Wydarzenia, które na pewno nie miały już kiedyś miejsca
Czuł się jakiś taki... lekki. Definitywnie zbyt lekki. Gdy otworzył oczy zobaczył sufit swojej sypialni. Znowu śnił? W pokoju znowu nie było łóżeczka. Postanowił sprawdzić swój brzuch, który znowu był płaski. To musi być ten dzień.
Nie zdążył dojść do siebie, nim złapały go poranne mdłości i z prędkością światła pobiegł do łazienki. Czyli śnią mu się początki ciąży. Chociaż uczucie żółci w jego przełyku było definitywnie zbyt realne...
Przepłukał usta kilka razy i właśnie pochylał się nad umywalką, by przemyć twarz gdy usłyszał kroki za sobą i nagle duże dłonie oparły się o jego boki. Dobrze wiedział, do kogo one należą.
To nie mógł być sen. Z resztą nawet jeśli, to Yoo Kihyun zrobi to, co zaplanował.
- Joohoney nie czuję się najlepiej. - jego głos brzmiał dokładnie tak słabo, jak pamiętał.
Mężczyzna odwrócił go do siebie przodem a Kihyun znowu mógł zobaczyć oczy, przepełnione zaskakująco wielką ilością czułości w porównaniu do ich wielkości i nieco dziecinne rasy twarzy, które po prostu kochał.
- Zostań w domu Ki. Zawsze możesz poprosić, żeby Youngjae skoczył do naszego biura i przesłał ci coś, jeśli tak bardzo nie chcesz siedzieć bezczynnie. Kiedy wrócę pojedziemy do lekarza albo obudzę Hoseoka, żeby...
- Nie. Lepiej nie. Hoseok na pewno jest bardzo zmęczony a ja nie chcę, żeby skasował jakiekolwiek auto, w którym miałbym być. Właściwie lepiej, żeby w ogóle... - spojrzał w oczy mężczyzny, który przytaknął dając mu do zrozumienia, że wie co chce mu przekazać.
- Więc jak wrócę to pojadę z tobą.
- Tylko nie zapomnij dokumentów.
Lee Jooheon zaśmiał się miękko i złożył mały pocałunek przepełniony miłością na wąskich wargach Yoo Kihyuna.
- Dobrze, dobrze. Zostawiłem dla ciebie śniadanie i wychodzę. Kocham cię, Ki - wyszeptał.
Niższy chłopak wziął drążący wdech lecz z uśmiechem odpowiedział:
- Też cię kocham Honey. Uważaj na siebie.
Ten sen był tamtym dniem, jednak tym razem Yoo Kihyun ma siłę poskromić własną wyobraźnię choć czy aby na pewno tylko wyobraźnie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top