60. Ciche Pożegnanie

- Kości... - wyszeptała Gizella z szeroko otwartymi fiołkowymi oczami. Patrzyła w wielką szarawą czaszkę, a dokładniej w wielkie pomarańczowe oczy z pionową źrenicą. Bork odwrócił się i zaraz odskoczył, uciekając spod łap smoka, zbudowanego z kości innych gadów. Chłopak stanął obok brunetki, zasłaniając ją.

- Cofnij się. - szepnął. Dziewczyna usłuchała. Smok zszedł z cichym sykiem ze skały i stanął przed wikingami. - Hej smoku. - zaczął ostrożnie i spokojnie. - My, jesteśmy przyjaciółmi smoków. - oboje cofali się coraz bardziej, aż w końcu Ella potknęła się i pociągnęła za sobą Borka. Oboje spadli na tyłek, a pod ich nogami leżało się żebro. Smok syknął i podszedł jeszcze bliżej. Otworzył pysk. Brok przeturlał się w lewo, a Ella w prawo, ale smok nie zionął ogniem. - Ella idź po Czkawkę. - patrzył uważnie na Gnatochrupa. Smok był potężny i zbudowany z kości. Poskręcane rogi na głowie dodawały mu grozy, ale i uroku. Dziewczyna wycofała się, ale gad zwrócił na nią uwagę. - Hej! To ja ci przeszkodziłem w drzemce. - przekręcił swój łeb w stronę chłopaka. - Dokładnie tak. - szepnął - Wybacz mi, że zakłóciłem ci spoczynek. - powiedział łagodnie. - Nie mam broni, jeśli o to ci chodzi. - zagadywał smoka, dzięki temu Gizella cicho się wymknęła. - Nie zrobię ci krzywdy. - odezwał się znów, kiedy gad zrobił krok, w jego stronę. Brunet cofnął się. Napotkał skałę na swoich plecach. Gnat zbliżył się jeszcze bardziej. Chłopak poczuł jego oddech. Odwrócił głowę i zamknął oczy. - Prze-praszam. - wysapał. Wtedy smok złapał w zęby wisior, który Bork skrywał pod koszulą. Spiął wszystkie mięśnie. Gnatochrup pociągnął go lekko za rzemyk. Chłopka uchylił oczy i ujrzał parę ślepi, które było nie wrogo nastawione, a zaciekawione. Spojrzał na zawieszkę. - Chcesz mój pazur Potrójnego Ciosa? - zapytał zaskoczony. Smok zasyczał. - Dobrze. - zaczął powoli unosić ręce do szyi. Gad puścił wisior, by brunet mógł ściągnąć go. Szybko pozbył się czarnego skórzanego rzemyk. - Trzymaj. - podał mu go na otwartej dłoni. Jaszczur pochwycił go delikatnie i podniósł szyję do góry. Bork od razu zauważył małą przerwę. - Podaj mi, go. - ponownie wyciągnął dłoń po pazur, który z powrotem wylądował. Chłopak szybko umieścił go w przerwie. - Zrobione. Dobrze? - zapytał ostrożnie. Smok wydał cichy pomruk. - Jesteśmy kwita? Mogę odejść? - gad ponownie spojrzał na w dalszym ciągu lekko zlęknionego nastolatka. Cofnął się. - Dziękuję. Dbaj o niego. - wskazał na szyję, po czym się wycofał.

- Na Odyna! - zza skały wypadła Lara. - Bork nic...

- Nie wszystko w porządku. - po czym po prostu usiadł i schował głowę między kolana. - Na Thora... Jak wy dajecie radę!? - jęknął - To było przerażające i... I kurwa fantastyczne! - poderwał głowę do góry z szerokim uśmiechem. Ruda, kiedy otrząsnęła się po nagłej zmianie w jego zachowaniu, zaśmiała się lekko.

- Jakim cudem cię puścił? - zapytała z szerokim uśmiechem, siadając obok.

- Dałem mu fragment pazura Ciosa. - odpowiedział. - Dzięki za ratunek.

- Nic nie zrobiłam. - odparła - Dobra robota. - zamilkli po tym. - Czy kiedy przyczepiłeś pazur, wydał pomruk?

- Tak. Wcześniej tylko syczał. - odpowiedział.

