Rozdział 28 - Góry
W końcu dojechali do gór. Nie mogli przejechać dalej, ponieważ na drodze znajdowały się opuszczone pojazdy. Wszyscy szybko opuścili samochód przyglądając się już widocznie zardzewiałym samochodom.
-Dalej idziemy pieszo.- Zauważył Jorge. Oll jeszcze raz spojrzała na pojazd. Zrobiło jej się trochę smutno. Bardzo jej się podobała podróż w czterokołowcu. Wszyscy zgarnęli swoje manatki i ruszyli pomiędzy pojazdami. Było ich sporo. Co jakiś czas dało się na nich zauważyć ślady strzał. Wszyscy zaczęli się rozglądać po otoczeniu. Thomas dotknął dziury znajdującej się na szybie. Było ewidentnie za cicho. Wtedy padł pocisk, który trafił prawie w Thomasa. Wszyscy rzucili się na podłogę by się skryć. -Padnij!- Krzyknął ktoś jeszcze.
Newt, Oll oraz Minho znajdowali się przy jednym pojeździe. Przy innym Teresa, Aris, Brenda oraz Patelniak, a przy najbardziej narażonym Jorge oraz Thomas. Nadal dało się usłyszeć strzały.
-Wszyscy cali?- Zapytał Thomas. -Tak!- Odpowiedziała Brenda. -Ktoś widział skąd strzelali?- Wrzasnął Newt. Wraz z Minho trochę gnietli Oll. Dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami a jej oczy były znowu ogromne.
-To ta gnida Markus. Posłał nas w zasadzkę.- Stwierdził Jorge szukając czegoś. Thomas wyjrzał spoglądając w górę, jednak wtedy znowu padły strzały. Szybko skrył się za pojazdem. -Co teraz?!- Zapytał Thomas a w jego głosie dało się usłyszeć przerażenie.
-Masz.- Powiedział Jorge podając mu jakiś przedmiot. Była to bomba. -Trzymaj.- Dodał. -Odwrócimy ich uwagę.- Stwierdził. -Będziesz rzucał.- Uśmiechnął się wyciągając detonator.
-Uwaga! Na mój znak biegiem do wozu! I zatkać uszy!- Krzyknął Jorge. -Gotów? Raz. Dwa...- Już chciał mówić "trzy" jednak wtedy usłyszeli przeładowanie broni tuż przy głowie.
-Rzuć to.- Rozkazał damski głos. -Już!- Dodała poważnie dziewczyna. Thomas odłożył bombę na ziemię. -Powiedziałam rzuć to!- Wrzasnęła.
-Wstawać!- Rozkazała. Teraz stały dwie dziewczyny. Jedna była blondynką a druga ciemnowłosa. -Idziemy!- Rozkazały kolejny raz. -Wstawać i jazda!-
-Spokojnie.- Odezwał się Jorge z uniesionymi dłońmi cofając się w stronę czwórki oraz jeszcze dalej będącej trójki. -Wy też!- Wrzasnęła. Minho, Oll i Newt podnieśli się praktycznie jednocześnie. Na ich twarzach panowało zdezorientowanie. -Bez wygłupów!- Kolejny raz krzyknęła. Czwórka także się podniosła.
-Powoli!- Zapadła chwila ciszy. Jedna z dziewczyn zaczęła przyglądać się Arisowi. W końcu wypowiedziała jego imię. Wszyscy spojrzeli na chłopaka ze zdziwieniem. Dziewczyna zdjęła znajdującą się na jej twarzy maskę ujawniając swoją twarz. Chłopak nie mógł uwierzyć. -Boże, Harriet?- Zapytał.
-Co ty tu robisz?!- Zapytała przytulając go. -Sonya.- Powiedział przytulając też drugą dziewczynę. -Mogłyśmy cię rozwalić.- Powiedziała jedynie dziewczyna. Minho, Oll i Newt spojrzeli z niedowierzaniem po sobie. -Wszystko dobrze?- Zapytała go.
-Co? Co jest?- Odezwał się nagle Minho. -Byliśmy w labiryncie.- Odpowiedział ucieszony. Zapadła cisza. Dziewczyna odeszła od Arisa gwiżdżąc. -Możecie wyjść!- Krzyknęła. Na wzgórzach pojawiło się dużo sylwetek z bronią w ręku.
Nastolatkowie nadal trzymali uniesione ręce. -Żyjesz.- Cieszyła się nadal Sonya. Dziewczyny zaprowadziły grupkę do pojazdów.
-Niech odjedzie!- Sonya dała znak mniejszej ciężarówce by ta ruszyła. Co oczywiście zrobiła. -Zabieramy ich do bazy. Oznajmiła Harriet. -Jak tu dotarłyście?- Zapytał Aris. -Odbiło nas prawe ramię.- Odpowiedziała. -Co?- Zdziwił się Thomas. -Prawe ramię? Wiecie gdzie są?- Zapytał. -Wskakujcie.- Powiedziała Harriet otwierając drzwi pojazdu.
Ruszyli rozdzielając się na dwa pojazdy. Oll podziwiała widoki na zewnątrz, a było co podziwiać. Niedługo później dojechali na miejsce.
Im oczom ukazała się niewielka osada. Jak wryci spojrzeli na działania znajdujących się tu ludzi. -Planowali to od ponad roku.- Opowiedziała Harriet. -To wszystko dla nas.- Dodała. -Trafiliście w samą porę.- Odezwała się Sonya. -Ruszamy o świcie.- Dodała. -Gdzie jest Vince?- Zapytała następnie jakiegoś przechodzącego faceta.
-Chyba tam.- Wskazał jej palcem w jednym kierunku. -Kim jest Vince?- Zapytał Thomas. -Zdecyduje czy was zabierzemy.- Odpowiedziała Harriet. -To miała być armia.- Zauważył Minho.
-Była.- Usłyszeli z boku. Ich oczom ukazał się średniego wieku facet o blond włosach. Nosił skórzaną kurtkę. -Tylu zostało.- Wyjaśnił. Oll spojrzała na faceta w taki sposób jakby go już kiedyś widziała. Tylko nie mogła sobie przypomnieć gdzie i kiedy. Jednak wydawał się jej znajomy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top