30.
Emi :
Od pewnego czasu, zle sie czuje. Nigdy tak nie miałam, nie wiem czemu ale chce mi sie bardzo wymiotować a jak ide do toalety to nagle przestaje. Mam tak od przyjazdu tutaj. Nic nie mówiłam bo nie chciałam martwić Leo , myslalam ze to zatrucie pokarmowe. Jezeli dalej tak bedzie to pójdę do lekarza. Albo wiem, jutro pójdę zeby sie na zapas nie martwić. Położyliśmy sie z Leo o 24. Wtulilam sie w niego , pocalowalam i poszłam spac, obudziłam sie o 7:00 specialnie po to zebym mogła sobie na spokojnie do tego lekarza pójść. Znaczy pojechać bo jedyny lekarz o którym wiem jest w Londynie. Do Londynu nie mam daleko jakies 30-20 km, wystarczy ze wsiądę w busa który tu jeździ co godzinę. Przystanki od i do mam koło domu wiec jest luzik. Jeszcze wczoraj umówiłam sie z lekarzem na 9:00 rano wiec o 8:00 pojadę.
***
Wyszłam z domu i jak wychodziłam Leo jeszcze spał. Wsiadłam w punktualny autobus i pojechałam do Londynu.
***
Wysiadłam z autobusu i skierowałam sie do przychodni. Troche sie bałam, bo nie wiem co mnie tam czeka. Boje sie ze bede miec białaczkę czy cos albo jakiegoś raka. Boje sie ze straci mnie Leo. Boje sie śmierci i nie chce umierać. Wiem pisze sobie najgorsze scenariusze ale tylko o takich w tym momencie myśle. Weszłam do gabinetu i zaczęłam rozmawiać z lekarzem. Pytał sie co mi dolega, jak sie czuje czy jakie mam objawy. Pozniej mnie dokładnie zbadał i kazał poczekać z 10 min. Ja w tym czasie siedziałam na białym krzesełku i byłam zasypywana SMS od Leo , jednak mu nie odpisywałam bo jeszcze nie wiem co to jest a nie chce go nie potrzebnie martwić. Pisała tez do mnie moja mama ale ja jej powiedziałam ze jestem u lekarza i zeby nie mowila Leo. Myślała ze u ginekologa. Ah ta mama. W koncu przyszedl lekarz :
-Juz wszystko wiem, prosze sie nie martwić panno Train ( nazwisko bohaterki) ale ma pani...
Nie groźny nowotwór żołądka. Znaczy , każda choroba jest groźna na swój sposób. Nigdy nie wiadomo. Jeżeli sie ta choroba rozwinie bede musiał zrobić pani zabieg i będziemy musieli go wyciąć. Mam nadzieje ze sie nie rozwinie. Teraz przepisze pani leki i będzie je pani musiała brać 2 x dziennie inaczej może sie to źle skończyć. Aptekę ma pani pod przychodnia. To wszystko z mojej strony, jeszcze wypisze pani termin na następna kontrole. Włożył nos w swój kalendarzyk.
Dobrze juz wiem 4 stycznia pani pasuje?
-Tak, moze być- powiedziałam
-To prosze sie zgłosić 4 stycznia o 9:00. To wszystko dziekuje.
Lekarz odprowadził mnie do drzwi a mi zaczęły spływać po policzkach łzy, tak pojedynczo. Tak strasznie sie boje ze ten nowotwór sie rozwinie i bede musieć sie poddać operacji. Boje sie , ze cos sie nie uda i zginę na stole operacyjnym - Stop,Stop,Stop! Emi za dużo sie szpitala naoglądałaś. Teraz idz do tej pieprzonej apteki bo ci ja zamkną! Weszłam do apteki i byłam tylko ja i ekspedientka.
Była bardzo miła.
-Czy cos sie stało?- zapytała,
-Nie, nic , dziekuje - siaknelam nosem.
-Facet?
-Yy nie, u niego dobrze.
-To co ci leży na sercu?- znamy sie nie mal 2 min i juz mowi do mnie na ty ok.
-Nic- byłam nie ugiętą.
-Pokaz ta receptę , wystawiła ręke a ja jej ja podałam.
-Aha, dobrze. Te leki nie sa najgorsze. Masz szczęście bo ci pomogą- 37,10 po proszę.
Zapłaciłam i szlam do domu i płakałam , nie obchodziło mnie to jak ludzie sie na mnie patrzą. Nie wiedza jak to jest sie bac kolejnego dnia nie wiedząc czy przeżyjesz czy nie. Wróciłam do domu, położyłam leki na wyspie kuchennej, ściągnęłam buty i pobiegłam na piętro. Tam znajdował sie moj nie używany pokoj , weszłam do niego i rzucilam sie na łóżko i zaczęłam szlochać do poduszki. Teraz chciałam sie tylko wypłakać. Nagle usłyszałam jak sie otwierają drzwi od mojego pokoju. Usłyszałam ciche wołanie, a raczej szukanie. Był to Leo, wszedł do pokoju i położył sie koło mnie. Ja sie od razu wtulilam.
-Co sie kochanie stalo?- zaczął. Mama ci powiedziała wszystko o twoim ojcu? Wiem skończony dupek i tyle.
Co jakim ojcu!- pomyslałam
Moje myśli przeniosły sie na słowa.
-Aha to kiepsko. Myślałem ze ci mama powiedziała, to co sie stalo?
-Mam raka żołądka.- powiedziałam przez łzy.
-Co!??? - jemu zaczęły napływać łzy do oczu.
Myszko,- siaknal nosem,- kochanie nie martw sie, wygramy to. Będziesz żyć. Będziemy sie kochać, to nie bedzie koniec!- cały czas mnie przytulał.
Dobrze miec takiego chłopaka przy sobie. Zapomniałam wtedy o moim tacie. Byłam zajęta nim. Poprzytulał mnie i potem spojrzał mi sie w oczy i mrugnął do mnie i mnie pocałował w glowe.
Hej! What's up? Podoba sie? Mam nadzieje ze tak! To co moze 7 votes i lecimy z następnym? (ps : piszcie czy sie podoba oraz dziekuje za 5,5 k wyświetleń) ! /Emi :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top