IX
Była na komisariacie tylko raz w życiu, jeszcze jako dziecko. Tak naprawdę w miejscu takim, jak Ozawa pracownicy komisariatów nigdy nie byli przepracowani. Jednym z policjantów był przyjaciel jej mamy, Okushi. Przyszły tam kiedyś razem, bo zapomniał wziąć do pracy drugiego śniadania, a mama [F/n] będąc akurat w okolicy zaoferowała jego żonie, że w jej imieniu dostarczy mu posiłek. Kobieta ta często wtedy chorowała, stąd zaniesienie śniadania mężowi byłoby dość wymagające. Mama [F/n] nie miała nic przeciwko poświęceniu paru minut porannego rytuału, żeby przekazać śniadanie mężczyźnie. Znali się dość blisko, bo Okushi i mama [F/n] chodzili razem do klasy. A w miejscach takich jak Ozawa szkolne przyjaźnie mogły przetrwać wszystko. Bo też nie było nic, co mogłoby im stanąć na przeszkodzie, tak długo, jak nikt nie opuszczał miasteczka.
Tak czy inaczej, tego jednego razu, gdy mama odprowadzała [F/n] do szkoły, po drodze wstąpiły na komisariat i Okushi pokazał im co nieco z tego, czym aktualnie się zajmował. Z pogodnym uśmiechem na powoli pokrywającej się zmarszczkami twarzy mężczyzna pokazywał dziewięcioletniej dziewczynce jak wyglądają dokumenty, których jeszcze nie była w stanie rozczytać, ale które budziły w niej pewien rodzaj entuzjazmu i zainteresowania.
Ten sam Okushi siedział teraz na wprost niej w swoim gabinecie, jednak zamiast pogodnego uśmiechu na jego twarzy widniał wyraz ulgi, która jednak nie miała w sobie tej niewinnej radości, jakiej można by się spodziewać. Wręcz przeciwnie, jego znacznie bardziej pomarszczona już twarz wyrażała napięcie, którego [F/n] nigdy nie widziała u tutejszych policjantów.
Wbrew temu, co chciała osiągnąć poprzez ucieczkę i pozostawanie z dala od wszelkich problemów, [F/n] powoli zaczęła zdawać sobie sprawę, że przyniosła tym tylko więcej szkody ludziom dookoła siebie. Dowodem było dwóch detektywów stojących za jej plecami, tych, którzy przecież spędzili cały ten czas szukając jej po całym miasteczku.
Podjęła decyzję, że od teraz będzie robić dokładnie to, co należy.
– [F/n]? – Okushi zwrócił się do niej po imieniu i podniosła głowę, patrząc mężczyźnie w oczy. – To naprawdę wszystko, co stało się przez ten czas? Nic więcej nie jesteś w stanie powiedzieć?
Potrząsnęła głową.
Powiedziała mu wszystko, zdając sobie sprawę z dwóch mężczyzn stojących za jej plecami przez cały ten czas, w milczeniu słuchających jej zeznań. Nie ominęła faktu istnienia swojej Umiejętności ani tego, jak dużą rolę odgrywał w tym wszystkim Minho. Może nie było to do końca sprawiedliwe – ktoś mógłby mieć mu za złe, że wiedząc, gdzie jest, nie zdradził tej informacji żadnemu dorosłemu.
Jednak w oczach [F/n] Minho był dorosły i tak jak ona, podjął najlepszą decyzję, jaką był w stanie wtedy podjąć.
– Będziemy musieli z nim porozmawiać – oznajmił mężczyzna, drapiąc się po głowie.
– Rozmawiałem z nim – odezwał się Dazai, posyłając im uspokajający uśmiech, kolejny, który sprawił, że zszargane nerwy [F/n] w końcu zaczęły współpracować. – To on wskazał mi drogę do kryjówki [F/n].
– Był z tobą? – Dziewczyna zmarszczyła brwi i potrząsnęła głową. No tak, nie rozmawiali o tym do tej pory, ale kto inny niż Minho mógłby wskazać drogę do jej kryjówki?
– Odesłałem go do domu, gdy zobaczyłem, co się dzieje – wyjaśnił detektyw, sprawiając, że nieco się uspokoiła. Bez wątpienia jej przyjaciel był ostatnim, kogo chciałaby mieszać w coś takiego.
Jakby wystarczająco go już nie wmieszała.
– Dowiedział się pan czegoś istotnego? – spytał Okushi, przenosząc wzrok na mężczyznę.
– Nic, czego [F/n]-chan już by nam nie wyjawiła.
Odetchnęła z ulgą, jak gdyby do tej pory ciążyło nad nią niebezpieczeństwo zaistnienia sprzecznych zeznań. Choć przecież nie zrobiła nic złego, i tak wydawało jej się to dziwnie niepokojące. W obliczu ostatnich wydarzeń mało co nie było niepokojące.
Policjant pokiwał powoli głową, kończąc zapisywanie wszystkiego, co do tej pory usłyszał. Podsunął dziewczynie pod oczy arkusz zapisanego papieru.
– Sprawdź, czy wszystko się zgadza i podpisz, proszę – polecił, sięgając po kubek wypełniony stygnącą kawą. Kawa po stronie [F/n] pozostała nieruszona, ale nie przejął się tym zbytnio. Dziewczyna wyglądała na wyjątkowo spokojną, jedynie przymrużone oczy i nieco przyciszony głos wskazywały na to, że jest już wycieńczona wydarzeniami tego dnia. – Masz gdzie zostać na noc? Jutro możemy znaleźć ci zastępcze mieszkanie, ale chyba przede wszystkim potrzebujesz prysznica, łóżka i świeżych ubrań – zaśmiał się cicho.