- Syczał... Hym... Udoskonaliłeś mu pancerz. - odparła - Zuch chłopak. - żartobliwie go poczochrała po głowie.

- Zuch chłopak? Mogłem zostać kupką kości! - prawie krzyknął. - Ale...

- Podobało ci się? - kiwnął głową.

- Ciekawe, czy go jeszcze spotkam?

- Kiedyś może. - poklepała go po ramieniu. - Chodź Stary wódz...

- Rozumiem. - przerwał jej ze smutnym uśmiechem. - Nazbieraliśmy z Ellą kwiaty dla niego. Nie wiemy...

- Czy to będzie w dobrym guście? - przerwała mu z lekkim, uśmiechem.

- Yhym... - skinął głową.

- W jak najlepszym. - potwierdziła - Podejrzewam, że zostały tam. - wskazała dłonią obszar za skałami.

- Taa... Szkoda. Nie wracam tam. - dodał od razu.

- Zrozumiałam. Tu też rosną. - wskazała na te same kwiaty, co wcześniej. Chłopak, uśmiechając się do niej lekko, wstał i podał jej dłoń. Oboje szybko nazbierali dwa duże bukiety.

- Wracamy?

- Tak. Już czas. - westchnęła. - Już nic dla niego nie mogę zrobić.

- Ale zrobiłaś wiele. Czkawka też. Nie odchodzi w samotności na tamtej plaży. A tu. - podkreślił to gestem dłoni. - To idealne i najbardziej godne miejsce dla starego wodza.

- Dzięki Bork. - chłopak objął ją wolną ręką w pasie, po czym wrócili. Ella podbiegła i uściskała chłopaka, pytając o jego stan. Kiedy potwierdził, że jest cały i zdrowy, podeszli do umierającego smoka. Złożyli bukiety, które stary Śmiertnik trącił głową.

- To dla ciebie ku uczczenia twojej władzy i pamięci jako wódz. - wyjaśnił smokowi. Czkawka poklepał go po ramieniu, dziękując cicho. Cała czwórka usiadła przy smoku i czekała. Młody Zębacz położył się swój pysk obok starego. Wszyscy siedzieli w ciszy. Stary wódz znieruchomiał. Po policzku Lary spłynęła łza, kiedy sprawdziła puls i serce.

- Odszedł. - szepnęła i zamknęła oczy smoka. Smoki leżące u stóp skały wstały i pokłoniły się. Młody Zębacz ostatni raz trącił lekko pysk zmarłego smoka i zeskoczył, stając obok pozostałych. Ella położyła dłonie na grzbiecie smoka i złożyła cichą modlitwę do Odyna, by dusza wodza trafiła bezpiecznie to Vallhali. To samo zrobiła reszta, po czym zeszła ze skały.

- Pora, abyśmy wrócili do siebie. - odezwał się lekko zachrypniętym głosem Czkawka.

- Jest dość późno. - stwierdził Bork, patrząc na ciemnogranatowe niebo.

- Dla mnie i smoków, to nie problem latać nocą. - posłał mu słaby uśmiech.

- W takim razie wracajmy. - zgodził się i podszedł do Luminosy. - Czy mogę? - wskazał na jej grzbiet. Smoczyca od razu odwróciła się do niego bokiem. Chłopak wskoczył delikatnie na siodło, robiąc miejsce Larze, która wskoczyła zaraz po nim. Objął ją w pasie i głowę oparł na ramieniu, szepcząc uspokajające i podnoszące na duchu słowa. Ruda przejechała palcem po policzku Borka i złapała go za rękę. To nieme podziękowanie było najlepsze, co Bork mógł teraz dostać. Gizella przytuliła się do Czkawki, zanim wskoczył na swojego Grzmota. Czkawka udał się razem z Szczerbatkiem i Zębaczem ziemią. Wszyscy udali się ku miejscu, gdzie wylądowali. Szatyn podszedł do dwóch Strażników.

- Dziękuję, że mogliśmy pożegnać starego przyjaciela. - ukłonił się lekko. Statuy drgnęły i zaczęły się ruszać. Jeden z dwójki podszedł do szatyna i dmuchnął mu we włosy. Ukłonił się i podszedł do Szczerbatka. Kiedy wskoczył na grzbiet, wszyscy wystartowali i obrali kierunek powrotny do domu.

