X

   Zrywając się na równe nogi, [F/n] rozejrzała się raptownie, przez parę dobrych chwil nie będąc pewną, skąd konkretnie dotarł wrzask. Dopiero gdy przeciągły, przepełniony bólem jęk dotarł jej od strony okna, wstała i podeszła do drzwi na balkon, wyglądając przez nie na spowity w mroku tarasik, wspólny dla pokoju trzy i cztery, jak to nierzadko w hotelach bywało.

   Niestety, zobaczyła tylko jakiś nieostry kształt szamoczący się przy barierce jak ryba w sieci. Bez wahania otworzyła drzwi, wyglądając na zewnątrz, szczerze zastanawiając się, jakiego rodzaju zjawiska jest właśnie świadkiem.

   Dopiero gdy sąsiednie drzwi balkonowe otworzyły się i zostało włączone światło w pomieszczeniu obok, zobaczyła nieco wyraźniej kontur sylwetki zwisającej z krawędzi barierki.

   Zaczepiona była ona za materiał spodni o haczyk na doniczki. Spodnie te zaczynały się już rozrywać, sygnalizując, że tylko parę chwil dzieliło mężczyznę od kolizji z ziemią.

   Mężczyzna wyglądał na szczerze przerażonego faktem, że spod dziury w spodniach zaczynał wyzierać fragment jego bielizny.

   – Chociaż jeden dzień spokoju. Chociaż jeden. Czy to tak wiele? – Twarz patrzącego na to wszystko Kunikidy wyrażała jedynie wszechogarniające go zmęczenie, ale – ku zgrozie dziewczyny – ani odrobiny zaniepokojenia sytuacją. Jego groteskowy brak nawet najmniejszego objawu zaskoczenia sprawiał, że stanęła jak wryta, gapiąc się na obu z wyrazem kompletnego osłupienia na twarzy.

   A potem, czego zupełnie się nie spodziewała, mężczyzna wrócił do pokoju, zamykając za sobą drzwi i zostawiając towarzysza na pastwę losu.

   Dopiero wtedy jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem zwisającego w dziwnej pozycji Dazaia i w dokładnie tym momencie jego spodnie poddały się całkowicie, przy akompaniamencie przepełnionego paniką wrzasku posyłając mężczyznę w dół.

   Może i byłoby to pełne dramatyzmu przeżycie, gdyby nie fakt, że ziemia była niecałe dwa metry poniżej i gdy [F/n] podbiegła do barierki sprawdzić, czy mężczyzna jest cały, bez wątpienia pierwszy wniosek, jaki wyciągnęła to to, że ucierpiała jedynie jego duma.

   A duma ta bez wątpienia nie wyszła ze starcia z barierką bez szwanku, bo na widok oświetlonych bladym światłem ogrodowych lampek bokserek w renifery... dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

   Jakiś czas później siedzieli w opustoszałym holu hotelu, popijając herbatę. Jakoś obojgu całkowicie przeszło zmęczenie. 

   [F/n] nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo brakowało jej tej prostoty ciepłego napoju. Nie poczuła tej ulgi na komisariacie, gdy musiała przeżywać na nowo wszystko to, co ją do tej pory spotkało. Teraz jednak czuła się swobodnie, a towarzystwo detektywa dodawało jej otuchy.

   Rozłożyła się wygodnie w starym, miękkim fotelu, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że mężczyzna nie spuszcza z niej wzroku. Miał na sobie już świeże ubrania, choć obraz jego świątecznej bielizny na stałe wypalił się już w pamięci dziewczyny i wiedziała ona, że nieraz sobie jeszcze o nim przypomni.

   – Więc... co tak właściwie robiłeś na tej barierce? – odważyła się zadać pytanie, które od jakichś dziesięciu minut wisiało w powietrzu, czekając tylko, aż zostanie przez nią w końcu wypowiedziane.

   Wydawało się, że Dazai tylko na to czekał.

   – Planowałem się powiesić, ale potknąłem się o suszarkę i przekoziołkowałem na drugą stronę.

   Pokiwała powoli głową, jak gdyby było to najbardziej logiczne uzasadnienie zaistniałej sytuacji. Tym bardziej że spokojny, pogodny wręcz ton jej rozmówcy tylko wzmagał to wrażenie.

   Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co usłyszała.

   – Planowałeś się co.

   – Powiesić! Choć z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że to i tak by nie wyszło. Widzisz, istnieją dwie możliwe przyczyny śmierci w przypadku powieszenia. Uduszenie jest tą gorszą opcją, bo trwa co najmniej parę minut i jest bardzo bolesne. Natomiast jest duża szansa, że szarpnięcie towarzyszące napięciu się liny spowoduje skręcenie karku. Niestety, by tego dokonać, potrzebna jest odpowiednia siła. Musiałbym użyć więc dłuższej liny, by moje ciało zdążyło nabrać pędu. Przy odległości między barierką a ziemią wynoszącej niecałe dwa metry co najwyżej gruchnąłbym przy tym o ziemię. Co i tak się stało i zdecydowanie nie było przyjemne. 

