Rozdział 2

Obudziła mnie cisza. Może zabrzmieć to dziwnie, ale otworzyłem oczy, ponieważ jakimś cudem dotarło do mnie, że od jakiegoś już czasu nie słyszałem warkotu silnika ani cichych rozmów, jakie prowadzili między sobą kierowca i pasażer z przodu.

Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że jestem sam w samochodzie. Szarpnąłem ręką, a po chwili warknąłem, gdy zdałem sobie sprawę, że nadal jestem przykuty do tego cholernego siedzenia i nie mogę się z niego ruszyć.

Uniosłem głowę i wyjrzałem za okno. Znajdowaliśmy się chyba na stacji benzynowej. Za parkingiem widziałem jakieś wielkie pole. Wydaje mi się, że było tam zboże lub coś do niego podobnego. ,,Gdyby jakoś udało mi się zdjąć te cholerne kajdanki, może dałbym radę się tam ukryć...", pomyślałem i zerknąłem na metalowy zamek. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Nie wiem, jakim cudem to pamiętałem, ale oglądałem kiedyś filmik, jak gościu uciekł z czterech różnych więzień i były tam metody, jak mu się to udało.*

Zacząłem rozglądać się po samochodzie, żeby sprawdzić, czy znajdę tutaj cokolwiek, podkreślam, COKOLWIEK, co mogłoby mi się przydać.
- Kurwa... - Syknąłem cicho, gdy po dobrych 5 minutach nadal nic nie miałem. Wystarczyłby nawet kawałek jebanego drutu. Zazgrzytałem zębami. - Jak ja nienawidzę ludzi. Wszystko mordują, wszystko gwałcą, wszystko niszczą. - Warknąłem do siebie. Zrzuciłem z siebie koc, którym nadal byłem przykryty i ponownie rozejrzałem się po wnętrzu samochodu. 

Nadal nic. KURWA MAĆ! CO TO ZA FACECI, CO WE WŁASNYM AUCIE KAWAŁKA DRUTA NIE MAJĄ?! 
Byłem tak cholernie wściekły... Wreszcie, gdy miałem REALNĄ szansę na ucieczkę, te chuje musiały założyć mi jebane kajdanki, żeby się upewnić, że im kasa nie ucieknie! 
Oparłem się o fotel i westchnąłem. Zacząłem zastanawiać się, co Ernest mi zrobi, gdy do niego wrócę. Okej, zgwałci mnie, to już wiemy. Zapewne też mnie pobije. Pewnie nie da mi jeść ani pić przez kilka dni... Hm... Wydaje mi się, że o czymś zapomniałem...
No cóż, przypomnę sobie na własnej skórze, gdy ten zjeb już dostanie mnie w swoje łapy. Tym razem jednak, nie będę potulną dziweczką. Zajebię go przy pierwszej lepszej okazji.
...On nie ma prawa do życia.

Moje pełne nienawiści myśli przerwał odgłos otwierania zamka w drzwiach, a potem mężczyźni wsiedli i zapięli pasy.
Gadali o czymś i uśmiechali się. ,,Ta, pewnie obliczają jak się podzielić kasą, którą dostaną, gdy mnie zwrócą.", warknąłem w myślach. 
- Here you go. - Usłyszałem i lekko zaskoczony odwróciłem się w stronę Max'a, który dawał mi butelkę wody. Nie miałem pojęcia, co niej wsadził, więc oparłem głowę o szybę i udawałem, że go nie widzę. - Don't tell me you're not going to drink. - Syknął. Wiedziałem, że zachowuję się pewnie jak obrażona księżniczka, ale coś do jasnej cholery musiałem zrobić, żeby się stąd wydostać, a ci nie dość, że mi to kurewsko utrudniali, to jeszcze chcieli mnie otruć. Chyba każdy na moim miejscu byłby wkurwiony, co nie? 

