Rozdział 39 - Dach

Thomas spojrzał do tyłu, upewniając się że stwór na pewno został za nimi, wtedy odwrócił się znowu do przodu. -Cholera uważaj!- Wrzasnął głośno. Patelniak jechał z o wiele za szybką prędkością. Nagle pojazd uderzył o leżące na podłożu beczki, przednie koło uniosło się w powietrze, wtedy cały pojazd dachował. Nastolatkowie zaczęli krzyczeć. Z maski samochodu ulotnił się dym, co sprawiło trudności z oddychaniem, wszyscy zaczęli kaszleć. -W porządku?- Zapytał natychmiast Thomas, wymyślając jak wydostać się z pojazdu. -Moja ręka.- Wypowiedział tylko Newt. -Chyba tak.- Odezwał się Patelniak. -Trochę nami poturbowało.- Stwierdziła Oll, łapiąc się za głowę w którą dostała lekko z pistoletu który sobie sama położyła na kolana. Będzie z tego guz. Następnie hektycznie zaczęła go szukać, jednak było to nie lada wyzwanie.

Newt cały czas powtarzał w kółku "moja ręka", sycząc z bólu. -Zasłoń oczy.- Powiedział Thomas. Następnie kopnął w szybę, która się prawie natychmiast rozleciała, po czym wydostał się z pojazdu. -Nic ci nie jest?- Zapytał jeszcze raz. -Nic.- Odpowiedział Newt. -Thomas, drzwi.- Wyjąkał z siebie Patelniak nie mogąc ich otworzyć.

Chłopak podniósł się. -Chodź Oll.- Powiedział szarpiąc za przednie drzwi. Teraz z pojazdu wydostała się dziewczyna ponownie głośno kaszląc. Ledwo stanęła na nogach lekko się chwiejąc, pojedyncze szkiełko wbiło jej się w rękę. Od razu je wyciągnęła z wielkim grymasem na twarzy. Po tym spróbowała pomóc Thomasowi z drzwiami, razem zaczęli za nie szarpać, jednak nie chciały się otworzyć. -Z drugiej strony.- Stwierdził. Dwójka ruszyła. Obeszli samochód podchodząc do drugich przednich drzwi.

Z oddali dało się usłyszeć niepokojące dźwięki. Zanim Thomas i Oll zdążyli cokolwiek zrobić, Newt sam zdołał się wydostać z pojazdu. -Newt żyjesz?- Thomas zadał następne pytanie. -Jak widać.- Odpowiedział gorączkowo kaszląc. -A ty..- Zaczął Thomas. Patelniak jeszcze znajdował się w pojeździe. Wtedy z kierunku z którego przyjechali usłyszeli głośny ryk. Im oczom ukazał się znowu ubrany w wakacyjnym strój popażeniec. -Masz ten pistolet?- Zapytał gorączkowo Thomas patrząc na dziewczynę. Oczy Oll znowu powiększyły się do ogromnych rozmiarów. -Nie.- Odpowiedziała zaniepokojona.

Newt dotknął swego paska jednak także szybko zauważył że jego pistolet nie znajdował się w odpowiednim miejscu. -Cholera.- Powiedział pod nosem. -Wypad! Nie ma na co czekać!- Spanikował Thomas, jednak Patelniak nadal szukał czegoś w pojeździe. Stwór zaczął się zbliżać w ich kierunku.

-Zgłupiałeś!- Wrzasnął Newt. -Musimy się zmywać!- Uniosła się także Oll. -Chodź! Co ty robisz?! Nie ma czasu!- Krzyknął ponownie Thomas pełen paniki.

-Chodź! Chodź! Zostaw to!- Kontynuował. -Zwariowałeś! Chodź!- Podszedł do niego, próbując go wręcz wyszarpać z pojazdu. Popażeniec był już na tyle blisko że byłby w stanie się na kogoś rzucić. Wtedy z pojazdu wyłonił się wreszcie Patelniak z bronią, celnie strzelił w potwora, a ten natychmiast upadł martwy na ziemię. -Bardzo fajnie.- Powiedział już spokojnie Thomas, odetchnął z ulgą. -Dzięki.- Odpowiedział Patelniak.

To jednak nie był koniec problemów. Reszta popażeńców także się już zbliżała. Thomas zaświecił latarką w ich kierunku. -Chodźcie!- Wrzasnęła Oll. -W drogę!- Krzyknął Thomas. Trójka zaczęła się wycofywać. Jedynie Patelniak dalej strzelał. -Dalej! Spadamy!- Brunet znowu próbował go pośpieszyć.

-Szybko, tempo, tempo!- Ruszyli tak szybko jak się tylko dało. Koniec tunelu był już niedaleko. Dało się ujrzeć wpadające światło słoneczne. Wtedy znowu usłyszeli ryk. Hektycznie się zatrzymali z niedowierzaniem patrząc w przód. Inna grupa popażeńców biegła w ich kierunku. -Załatwię ich!- Patelniak odwrócił się strzelając do tyłu.

-Okej, tutaj! Tutaj!- Wrzasnął Thomas patrząc w innym kierunku. Chłopak ponownie odwrócił się strzelając. -Dobra w drugą!- Teraz patrzył w drugim kierunku. Patelniak szybko się odwrócił od razu strzelając. Strzał i... Koniec amunicji.

-To koniec!- Krzyknął. -Cholera!- Wydostał z siebie jedynie Thomas. Czwórka została doszczętnie otoczona. Stwory zbliżały się a z ich ust wręcz ciekła ślinka na widok ludzi. Oll zaczęła się zastanawiać czy będą ich kolacją, obiadem, a może śniadaniem... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top