Rozdział 36 - Wagon

-Aris!- Powiedział Thomas podbiegają do rozpoznanego chłopaka. Wszystkich ręce były związane grubymi łańcuchami które były przyczepione do sufitu. -No i jak. Wszystko dobrze?- Zapytał. Chłopak miał podkrążone ze zmęczenia oczy, widać było że został pobity, ponieważ jedno oko było wyraźnie fioletowe. Wszyscy wyglądali na wycieńczonych. -W porządku.- Odpowiedziała siedząca obok Sonya.

Harriet od razu przytuliła swoich przyjaciół witając się z nimi, natomiast trójka ruszyła dalej. -Już dobrze, nic wam nie grozi.- Uspokajał zaniepokojonych nastolatków Thomas. Przy wejściu zaczęli już rozwalać łańcuchy, wypuszczając wszystkich po kolei.

Gdy trójka doszła na sam koniec Thomas się odwrócił patrząc na Newta oraz Oll. -Nie ma go.- Powiedział po chwili. -Niech to szlak..- Odezwała się ciemnowłosa biorąc głęboki wdech. Newt milczał.

Dalsza część także odbywała się w milczeniu. Wypuszczenie nastolatków, którzy następnie zostali zaprowadzeni nad wodę w której znajdowały się zniszczone statki. Thomas, Newt oraz Oll byli bardziej niż zawiedzeni. Odczuwali przy tym dodatkową złość oraz smutek. Najgorsza mieszanka uczuć.

Vince stał w widocznym miejscu. -Chodźcie bliżej.- Pośpieszał wszystkich. -Dobra słuchajcie.- Zaczął facet. Thomas gorączkowo się zastanawiał. Nastolatkowie rozsiedli się na ziemi. -Chciałbym móc powiedzieć że jest po wszystkim. Ale do tego jeszcze daleko. Dreszcz się trzyma, nie daję za wygraną. Bo macie coś na czym im zależy. Bo wszyscy jesteście odporni na chorobę która dziesiątkuje ludzkość. Stwierdzili że was poświęcą aby znaleźć lek. Po moim trupie! Więc w dwa dni, odnowimy te zardzewiałą trumnę, i wyniesiemy się stąd.- Wskazał na jeden z rozwalonych statków.

-Popłyniemy gdzieś gdzie dreszcz was nigdy nie znajdzie. Gdzie zaczniecie od nowa. Gdzie będzie wasz dom.- Mówił Vince.

-Ty nie masz zamiaru, prawda?- Znikąd pojawiła się Oll zerkając na Thomasa. Chłopak się jej przestraszył. -Słucham?- Zdziwił się. -Nie udawaj Thomas. Dobrze cię znam.- Posłała jemu ciepły uśmiech. -Nie wiem o czym mówisz.- Drążył dalej, następnie ruszył wymijając ją. Dziewczyna ruszyła za chłopakiem trując jemu nadal głowę. Mówiła o tym jakie to by było głupie i nieodpowiedzialne. Mimo że sama chciałaby pójść po przyjaciela, byłoby to szczytem głupoty.

-Co wy na to? Chodźcie do roboty.- Vince zakończył przemówienie. Przechodzący Thomas zerknął na Brendę a ta na niego. Idąca za chłopakiem Oll posłała jej jedynie niewielki uśmiech. Brunetka nadal mówiła do Thomasa, on jedynie odpowiadał krótko, albo milczał.


Później osoby z największymi wpływami zebrały się w pomieszczeniu w którym przebywali Aris oraz Sonya. Harriet się nimi opiekowała. Miała im dużo do opowiedzenia po takim czasie.

-Długo trwało zanim się zjawiliście.- Zaśmiał się Aris. -Też się cieszę że cię widzę.- Powiedział jedynie Thomas uśmiechając się szerzej.

-Więc jak to było?- Zapytał Thomas. -Walczyliśmy tak jak się dało.- Odpowiedział. -Cudem nas znaleźliście. Wciąż nas przewozili. Chyba coś grubszego się dzieje.- Odezwała się Sonya. -A teraz dokąd was wieźli?- Zapytał Newt. -Nie wiem ale, o jakimś mieście gadali.- Odpowiedział Aris. Oll przełknęła głośno ślinę zastanawiając się gorączkowo. Thomas spojrzał na Newta. -To znaczy że są jeszcze jakieś miasta.- Zapytała ze zdziwieniem Harriet.

-Nie ma.- Zaprzeczyła Brenda. -Wszystkie zostały zburzone.- Dodała. -Okej chwila, ale co z Minho?- Zdziwił się Thomas. -Czemu nie był w pociągu?- Zadał następne pytanie. Zapadła cisza. Aris oraz Sonya spojrzeli po sobie. -Przykro mi Thomas. Był tam.- Odpowiedział Aris.

Oll wzięła głęboki wdech z niedowierzaniem patrząc na przyjaciół, szybko wypuściła powietrze. Reszta albo przełknęła głośno ślinę, albo z wściekłością patrzyli na ziemię. Zaliczyli ogromną wtope... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top