14
Było już późno a Narine nadal nie wróciła. Historia lekceważąc rady swych sług, zarzuciła na siebie jedynie płaszcz i kazała osiodłać konia. Ignorując nawoływania strażników, pognała przez pola wprost do siedziby Zwiadowców. Do człowieka, któremu mogła powierzyć życie swojej siostry. Do Levi'a. Wiedziała, że nikt inny nie pomoże jej tak jak on. Nikt inny nie przejmował się losem Narine tak jak on. Niezależnie od tego co ich poróżniło, nadal łączyła ich wspólna przeszłość w imię której wiedziała, że jej nie zostawi. Zatrzymała konia, zeskoczyła na ziemię i biegiem ruszyła ku drzwiom. Jej koszula nocna i poły płaszcza, powiewały w ślad za nią na zimnym nocnym wietrze. Doskonale pamiętała rozkład pomieszczeń, jak i panujące w Korpusie zwyczaje z czasów, gdy jeszcze była zwiadowcą. Skierowała swe kroki do kuchni i wtargnęła do środka trzaskając drzwiami, co zwróciło uwagę kilku znajdujących się wewnątrz ludzi. Odnalazła wzrokiem mężczyznę po którego tutaj przyjechała i bez zbędnych wstępów powiedziała:
- Narine nie wróciła. Od południa nie ma z nią żadnego kontaktu.
Widziała jak Levi spiął się na całym ciele, a na jego twarzy pojawił się wyraz determinacji i obietnica śmierci dla tego, kto śmiał położyć ręce na siostrze Historii. Podszedł do niej i z niespotykaną siłą złapał jej przedramię, ignorując fakt, że miał odczynienia z samą Królową.
- Gdzie? - spytał jedynie.
- Główny Targ w Troście - odparła Historia dochodząc do wniosku, że dobrze zrobiła przyjeżdżając tutaj. Ackermann działał natychmiast, podczas gdy jej straże musiały czekać na decyzję Zackleya.
- Wracaj do siebie! - rozkazał Levi - nie wiemy do czego mogą wykorzystać Narine. Musisz być na miejscu, gdy przyślą swoje żądania. Twoja pozycja jest w tej chwili zagrożona - powiedział. Oboje zdawali sobie sprawę, że prawdopodobnie i tak wszyscy w niedługim czasie odkryją kim jest Narine. Nie było już sensu niczego ukrywać - kto zawsze jest ci przeciwny Historio? - zapytał.
- Kult Murów... - zawahała się na moment.
- jedź do domu - powtórzył - tam się spotkamy - dodał.
Porwał z blatu swoje sztylety i tak jak stał, wybiegł z pomieszczenia ignorując wołającą go Hange. Nie miał czasu na żadne tłumaczenia. Nie był pewny, czy za zniknięciem dziewczyny rzeczywiście stał ktoś pragnący ją wykorzystać do własnych celów. Równie dobrze mogła to być jakaś osobista zemsta. Jeśli chciał odnaleźć Lowell żywą, musiał działać natychmiast. Osiodłał swojego konia i pędem ruszył w kierunku Trostu. Napędzany gniewem, poganiał swojego konia do granic możliwości. Każda mijająca sekunda była na wagę złota. Jedynym czego w tej chwili pragnął było to, aby nie powtórzyła się sytuacja z przed kilku lat. By po raz kolejny nie musiał oglądać jak umierała...
To była zaledwie chwila, moment, w którym czas stanął dla niego w miejscu. Usłyszał krzyk zaskoczonej Narine, która jeszcze sekundę temu stała obok niego, a już w następnej tkwiła w silnym uścisku mężczyzny. Mężczyzny, którego na zlecenie obrabowali kilka dni wcześniej, a który teraz przykładał brudny nóż do gardła dziewczyny. Towarzyszyło mu dwóch rosłych oprychów, których obezwładnił by dostać się do wnętrza budynku. Levi zamarł czując strach ściskający jego gardło, gdy złotowłosa tkwiła z przerażeniem wypisanym na twarzy, w ramionach swojego oprawcy. Pierwszy raz w swoim życiu zawahał się, nie mając pojęcia co powinien uczynić.
