Rozdział 10 - Klatka

-Dobra. Chodźcie.- Powiedział Newt do reszty odchodząc. Oll udała się za nim nawet nie oglądając się za siebie.

Dziewczyna udała się do Alby'ego. Mówiła do niego jednak nie odpowiadał. Biedak cierpiał i chyba miał gorączkę. Bardzo się pocił. Niedługo później zjawił się Newt, Thomas i Teresa. Dziewczyna miała jakieś fiolki z niebieską zawartością.

-Nie wiemy co to jest i kto to przysłał. Dlaczego przez ciebie? To go może zabić.- Powiedział Newt. Był lekko zirytowany. –Newt. Jeżeli nie to, to choroba go zabije.- Powiedziała Oll przyglądając się cierpiącemu chłopakowi. –Spójrz na niego. Może być gorzej?- Zapytał Thomas. –Musimy spróbować.- Dodał.

Newt chwilę się zastanawiał. Zerknął na Oll a ta kiwnęła pozytywnie głową. –Dobra.- Powiedział. –Zrób to.- Blondyn oddał z powrotem fiolkę Thomas'owi. Thomas bez zastanowienia przyjął ją i otworzył, na końcu znajdowała się igła. Ominął Oll która się trochę odsunęła. Pierw chwilę się jemu przyglądał i zdecydowanie się wahał, po czym spojrzał jeszcze raz na Newta i Oll szepcząc „ok.''.

Znowu się odwrócił chcąc teraz wstrzyknąć zawartość, jednak Alby nagle chwycił go za koszulkę. Newt i Oll odruchowo podbiegli aby powstrzymać go przed zrobieniem krzywdy Thomas'owi. Złapali go za ręce próbując rozluźnić uścisk z koszulki. –Nie powinno cię tu być!- Krzyknął Alby.

-Trzymajcie go.- Powiedział Newt. Oll i on trzymali jedną z jego rąk a Jeff drugą. –Dajcie strzykawkę!- Powiedział Thomas nadal się z nim szarpiąc. Teresa bez zastanowienia chwyciła ją i z rozmachem wbija w klatkę piersiową. Chłopak od razu się uspokoił mdlejąc.

Thomas złapał się za serce, a Oll wytarła pot z czoła. –To podziałało.- Zauważył Jeff. –Ok. Od tej pory nie spuszczajcie go z oczu.- Rozkazał Newt, a jego głos brzmiał bardzo stanowczo.

Znowu zapadła krótka cisza w której do pomieszczenia wszedł Gally. –Hej. Słońce zachodzi, idziemy.- Powiedział zerkając na Thomasa. Teresa z przerażeniem spojrzała na chłopaka. On chwilkę się zastanawiał po czym bez większych wahań ruszył w kierunku wyjścia.

Niedługo później Oll także opuściła pomieszczenie idąc w kierunku miejsca spania. Miała spuszczoną głowę i wyglądała na dość smutną. –Pst, Oll.- Usłyszała. Natychmiast odwróciła się w tamtym kierunku. –Chuck?- Zapytała. –Chodź.- Powiedział. Podeszła do niego i zauważyła że trzyma jedzenie i picie. –Pomożesz?- Zapytał. Bez większych zastanowień chwyciła część tego co trzymał i ruszyła wraz z nim w stronę klatek.

-Kto tam?- Usłyszeli lekko przerażony głos. –To tylko ja.- Powiedział Chuck. –I ja.- Dodała Oll posyłając jemu uśmiech. –Przepraszam.- Powiedział. –Masz. Najedzony lepiej pobiegniesz.- Powiedział chłopiec podając mu napój a Oll podała jemu jedzenie.

Następnie ona i Chuck usiedli przy klatce przyglądając się Thomasowi. Od razu zaczął się zajadać. –Dzięki.- Powiedział po chwili. –Drobiazg.- Uśmiechnęła się dziewczyna. Zapadła chwila ciszy w której Chuck przyglądał się czemuś w ręce. Oll popatrzyła w innym kierunku. –Co tam masz?- Zapytał Thomas. Wtedy Oll też zerknęła. Chuck pokazał jemu małą figurkę wykonaną z drewna.

-Świetnie ci wyszło.- Pochwalił go Thomas. –Co to?- Zapytał. –Dla rodziców.- Odpowiedział Chuck. –Pamiętasz ich?- Zapytał znowu Thomas. Chłopczyk pokiwał negatywnie głową. –Nie. Ale muszę ich mieć. Gdziekolwiek są, pewnie tęsknią. Ja nie tęsknie bo ich nie pamiętam.- Mówił dość smutnym tonem. Nawet Oll zrobiło się trochę przykro słysząc jego słowa. –Myślisz że co tam znajdziecie?- Zapytał.

-Nie wiem.- Odpowiedział cicho Thomas. –Ale jeśli jest wyjście to je odszukamy.- Dodał. –Weź.- Powiedział Chuck wręczając jemu swoją figurkę. –Chuck, dlaczego mi to dajesz?- Zapytał zdezorientowany trzymając figurkę. –I tak ich nie pamiętam. Jak znajdziesz wyjście to im oddasz. Prześpij się.- Tłumaczył Chuck, a pod koniec zaczął się podnosić.

-Dobranoc.- Powiedziała także Oll wstając. Następnie ruszyła za chłopczykiem. –Ej Chuck chodź tutaj.- Usłyszeli jeszcze za sobą. Chłopczyk się odwrócił podchodząc do klatki. –Daj rękę.- Powiedział Thomas. Mimo że dziewczyna stała kilka kroków dalej potrafiła wyraźnie usłyszeć każde słowo. –Sam im to dasz. Wyjdziemy stąd wszyscy.- Powiedział do chłopczyka. –Obiecuję.- Dodał.

-Jasne.- Powiedział Chuck uśmiechając się. Nawet na twarzy Oll zagościł uśmiech. –Śpij dobrze.- Odezwał się jeszcze Chuck. –Wy też.- Odpowiedział Thomas.

Następnie dwójka wróciła do reszty. –Dzięki że ze mną poszłaś. Fajnie że już nie siedzisz w lesie.- Uśmiechnął się chłopczyk. –To drobiazg Chuck.- Także się uśmiechnęła klepiąc go lekko po głowie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top