[F/n] zacisnęła wargi, składając podpis pod dokumentami tuż, zanim zwróciła się z powrotem do mężczyzny.
– Nie bardzo, są może wolne miejsce w areszcie? – spytała, bo chyba była to najbardziej sensowna opcja. Łóżka w aresztach może nie były (tak słyszała) najwygodniejsze, ale stanowiły znacznie lepszą alternatywę niż trawnik czy ławka w parku.
Okushi parsknął.
– Nie będziesz spać w areszcie – oznajmił. – Chodź do mnie, Miya się ucieszy – oznajmił, przywołując imię swojej żony.
– Jeśli wolno mi się wtrącić... – odezwał się nagle Dazai, sprawiając, że oczy wszystkich osób w pomieszczeniu skupiły się na nim. – Wciąż istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś będzie próbował zabrać [F/n]. Chyba najbezpieczniej będzie, jeśli pójdzie z nami. O ile nie ma nic przeciwko... – Posłał w jej kierunku pytające spojrzenie, ale widząc jak niepewnie kiwnęła głową, uśmiechnął się lekko.
Okushi westchnął, ale chyba nawet ulżyło mu, że tak sensowna propozycja została wysunięta. Zerkając na dziewczynę, która wyraźnie była gotowa dostosować się do jakiekolwiek sytuacji, pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Adres znam. Przyjdźcie jutro rano, naczelnik zadecyduje co dalej – oznajmił. – I wyśpijcie się. To jeszcze nie koniec. Obawiam się, że tak właściwie to dopiero początek problemów – dodał cicho, jednak wszyscy usłyszeli jego słowa wystarczająco wyraźnie, by uderzyły w nich ich ukrytym znaczeniem.
Nikt nie powiedział ani słowa więcej, gdy opuścili komendę w milczeniu, którego żadne z nich nie odważyło się naruszyć.
[F/n] szła za nimi ze wzrokiem wbitym w ziemię pod stopami, pilnując tylko, by się nie potknęła. Powoli pozwalała sobie na oddanie się objawom zmęczenia, a gdy tylko wsiedli z powrotem do auta, opadła na oparcie, zastanawiając się, czy zdoła jeszcze zdrzemnąć się, zanim dojadą na miejsce – gdziekolwiek ich cel miałby być.
Niestety, Ozawa była na tyle mały miasteczkiem, że dojechanie gdziekolwiek w obrębie jego centrum zajmowało nie więcej niż pięć minut. Już wkrótce zawitali w drzwiach motelu, który ze względu na mało turystyczną porę roku nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem. Budynek był niewielki, stąd jego utrzymanie prawdopodobnie nie było aż tak kosztowne, jednak i tak biorąc pod uwagę tak małe zainteresowanie tym miejscem prawdopodobnie ciężko było właścicielom osiągnąć jakiekolwiek zyski. O ile hotel w ogóle był rentowny.
Kątem oka widziała, jak Kunikida zmierza do recepcji, a chwilę później wraca z dodatkowym kluczem do pokoju. Razem z Dazaiem poszli w kierunku schodów.
– Twój pokój ma numer cztery – oznajmił Kunikida, przekazując jej klucz. – My z Dazaiem jesteśmy w trójce, więc jeśli będziesz czegokolwiek potrzebować, nie wahaj się przyjść – powiedział z nieco zamyślonym wyrazem twarzy. Choć, jak zdążyła już zauważyć, należał do osób, które przede wszystkim ceniły okazywane przez siebie spokój i powagę, to i jego wyraźnie zaczynało dręczyć zmęczenie.
Otwierając drzwi do swojego pokoju, Kunikida wszedł do środka, zdecydowanie nie mając już zamiaru myśleć o czymkolwiek innym, jak tylko prysznic i łóżko.
Dazai przystanął przy drzwiach, patrząc na dziewczynę, przez co i ona powstrzymała się od pójścia prosto do swojego pokoju.
– Dasz sobie radę? – spytał, posyłając jej kolejny ze swoich lekkich, wręcz domyślnych uśmiechów. – Jeśli chcesz, mogę cię odprowadzić.
– To tylko dwa metry – zauważyła z kamiennym wyrazem twarzy, wskazując na drzwi do swojego pokoju które – rzeczywiście – były oddalone od niej o nie więcej niż dwa metry.
Dazai wzruszył ramionami, chichocząc cicho.
– Dobranoc, w takim razie. – Z tymi słowami pokonał próg swojego pokoju i drzwi zamknęły się za nim, zostawiając [F/n] kompletnie samą.
Gdy parę minut później, wchodząc do swojego pokoju i zamykając drzwi na klucz, skierowała się prosto do łóżka, stwierdzając, że na prysznic będzie jeszcze czas rano, przewidywała, że przez najbliższe parę godzin nie stanie się nic, co mogłoby naruszyć tę piękną chwilę odpoczynku.
Miała nadzieję, że do co najmniej szóstej rano będzie mogła odespać wszystko to, co przeszła tego ekscytującego dnia.
Zdecydowanie nie spodziewała się, że zaledwie parę minut po północy obudzi ją dobiegający zza ściany krzyk.
✄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top