Usiadłem tak, żeby nie mógł zmusić mnie do wypicia wody (zapewne z jakąś wkładką w postaci tabletki gwałtu, ale dobra). 
Max szturchnął mnie lekko, na co spojrzałem na niego przez ramię.
- For God's sake, you're going to die if you won't eat and drink! - Wrzasnął na mnie i siłą odwrócił mnie ku sobie. 
- What if I want to be dead? - Zapytałem spokojnie, ciągle patrząc mu w oczy. Ten nagle jakby się zaciął, po czym spojrzał na mnie jakoś tak... Inaczej.
- I won't let you die. - Obiecał spokojnie i wyciągnął do mnie rękę z wodą.
- But I want. - Sprzeciwiłem się. 
- I won't let you die, kid. You're so young... You're supposed to be with your family right now, sitting and laughing together in front of a TV. - Westchnął i ostrożnie ułożył dłoń na moim policzku. - I can't understand why you're here... - Dodał.
- World couldn't understand why Germans were slaughtering other countries, you know? - Zapytałem wkurzony. - War never stops, you know? - Dodałem wkurzony i odwróciłem głowę w stronę okna. 
- War is over, for God's sake! - Wydarł się. Kierowca spytał się go o coś, a gdy Max mu odpowiedział, i facet za kółkiem i pasażer spojrzeli najpierw po sobie, a potem zerknęli na mnie. Zaczęli cicho o czymś dyskutować, a ja przewróciłem oczami i wygodniej się ułożyłem, po czym zamknąłem oczy. Zanim zasnąłem, poczułem jak Max znowu mnie trąca. Zerknąłem na niego i zauważyłem w jego dłoni butelkę z wodą. 
- Fuck you. - Mruknąłem i zwinąłem się w kulkę na siedzeniu, nakrywając się kocem po samą głowę. Ten wsunął dłoń po koc i zaczął mnie łaskotać. Poczułem taką furię, że momentalnie usiadłem i wolną dłonią złapałem go mocno za kołnierz i gwałtownie go do siebie przyciągnąłem, tak, że aż zderzyliśmy się głowami. Podczas, gdy ten skrzywił się z bólu i chciał się ode mnie odsunąć, ja przyciągnąłem go jeszcze bliżej.
- If you won't leave me alone, I'll do it myself... - Warknąłem cicho. - Trust me, you don't want it to happend. - Dodałem, po czym puściłem go i odsunąłem się, a ten wręcz odskoczył ode mnie na drugi koniec pojazdu. Przewróciłem oczami i zwinąłem się w kłębek, nakrywając się po czubek głowy kocem i zasypiając po chwili.

Znajdowałem się w obozie. Leżałem na prowizorycznym łóżku i obserwowałem jakąś muchę, która latała pod sufitem. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a ja ujrzałem Ernesta, który podszedł do mnie, uśmiechając się. 
- Hej, księżniczko. - Mruknął i usiadł. Również podniosłem się do siadu i spojrzałem na niego. - Tęskniłem, wiesz? Moje łóżko bez ciebie zrobiło się takie cholernie zimne i puste. - Mruknął i złapał mnie, przysuwając do siebie. Poczułem jego usta na swojej głowie. - Zabiorę cię stąd, co ty na to, księżniczko? - Spytał i lekko pomiział mnie po włosach. Już miałem się odzywać, gdy drzwi otworzyły się z hukiem, uderzając w ścianę. Wpadli przez nie mężczyźni w czarnych jak noc strojach. Byli uzbrojeni po zęby, a w ich stroju nie było najmniejszej luki, przez którą ktoś mógłby ich zranić. Ernest wyglądał, jakby miał zaraz zesrać się ze strachu. Był cały biały, a w oczach lśnił mu strach. Z zewnątrz słyszałem równy, marszowy krok, przywodzący na myśl armię. Czyżby to miał być koniec tyrana?

***

*- chodzi o ten filmik:

https://youtu.be/oI8trlbCbU8

1014 słów, moi drodzy! Sabaton działa cuda! :D

Ostatni akapit wymyśliłam słuchając tego oto cuda:

https://youtu.be/CHwKUClcVig

Kocham ten zespół, naprawdę. + bardzo polecam oczywiście :D

Słuchając tej piosenki wpadłam też na pomysł na następną część serii. Posikacie się normalnie >:D
Już Wam współczuję.

Do przeczytania,

- HareHeart     


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top