***

- Dobranoc Ella Bork. - powiedział Czkawka, kiedy wylądowali na wyspie. Była już bardzo późna pora. Ta noc była bardzo ciemna. Gwiazdy i sierpowaty księżyc przysłoniły chmury.

- Dobrej nocy. - brunetka przytuliła się do niego. Bork zrobił to samo, tyle że z Larą.

- Dobranoc. - powiedział i posłał jej lekki uśmiech.

- Cześć. - Łuczniczka pomachała im i Grzmotowi.

- Chodź. - Czkawka położył rękę na jej ramionach, przytulając ją do boku.

- Tak. Smutna noc. - mruknęła.

- Tak, ale równie spokojna. Stary wódz odszedł wśród przyjaciół.

- Wiem. - podciągnęła nosem. Luminosa i Szczerbatek dreptali za nimi i weszli razem z nimi do chaty. Gady udały się na powiększoną kamienną płytę, gdzie ją podgrzali. Czkawka wrzucił do paleniska kilak szczap, które Mordka podpalił. Lara przez ten czas była w kuchni.

- Trzymaj. Zioła na spokojny sen. - podał mu drewniany kubek.

- Dzięki. Dałaś te zioła Borkowi, nie mylę się?

- Yhym. - po czym duszkiem wypiła napar. - Dobranoc brat.

- Branoc. Jak coś masz mnie i Borka. - posłał jej cwany uśmiech.

- A ty mnie i Gizellę. - odpowiedziała tym samym.

- Mamy. - po czym udali się na spoczynek do na razie swoich sypialni.

***

Późny ranek obfitował w ciekawe sytuacje. Pierwszą było spotkanie Borka przez Czkawkę w chacie Furii. Tak nazwali ją dójka jeźdźców ów smoków. Szatyn wszedł do środka, po przespanej nocy w innym łóżku niż swoje i Lary. Spotkało się to z sapnięciem jednej dziewczyny, znajdującej się w tej samej chwili w kuchni za platformą. Czkawce towarzyszyła rozczochrana i zaspana córka wodza Oris, która po tym spotkaniu po prostu usiadła obok bruneta.

- Cześć. - powiedzieli w tym samym momencie wszyscy. Nastąpiła chwila ciszy i gromki wybuch śmiechu, który wybudził Ellę. Patrzyła na wszystkich z lekką konsternacją.

- Co się stało? - zapytała.

- Nic, nic Ella. - zaczął Czkawka - Tylko płeć męska zmieniła tymczasowe miejsce do spania. - kolejny wybuch śmiechu.

- Acha. - chwyciła za kubek z mlekiem. Kiedy przyłożyła go sobie do ust, dotarło do niej. - Czekaj, co?! Jak to... Dobra zrozumiałam. - odstawiła napój - Bork z Larą tu. My tam?

- Yhym śpioszku. - pogłaskał ją po policzku. - Widzę, że się dopiero obudziłaś.

- Tak. - skinęła głową - Co na śniadanie?

- Rybka i potrawka z dzika. Do wyboru. - oznajmiła Lara z szerokim uśmiechem.

- Rybkę proszę. - po czym wstała i pomogła w ich przyrządzaniu.

- Dzika proszę... - Czkawka podniósł dłoń, że też chce - Razy dwa.

- Oczywiście! - wykrzyknęły - Wasza dwójka niech nakryję stół do końca.

- Oczywiście! - odpowiedzieli tak samo i zaczęli dokańczać nakrycie. Dwa kubki, dwa talerze i po parze sztućców. - Gotowe. - zakomenderowali.

- A teraz zajmijcie się smokami. - powiedział Lara i zasiadła razem z Ellą na wielkim półmisku była cztery upieczone i doprawione ryby. Ella za to położyła mały palnik po jego bokach, postawiła dwa metalowa stojaki na ruszt, który zaraz potem się pojawił tak jak i mały kociołek z potrawką z dzika.

- Pachnie wspaniale. - powiedział szatyn, kiedy wciągnął powietrze. Już sięgał, by nałożyć, ale Lara trzepnęła go po ręce drewnianą chochlą.

