28

Weszłam do dobrze mi znanej kawiarni "Today". Właścicielką była znajoma cioci. Często przychodziłam tu z Shawnem. Rozejrzałam się po kawiarni szukając moich rodziców. W końcu i zobaczyłam. Siedzieli przy oknie na samym końcu kawiarni. Ojciec trzymał matkę za rękę i coś szeptał jej do ucha. Ona była zdenerwowana, bo marszczyła brwi. Mam ten tik akurat po niej. Często tak robię kiedy się denerwuje. Zaczęłam iść w ich stronę.

- Sky! Jak miło cię widzieć! - nagle wpadła na mnie właścicielka, Pani Amelia. To szalona i pozytywnie zakręcona kobieta. Chodzę też z jej córką do szkoły. Rudowłosa kobieta mocno mnie uściskała. Odwzajemniam uścisk.

- Dzień dobry, panią też miło widzieć - oznajmiłam patrząc na właścicielkę kawiarni. Zetknęłam kątem oka na rodziców. Patrzyli w naszą stronę.

- Co robisz tutaj sama? - spytała prowadząc mnie do lady. Zaczęła nakładać mi na talerzyk moje ulubione ciasteczka. Kochana kobieta.

- Przyszłam spotkać się z rodzicami, ale proszę niech pani nie patrzy w tamtą stronę. Chce aby wszystko było dyskretne - ściszyłam mój głos, a rudowłosa pokiwała głową na znak, że rozumie.

- Gdyby coś się działo, wołaj. Jestem obok - uśmiechnęła się serdecznie i podała mi talerz ciasteczek. Odwzajemniam uśmiech. Wstrzymałam na chwilę powietrze i ponownie ruszyłam w stronę moich rodziców. Kiedy byłam już przy stoliku ojciec wstał ciągnąć matkę do góry.

- Dzień dobry - przywitałam się pierwsza. Ciocia i wujek dobrze mnie wychowali. Chciałam im to pokazać. Chciałam aby wiedzieli, że jestem silna i dobrze wychowana. Choć w środku drżałam z nerwów.

- Scarlett... - głos mojej matki się załamał. Charlotte Holmes to piękna kobieta, trzeba jej to przyznać. Ma piękne jasne, ale jeszcze nie blond, włosy jak zawsze ścięte do ramion.  Pełne usta, zgrabny nos i ciemne oczy, to odziedziczyła po niej Caroline. Ja mam z niej co najwyżej wzrost. Charlotte pracuje w banku. Zawsze lubiła swoją pracę i jest w tym dobra. Była dzisiaj ubrana elegancko. Błękitna, zwiewna koszula wpuszczona w czarną, ołówkową spódnice, dodawała mojej matce stylu i szyku, który dopełniły czarne szpilki.

- Charlotte, spokojnie - ojciec pogładził matkę po ramieniu, a mi posłał blady uśmiech. James Holmes to można powiedzieć przystojny mężczyzna. To właśnie po nim odziedziczyłam ciemniejszy kolor włosów i szaro - niebieskie oczy. Lekki zarost na jego twarzy dodawał mu klasy. Wpisywał się w obecne trendy i inne tego typu rzeczy. Wysoki i postawny mężczyzna. Wzrost odziedziczyła po nim moja siostra. Tak samo jak dołeczki w policzkach podczas uśmiechania się. Kiedy byłam mała często się ze mną bawił. Mieliśmy dobry kontakt, a przynajmniej tak myślałam do czasu kiedy nie wylądowałam u ciotki i wujka. Ojciec był z zawodu prawnikiem i pracował w kancelarii przyjaciela odkąd pamiętam. Dzisiaj był ubrany jak zawsze do pracy. Biała koszula i spodnie od garnituru. Marynarka wisiała na krześle które zajmował.

- Peter mówił, że mnie szukaliście - usiadłam naprzeciwko nich kładąc moją torebkę na kolana, a talerz z ciastkami położyłam na stole. Oni zajęli swoje miejsca i patrzyli na mnie uważnie.

-Peter? Ten od Caroline? On jest niebezpieczny - moja matka patrzyła na mnie jak na wariatkę. No cóż musze trochę podkoloryzowac pozytywnie zycie Petera. Ale czego się nie robi aby ktoś dał ci spokój.

- To dobry chłopak. Uratował mi życie. Nie rozumiem dlaczego nie chcecie aby był z Caroline - wzruszyłam ramionami. No moze przesadziłam z tym ratowaniem życia, ale musiałam wymyślić coś mocnego.

- Ale my nie o nim Scarlett. Tak dawno cię nie widzieliśmy - moj ojciec wyciągnął w moją stronę dłoń zapewne z nadzieją, że ją chwyce. Nic bardziej mylnego tatusiu.

- Teraz zaczęło wam to przeszkadzać?- spytałam nie licząc na jakąkolwiek konkretną odpowiedź. Przecież to byli moi rodzice. Starsi o kilka lat, ale nadal moi rodzice. Ci sami którzy mieli mnie gdzieś "oddając" cioci.

- Scarlett, wiedzieliśmy, że jest ci dobrze u Clary. Kochamy cię - mój ojciec patrzył na mnie tymi swoimi oczami. Były takie jak moje, poczułam przez chwilę taką więź jak w momencie mojego dzieciństwa. Było to tylko przez chwilę. Spojrzałam na matkę. Miała spuszczoną głowę. Pomyślałam, że może czuję, iż to jej wina.

- Tak, dobrze mi u cioci. Shawn jest jak brat a wujek daje z siebie wszystko - odparłam dumnie nie komentując słów o tym, że mnie kochają. Sama nie wiedziałam czy mówią prawdę czy też nie.