- Niech to będzie dla was nauczka smarkacze - rzucił mężczyzna i na oczach młodego Ackermanna wbił swój ostry nóż w klatkę piersiową dziewczyny, po czym wypuścił Narine ze swoich rąk. Jej ciało upadło jak szmaciana lalka. Levi spoglądał na to z przerażeniem, czując się tak, jakby także i jego sięgnęło ostrze sztyletu. Po jego policzkach powoli zaczęły spływać łzy, nad którymi nie posiadał żadnej kontroli.
- Ona jeszcze żyje - mruknął jeden z towarzyszy.
- Już niedługo - odparł mężczyzna kopiąc do leżącej na brudnej ziemi Narine.
Ackermanna ogarnęła wściekłość, jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Nienawiść do stojącego przed nim człowieka i chęć zemsty, zalała cały jego umysł. Chciał by zamachowca cierpiał równie mocno, jak w tej chwili Narine, o ile nie jeszcze bardziej. Jeden z intruzów mimo słów swojego szefa, pochylił się nad Lovell z zamiarem wykonania ciosu kończącego jej życie. Levi ryknął ze łzami wściekłości spływającymi po jego policzkach, a przez jego ciało potoczyła się dziwna fala energii, z której istnienia wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Jak w transie ruszył na pochylającego się nad Narine oprycha i z nadludzką siłą wymierzył cios prosto w jego twarz. Zaatakował drugiego z nich, powalając go na ziemię, a potem z okrzykiem wściekłości dzierżąc w dłoni swój ostry nóż, dopadł do oprawcy złotowłosej i dźgnął go precyzyjnie w aortę sprawiając, że ten zaczął dusić się swoją własną krwią. Levi jednak nie miał zamiaru na tym poprzestać. Kopał z całej siły w ciało umierającego człowieka i deptał jego uwaloną w krwi i brudzie twarz, do puki ten nie umarł. Ackermann dysząc spoglądał na zmasakrowane ciało mężczyzny, który był jego pierwszą ofiarą w życiu. Czuł płynącą w jego żyłach adrenalinę, która sprawiała, że jeszcze w pełni nie dotarło do niego co zrobił. Odwrócił się w kierunku leżącej na ziemi Narine i podbiegł do niej. Chwycił ją w swoje ramiona, z przerażeniem widząc jak jej złote włosy nurzają się w kałuży wypływającej z niej krwi. Dziewczyna otworzyła zmęczone oczy i posyłając mu słaby uśmiech, uniosła dłoń do jego policzka by zetrzeć płynące na nowo łzy. Czuł jej kruche w tej chwili ciało, spoczywające w jego objęciach, widząc jak powoli ulatywało z niej cenne dla niego życie. Śmierć powoli odbierała mu coś, co było najcenniejsze w jego życiu. Levi złapał jej bladą od utraty krwi dłoń. W tej chwili po raz pierwszy był jak otwarta księga, nie ukrywając przed światem swoich uczuć.
- Levi - powiedziała cicho
- Nic nie mów kretynko. Zaraz nadejdzie pomoc... oszczędzaj się - powiedział drżącym głosem, czując jak rozpacz ściska jego serce.
- Levi...
- nic nie mów - powtórzył.
- Levi... Pierdolona Oaza Spokoju nie powinna płakać - powiedziała słabo z rozbawieniem, na co na ustach Ackermanna na moment pojawił się delikatny uśmiech - Pewnego dnia zostawisz za sobą przeszłość i wyjdziesz na powierzchnię by zobaczyć wschód słońca - powiedziała - Wiem, że ci się uda - dodała szybko widząc, że chce zaprotestować.
- Razem zobaczymy wschód słońca - powiedział.
- Levi obiecaj mi coś... - zaczęła, a Ackermann widział, że była coraz słabsza - Niezależnie od tego co pokazujesz innym, wiem, że gdzieś tam w środku jesteś dobrym człowiekiem... Nigdy się nie zmieniaj... i żyj! - dodała czując jak zaczynają ciążyć jej powieki.
- Narine nie odchodź! Błagam, nie zostawiaj mnie! - powtarzał w panice.
Mógł przysiąc, że widział jak z jej oczu zniknął blask, nim sekundę później jej powiek się zamknęły a głowa odchyliła do tyłu. Wrzask bólu który rozniósł się po okolicy, przypominał jazgot cierpiącego zwierzęcia. Narine umarła na jego rękach, a on nie był w stanie nic na to poradzić. Gardził sobą, że wcześniej nie zareagował, że nie był w stanie jej uratować przed śmiertelnym ciosem. Była dla niego wszystkim co miał, była całym jego światem... i w tej własnie chwili zrozumiał, że ją Kocha... zrozumiał za późno...
