ᴘɪᴇʀᴡsᴢʏ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ❝ᴹᵒᵗʸˡ❞
-Nic mu nie będzie. - Powiedział medyk. - Ale wojownikiem, nie zostanie. - Jasny Pazur uśmniechną się z zadowoleniem. - Nigdy, no raczej nigdy, może tylko polować, ale jak tak to tylko z osobą która będzie mu pomagać, bo sam się nie obroni.
-Dziękuję. - Powiedział Jasny Pazur. - Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - Spojrzał na ucznia którego sam wcześniej zranił, na swojego brata. - Muszę już iść bo zaraz będzie wybierany kolejny zastępca, szkoda, że starego zaatakował borsuk.
-To prawda. - Powiedział Mała Łapa, jak on mógł? Jest mojim bratem! Najpierw zabił moją matkę potem chciał mnie a teraz zastępce przywódcy! - Mam nadzieję, że ty będziesz nowym zastępcą jesteś tego godny. - Powiedział Mała Łapa i poszedł pod głaz zebrań, bez oka czuł się strasznie nie widział co się dzieje koło niego, to było bardzo męczące. Musiał co chwilę odwracać się by zobaczyć co dzieje się koło niego. Czuł się zagubiony, każdy się na niego patrzył. Kocur odszedł, nie chciał by każdy go widział. I to jeszcze w takim stanie, usiadł na swojim legowisku, nie mniał ochoty na nic. Chciał odpocząć. Odciąć się od świata, kocur się położył. Do legowiska weszła kotka, o kilka księżyców młodsza niż jej przyjaciel.
-Czemu poszłeś? - Spytała kotka. - Przeicesz może twój brat zostanie zastępcą! Będzie cudownie!
-No nie wiem. - Mrukną cicho kocur, tak by jego przyjaciułka tego nie usłyszała tego co powiedział. - Szkarłatna Łapo, ty nie rozumniesz... - Zaczą, lecz kotka nie dała mu skończyć.
-Wiem, wszystko wiem, wstydzisz się, że twój brat, będzie zastępcą? Ja bym o tym marzyła! Nie musisz zawsze wszystiego się wstydzić. - Zaczeła swoją wypowieć Szkarłatna Łapa, kocur, nie chciał jej urazić, ale wiedział, że nie może jej powiedzieć prawdy. Musiał też jej urwać, bo zanudził by się na śmierć.
-ALe muszę tam iść? - SPytał się kotki.
-WIem, że się wstydzisz, ja idę powiem jakie są wyniki! Liczę na twojego brata! - Powiedziała kotka i szybko wybiegła z legowiska. Kocur tylko odetchną, mniał dość wrażeń, na dziś. To wszystko go przerastało. Był zmęczony, całym tym dniem, wyprostował się i rozlużnił. Uznał, że pójdzie to lasu, pospacerować, odpocząć. Nie mniał siły, lecz wiedział, że mu to pomoże, wyszedł z legowiska i spojrzał na zebranie klanu. Koty już się zbierały a przywódca, już coś mówił. Kocur skierował się do lasu. Szedł ścieżką którą wcześniej uciekał przed bratem. Szedł czuł krew i strach, czemu nikt inny jej nie poczuł? Zapach był stary. Już nigd go nie poczuje. Nigdy. Wszedł na polanę tam gdzie jego brat zabił zastępcę, chciał zabić jego, można powiedzieć, że go zabił, kocur już tak się czuł, mugł go zabić, kocur czuł by się lepjej. W Klanie Gwiazd, bo chyba na niego zasłużył. Mała Łapa zaczą gonić motyla, chciał go złapać, lecz motyl odfruną.
-Czemu mnie to spotkało? - Spytał choć nie zamierzał dostać odpowiedzi. - Czemu on nie umarł przy narodzeniu? Czemu moja matka mu uwierzyła? - W jego głowie kłębiło sie od takich pytań, wiedział, że nie powinien, mówić ich głośno. ALe czuł się teraz dobrze, lekkie promnienie słońca miotały jego futro, czuł się dobrze, dawno nie czuł takiej swobody. Kocur wstał i się rozejrzał, ptaki cicho śpiewały a kocur, czuł się dobrze. Czuł, że do jest jego świat, wiedział, że musi iść do obozu. Musi, wrócić i wziąść wszystko na serce. Obok niego przeleciał słowik. I zobaczył motyle, tego co przed chwilą gonił, znów rzucił się na niego. Nie chciał go zabijać. - Przyrzekam. - Miałkną uroczyście. - Że już nigdy nie skrzywdzę żadnego kota. - Przełkną te słowa z tródem przez gardło. - Będę zabijał tylko zwierzynę.
❝To nie jest dobra decyzja❞
-Czemu? - Spytał kocur, nie wiedział kto mówi, lecz czuł, że źle zrobił to sobie przyrzekając.
❝Nie możesz, kiedyś kogoś zabijesz, nawet dużo kotów, nie dasz rady dotrzymać, nie rób tego, dobrze Ci radzę❞
-Nie, nigdy nikogo nie zabiję. - Kocur zaczą wściekle skakać, jego pazury zachaczły o każdy mecz, rozszarpywal go był wściekły
❝Zabijesz ja to wiem, znam Cię lepjej niż ty sam❞
-Nigdy nikogo nie zabiję! - Krzykną rozwścieczony kocur. Nie mniał siły dalej dyskótować z tym głosem on wiedział lepjej. W tej chwili swojimi pazurami zranił motyla jego skrzydłą odpadły a motyl spadł na ziemię.
❝Czy to wystarczający znak?❞
-Tak. - Powiedział cichym głosem i zamkną oczy.
❝Idź już do obozu, czeka tam coś na Ciebie❞
-Ucieszę się? - SPytał szybko kocur.
❝Sam zobacz❞
-Czemu mi nie powież? - Krzyczał. - POwiec mi! - Jak jego brat jest zastępcą będzie mógł pójść gdzieś, uciec, lecz ciekawość była silniejsza, nić strach. Wstał popatrzał na motyla i odwóricił się.
❝Idę, pamiętaj o tym co Ci powiedziałem❞
❝Motyl❞
Kocur zaczą powoli iść do obozu. Czuł, że jego ciało odmawia mu poszłuszeństwa, ty właśnie został zabity były zastępca. Ale teraz nikt mu nie uwieży. Wyszyscy uwierzą jego bratu. On jest tylko kamieniem na drodze. Kłodą. Szedł powoli. - Nie śpieszył sie. Szedł powoli, nie chciał tam być, ale wiedział, że powinien tam pójść.
❝Motyl❞
Wszedł do obozu i rozejrzał sie, już nie było zebrania. Koło niego siedziała tylko Szkarłatna Łapa, reszta kotów, poszła już na polowania, patrole i do legowisk. Zobaczył on bawiące się kociaki. I Uczniów na których krzyczą mentorzy. Lecz odpowiedzi brak. Czy jego brat został zastępcą?
❝Motyl❞
-Szkarłatna Łapo? - Spytał sie cicho kotki która jako pierwsza siedziała pod kamieniem, i też do niej podszedł. - Co się stało? Kto jest zastępcą? - DOpytywał się kocur. Czemu ktka nie okazywała emocji? CO się stało? Takie pytania kłębiły w jego głowie. Czuł zdenerwowanie, smutek, sam nie wiedział co czuł. Był jednak trochę ciekawy.
❝Motyl❞
-Jasny Pazur.... Został zastępcą.... Wszystko wiem. - Powiedziała kotka.
❝Motyl❞
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top