51.Welcome to friendzone.
Obudziłam sie w lepszym humorze. Musiałam odpocząć po prostu. Podniosłam sie i zobaczyłam przez szklana szybę Leo. Oo czekał tu ,jaki kochany. -Pomyslałam w duszy. Podniosłam rękę po telefon i sprawdziłam godzinę. Była 19:00. Spałam 4 h. Serio, nikt dla mnie czegoś takiego nie zrobił ze czekał aż sie obudzę. Może dlatego ze w szpitalu byłam raptem dwa razy.. Gdy Leo zorientował sie ze juz nie śpię podszedł do drzwi , lekko je uchylił i zapytał czy może wejść. Zgodziłam sie. Przemieścił sie z drzwi na białe krzesełko stojące obok łóżka ,w krótkim czasie i od razu zaczął dialog.
-Too..Jak sie czujesz? - zapytał widać że
ze zmartwieniem.
-Hm.. Psychicznie? Dobrze a fizycznie to serce mnie boli trochę ale jest lepiej. A tak w ogóle to dziękuję-promiennie sie uśmiechałam.
-Za co mi dziękujesz? Ze ci życie zniszczyłem?
-Oj głuptasku.. Jesteś najlepsza rzeczą w moim życiu. Dziękuję ci za to ze siedziałeś o tam.- wskazałam na korytarz. Przyjaciel nie wiem czy by to zrobił.
-Jak widzisz ja to zrobiłem. Bo dla ludzi których sie bardzo kocha robi sie wszystko żeby byli szczęśliwi, prawda?
-Prawda. - pocałowałam go w policzek.
Po tym jak moje wargi sie odkleiły od policzka bruneta ,przyłożył palce w to miejsce gdzie znalazły sie moje wargi.
-Co to było.- powiedział bardzo zaskoczony.
-Bo dla ludzi których sie kocha robi sie wszystko żeby byli szczęśliwi.
-Kocchhaaasz mnie?- jąkał sie bardzo.
-A przestałam? Nie. Wiec cie kocham parufko.
-Aha czyli jesteśmy przyjaciółmi którzy sie kochają?
-Tak. Welcome to friendzone.- wyszczerzyłam sie.
W szpitalu spędziłam 5 dni. Wyszłam w sobotę wiec mam wolne. Kazali mi notorycznie brać tabletki. 2 razy dziennie. Leo siedział ze mną codziennie do momentu gdy go pielęgniarka wyganiała z piąty raz. W przyjaźni jest o wiele lepiej. Nie ma takich zobowiązań jak w związku. Przecież mogę go całować i przytulać bo mu to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Jesteśmy kochającymi siebie ponad życie, przyjaciółmi. (Wiem Iza ranie twoje uczucia.)
Siedziałam spakowana na łożku i czekałam na Leondre. W końcu wszedł do sali.
-No hej księżniczko- cmoknął mnie w usta.
-No hej księciu.- odpowiedziałam.
-Idziemy?
-Tak , pewnie tylko musze iść jeszcze po wypis.
-To juz załatwiła twoja mama. Możemy iść.
-To chodźmy.
On wziął moja torbę i poszliśmy w stronę auta trzymając sie za ręce. Przed szpitalem spotkaliśmy moja mamę.
-To wy juz jesteście razem tak?- zapytała podekscytowana.
-Nieee, jesteśmy przyjaciółmi.- powiedziałam z rozbawieniem.
-A to?- pokazała na nasze splecione palce.
-To dowód naszej przyjaźni.- wtrącił sie Leo.
-Chyba miłości.- prychnęła.
-Oj jedzmy juz do domu. -powiedziałam.
Po 5 minutach byliśmy juz pod domem. Gdy weszłam do domu od razu wbiegła na mnie Tilly z pytaniami czy wszystko gra, czy juz jest dobrze itd. Po tym ,,wywiadzie" weszłam do mojego pokoju.
-Jak dobrze wrócić na stare śmieci.- powiedziałam kładąc torbę na łóżku.
Dobry!! To ostatnia cześć dzisiejszego maratonu. Chcecie jeszcze kiedyś coś takiego? Oczywiście jeśli będę mieć czas hihi. Co sądzicie o takiej przyjaźni Emily i Leo? Chciałam wprowadzić takie wiecie Love Story ale nie takie przesłodzone Można powiedzieć. To co? Widzimy sie jutro! Piszcie na dole co sądzicie o rozdziale i tam gwiazdkujcie czy co tam chcecie.~ Emi :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top