Rozdział 30 - Zdrada
Reszcie dano ciepłe ubrania. Aris rozdzielił się od reszty cały czas będąc z przyjaciółkami. Opowiadał im co przeżyli po drodze. Newt, Minho, Patelniak oraz Oll siedzieli na wzgórzu rozmawiając.
-Powiedz jakie to uczucie?- Zapytał Patelniak. Leżąca na skalę dziewczyna spojrzała na niego kątem oka. -Co masz na myśli?- Zdziwiła się. -Jak to jest odnaleźć członka rodziny?- Wyjaśnił. -Nie odczuwam różnicy. Nic nie czuje, mimo że próbuje, nie jestem w stanie sobie przypomnieć czegokolwiek..- Odpowiedziała. Zrobiło jej się znowu dość smutno.
Czwórka rozmyślała, tak naprawdę to przez większość czasu panowała po prostu cisza. W końcu podszedł do nich Thomas. Oll podniosła się robiąc mu trochę miejsca. Otrzepała drobinki piasku z włosów oraz ubrań.
Chłopak usiadł koło niej przyglądając się ludziom na dole. -Gdyby Alby to widział.- Odezwał się nagle Newt. -I Winston.- Dodał Patelniak. Oll także o kimś pomyślała smutniejąc. -I Chuck.- Dodał od siebie także Thomas trzymając małą figurkę którą zrobił chłopiec w labiryncie.
-Byłby z ciebie dumny.- Stwierdził Newt. -Ta..- Powiedział jedynie cicho pod nosem Thomas nie wierząc w słowa przyjaciela.
-Hej Aris.- Krzyknął nagle Patelniak. -Chłopaki.- Krzyknął Aris unosząc rękę zaczynając im hektycznie machać z uśmiechem na twarzy. Oll się lekko skrzywiła, poczuła się pominięta. -Stare dobre czasy..- Uznała, lekko się uśmiechając. Była przyzwyczajona do tego że pomijano jej płeć. -Polubiłem go.- Odezwał się znowu Patelniak. -Taa, ja też, ale wciąż mu nie ufam.- Uśmiechnął się Minho.
Grupka zaczęła się śmiać. -A gdzie Teresa?- Zapytał w końcu Thomas rozglądając się. Cały czar prysł. -Tam.- Odpowiedział Newt wskazując na skałę. Dziewczyna zerkała na niebo, a jej włosy oraz ubrania falowały w rytmie wiatru.
Thomas od razu się podniósł ruszając w jej kierunku. -Co za..- Zaczęła Oll kiwając z niedowierzania głową. Uśmiech oczywiście nie schodził jej z twarzy.
Thomas podszedł szybko na górę, a niebo stawało się z sekundą na sekundę coraz piękniejsze. Mrok powoli pochłaniał słońce. -Hej, w porządku? Co tu robisz?- Odezwał się chłopak. Dziewczyna na niego zerknęła. -Myślę.- Odpowiedziała od razu. -To nie przeszkadzam.- Stwierdził Thomas zaczynając się wycofywać.
-Pamiętasz swoją matkę?- Zatrzymała go jeszcze. Chłopak przystanął zastanawiając się. -Chyba tak.- Powiedział w końcu. -Ja swoją pamiętam.- Zaczęła.
-Była piękną kobietą. Wszyscy ją uwielbiali. Przed dreszczem miałam tylko ją.- Opowiadała dziewczyna, a chłopak milczał. -Gdy zachorowała, nie wiedziałam co robić. Trzymałam ją zamkniętą w ukryciu. Myślałam że wyzdrowieje. Co noc słyszałam te okropne dźwięki. Krzyki.- Kontynuowała.
-Aż pewnej nocy, po prostu przestała. W końcu umilkła. Poszłam do niej, Wszędzie była krew. A ona spokojnie siedziała. Powiedziała że jest lepiej. Że pozbyła się halucynacji. Wyłupiła sobie oczy.- Opowiadała dziewczyna z łzami w oczach.
Znowu zapanowała chwila ciszy. -Na świecie chorują miliony ludzi. Każdy przeżył podobną tragedie. Nie możemy ich zawieść.- W tym momencie po jej policzku spłynęła łza. -Nie ja.-
-Co to znaczy?- Zapytał w końcu Thomas. -Że musisz to zrozumieć.- Odpowiedziała. -Co?- Nadal nie rozumiał. -Dlaczego to zrobiłam.- Powiedziała a za nią pojawiły się światła w oddali. Niczym helikopterów lecących w prosto w ich kierunku. Thomas od razu je zauważył. Z niedowierzaniem patrzył. W końcu zdołał wypowiedzieć jej imię. -Proszę nie walcz z nimi.- Powiedziała błagalnym tonem.
Chłopak zaczął brać głębokie wdechy. -Coś ty zrobiła?- Zapytał ciszej. Następnie powtórzył pytanie bardziej agresywnie. Po czym szybko ruszył. Na pomoc reszcie.
Oll podziwiała góry aż jej uwagę przykuły światła w oddali. -Widzicie?- Zapytała Oll podnosząc się. Helikoptery były już prawie nad osadą. Poleciał pierwszy pocisk, a osada stanęła w płomieniach. Z ust dziewczyny wydostał się krzyk przerażenia, spojrzała na przyjaciół. Szybko zeszli na dół.
Z helikopterów zaczęli schodzić mężczyźni z bronią. Natychmiast zaczęli strzelać do spanikowanych ludzi. -Gdzie Thomas?!- Wrzasnął Patelniak, czwórka schowała się za beczkami, nieopodal pojazdu w którym stał Vince strzelając do napastników. Krzyknął imię Harriet która donosiła jemu amunicje.
Czwórka podbiegła do nich. -Co mamy robić?- Zapytał Minho. Teraz skryci byli za pojazdem, co jakiś czas trafiały w niego pociski wroga. -Osłaniajcie nas!- Odpowiedziała dziewczyna. -Amunicja!- Wrzasnął znowu Vince. -Hej! Umiesz strzelać?- Zapytał podając Minho broń. Chłopak od razu ją przeładował celując w wroga. Następnie dał karabin Oll. -Osłaniajcie mnie, to nasza jedyna nadzieja!- Stwierdził.
Dziewczyna nakierowała broń w jednego z napastników, strzeliła i jeden z wrogów upadł na ziemię. Zwycięsko się uśmiechnęła. Patelniak oraz Newt także dostali już broń z której zaczęli strzelać. Padały kolejne strzały, i kolejne. Oll w ostatnim momencie zrobiła unik prawie obrywając z broni wroga. -W porządku?!- Wrzasnął Minho. -Tak!- Odpowiedziała zastrzelując napastnika.
-Vince, jest ich za dużo.- Odezwał się Newt. Harriet strzeliła do następnego, jednak ten skrył się za beczkami wyciągając jakiś przedmiot. -Koniec!- Powiedział Patelniak oznajmiając koniec magazynku.
-Uwaga!- Powiedziała Oll widząc świecący przedmiot lecący w ich stronę, jej oczy powiększyły się do ogromnych rozmiarów. Przedmiot wylądował przy Vincu. Wszyscy z przerażeniem spojrzeli po sobie. Wtedy przedmiot wybuchł, ból przeszył wszystkich ciała, bezwładnie upadli na ziemię nie mając możliwości ruchu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top