33

Drake P.O.V

Czekałem w opuszczonej hali, w której odbywał się wyścig, na Sarę. Chciałem to definitywnie skończyć. Okłamywała mnie i wykorzystała. Po co ze mną była skoro miała innego? Nie wiem. Ale wiem jedno, nie dam się robić w chuja! Niech ta suka sobie nie myśli! Nie myślałem, że kiedykolwiek ją tak nazwę a jednak. A ja dla niej zostawiłem Sky. Muszę ją przeprosić choć,  wiem, że to nie wystarczy. Nie wiem, obsypie jej dom kwiatami, cokolwiek tylko żeby mi wybaczyła. Czekałem i czekałem na tą wredną żmije. Jeszcze ma czelność się spóźniać. Miałem mieć za chwilę wyścig, a ona się spóźnia. Nagle usłyszałem stukot obcasów. No w końcu! Obróciłem się do niej przodem. 

- Hej skarbie. Przepraszam, że się spóźniła, ale zasiedziałam się u Emily - podeszła do mnie bliżej. Ta na pewno była u Emily.

- Szkoda, że Emily od wczoraj jest w Las Vegas ze swoim chłopakiem - zaśmiałem się gorzko. Jeszcze miała odwagę kłamać mi w żywe oczy. W sumie robiła to już od dłuższego czasu. Patrzyła na mnie zdziwiona. Dobra z niej aktoreczka.

- Kotku chyba mówimy o innej Emily - położyła dłoń na moim ramieniu. Ja szybko ja strąciłem.

- Znamy tylko jedną Emily. Już nie kręć tyko powiedz, że byłaś u niego i dawałaś mu dupy. Darujmy sobie to "to nie tak jak myślisz". Widziałem was - założyłem moje rękawiczki do jazdy. Zamierzałem wygrać wyścig.

- Ale Drake... - nie dałem jej skończyć. Nie miałem na to czasu. Wyścig czekał.

- Po prostu nie zbliżaj się do mnie ani do osób na, których mi zależy. Odpierdol się ode mnie raz na zawsze. Żałuje, że zacząłem cię szukać - bez zbędnego słuchania jej pp prostu odszedłem. Znalazłem się razem z innymi na zewnątrz. Mój powrót sprowadził tu wiele osób. W oddali mignęła mi dobrze znana mojej osobie postać. Takich oczu nie da się zapomnieć. Chciałem ją dogonić. Niestety nie było mi to dane.

Scarlett P.O.V

Naprawdę nie wiedziałam czemu Megan mnie tu zaciągnęła. Słyszałam, że dzisiaj mój kuzyn miał się ścigać, ale nie wiem po co tu my. Wolałam spędzić ten wieczór z ciocią i wujkiem.

- Po co my tu jesteśmy Meg? - przedzierałyśmy się do samego przodu. Dziewczyna mocno trzymała mnie za dłoń abyśmy się nie rozdzieliły

- Musisz się trochę wyrwać. Będzie fajnie - mówiła to pełna entuzjazmu. Stanęłyśy na samym początku. Wokół nas było mnóstwo ludzi. Nie miałam pojęcia dlaczego przyszło ich aż tyle. Szybko jednak znalazłam odpowiedź na moje pytanie.

- A teraz przed państwem wielki król! Na tor powraca sam Drake Harris! Król Californii!! - chłopak wydzierał się głośno, ale to tłum zrobił największy hałas. Na środku stanął on. 

- O NIE, NIE! Ja się na to nie pisałam Meg - obróciłam się i już miałam zamiar przeciskać się przez tłum aby wyjść, ale Megan złapała mnie za dłoń.

- Daj spokój Sky, to tylko wyścig. Zresztą i tak chciałaś z nim pogadać - miała rację, to tylko wyścig. Nie mogłam uciekać przed spotkaniem z nim kolejny raz, to byłoby bezsensu.

- Chcę z nim pogadać, ale nie tutaj, potrzebuje go zwyzywać w ciszy i spokoju - Megan po usłyszeniu moich słów, wybuchła głośnym śmiechem.

- Tłuczek do mięsa wchodzi w grę? - spytała, a tym razem ja zaśmiałam  się dosyć głośno.

- Myślę, że poradzę sobie bez niego - rozległ się głośny gwizd. Zwróciłyśmy, więc nasz wzrok w stronę toru. Na środku pojawiła się ładna dziewczyna z czarną flagą. Zawodnicy już dawno rozgrzali swoje maszyny.