Levi pamiętał jeszcze jak Kenny wziął ciało Narine na ręce i kazał mu wracać do domu. Drogę do ich chaty pamiętał jak przez mgłę, przytłoczony bólem i powoli docierającym do niego faktem, że pierwszy raz w życiu zabił żywego człowieka. Tamtego dnia stracił kogoś kogo kochał i zyskał przedziwną moc, którą posiadali jedynie Ackermanowie. Levi zacisnął szczękę na samo wspomnienie tamtego dnia, który doprowadził do tego, że dziś był znany jako najsilniejszy żołnierz ludzkości. Tym razem nie miał zamiaru dopuścić, by Narine coś się stało. Zaczynało świtać gdy Levi wreszcie dotarł na plac targowy w Troście. Z determinacją wypisaną na twarzy, szukał jakichkolwiek śladów pozostawionych przez Narinę. Wiedział, że gdzieś musi coś być. Kenny skutecznie wbił im do głowy, że w podobnej sytuacji powinni zostawić choćby najmniejszą wskazówkę co się z nimi stało. Uwagę Levi'a zwrócił kosz rozsypanych truskawek, w zaułku obok stoiska z owocami. Było to dosyć niecodziennie zwłaszcza, że truskawki nie należały do najtańszych. Nikt normalny nie pozwoliłby sobie na takie marnotrawstwo. Ackermann zagłębił się w zaułek poszukując jakichś wskazówek, że to właśnie tu mogła przebywać Narine. Pośród leżących na brukowanym podłożu truskawek, zobaczył niewielkie plamy krwi i zacisnął usta mając nadzieję, że nie należała do blondynki. Jednego mógł być pewny. Narine nie poddała się bez walki. Postąpił kilka kroków naprzód i zobaczył leżąca na podłodze haftowaną chusteczkę, zupełnie nie pasująca do tego miejsca. Podniósł ją z podłogi stwierdzając po dotyku, ze była bardzo dobrej jakości. Przytknął ją do nosa, a w jego nozdrza uderzył znajomy zapach lawendy. Widniejące na chusteczce inicjały które zobaczył w następnej chwili, tylko utwierdziły go w przekonaniu, że to tutaj doszło do porwania. Ściskając mocno chusteczkę w swojej dłoni, opuścił uliczkę i natknął się na kupca który wykładał Świerże truskawki na swoim straganie. Levi bez chwili zawahania ruszył prosto do niego.
- szukam złotowłosej dziewczyny, która kupiła kosz truskawek - oznajmił sucho mierząc sprzedawcę wzrokiem.
- rzeczywiście była tutaj taka - przyznał mężczyzna - dobrze ją pamiętam. Zapłaciła nawet więcej niż powinna - dodał.
- czy ktoś ją zaczepiał? - zapytał Ackermann.
- hmm niech pomyśle... - zastanowił się sprzedawca a widząc zniecierpliwienie rozmówcy natomiast odpowiedział - było dwóch mężczyzn, którzy wyglądali jakby mieli z nią na pieńku. Zaciągnęli ją do tej uliczki - wskazał na zaułek z którego przed chwilą wyszedł Ackermann.
- widziałeś to i nawet jej nie pomogłeś! - Warknął Levi uderzając pięścią w mur, tuż obok głowy sprzedawcy. Mężczyzna zaczął trzęść się z przerażenia.
- to byli ludzie z Podziemi - zaczął się tłumaczyć - z takimi nie powinno się zadzierać.
- wiesz kto to był? - warknął.
- nnnnie... Ale widziałem jak ta dziewczyna złamała mu nos - odparł wylękniony.
Levi odsunął się od sprzedawcy wiedząc, że już niczego więcej się od niego nie dowie. Wyglądało na to, że jego cel znajdował się w Podziemiu, którego nie odwiedzał już od dawna. Jeżeli właśnie tam znajdował się oprawca Narine Levi wiedział, że go znajdzie.
