48.Tragedia?

Okej jeszcze cztery lekcje tylko cztery. Wytrzymasz Emi, wytrzymasz. Wrócisz do domu i nie będziesz musieć patrzyć na jego twarz. Oddychaj,oddychaj.- powtarzałam stojąc przed szatnia na wf.
-Emily,idziesz?- usłyszałam głos Rose.
-Tak tak.- odpowiedziałam i weszłam do szatni. Przebrałam sie w dany mi strój szkolny bo, jak sie okazało mamy mundurki i musimy mieć takie mundurki na wf. Rozmawiałam sobie z Rose po Polsku a te wszystkie laski z mojej klasy nie rozumiały o co chodzi, a my sie śmiałyśmy z ich wzroków. Nagle rozbrzmiał sie dzwonek na lekcje i my pobiegłyśmy na sale. O dziwo mamy wf z chłopakami. Ughhhh...- fuknełam .
Pani nam (czytaj mi i Leo) sie przedstawiała i powiedziała nam co mamy konkretnie robić. Będziemy biegać. 15 min. O nieeee... Za to nie lubię wf, ze musze sie męczyć. To było w celu ,,rozgrzewki" tak chyba wymęczenia fizycznego... Sprawdziła obecność i okazało sie ze mam numerek zaraz za Devries. (Wiem wiem nie bijcie mnie. Ale to jest potrzebne ,zobaczycie do czego xD, wiem ze ,,T" 'train' powinno być na końcu ale musze xDD) A przed nim jakiś chłopak a za mną jakaś laska.
-Okej ,klaso (od razu przetłumaczę na polski) dzisiaj będziecie biegać jak juz wiecie. Ale jako ze jestem miła będziecie biegać w parach. Konkretnie chłopak-dziewczyna. Bo Wiecie, dziewczyny sie rozgadają a ja wam bede konkretnie mówić co macie robić. To co? Wybieramy z dziennika?
Proszę tylko nie Leondre, proszę tylko nie leondre. Proszę , tylko nie Leondre!!!!!!- powtarzałam cicho.
To tak :
-Pani Train i... Pan Devries.
Juz cie babo nie znoszę!!!!!
I tam mówiła , ale nie słuchałam jej bo zastanawiałam sie jak sie zamienić z kimś. W końcu wykrzyczała:
-TO CO KLASO!? ZACZYNAMY!. Na pierwszy ogień poszła gruba z jakimś nie wiem nawet jakim. Potem Rose z jakimś przystojnym chłopakiem i potem my. 5 min.. Było okej.. 10 min.. Cieżko.. 12 min .. Widziałam biel przed oczami i czułam ze upadam na ziemie.

Pov Leo
Byłem trochę Smutny po tym jak mnie nazwała. Cały czas mi krążyło w głowie te słowo : ,,chuju". Wiem, spieprzyłem sprawę zrywając z nią. Ale mnie okłamała. Nie nawidzę kłamstwa. Chciałem sie z nią pogodzić ale ona teraz mnie nienawidzi. Wszystko poszło sie jebać.Eh... Ucieszyłem sie w duchu kiedy sie okazało ze będziemy razem biegać. Biegliśmy a ja byłem wgapiony w najpiękniejszy obrazek który biegł koło mnie. Nagle zemdlała.
-EMI, kochanie, co sie dzieje!???- zacząłem sie drzeć po polsku.

Hej! Jest to pierwsza cześć maratonu! Dodaje ten rozdział o 8:00 i ma 400 słów. Co sądzicie o przebiegu akcji? Napiszcie na dole. Dziękuję za każda gwiazdkę oraz komentarz! /Emi :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top