- Ten wyścig jest dla najlepszych! Do wygrania mamy ponad pięćdziesiąt tysięcy dolarów! A to wszystko na otwarcie sezonu! Po tym wyścigu zobaczymy na torze nowych zawodników z wybitnych drużyn, a teraz czas zobaczyć czy król Californii nie wyszedł z formy! - chłopak wytłumaczył "widzom" wszystko co powinni wiedzieć. Dziewczyna ustawiła się w odpowiednim miejscu i podniosła flagę do góry. Zaczęło się odliczanie. Kiedy dziewczyna wykrzyczała upragnione "0", flaga dotknęła ziemi, a zawodnicy ruszyli z piskiem opon. Mimo nienawiści jaką czułam do Harrisa, mocno trzymałam za niego kciuki.

- Denerwujesz się ? - moją uwagę od zawodników odwróciła Meg. Spojrzałam na nią.

- Nie denerwuje - skłamałam, bałam się o niego. Durne serce. Czy może mi je ktoś wyciąć?

- Przecież widzę, zawsze przygryzasz wargę gdy się denerwujesz - no tak, przecież Megan zna mnie jak nikt inny na tym chorym świecie. Po prostu westchnęłam - Spokojnie, przecież to Harris, mu nigdy nic nie jest - pokiwałam tylko głową na znal, że rozumiem. Znów uważnie zaczęłam obserwować to co dzieje się przede mną.

- Dalej Drake! - wydarłam się jak idiotka. Na szczęście nikt tego nie zauważył przez ten hałas wokół. I stał się. Drake przekroczył linie mety jako pierwszy. 

- I jest! Król  Californii! - Drake zatrzymał się, zsiadł ze swojej maszyny i zdjął kask. Wszedł na podwyższenie, na którym znajdował się chłopak prowadzący "imprezę" - Król powrócił! Harris, zobacz co dla ciebie mam! - podał ciemnowłosemu czek na pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Drake zabrał od niego mikrofon.

- Wróciłem! Już nie będziecie tak łatwo wygrywać! Chciałbym jednak powiedzieć  coś ważnego - zaczął mówić, ale ja musiałam już iść jeśli chciałam, aby mój plan doszedł do skutku. Przeciskałam się przez tłum ludzi - Jest tu pewna dziewczyna, z którą muszę koniecznie porozmawiać. Sky, wiem, że tu jesteś - niestety już mnie tu nie znajdziesz, bo kiedy on wypowiadał te słowa, byłam już przy aucie Zoe. Wsiadłam do niego.

- Jedziemy? - spytała z uśmiechem na twarzy. Pokiwałam głową na tak - A Megan? - zadała mi kolejne pytanie.

- Shawn już się nią zaopiekuję. Nieźle się bawili, kiedy mnie nie było - obie się zaśmiałyśmy i ruszyłyśmy w drogę.

Drake P.O.V

- Nie widzieliście jej? - spytałem Megan i Shawna, kiedy byłem już na dole, a kolejne osoby zaczęły się ścigać. 

- Była ze mną, ale potem gdzieś mi zniknęła. Jest pewnie w domu - dziewczyna mocno trzymała mojego przyjaciele za rękę. Na ten widok kącik moich ust sam poszedł do góry. Chociaż on był szczęśliwy.

- Lepiej ty też wracaj do domu, nie ma co tutaj siedzieć zwycięzco -  zaśmiał si, a ja dołączyłem do niego. W końcu mi się udało i zrobiłem to co kocham. 

- Masz rację, muszę trochę po tym wszystkim odpocząć - pożegnałem się z parą i ruszyłem w kierunku mojej maszyny. Założyłem kask i wsiadłem. Po chwili byłem już w drodze do mojego domu.

Byłem zadowolony z dzisiejszego wieczoru. Udało mi się pozbyć Sary. Nadal nie mogłem uwierzyć w to co mi zrobiła, przecież ta dziewczyna mnie zdradzała. A może to raczej ona zdradziła tego faceta? Sam już nie wiem. No i wyścig. Wróciłem do tego co tak bardzo kocham. Chciałem czuć tą adrenalinę we krwi. Czuć się niezwyciężony. Czuć się sobą. W końcu mogłem oddać się pasji. Nie dręczyła mnie już myśl o Sarze, że nie wiem gdzie jest. Nim się obejrzałem, byłem już pod moim domem. A raczej willą, którą wybudował ojciec.  Jutro rodzice wraz z Alice wrócą z Nowego Jorku. Chciałem z nimi o wszystkim porozmawiać. O wszystkim co stało się w moim życiu. Po prostu muszę. Kiedy stałem pod drzwiami, zauważyłem, że drzwi są otwarte. Ostrożnie wszedłem do środka. Na szczęście nie miałem czego się obawiać. W środku była tam tylko Scarlett. Siedziała na szklanych schodach z jakąś teczką w rękach.

