I

Lampka biurkowa wzorowana na antykach zastąpiła świecę, pióro do kaligrafii zastąpiło te gęsie, ale zmęczona osoba nad kartką nadal miała ten sam wyraz twarzy co każdy jej poprzednik.
Litery na kartce rozmazywały się młodemu mężczyźnie przed oczami, jego "T", które znał od kiedy nauczył się pisać, zmieniało swój kształt, dając złudne wrażenie, że "Takowe" wyglądało jak "Fakowe". Przetarł oczy, zastanawiając się czy nie powinien zainwestować w okulary, bo takie nocne zadania wymęczały jego wzrok zupełnie. Wziął kolejny łyk kawy, której tak nie znosił, ale sama świadomość, że ma więcej kofeiny niż herbata, zmuszała go do niej. Była mu jak ta jedna wkurzająca przyjaciółka, której pozbył by się dawno temu, gdyby nie fakt, że daje mu zadanie do spisania. Nie mógł odstąpić.

Nie powinien siedzieć w tamtej chwili nad tym, a zegarek analogowy podpowiadał, że było coraz później po pierwszej w nocy. Zlecenie co prawda dostał z samego rana, jednak cokolwiek wychodziło spod jego ręki uznawał za słabe i wyrywał kartkę. O takiej godzinie nie miał już wyboru jak zostawić co było, bo jeszcze musiał przepisać to do Worda, nadać jakiś tytuł i nastawić budzik na szóstą.

Dokładnie wiedział, czemu stracił całą motywację do tworzenia. Zawsze tak było, każdego listopada robiło się gorzej. Apatia go pochłaniała, a jakiś artykuł o próbie zamachu na króla lata temu był ostatnią rzeczą, na którą miał siłę. Mimo wszystko, nie mógł tego nie zrobić. Liczyła się praca, ponad stwierdzone czy niestwierdzone depresje sezonowe, praca musiała zostać utrzymana. W jego głowie powstawało wiele scenariuszy o tym, jakby musiał żyć na zasiłku, szukać nowej przez jakieś stowarzyszenia. Za każdym razem były to koszmary, coś co chodziło za nim i poganiało do roboty. Nie mógł się dowiedzieć, co to słowo porażka.

Ostatnia kropka na poplamionej kartce dała chwilę wytchnienia. Od razu oczy się zamknęły, a sumienie wypowiedziało po cichu, że odrobina oparcia głowy o biurko nie zrobi nikomu krzywdy. Kamień ciążący na sercu, jakim było niedokończone zadanie spadł, a zmęczenie wzięło górę.

Mimo wszystko dziennikarz nie dał sobie odpocząć długo, nawet jeśli z chwilki zrobiły się dwie godziny. Jak tylko się obudził, nie od razu zarejestrował co się dzieje. Podniesienie głowy i konfrontacja ze światłem lampki dobrze go rozbudziła, doprowadzając do ładu myśli. Spróbował rozmasować sobie naciągnięty kark od złej pozycji i zaraz otworzył laptop, podłączając firmowego pendrive'a.

Przepisał swoje bazgroły, starając się poprawić każde niedopatrzenie, nadając ładu artykułowi. Zamknął urządzenie tak szybko jak mógł, po czym prowadzony światłem telefonu przeszedł do łazienki, w której umył się i przebrał w piżamę. Może nie było to popularne wśród mężczyzn w jego wieku, żeby spać w długich bawełnianych spodniach i ciepłej koszulce, jednak on nie potrafił wyjść z tego przyzwyczajenia. Dopóki nie miał partnerki, nie potrzebował ubrań podkreślających jego ciała. Ciepły zestaw i multum poduszek całkiem dobrze zastępował drugą połówkę. Jeszcze nie było na nią czasu, nie było nawet dobrego materiału.

Ostatecznie gdy położył się w łóżku, wszystko już przygotował na ranek, jego ciało nie pozwalało mu wejść w stan snu. Wiedział, że zostało mu mało snu, śpiący był jak nigdy, ale nie był w stanie zmrużyć oka. Coś było nie tak, jakby wszystko było niepoukładane. Zastanawiał się, czego jeszcze nie zrobił tego dnia, ile rzeczy mógł przeoczyć. Mieszkanie było posprzątane, nie robił dużego bałaganu na co dzień, a odkurzał zaledwie kilka dni temu. Pracą się zajął, rachunki zapłacił. Pisał z bratem jeszcze tego dnia, matka ma wystarczająco roboty z wnukiem, żeby z nim nie gadać, więc o rodzinę zadbał. Znajomych zbytnio nie miał, co gryzło go w tamtej chwili najbardziej. Musi znaleźć sobie grupkę znajomych i kobietę, aby wymarzona przyszłość została spełniona. Co mógł jednak poradzić, skoro wiedział, że perfekcyjny nie jest, że nigdy do tego nie doprowadzi, chyba że cały związek utworzy na kłamstwie. Nie był idealny. Nie szukał kobiety.