- Najpierw smoki. - chłopaki jęknęli i wstali.

- Szczerbatek! - zawołał szatyn. Dziewczyny zachichotały, kiedy drzwi się po nich zamknęły.

- Chwila ciszy. - westchnęła Ella.

- Taak. - zgodziła się z nią ruda i podała rybę. - Smacznego.

- Dziękuję. - dziewczyny zajęły się posiłkiem. Od czasu do czasu zamieszały w kociołku, by mięso nie przywarło. - Jak się czujesz? Strata pacjenta, to...

- Jest dobrze. Naprawdę. Dziękuję Ella. - westchnęła - Był moim pierwszym pacjentem, którym się zajęłam, kiedy przyleciałam tu. Obecny wódz był bardzo uparty. Dopiero kiedy się zraniłam lekko w dłoń i pokryłam tymi samymi ziołami, mnie przepuścił. - zaśmiała się - Nie zaatakował mnie, tylko odgradzał. Nawet Czkawka i jego obecny stan nic nie dało.

- Uparte smoczysko. - Lara przytaknęła.

- Owszem o bardzo opiekuńcze. Niedaleko ma swoje dzieciaki i partnerkę.

- Serio?! Pójdziemy zobaczyć?

- Jasne. - na tę chwilę wybrali sobie chłopaki, którzy weszli żwawym krokiem do środka.

- Jeść! - wykrzyknęli i usiedli, podstawiając Larze talerze.

- Już, już. - zabrała najpierw Borka i napełniła po brzegi. Od razu tez podała mu grubą pajdę chleba.

- Dziękuję. - i włożył łyżkę z potrawą do ust - Gorące. - pochuchał i zjadł szybko, przegryzając chlebem. - Ale dobre.

- Pomału Bork. - zaśmiała się ruda, a brunetka napełniła kubek ciepłą wodą z ziołami. Czkawka nie popełnił tego samego błędu i jadł ostrożnie.

- Smakowało? - spytałam Ella po kilku miseczkach potrawki.

- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie i zaśmiali się.

- Doskonale. Zmywacie. - odparła z szerokim uśmiechem i wstała, a z nią Lara.

- Co? - zaczął szatyn.

- Co, co? Zmywacie. - odezwał się tym razem Lara - Zabieram Ellę do małych Zębaczów. - po czym dziewczyny wyszły.

- Czy one tak po prostu... Wyszły? - wskazał kciukiem brunet, który siedział tyłem do drzwi.

- Tak. - odpowiedział drugi chłopak, patrząc wciąż na drzwi.

- Lepiej ogarnijmy to teraz, bo potem nas zrugają.

- Zgadzam się Bork. - po czym zaczęli sprzątać po posiłku.

***Dziewczyny***

- Ile jest małych? - zapytała podekscytowana Ella. Kiedy udały się pieszo w stronę lasu.

- Cztery. Dwa niebieskie, fioletowy i zielony. Zielony i jeden niebieski to samice, pozostała dwójka samce. Są niemoralnie urocze i ciekawskie. - uśmiechnęła się szeroko - Jedna rzecz zielona lubi się wspinać i zaskakiwać. Pilnuj pleców, by ci ich nie poraniła przez przypadek.

- Dzięki z ostrzeżenie.

- Zaraz będziemy. - oznajmiła po dwóch minutach. - Gotowa?

- Dawaj. - podreptała w miejscu z lekką zniecierpliwiona. Lara zaśmiała się i złapała za gałąź, odgradzająca je od smoków.

- Hejka! - zawołała na przywitanie Lara. Z marszy dwa niebieskie pisklaki podfrunęły do Lary i zaczęły się do niej przymilać. Jeden wskoczył na ramię. Dziewczyna zaśmiała się głośno. - Cześć mała. - podrapał ją pod bródką. - Chodź tu i się przywitaj. - słowa zwróciła do Elli, która patrzyła jak oczarowana na dwa pisklaki. Rozjarzał się po malutkiej polance. Ujrzała jeszcze fioletowego, ale zielony był nieobecny. Nagle brunetka pisnęła i upadła na brzuch. Na jej plecach siedziała zadowolona z siebie samiczka Śmiertnika. Lara parsknęła śmiechem i dwa maluchy podbiegły do Elli.