----------------------------
Historia nie mogła spać tej nocy. Pomimo świadomości, że gdzieś tam Ackermann szuka jej siostry, strach nawet na chwilę nie dawał jej spokoju. Rano podczas śniadania którego i tak nie zdołała przełknąć, otrzymała pilną wiadomość od Naczelnika sił zbrojnych Paradis. Miała natychmiast stawić się w sali obrad, co nie wróżyło niczego dobrego. Założyła swój formalny strój i udała się na spotkanie. Ku jej zaskoczeniu, tego dnia sala była pełna. Znajdowali się w niej wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia w państwie. Zackley, Dowódcy korpusów z towarzyszącymi im podwładnymi, a także przedstawiciele arystokracji i Kultu Murów. Historia przez moment poczuła się tak, jakby miała zaraz wziąć udział w rozprawie sądowej. Hange towarzyszył Armin oraz Eren, którego mina mówiła jej, że nie jest dobrze. Historia zasiadła na swoim miejscu i ogarnęła wzrokiem zebranych. Jeden z arystokratów wstał i przedłożył jej jakiś dokument.
- W imieniu Prawowitej Władczyni Murów Narine Reiss, żądamy byś dobrowolnie odstąpiła ze stanowiska Królowej, które nielegalnie przyjęłaś - oznajmił. Historia spojrzała kolejno na siedzących w sali ludzi i wiedziała, że niewiele jest w stanie w tej chwili zrobić. Jedno było pewne. Wiedziała już kto stoi za zniknięciem Narine oraz to, że jej siostra z pewnością żyła.
- Jestem Historia Reiss, córka Roda Reiss i mam prawo być Królową Paradis - oznajmiła z determinacją w głosie.
- Jesteś tylko bękartem Roda i nikim więcej - powiedział z jadem w głosie arystokrata. Historia kątem oka dostrzegła poruszenie wśród Zwiadowców. Zaciśnięta szczęka Erena i trzymający go za ramiona Armin, mówiły jej, że Jaeager pragnął zareagować. Lepiej jednak było by milczał. Nie był w stanie jej teraz pomóc. Nikt nie był, oprócz Narine i szukającego jej Levi'a.
- Jak śmiesz! - zawołała z gniewem w głosie Historia, zdając sobie sprawę ze swojej przegranej pozycji - Gdzie była moja siostra gdy Naród potrzebował Królowej!? Przyjęłam na siebie obowiązek ciążący na mojej rodzinie i stałam się Władczynią, którą sami obwołaliście na tym stanowisku - syknęła czując gorycz, że sytuacja wymagała od niej ukazania siostry w złym świetle.
- Owszem, jednak teraz twoim obowiązkiem jest ustąpienie miejsca komuś, kto był do tego przeznaczony od urodzenia - odparł.
- Wnoszę o uznanie Historii Reiss winnej bezprawnego władania Paradis - powiedział z mocą przedstawiciel Kultu Murów - Kto jest za? - zapytał, a przed oczami Historii pojawił się las rąk. Reiss z przerażeniem spoglądała na przeważającą liczbę głosów, uznanych za jej ukaraniem. Wszystkie należały do arystokratów, niewielkiej liczby członków Kultu, a także ku zaskoczeniu Nile Doka, kilku Żandarmów.
- Na skutek przeważającej liczby głosów, muszę zarządzić tymczasowy areszt Historii Reiss pod zarzutem zdrady stanu. Pozostaniesz w celi do procesu, który rozstrzygnie o twojej winie - oznajmił Darius Zackley.
- Nie możecie tego zrobić! - warknął Eren wyszarpując się z uścisku Armina. Gwałtownie wstał z miejsca i z wściekłością powiódł po zebranych. Członkowie Kultu Murów ze strachu przed jego gniewem, odstąpili kilka kroków w tył - Historia wykonywała tylko wasze rozkazy, więc jak możecie ją teraz za to osądzać! Nie macie żądnych dowodów, że nowa królowa rzeczywiście ubiega się o tron Paradis! - zagrzmiał.
- Eren - powiedziała cicho Historia i pokręciła przecząco głową. W tej chwili nie mieli żadnych szans na wygraną choćby dlatego, że to arystokraci pociągali za sznurki. Wstała z miejsca dumnie unosząc podbródek, a Żandarmi na rozkaz Zackleya zakuli ją w kajdany. Eren bez ostrzeżenia rzucił się na Żandarmów z pięściami. Dwóch udało mu się powalić, jednak został osaczony przez żołnierzy z pozostałych korpusów.
