął klatki piersiowej. - Jednak moja. - westchnął.
- Boro! - gad zionął chmurą ognia i odgrodził nastolatków od reszty. - Zabierz go!
- Nie ma mowy... - nim dokończył, Gnatochrup pochwycił zaskoczonego chłopaka w szpony i wzniósł się w powietrze. Odlecieli kawałek i wylądował, by mógł usiąść w siodle.
- Gizella, ja...
- Dzięki Astrid. - przerwała jej i posłała uśmiech. - Póki ogień nas odgradza, możemy odsapnąć. Każda wolna sekunda jest dobra na wzięcie oddechu. Czkawka sobie poradzi. - blondynka posłuchała się rady i starała uspokoić oddech. Ella spojrzała na walkę Dagura i Czkawki. Chłopak akurat wyrwał się z uścisku i wytracił sztylet z rąk.
- Jakim cudem tak urosłeś w siłę?! - warknął i wytarł krew z ust. - Gadaj!
- Treningi kretynie. - odpowiedział. Zniewaga zdenerwowała przeciwnika. - Poddaj się kretynie. Przegrałeś bez mózgu. Jestem dużo silniejszy, niż ci się zdaje, tchórzu. - Berserk zaatakował. Rana na powiece i policzku w pełni się zagoiła, ale blizna już pozostanie. Otworzył oko i złapał Dagura za rękę, przerzucając go. Spowodowało to upadek na plecy. Drakan przekręcił go na brzuch i bez zawahania złamał mu rękę, wykręcając ją. Chłopak krzyknął z bólu. Próbował się wyrwać, ale siła jakiej tym razem użył szatyn była dużo większa. - Nie zadzieraj ze mną. - wysyczał. Oliwkowe przepełnione furią oczy, a raczej oko spoglądało na Czkawkę. Szarpnął się, ale zaraz syknął, kiedy ręką stawiła opór.
- Puszczaj! - szatyn spełnił prośbę. Chłopka poderwał się na równe nogi i złapał za złamane ramię. Rozejrzał się i ujrzał jak jego ludzie, zostali otoczeni i poranieni. Spojrzał też na leżące martwe ciała, skąpane we własnej krwi i kurzu. - Zemszczę się...
- Albo będziesz przestrzegał paktu. - powiedział spokojnie, czym zaskoczył Dagura.
- Spaliłem go! - zaśmiał się.
- Tak myślisz? - śmiech zamarł. - Spaliłeś pusty pergamin. Pakt trzyma Pyskacz. Stoik oddał mu go, kiedy zasiadł przy stole. - Kowal wyjął go, kiedy usłyszał swoje imię i pokazał podpis.
- Ty...
- Prócz umiejętności walki, potrafię używać tego. - wskazał placem skroń. Dagur wybuchnął śmiechem.
- Tym razem mnie pokonałeś, ale pakt został zerwany. Staruch jest martwy, teraz rządzę ja!
- Czkawka? - odezwał się Stoik - Co z nim zrobisz? - wskazał na Dagura.
- Po prostu odpłynie. - wzruszył ramionami. - Wie, że Berk jest ze mną zbyt silne. - rudy tego nie usłyszał. Zaskoczony wódz spojrzał uważniej na syna, ignorując wyzwiska i groźby Dagura. - Lara uspokoisz naszego gościa?
- Z przyjemnością. - odparła i podeszła do swojej smoczycy, gdzie przy siodle trzymała torbę.
- Myślę, że jad paraliżujący Ciosa będzie idealny. - Szatyn w dwóch susach unieruchomił Berserka. Lara nie śpiesząc się, brutalnie złapała go za szczękę i otworzyła mu usta, wlewając całą fiolkę. Kilka sekund później Dagur zwiotczał w ramionach Czkawki. - Teraz jesteś zupełnie bezbronny. - uśmiechnął się do niego złowrogo. - Lara jest twój. Spraw by zapamiętał, że naszej rodziny się krzywdzi. - dziewczyna posła mu uśmiech i szybkim płynnym ruchem stworzyła kilka płytkim nacięć na przedramionach. Wysypała na nie czarny proszek. Dagur jęknął, ale nie mógł jeszcze krzyczeć. Jego ciało zaczęło tylko drżeć. Twarz, szyja i dekolt pokrył się potem.
- Co to jest? - zapytał Stoik, kiedy zobaczył, co ten proszek robi z ciałem Berserka.