- Ał. - jęknęła. - Mała, to bolało. - mruknęła i próbowała wstać. Zielona przeskoczyła na głowę, kiedy usiadła. Zaraz otoczyła ją trójka maluchów. - Jakieś wy rozkoszne. - pisnęła i wystawiła dłonie, by pisklaki mogły poznać zapach. Natychmiast zaczęły się łasić do jej rąk, wymuszając pieszczoty. Fioletowy samczyk nieśmiało podszedł do nóg Lary i owinął ogon wokół jednej.

- Hej maluchu. - kucnęła przy nim. - Nie masz czego się bać. Widzisz? - wskazała na trzy smoczki i Ellę, która nie nadążała z głaskaniem oraz wymienianiem, jakie one urocze. - Idź pomęcz Giziellę razem z rodzeństwem. Tylko bez zębów. - upomniała go i pstryknęła go lekko w nos. Smoczek mruknął i liznął ją po dłoni, podchodząc do Elli. Dziewczyna zachęcająco się do niego uśmiechnęła i podała dłoń. Fioletowy podszedł jeszcze bliżej i potrącił jej dłoń. Brunetka od razu przeniosła dłoń na łebek i zaczęła go głaskać. Maluch już był jej. - Dajesz radę?

- No jasne! Na Thora one są takie rozkoszne. - Lara zaśmiała się.

- Idę się przywitać z ich matką. - wskazał odpowiednią smoczycę.

- Dobra. - ruda ponownie się zaśmiała z lekceważenia jej na rzecz czterech małych smoczych nicponiów.

- Witam mamuśkę. - przywitała się z zieloną smoczycą, odpoczywającą w cieniu drzew. - Jak się czujesz? Zmęczona? - wskazała na jej pisklaki. Potwierdzające westchnięcie. - Teraz masz wytchnienie. Polubiły Gizellę, więc jak znikną ci z oczu, pewnie będą z nią. - usiadła obok niej i poklepała ją po szyi. - Partner robi obchód? - pomruk. - Tak myślałam. Musi się ogarnąć. Da rade. - obie siedziały w ciszy i obserwowały, jak smoczki maltretują Ellę. Siedziały tak przez kilka minut. W międzyczasie brunetka wyszła z cienie i razem ze smoczkami zaczęła się bawić w smoczego berka. - Nieźle. - mruknęła Lara, kiedy zaobserwowała to. Gdy tak się relaksowała razem z ich matką, ujrzała na niebie małą szarą plamkę. - Pewnie nowy smok... Chwila... - wstała i wytężyła wzrok - On leci z Cmentarza. - mruknęła. - Ella zostań! - krzyknęła do niej i wskazała kierunek. Brunetka odwróciła głowę, po czym machnęła ręką, by poszła. Lara puściła się biegiem, kiedy znalazła się w lasku, zwinnie przeskoczyła zwalone drzewo. - Czkawka! - wykrzyknęła na całe gardło. Kilka sekund później naprzeciwko niej pojawił się szatyn. Pisnęła. - Idioto! - uderzyła go w ramię.

- Ała! Co jest? - rozmasował je.

- Smok z Cmentarza. Nie wiem jaki. - wyjaśniła zasapana.

- Dzięki... - rozległ się męski krzyk.

- O nie... - mruknął Czkawka i pobiegł. Zaraz za nim była Lara, a raczej jeszcze dalej. Chłopak zahamował i stanął jak wmurowany. Chwilę potem dobiegała ruda. Kiedy uspokoiła w miarę oddech, jej twarz przybrał identyczny wyraz szoku, jaki miał aktualnie jej brat.

- Co tu... - zaczęła, kiedy ujrzała Gnatochrupa owiniętego wokół przerażonego i bladego bruneta, który miał ręce w górze. Jego niebieskie oczy wyrażały niemą prośbę pomocy. Nigdy z czymś takim się nie spotkał. Nie wiedział co czynić.

- Yyy... Hej smoku. - zaczął Czkawka i zrobił krok w przód. Kościsty smok warknął ostrzegawczo. Szatyn zatrzymał się. - Spokojnie kolego. Jesteśmy przyjaciółmi tego chłopaka. Prawda Bork? - brunet kiwnął lekko głową. - Prawda? - położył nacisk na słowo.

