Rozdział 3 - Opowieść

Następnie nowy podszedł do przejścia, które jeszcze było otwarte. –Dokąd idziesz? Co robisz?!- Chuck pobiegł za nim. –Tylko zajrzę.- Odpowiedział. –Nie możesz. Nikt nie może. Zwłaszcza teraz. Jest niebezpiecznie.- Powiedział. Jednak Świeży dalej robił swoje. –Dobra. Nie wejdę.- Stwierdził nadal się zbliżając do wejścia.

-Hej!- Wrzasnął ktoś od  boku od razu popychając chłopaka, a ten odleciał dwa metry dalej upadając na ziemie. –Znów na siebie wpadamy.- Odezwał się Gally. –Spadaj!- Powiedział oszołomiony chłopak. –Spokojnie.- Odpowiedział. Przy chłopakach zebrało się jeszcze kilkoro.

-Pogięło was?!- Wrzasnął nowy. –Uspokój się.- Powiedział Newt. –Nie! Gadajcie co tam jest.- Wrzasnął. –Chronimy cię.- Stwierdził łagodnie Alby. –Nie prawda! Nie możecie!- Krzyknął. –Nie idź tam.- Odezwał się znowu Alby. Wtedy wszyscy usłyszeli głośne dźwięki.

Chłopak odwrócił się i od razu powiew wiatru musnął mu po twarzy. Niektórzy zasłonili sobie oczy. –Co jest.- Wyszeptał pod nosem. Wtedy wejście zaczęło się wolno zamykać. –Następnym razem cię puszczę.- Powiedział Gally odchodząc. Tak jak zaraz po nim reszta. –Witaj w strefie.- Powiedział Alby również odchodząc.

Jeszcze przed zmrokiem Oll wyszła z lasu z stertą drewna które sama wyrąbała. –Cześć Newt.- Powiedziała lekko się uśmiechając. Nie lubiła wielu osób. Newt ewidentnie należał do przeciwnej grupy. Nawet uznawała go za przyjaciela. -Hej Oll.- Odpowiedział szeroko się uśmiechając. -Dobrze cię zobaczyć.- Dodał. -Cieszę się że chociaż ty jesteś takiego zdania.- Wypuściła głośno powietrze.

Z części drewna zrobili ognisko. Wszyscy dobrze się bawili, jedząc i pijąc. Oczywiście wszyscy chłopcy. Oll stała w lekkiej oddali przyglądając się reszcie. Chwile później zauważyła Newta i świeżaka. Podeszła do chłopców siadając koło jednego z nich.

Newt jadł coś na patyku. A nowy siedział dość naburmuszony. -Co tam Oll.- Usłyszała. –Świetnie. Jak zawsze.- Odpowiedziała od razu z pełną ironią. –Masz Gulnij. Jak mężczyzna.- Newt podał słoik z jakąś cieczą chłopakowi. Ten wziął łyka jednak od razu zaczynając kaszleć wypluł całą zawartość. Newt zaczął się śmiać, a Oll uśmiechnęła się przejmując napój biorąc dużego łyka. –Tak się to robi.- Zaśmiała się cicho. –Co w tym jest?!- Zapytał nowy. –Pojęcia nie mam.- Odpowiedział Newt. Oll dopiero teraz się skrzywiła. –Nowa receptura?- Wyszeptała pod nosem. Jednak nie wypluła wszystkiego na ziemię jak chłopak poprzednio. –Gally to pędzi.- Wyjaśnił. –To jego patent.-

-Ale to palant.- Zauważył nowy. –Uratował ci życie.- Odezwała się Oll. –Uwierz mi.- Dodała. –Labirynt jest groźny.- Powiedział Newt. Teraz usłyszeli dziwne hałasy. –Jesteśmy w pułapce.- Zauważył chłopak. –Na razie.- Stwierdził Newt. –Ale. Widzisz ich?- Obydwaj odwrócili się. –Przy ogniu. To biegacze.- Wskazał palcem. –Ten po środku to Minho. Ich wódz. Co rano gdy brama się otwiera badają labirynt. Rysują mapy i szukają wyjścia.- Wyjaśnił. –Długo go szukają?- Zapytał. –Trzy lata.- Odpowiedziała Oll.

-I nic nie znaleźli?- Zdziwił się. –Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Posłuchaj. Słyszysz. Labirynt się zmienia. Każdej nocy.- Powiedział Newt. –Jak to możliwe?- Zdziwił się nowy. –Spytaj drani którzy nas tu zamknęli. Tylko biegacze wiedzą co tam jest. Są najsilniejsi i najszybszy. To dobrze, bo jeśli nie wrócą zanim zamknie się brama zostaną tam na noc. A tego nikt nie przeżył.- Tłumaczył dalej. –Co się z nimi stanie?- Zapytał.

-Dorwą ich dozorcy. Kto ich widział, nie przeżył.- Odpowiadał Newt. –Z małym wyjątkiem.- Wtrąciła się Oll. –Straszne stworzenia. Nie chciałbyś ich zobaczyć, i właśnie dlatego trzymaj się z dala od labiryntu.- Powiedziała poważnie wstając. –Widziałaś ich?- Zapytał nowy zdziwiony jej postawą. Oll kiwnęła pozytywnie głową a jej oczy rozszerzyły się przypominając sobie te wydarzenia. –Byłam biegaczem. Tego pamiętnego dnia jak zawsze wyruszyliśmy we dwójkę. W pewnym momencie  po prostu się rozdzieliliśmy. Na dosłownie chwilkę. Wtedy  usłyszałam przerażający krzyk. Rozejrzałam się i zobaczyłam to coś. Zabijało właśnie drugiego biegacza. Zaczęłam biec a to coś pobiegło za mną. W dodatku było już późno. Brama zamykała mi się przed nosem. Bez pomocy innych nie wydostałabym się z niej cała.- Opowiedziała poważnie. –Od tamtej pory zaszyłam się w lesie.- Dodała kiwając negatywnie głową z niedowierzania. Newt spojrzał się na nią zdziwionym wzrokiem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top