- Mój ostatni wynalazek. - odpowiedziała mu - Ten czarny proszek tworzy się z Niebieskiego Oleandra i Smoczego Korzenia. Zmieszałam go z ziołami na leczenie krwotoków. Skurwysyn będzie cierpiał bite piętnaście minut. - odpowiedziała przez zęby.
- Torturujesz go? - w jego głosie pojawiła się ostra nuta niedowierzania.
- O tak. - powiedziała - Nie umrze od tego, ani nie straci przytomności. Jest na tyle silny. - szatyn uważnie przyglądał się Dagurowi. Jad Potrójnego Ciosa szybko przestawał działać. Kilak sekund później usłyszeli krzyk i drgania ciała. - Jad przestaje działać.
- Owszem. Podaj mu odtrutkę, bo straci całkiem głos. - westchnął i ponownie przytrzymał go, by ten się nie wyrywał. Lara wlała mu ciemnozielony napar do ust. Chłopak znieruchomiał i przestał krzyczeć. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko. - Więc zapamiętasz sobie, że smoki to stworzenia, których nie wolno krzywdzić. Moja rada jest taka, żebyś zerwał kontakt z Viggo i Rykerem. Stoi? - Berserk milczał i zacisnął zęby. - Więc?
- Zgoda. - warknął i wyrwał się, ale odsunął się. Nadal siedział. - Jesteś równie szalony jak ja. - powiedział spokojnie, czym zaskoczył Stoika, ale nie Larę i Czkawkę.
- Szaleni nie jesteśmy. Raczej bezwzględni. - szatyn podał dłoń, którą Dagur złapał. Szatyn pomógł po wstać na nogi. - Jestem okrutny, tak jak Lara, ale potrafimy powstrzymać, kiedy jest dogodny czas na to.
- Jesteś godny walki i śmierci z moich rąk. - powiedział poważnie.
- A ty mojej. Sojusz? - zapytał i wyciągnął dłoń. Stoik i Pyskacz patrzyli na tą scenę z szeroko otwartymi ustami i oczami.
- Sojusz. - uścisnęli sobie dłonie. - Ale winny mi jesteś ludzi.
- Mogę cię pozbawić ich więcej. - odparł lekko.
- Jak nauczyłeś się zabijać?
- Broniąc mnie. - odezwała się Lara, która już trzymała w dłoni maść i bandaż. Westchnęła - Jesteś wielkim kretynem kretynie. Dawaj te zasraną rękę. - dziewczyna spojrzała na nią i zdecydowanym ruchem ją nastawiła. Kość wskoczyła na swoje miejsce. Posmarowała złamanie i rany maścią, po czym usztywniała ramię i zawiesiła na temblaku. Nagle złapała go za poły i przyciągnęła bliżej swojej twarzy. Jej niebieskie oczy niosły groźbę. - Jak tkniesz smoka i dowiem się o tym... - zamilkła - Skończysz jako moja tarcza strzelnicza, a twoje resztki nędznego ciała będą gnoić porozrzucane po twojej wyspie. Głowę nabiję na pal i podpiszę, że Dagur Szalony zginął z rąk kobiety. - Czkawka spojrzał na siostrę z lekką obawą, a Dagur ze strachem. Nikt go nigdy nie przeraził, jak teraz ta dziewczyna.
- Za-zapamiętam. - odpowiedział i próbował się delikatnie wyrwać, ale uścisk był silny.
- Jeszcze jedno. - chłopak dostał lewym sierpowym w podbródek. Jego głowa została odrzucona, tak jak ciało w prawą stronę, ale ustał na nogach. Dziewczyna nie złamała mu szczęki, po raz kolejny, ale cios był na tyle silny, że stęknął i złapał za nią zdrową dłonią. - To tylko ostrzeżenie.
- Gdybyś nie była zajęta. Walczyłbym o twoje względy Laro. - posłał jej lekki uśmiech i skłonił głową w kierunku Borka.
- Odpływaj Dagur. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, spotkamy się ponownie. - powiedział Czkawka, na co chłopak przytaknął.
- Na statki! - wydał rozkaz. Berserkowie ruszyli za wodzem, by odpłynąć. Czkawka dopilnował, by wszyscy weszli na statki. Szczerbatek był do tego idealnym kompanem. Z góry obserwowali ich.
- Koniec? - zapytała Gizella, kiedy szatyn wylądował.
- Tak. - po czym w ostatniej chwili złapał swoją ukochaną w pasie, kiedy ona rzuciła się mu w ramiona. Nogami oplotła go na wysokości bioder.