- T-tak... Tak, tak, tak. On i ona przyjaciel. - wymamrotał. - Czkawka ratuj... - Gnat bardziej utulił się do Borka, dając kościstą maczugę na ogonie przed niego, ten zdusił krzyk, ale cichy pisk wyszedł z jego ust. Lara nie wytrzymała i buchnęła śmiechem, dezorientując wszystkich.

- Nie mogę! - padła na kolana - To jest takie urocze. - wydyszała. - Hej smok, może puścisz mojego chłopaka, co? - jaszczur popatrzył na nią, jak na wariatkę, po czym na bladego ze strachu bruneta. To drugie wywołało u smoka nutkę dumy. Poluźnił uścisk i uwolnił go. Bork padł na kolana, dysząc ciężko. - Dziękuję. - odpowiedziała.

- Lara? - odezwał się Czkawka, nie odwracając wzroku od Gnatochrupa i Borka.

- Nasz gość polubił Borka. - odparła i wstała z kolan, podchodząc żwawym krokiem do smoka. - Czy łaskawy obrońca mnie przepuści do tego strachajła? - zwróciła się do gada. Ten syknął i zabrał maczugę. - Dzięki. - uklęknęła obok chłopaka - No i jak się masz?

- Jak... Chyba mi za dużo. - mruknął - On mnie nie spopieli? - wskazał kciukiem za siebie, patrząc w ziemię.

- Nie.

- Nie zrobi ze mnie naszyjnika? - tu Lara parsknęła. - Nie zje mnie?

- Nie. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - I nie.

- A może...

- Lubi cię. - przerwała mu.

- Co? - popatrzył na nią z niedowierzaniem.

- Lubi cię. - powtórzyła wolniej i poklepała go po ramieniu. - No wstawaj. - złapała go za rękę i podciągnęła do góry.

- Ale...

- Lubi cię i przyleciał tu za nami. - odwróciła go tak, że stanął twarzą w pysk ze smokiem, który przechylił lekko głowę w prawo. - Wystaw dłoń. - pokazała mu jak. Brunet powtórzył i po sekundzie skóra dotykała kości, która była gładka i przyjemna w dotyku. Na dodatek chłopak wyczuł ciepło. Odruchowo położył drugą i przejechał po górnej szczęce. Lara wycofała się po cichu.

- Lara on... - odwrócił się i zamarł, kiedy dziewczyna stała dobre kilka metrów od niego i wesoło mu pomachała. Gnatochrup wyczuł od człowieka lęk i otworzył psyk, liżąc jego dłonie.

- Nie pietraj się tak. On cię lubi i nie skrzywdzi cię. - powiedziała, dodając mu otuchy.

- No dobra. - mruknął - Będziesz grzeczny? - zapytał gada, który puknął go w pierś. - Chyba będziesz. Ta dwójka i jeszcze jedna dziewczyna to są przyjaciółmi. Smoki to chyba oczywiste, że też są nimi. - Gnat mruknął i podsunął pysk. Bork umieścił na nim dłonie i delikatnie przejechał po głowie. Smok zamruczał zadowolony. Brunet uśmiechnął się lekko i wzmocnił pieszczoty, przechodząc pod brodę, a później na szyję. Jaszczur przymilił się do niego.

- Fajnie co? - odezwał się tym razem Czkawka.

- Żebyś wiedział. - zaśmiał się i podrapał smoka jeszcze po głowie.

- Chyba twój nowy przyjaciel da się przedstawić reszcie?

- Dasz? - spytał go, patrząc w pomarańczowe oczy. Smok zgodził się cichym pomrukiem. Szatyn zagwizdał tak jak Lara.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><> 

Hejka 

Jak się wam podoba nowy smoczek? 

Zdradzę wam, dlaczego właśnie ten gatunek wybrałam. Miałam za sobą wiele opo z JWS i w chyba żadnym nie było Gnatochrupa. Osobiście uwielbiam tego tajemniczego i groteskowego smoka. Jest po prstu niepowtarzalny, tak jak Furie i Wanderek.  

No to do zo! 

HQ

PS. oglądam Haikyuu najnowszy sezon i kuźwa wymiata!!! Bliźniaki Miya aww 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top