62.Nie zawsze jest pięknie

Perspektywa Emily
-Ja..-czekaj słyszę mój telefon.- Zmieniłam szybko temat.Telefon mnie uratował.Ja nie wiem jak mam na to odpowiedzieć.. Ja chyba nie jestem jeszcze gotowa. Nie wiem zresztą. Wyciągałam telefon z kieszeni moich spodni i zobaczyłam na wyswietlaczu : 'Charlie.' Nigdy do mnie nie dzwonił., ciekawe o co chodzi.
-Halo?- powiedziałam ciekawa tej rozmowy.
-Emily? To ja Charlie.. Wiem,nigdy nie dzwoniłem ale, mam pewna sprawę.-mówił z bardzo smutnym głosem. Powiem ci w skrócie. Zostawiłem Chloe, bo sie dowiedziałem że to nie jest moje dziecko. Zdradzała mnie z jakimś gościem. Mówiła mi a raczej przekonywała mnie ,że to wszystko nie prawda. Ale ja nie mógłbym być ojcem tego dziecka bo..- wybuchł płaczem..- jestem bezpłodny.. Dowiedziałem sie to ostatnio ,bo byłem chory i jakieś sie tam wyniki nie zgadzały jak byłem u lekarza i tam porobili mi pare badań i wyszło.. Okazało sie ze mogę być jeszcze płodny ale,musze przejść jakiś zabieg. Ale,to nie jest najgorsze.. Jutro będę w Anglii i Ci wszystko wytłumaczę bo akurat ta sprawa nie jest na telefon. Jak coś to zadzwonię jeszcze.
-Okej. -I sie rozłączaliśmy. Bardzo jestem zaskoczona postawa Chloe. Kolejna która go zraniła.. On najwidoczniej nie ma szczęścia do dziewczyn.Przez pewien czas byłam cicho i byłam zamyślona.Nagle jednak z moich myśli wyrwał mnie Leondre.
-Co sie stało?- zapytał.
-Eh..Powiem w skrócie,bo dużo tego.
Charlie jest bezpłodny.
-Ale.. Przecież jak jest bezpłodny to jak może mieć dziecko z Chloe?
-To jest druga sprawa. Charlie i Chloe nie są już razem bo Chloe zdradzała tego naszego biedaczka.
-Eh.. Nie ma szczęścia chłopaczyna.
- Jest jeszcze coś,ale to powie mi jutro.
-Przyjedzie tu??- wykrzyczał bardzo podekscytowany.
-Taaaak.- zaśmiałam sie.
-Aha, mam pytanie.
-Leo, możemy porozmawiać o tym co było przed 5 min potem? Okej.- wypuściłam głośno powietrze z ust.
-Przykro mi, ale nie jestem jeszcze gotowa. Dla mnie to jeszcze za wcześnie .Przepraszam.- spuściłam głowę w dół.
-Ej ej ej..-podniósł mi głowę po to żebym widziała jego oczy. -Nie nalegam myszko, jesteś jeszcze nie gotowa.Okej,poczekam.
-Napewno?
-Tak.- uśmiechnął sie..
A ja sie wtuliłam.

Poszliśmy spać o 01:00. A wstaliśmy o 10:00. Dzwonił do mnie jeszcze Charlie,że jest już w Anglii i powiedziałam mu gdzie jesteśmy i o 11:00 będzie u nas. Kiedy była już ta 11:00 usłyszeliśmy pukanie do drzwi i otworzyłam je. To był Charlie. Przywitaliśmy sie przytulając sie i to samo zrobił Leondre z nim.
-Aa wiec to jest ta twoja legendarna chatka na rożne schadzki? -zaśmiał sie Charlie. Kiedyś Leo mieszkał tutaj w Port Talbot. Nie dokładnie w tym samym miejscu , ale mieszkał. Tu sie rownież urodził.
-Niee.. Ta chatka tylko dla wyjątkowych osób.-powiedział i mrugnął do mnie.
-Aha czyli to jest ten moment gdy mam sie poczuć wyjątkowo? - zaśmiałam sie.
-Najwidoczniej.- odparł Charlie.
-Dobrze Charls. Mówiłeś ze masz jakąś sprawę do mnie. -Powiedziałam i rozległam sie na kanapie.
-Ah ,no takk..- powiedział.Przez to wszystko wyleciało mi z głowy. Bo chodzi o to że...


Tam dam dam!! Hej! I co?rozdział jest jak obiecałam. Słów mamy 500,więc jest okej. Wiem,jestem okropna ale dzisiaj będzie kolejny rozdział! Tak jak obiecałam wczoraj. Wiec co? Napiszcie czy sie podoba i W ogóle róbcie swoje. :) Kocham was~Emi :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top