   Słuchała słów mężczyzny w najwyższym skupieniu, jak gdyby miały sobą przedstawić jakiś rodzaj niezwykłej mądrości, której nie było jej dane do tej pory posiąść  w swoim krótkim życiu. Niestety, wiedza, którą zdobyła w ciągu tej trwającej co najwyżej minutę wypowiedzi, jakkolwiek interesująca, wydała jej się niesamowicie wręcz bezużyteczna.

   – A tak właściwie, to czemu próbowałeś się zabić? – spytała prosto z mostu, przekrzywiając głowę w przepełnionym niewinną ciekawością geście, który w ogóle nie odpowiadał powadze pytania.

   Odpowiedzi jednak nie uzyskała. Dłonie, którymi właśnie mężczyzna gestykulował w trakcie swojej wypowiedzi, opuścił on na oparcie swojego fotela, wydając z siebie ciche westchnięcie, które przypominało zduszony chichot.

   – Powinniśmy chyba wracać do pokoi – Dazai stwierdził nagle, uśmiechając się do niej pogodnie. Oboje zdążyli już dokończyć swoje porcje herbaty.

   [F/n] pokręciła jednak głową.

   – Tak właściwie, to chciałam spytać o coś jeszcze – oznajmiła, sprawiając, że Dazai spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Co zamierzacie zrobić? Wiecie, kto z... – jej głos na chwilę się załamał – ...Wiecie, kto zabił moich rodziców. Kto próbował zabić mnie. Defensywa to jedno, ale ktoś musi... – zabrakło jej słów, ale była pewna, że Dazai bardzo dobrze wie, co ma na myśli.

   I, choć miała rację, Dazai wiedział również, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niż na to wygląda. Był to tylko jeden z wybryków Mafii Portowej. Nie bez powodu zapewnienie Akutagawie bezpieczeństwa było lepszą opcją niż pozwolenie policji go aresztować. Obecność Mafii w Yokahamie stanowiła swego rodzaju uzupełnienie równowagi miasta. Nie można było jej członków po prostu aresztować, z więcej niż jednego powodu. Po pierwsze, wbrew pozorom utrzymywali je bezpieczne od zewnętrznych zagrożeń. 

   Niestety, jednocześnie mieli zbyt wielkie wpływy, by ktokolwiek był w stanie ich skazać. 

   A ostatecznie, należący do Mafii Obdarzeni stanowili zbyt duże niebezpieczeństwo, by dało się ich po prostu aresztować. Było to najzwyczajniej ponad możliwości japońskich służb policyjnych.

   – Zajmiemy się tym – odparł zdawkowo.

   Dziewczyna prychnęła.

   – Nie brzmisz przekonująco – stwierdziła, odwracając głowę z lekką irytacją.

   – Być może – przyznał, ku jej zdziwieniu. – Ale gwarantuję ci, że mamy w tej kwestii nieco więcej doświadczenia i wiemy, co należy robić. – Wstając z fotela, wyciągnął dłoń w jej stronę. – Nie mówiłem, że będzie to proste. Dlatego jedyne co mogę zrobić, to prosić o twoje zaufanie. 

   Wpatrywała się w niego spod przymrużonych oczu, próbując go rozszyfrować. A jednak okazało się to o wiele za trudne, by mogła zrobić to w tak krótkim czasie, posiadając tak niewiele informacji na jego temat.

   Dazai był na swój sposób wyjątkowy. Budząca zaufanie fasada kolidowała z czerwoną lampką, ostrzeżeniem, jakie odczuwała, gdy ten do niej mówił. Choć zaledwie parę godzin wcześniej, gdy jechali na komisariat, mężczyzna dał jej pożądane poczucie bezpieczeństwa, w tej chwili poczuła się bardziej, jak więzień jego słów i obietnic.

   Jednak zgodnie z tym, co mówił, poddanie się jego woli byłoby najbardziej komfortowym wyjściem z sytuacji. Prostym, pozwalającym jej nie myśleć o konsekwencjach i w końcu odpocząć od presji podejmowania decyzji, które decydowałyby o dalszych jej losach.

   Wpatrując się prosto w oczy Dazaia, [F/n] odtrąciła jego dłoń.

   – Nie jestem zainteresowana przyjęciem kota w worku – oznajmiła dumnie, wstając. – Zaufanie może być wynikiem albo wystarczającej wiedzy na temat sytuacji, albo na temat osoby, której się chce zaufać. W przeciwnym wypadku to głupota. A ja, choć głupia bywam, nie mam zamiaru podejmować już więcej głupich decyzji. 

   Z tymi słowami odwróciła się, bez zbędnych grzeczności idąc w kierunku pokoju numer cztery. Zostawiając Dazaia samego i mając cień nadziei, że ten jeszcze raz przemyśli swoją postawę w tej sytuacji.

   Cień nadziei, która w dużej części przepełniona była przeświadczeniem, że mężczyzna okaże się zbyt dumny, by dać jej możliwość wyboru.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top