- Clara zawsze była lepszą matką niż ja. Zgadzam się z tym. Kiedy się urodziłaś bałam się, że zrobię coś nie tak. Zajmował się tobą tata, ja skupiłam się na Caroline. Przyznaje się i czuję się winna. Ale wiem, że u Clary jest ci lepiej niż u nas kiedykolwiek - jasnowłosa wytarła kolejną łzę z policzka. Patrzyłam na nią uważnie i stwierdziłam, że nie mogła tego udawać, po prostu nie mogła. Ojciec zacisnął dłoń w pięść. Zawsze tak robił kiedy się denerwował.

- To bolało. Zawsze chciałam być tak ważna dla was jak Caroline. Czułam się gorsza. Myślałam, że chociaż z tatą mam dobry kontakt i nagle wylądowałam u cioci. Oni traktowali mnie tak jak Shawna, nadal to robią - byłam zła i smutna. Przecież zawsze chciałam rodziców takich jakich miała Caroline. Miałam za to ciocie, wujka i Shawna. Kochałam ich mocno, ale brakowało mi rodziny, tej bliskiej, najbliższej.

-Zawsze cię kochałem Scar. Jesteś moją małą córeczką. Byłem z tobą bliżej niż z Caroline. Dałem się namówić na to, że u Clary będzie ci lepiej. Nie będziesz musiała słuchać o pokazach piękności twojej siostry i tak dalej. Przepraszam kochanie - jedna łza zakręciła się w jego oku. Mimo tego uśmiechał się do mnie tak jak kiedyś to robił. Kochałam tatę, bo był dla mnie najlepszy, bo się mną interesowało, a jako mała dziewczynka potrzebowałam tego jak nikt inny.

- To moja wina Scarlett, to ja namówiłam tatę. Przepraszam - matka wybuchła płaczem. Nie umiałam jednak jej w tym momencie współczuć. Byłam wściekła. To byk jej pomysł i udało jej się przekonać ojca. Nie chciałam już tu siedzieć.

- Muszę wszystko przemyśleć. Peter kazał przekazać, że myśli o Caroline i za nią tęskni. To dobry chłopak, nie pozwólcie aby wasza ukochana córka cierpiała z powodu miłości - uśmiechnęłam się i wstałam od stolika. Ojciec szybko poderwał się do góry, ale ja tylko machnęłam ręką i jak najszybciej wyszłam z kawiarni. Wsiadłam do auta Toma.

- I jak było?- spytał odpalając silnik swojego samochodu. Ja szybko zapinam pasy. Wypuściłam głośno powietrze.

- Emocjonalnie, ale najważniejsze aby udało mi się wydostać od Petera - posłałam mu mój uśmiech, a on go odwzajemnił i ruszyliśmy w drogę do jego mieszkania. Wcześniej wskoczyliśmy jeszcze do sklepu na zakupy o które poprosiła nas Zoe.

P.O.V Drake

Oglądaliśmy z Sarą film kiedy do drzwi ktoś zapukał. Pocałowałem czoło mojej dziewczyny. Posłała mi swój słodki jak cukierek uśmiech. Odwzajemniłem go i ruszyłem otworzyć te cholerne drzwi. Pociągnąłem za klamkę a moim oczom ukazał się dosyć zły Shawn. Wszedł do mojego domu i skierował się do salonu nie czekających na nic innego. Spojrzał z pogardą na moją dziewczynę. Nie podobało mi się to.

- Jestem. Gadajmy - oznajmił surowym głosem i usiadł na oparciu sofy. Sara zetknęła na mnie i mojego przyjaciela. Posłałem jej uśmiech.

- Nie tutaj - zwróciłem się do niego jak zawsze, normalnie. On jednak tylko prychnął.

- Mam w dupie czy ona to usłyszy czy nie. Gadaj jak zamierzasz wyciągnąć z tego Sky! - był wściekły. Sara też. Nie mówiłem jej jeszcze o tym, że pomogę w odbiciu Scarlett.

- Zamierzasz ją wyciągać?! A my?! Przecież dopiero co odzyskaliśmy siebie nawzajem! - ciemnooka wstała z kanapy i zaczęła krzyczeć. Shawn zaśmiał się z tego, a kiedy Sara na niego spojrzała posłał jej wrogie spojrzenie.

- Posłuchaj sobie laluniu. Wy wyciągnęliście w to moją kuzynkę i wy ją z tego wyciągnięcie - mój przyjaciel posłał jej podły uśmiech, a dziewczyna zmarszczyła nosek co oznaczało, że jest zła.

- O ile jeszcze żyje. To ludzie Petera, nie bawią się - Sara zwróciła się tymi słowami i do mnie, i do Shawna. To był błąd. Wkurzyła tym chłopaka, który chciał się na nią rzucić...

~~~~~
Hej kochani! Wróciłam! Nie wiem czy rozdziały będą pojawiać się regularnie, bo mam jeszcze wiele spraw do uporządkowania, ale chcę już wrócić, bo bardzo tęsknię za wami! Teraz bardzo ważna rzecz!
Na profilu _nie_krytyczne na którym jestem też ja, powstała książka pt."(Nie) krytyczne recenzje". Ja zajmuję się pisaniem recenzji z gatunków"romans" i "dla nastolatki". Zapraszam was serdecznie, jeśli chcecie abyśmy napisały recenzję waszej książki zgłaszacie się! Na profilu i w rozdziałach dowiecie się wszystkiego. Książki z każdego gatunku są przyjmowane!
A teraz już na spokojnie. Jeśli wam się podobało zostawcie jakiś komentarz! Kocham je czytać i uwielbiam wasze spostrzeżenia! Zostawcie gwiazdkę! Do następnego 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top