- Eren Jaeger zostaje zatrzymany pod zarzutem niesubordynacji - rzekł gniewnie Zackley - Wyprowadzić oboje - Rozkazał.
----------------------------------------------------
Mężczyzna przywiązany do krzesła grubymi pasami, splunął w stronę stojącego przed nim Levi'a. Wzrok Ackermanna gdyby mógł, zabiłby go na miejscu. Odnalezienie siedzącego na krześle człowieka ze złamanym nosem, nie było specjalnie trudne. Zwłaszcza, że jegomość zdążył opowiedzieć połowie podziemia o tym co mu się przytrafiło. Teraz zaś znajdowali się w piwnicy opuszczonego domu Kennego, który wzbudzał wiele wspomnień. To tylko dodatkowo rozbudzało gniew Ackermanna.
- Gadaj świnio gdzie ją trzymacie - powiedział i uderzył mężczyznę w twarz, wybijając mu dwa zęby. Ten splunął krwią i posłał mu krzywy uśmiech.
- Tsy - syknął Levi i przywalił mu po raz drugi. Okolice lewego oka mężczyzny, zaczęły natychmiast puchnąć - jeśli nie zaczniesz gadać, to dalsza rozmowa potoczy się zupełnie inaczej śmieciu!
- Nie mam ci nic do powiedzenia - odparł tamten, a w oczach Levi'a pojawił się ogień. Wyjął z kieszeni sztylet i jednym precyzyjnym ruchem, odciął mu kciuk w prawej dłoni. Po piwnicy rozległ się potworny ryk bólu, jednak Ackermann się tym nie przejął. Byli w Podziemiu i takie odgłosy były tutaj codziennością. Nikogo nie dziwiły i nikt nie miał zamiaru ingerować w cudze porachunki. Zwłaszcza, że dobiegały z domu Kennego.
- Ty sukinkocie! - zawył mężczyzna. Levi chwycił go mocno za kołnierz i szarpnął do przodu.
- gadaj - warknął a w jego głosie słychać było groźbę. Po kilku sekundach odepchnął mężczyznę od siebie i odrąbał mu drugi palec, bez jakiegokolwiek cienia emocji na twarzy.
- będziesz gadać śmieciu, czy mam kontynuować? - zapytał mrożącym krew w żyłach głosem.
- Jesteś sadystą - Wychrypiał zdartym od wrzasków głosem.
- Nie będę zaprzeczał - odparł Levi z opanowaniem - Jestem nim, zwłaszcza gdy chodzi o kogoś na kim mi zależy - dodał i odciął kolejny palec - gdzie jest Narine - warknął a wtórował mu krzyk bólu torturowanego.
- Miasto wewnątrz Marii... - jęknął niemal przez łzy - Tuż przed Shiganshiną... Ale nie wiem w którym budynku ją trzymają - wydyszał.
- Do czego jest wam potrzebna? - zapytał gniewnie marszcząc brwi. Mężczyzna milczał. Levi z impetem kopnął w pierś grubasa, przysuwając go wraz z krzesłem do ściany. Następnie przyłożył swoją rękę do jego gardła i zacisnął na krtani. Wystarczyła odrobina więcej siły, a mógłby ją zgnieść.
- Arystokraci i Kult Murów chcą pozbyć się niewygodnej Królowej i zastąpić ją tą smarkulą. Chcą nowej marionetki - Levi syknął. Wiedział, że Narine nigdy się na to nie zgodzi, a to oznaczało, że prawdopodobnie będą próbowali zmusić ją do tego siłą. Levi posłał mężczyźnie ostatnie mordercze spojrzenie i ruszył ku wyjściu.
- Chyba mnie tu nie zostawisz!? Słyszysz? Uwolnij mnie!
Wrzaski mężczyzny towarzyszyły mu, dopóki nie zamknął za sobą drzwi do mieszczącego się w Podziemiach domu. Miejsce w którym poznał Narinę wydawało się idealne do tego, by jej oprawca umierał w nim w męczarniach przez długie godziny. Upewnił się, że rany jakie mu zadał przyniosą mu niechybną śmierć. Przez nikogo nie niepokojony opuścił podziemie i ruszył prosto do siedziby Historii.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top