Uświadomił sobie swoją orientację w liceum, gdy nawet mimo prób nie potrafił się przekonać do dziewczyn. Czuł, jakby jego miejsce w rodzinie było zaburzone, ponieważ wolał otrzymywać ciepło zamiast je dawać. Nie potrafił się z tym pogodzić od wielu lat, próbował zmienić się, odnaleźć w tym tylko nastoletnią głupotę. Nie pomogło. Miał tą część zniszczoną, wiedział, że został mu jedynie blef.

I takie myślenie powoli uśpiło go, gdy oczy przyglądały się światłom ulicy odbianym na suficie. Leżał, myślał, dopóki nie zapomniał, że myśli.

Pobudka była jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie można sobie wyobrazić. Nawet jeśli ściągnął ciało z łóżka, głowa opadała bezwładnie. Zastanawiał się, gdzie popełnił błąd, że teraz jest taki nieprzytomny. Jego ciało przecież samo odmawiało snu wieczorem, czemu teraz nagle tak bardzo pragnęło odpoczynku?

Jak tylko zmusił się do ubrania i całej reszty czynności życiowych, zaparzył sobie herbatę. Jedyne co mu zostało to postawić się na nogi, bo pomoc szczotki i wody przydała się do utworzenia iluzji wyspania.

Potrafiłby spędzić cały ranek na popijaniu słodkiej herbaty z ulubionego kubka przy gazecie konkurencji, lecz czas poganiał nieubłagalnie.

Trochę mu się zakręciło w głowie, gdy zamykał drzwi. Z każdą chwilą bardziej żałował czasu spędzonego do późna, ale już nie mógł się wycofać. Prawie od razu po wyjściu z mieszkania wszedł do swojego Land Rovera, przypominając sobie, że przynajmniej w kwestii samochodu się spełnił.

Pod budynkiem pracy pojawił się dokładnie wtedy, gdy planował być. Miał wyliczone pięć minut na znalezienie miejsca, kolejne pięć na dojście do biura i dziesięć zapasu.

Otworzył torbę po raz ostatni, tak jakby już wcześniej razy nie sprawdzał czy wszystko wziął. Dopiero po tej rewizji i jeszcze kilku kolejnych stanął przed szklanymi drzwami.

Miał zamiar od razu oddać swoją pracę do szybkiej korekty, ale zatrzymała go brunetka, jedna z jego koleżanek z pracy.

Poznał ją już jakiś czas temu, bo dołączyli do roboty w tym koszmarnym wydawnictwie w tym samym czasie, więc też na start stworzyli zespół wyszukiwaczy informacji. To była posada, o którą Elizabeth się starała, jednak dla blondyna tylko zapoznanie z sytuacją w prasie. Pomimo odmiennych działów, nadal utrzymywali dobry kontakt. Przez jakiś okres czasu zastanawiał się czy może ona nie będzie rozwiązaniem jego problemu, ale dziewczyna okazała się być dość przewidująca. Właściwie to czytała z niego jak otwartej książki, więc jednego dnia po prostu powiedziała "A może znajdziesz sobie w końcu chłopaka?". Dobrze się wtedy przekonał, co oznacza kobieca intuicja.

— Szef chce cię widzieć – przeszła od razu po przywitaniu do sedna. – Jak coś to ja i tak już mam dzisiaj zaklepane miejsce w barze.

Nie skomentował. Jedynie spojrzał na nią podejrzliwie, bo nie był pewien czy brać to za zaczepliwy żart, czy poważną propozycję. Może też się okazać, że dostała podwyżkę i będzie świętować. Albo ją wylali. Nie był w stanie po niej określić, ale wydawała się być rozbawiona.

Zrobił mimo wszystko tak, jak powiedziała. Poszedł do dyrektora, a w jego myślach pojawił się też pomysł, że może to on popełnił gdzieś błąd. Może zrobił coś źle. Jakiś wielkie niedopatrzenie. Opisał coś niezgodnie z wymaganiami. Czegoś zapomniał oddać. Może musiał być dzisiaj godzinę wcześniej i jest teraz spóźniony?

Kiedy już się znalazł przed przerażającymi go drzwiami, wziął wdech. Poprawił ubranie, policzył do dziesięciu i zapukał.

Później wszedł. Później się przywitał. Później usiadł. Później spojrzał na twarz szefa.

— Wybacz mi, że przejdę od razu do tego, ale – Mężczyzna podrapał się po głowie nie lubiąc takich rozmów. – Arthurze Kirkland, od dzisiaj nie pracujesz dla tej gazety.

_____________________________
Porażka. Ale z każdą następną porażką będzie lepiej, daję słowo.
Nie mam bety, jak coś to będę poprawiać później.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top