- Sky. Co ty tu robisz? - zdjąłem kurtkę motocyklową i podszedłem bliżej pięknej dziewczyny. Już zapomniałem jaka jest piękna. Jakie jej oczy są śliczne i prawdziwe. Jak jej włosy idealnie się układają.

- Przyszłam ci coś dać - wstała i stanęła na drugim schodku. Dzięki temu byliśmy prawie równi. Niebieskooka podała mi teczkę, którą trzymała wcześniej na kolanach. Na okładce widniał napis "Sara Cherry".

- Skąd to masz? - spytałem przeglądając zawartość teczki. Szybko jednak ją zamknąłem - To już nieważne. Ja... - Scarlett nie dała mi jednak dokończyć.

- Przejrzyj to dokładnie idioto. Zobacz dla kogo mnie oddałeś! Spójrz! Ona cię nie kochała, zrobiła to dla pieniędzy! - krzyczała prosto w moją twarz.

- Wiem to - odparłem, ale ona miała w rękawie coś jeszcze.

- Ona nawet nie była z tobą w ciąży idioto! - kiedy to powiedziała, doznałem szoku. Kłamała nawet w tej sprawie? Jak? Dlaczego? - Zrozum, że to ona była nic nie warta, a nie ja - dziewczyna zeszła ze schodów, zdążyłem jednak złapać ją jeszcze za dłoń.

- Scar - na te słowo zatrzymała się, obróciła i spojrzała w moje oczy.

- Wiesz co Drake? Myślałam, że ta rozmowa potoczy się inaczej, że na ciebie nawrzeszczę, wypomnę wszystko. Myślałam, że powiem ci jak bardzo cię nie znoszę, że powiem ci wszystko, ale po prostu nie mam już sił - w jej pięknych niebieskich oczach pojawiła się łza. Spłynęła powoli po jej policzki. Starłem ją moim kciukiem. 

- Przepraszam, po prostu przepraszam - kiedy tak patrzyłem w jej oczy poczułem nieodpartą  ochotę pocałowania jej. I tak właśnie zrobiłem. Złączyłem nasze usta. Całowałem jej usta powoli, po chwili dziewczyna zaczęła oddawać pocałunek. Objąłem ją mocno w talii. Powoli muskaliśmy swoje wargi i nie myśleliśmy już o niczym innym. Chciałem zapomnieć o wszystkim. Jej wargi były takie słodkie. Zrozumiałem właśnie wtedy co to naprawdę znaczy za czymś tęsknić. Ja tęskniłem właśnie za tym. Nagle dziewczyna się ode mnie oderwała. Spojrzała na moją twarz.

- Drake, musimy zabić w sobie nienawiść, choć trochę, ale nadal czuję żal. Nie mogę tak szybko.. Po prostu nie wiem co mam robić. Mam już dosyć, nienawiść wysysa całą energię - była bardzo skołowana. Martwiłem się o nią.

- Ja wiem, że zrobiłem coś okropnego. Jeśli dasz mi szanse będę przepraszał cię już do końca mojego życia i o jeden dzień dłużej - na jej pięknej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wiedziałem, że muszę się cholernie mocno postarać.

- Daj mi czas. Muszę już iść, Zoe na mnie czeka. Do zobaczenia Drake - nie zdążyłem nic już jej powiedzieć, bo zniknęła z moich oczy i ramion bardzo szybko. Moja Scar... 

~~~~~~
Dzisiaj nie będę prosić Was k gwiazdki. Proszę Was o chwilę refleksji, o przemyślenie swojego zachowania. Śmierć Prezydenta Gdańska dotknęła mnie bardzo osobiście. W Polsce dzieje się za dużo zła. I mam nadzieję, że ta śmierć nie pójdzie na marne i zmienimy się na lepsze. Dziękuję i życzę miłego dnia/wieczoru/nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top