- Co za ulga. - odetchnęła i się odsunęła. - Lara zajmuję się rannymi, a Bork zmarłymi.
- Wandale?
- Kilka zadrapań i powierzchownych ran. Nic poważnego.
- Ile martwych?
- Około dwudziestu pięciu. - westchnęła przygnębiona.
- Przecież... Siódemka z areny przeżyła?
- Tak. Lara zraniła ich, a potem pozbawiła przytomności.
- Rozumiem. - odetchnął z ulgą.
- Jak oko? - położyła dłoń w pobliżu rany.
- Kolejna blizna do kolekcji. - mruknął z sarkazmem. - Teraz przynajmniej maska będzie wskazana.
- Szczerze, jak umyjesz się z krwi i brudu, to ta blizna doda ci respektu. - uśmiechnęła się lekko i przytuliła się do niego. Czkawka stężał w miejscu i odsunął brunetkę od siebie. Przyklęknął i odchylił czarną futrzaną kamizelkę.
- Lara! - zadarł się, czym zwrócił uwagę rudej, opatrującej Wiadro. - Ella krwawi! - dziewczyna szybko zawiązała bandaż na przedramieniu wikinga i biegiem znalazła się obok pary.
- Niegroźne draśnięcie, ale krwi od cholery. - stwierdziła i spojrzała na Ellę z dezaprobatą. - Głupia... - mruknęła i sztyletem przecięła czarną koszulę. Rana ciągnęła się od dolnych żeber po grzebień biodrowy.
- Wybacz, nawet nie wiem, kiedy oberwałam. - powiedziała.
- Ciesz się, że ten smokoczłek ma wyczulony węch. - warknęła i przetarła ranę czystą wilgotną szmatką. Brunetka syknęła z bólu, kiedy Lara posypała ranę proszkiem przeciw krwawieniu, po czym nałożyła maść i zabandażowała. - Gotowe.
- Dzięki. Wybacz, że nie powiedziałam. - ruda prychnęła i odeszła do kolejnego rannego, tym razem Borka. Czkawka zdjął górę kombinezonu i pomógł ubrać w niego Elli. Pod nim miał koszulkę z krótkim rękawem. - Dzięki.
- Czkawka? - Stoik podszedł do nich, kiedy skończył oględziny wśród mieszkańców oraz ostrej wymiany zdań ze Sączyślinem w sprawie syna.
- Słucham tato?
- Jak oko?
- Zagojone. - odpowiedział spokojnie.
- To dobrze. Wytłumacz się, dlaczego Dagur zachował się... tak? - machnął dłońmi, szukając odpowiedniego słowa, ale go nie znalazł.
- Chyba dojrzał, że walka ze mną skończy się w końcu śmiercią. Wie, że nie jestem słaby i mam potężnych sojuszników. - wskazał na smoki, które jeszcze w pełni się nie uspokoiły i ciągle łypały na swoich jeźdźców. Tylko Malboro zachował całkowity spokój.
- Wróci?
- Jako sojusznik. Na statku powiedział, że zerwie pakt z Viggo, ale wątpię w to. - westchnął - Ale może wyjdzie to na prosto. Cóż wróci z pewnością. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Zabrałem mu pewną rzecz... - Stoik już chciał się dowiedzieć jaką - Wybacz, ale o tym, do czego służy owa rzecz, wiemy tylko my. - wskazał na jeźdźców.
- Rozumiem. - podniósł dłoń - Więcej mi nie trzeba. - po czym położył dłoń na jego ramieniu. - Dziękuję Czkawka. - chłopak skinął głową.
- Pozwolisz... - wskazał na Szczerbatka.
- Oczywiście. - odsunął się i chłopak podszedł do swojego smoka, który zaczął się do niego przymilać i lizać. Po chwili dołączyła reszta i w końcu jeźdźcy oraz smoki w pełni się uspokoili i rozluźnili.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Witam!
No Dagura mamy za sobą. Sojusz chyba jest.
Za w sumie 3-2 rozdziały będzie time skip i kolejne nowe postacie, jak i kolejne ulepszenia się pojawią. Będą dłuugie opisy i tak dalej.
I tu jest moje pytanie
Czy chcecie, abym opisała dokładniej, co Czkawka i inni wynaleźli, jak stworzyli dane rzeczy, co odkryli nowego?
Do zo ba cz en ia <3
Pewnie gdzie początkiem kwietnia ;)
HQ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top