8. Boję się wody

Obudziła mnie niemiłosiernie głośna muzyka dobiegająca z dołu.

- Kurwa mać... - mruknęłam pod nosem, przecierając oczy. Byłam pewna, że to Gangnes postanowił urządzić mi pobudkę.

Chcąc nie chcąc wstałam z łóżka i przeciągnęłam się leniwie. Nie miałam ochoty na wczesne wstawanie (znowu), ale wiedziałam, że przy tym huku i tak nie zasnę. Nawet się nie przebierając zeszłam na dół, w koszulce brata i spodenkach. Norwegowie, bo Tande również był już na nogach, siedzieli w salonie, pili kawę i słuchali rocka na cały regulator.

- Czy wy sumienia nie macie? - spytałam, gdy ściszyłam muzykę. - Co wam do cholery przyszło do głowy, żeby budzić mnie o... 7 rano - dodałam, gdy zerknęłam na zegar ścienny.

- Ciebie też miło widzieć, mała - szatyn wstał z kanapy i pocałował mnie w policzek. Odpowiedziałam mu tym samym, co wywołało delikatny śmiech u drugiego ze sportowców.

- No co? - zwróciłam się do niego, podpierając dłonie na biodrach.

- Gdybym nie wiedział, że jesteście rodzeństwem wziąłbym was za parę zakochanych - odparł rozbawiony blondyn i upił łyk czarnego napoju.

- Spadaj. Kenny, o której wychodzimy? - skierowałam pytanie do starszego z chłopaków po czym przeszłam do kuchni i nalałam sobie aromatycznej kawy.

- O 10 - odparł szatyn i chwycił pilota po czym zaczął skakać po kanałach.

W końcu trafił na jakiś film, a ja gdy tylko zobaczyłam tam pewnego mężczyznę od razu wskoczyłam na kanapę między skoczków.

- Latura? - spytałam, a obydwaj sportowcy spojrzeli na mnie jak na wariatkę, która uciekła z zakładu psychiatrycznego. - No co? Stallone, tak? Kit Latura, film "Tunel"... Nie widzieliście nigdy?

- Boże, stary. Twoja siostra jest dziwna... - Tande zmierzył mnie wzrokiem, który później przeniósł na mojego brata. - Boję się jej... - blondyn zrobił przerażoną minę po czym zasłonił się rękoma, jakbym faktycznie mogła mu coś zrobić.

- Jesteś głupi - skomentowałam i wystawiłam mu język po czym przytuliłam się do Gangnesa popijając kawę. - Film jest fajny, więc oglądamy - dodałam, co spotkało się z głośnym westchnieniem towarzyszy, ale o dziwo mnie posłuchali.

- Zakochałaś się czy jak? - po kilku minutach do moich uszu dotarło pytanie blondyna, ale zignorowałam go, całkowicie skupiając się na fabule filmu, który i tak znałam już na pamięć.

***

- Po jaką cholerę tutaj jesteśmy?! - skierowałam pytanie do brata.

Staliśmy właśnie wraz z całą kadrą pod dużym budynkiem pływalni w Oslo. Byłam zła i trochę przerażona.

- Ej, co jest Nat? Myślałem, że skoro kazałem ci założył strój kąpielowy to wiesz gdzie jedziemy - zdezorientowany szatyn przystanął przed wejściem i spojrzał na mnie dziwnie.

"Jak ja mam mu to powiedzieć?". To było pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy. To już nie chodzi o to, że nie powiedział mi wprost gdzie jedziemy. Ja po prostu od zeszłego roku bałam się wody...

- Nie, nie o to chodzi, ale... Chodź, Kenny. Czekają na nas - zmieniłam temat po czym chwyciłam brata za rękę i pociągnęłam go w stronę budynku.

Kwadrans później stałam już przed swoją szatnią i czekałam aż chłopcy wyjdą. Właśnie przeglądałam najnowsze wiadomości w internecie kiedy z pomieszczenia wyszedł Forfang i zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu.

- Woah... - tylko tyle wydobyło się z jego ust.

- Musisz się gapić? - spytałam, gromiąc go spojrzeniem. - Gdzie jest ten basen?

- Ej, spokojnie, wyluzuj - na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. - Na zewnątrz - skinął głową we wspomnianym kierunku, a ja już dłużej nie czekałam tylko wyszłam na dwór.

Znalazłam leżak w doskonale nasłonecznionym miejscu i rozłożyłam na nim ręcznik. Nie miałam zamiaru nawet wchodzić do wody, więc po prostu włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Mój spokój jednak nie trwał długo, bo jakiś cień zasłonił mi słońce. Jak się okazało człowiekiem tym był kochany braciszek. "Oho, będzie ciekawie...".

- Zasłaniasz mi światło... - mruknęłam, wpatrując się w umięśniony tors skoczka.

On w odpowiedzi tylko westchnął ciężko i kucnął obok mojego leżaka. Wiedział, że coś jest nie tak. On zawsze wiedział...

- Dlaczego mam wrażenie, że boisz się wejść do wody? - spytał i uśmiechnął się triumfalnie, bo wyraz mojej twarzy się zmienił. Jak mówiłam, on zawsze miał rację. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć - dodał, nakrywając moją dłoń swoją.

- Kenny, to głupie... - spojrzałam mu w oczy i zdałam sobie sprawę, że nie wykręcę się od odpowiedzi. - Dobra... Po prostu... W zeszłym roku, we wakacje, poszłam z Taylorem na plażę... Weszliśmy do wody i zaczęliśmy się wiesz... Tak dla zabawy podtapiać... - wydusiłam, wzdychając głęboko. - On wciągnął mnie za mocno i skończyłam w szpitalu z zachłystowym zapaleniem płuc - zakończyłam cicho.

- O cholera... - szatyn mruknął pod nosem jakieś przekleństwa po czym mocno mnie przytulił. Nie spodziewałam się takiej reakcji. - Nie wiedziałem... Gdybym wiedział nigdy bym cię tu nie zabrał...

To było naprawdę urocze i słodkie. Cieszyłam się, że mam tak wspaniałego i cudownego człowieka obok siebie. Teraz niech wszyscy mi zazdroszczą!

- Daj spokój, Kenny. Przecież to nic wielkiego. Po prostu poczekam tu sobie na was i popatrzę. A widoki mam niezłe, naprawdę niezłe... - poruszyłam charakterystycznie brwiami, co sprawiło, że mój towarzysz zaśmiał się i pokręcił głową rozbawiony.

- Jesteś niemożliwa...

W tym właśnie momencie podeszli do nas Tande wraz z Hauerem, którego poznałam na wczorajszym treningu. Spojrzeli na nas zdezorientowani, a blondyn lekko pchnął mojego brata.

- Ekhem... Nie chcę przeszkadzać, ale trener coś od ciebie chce - Daniel wyszczerzył zęby szeroko.

- Pogadamy później - rzucił Gangnes po czym wstał i poszedł na drugi koniec basenu.

Ja natomiast podniosłam wzrok i... O cholera... Odebrało mi mowę, gdy zobaczyłam klatkę piersiową Daniela. Ja pierdolę... Nie, chwila. Gapię się. "Przestań!". Jakiś głosik drze się w mojej głowie, ale ja ani myślę przestać... Jakbym nie była sobą... W końcu z otępienia wyrwał mnie głos owego sportowca. Jak za dotknięciem magicznej różdżki Hauer zniknął niemal tak szybko jak się pojawił...

- Woah, aż tak ci się podobam, że cały czas się na mnie gapisz?

No tak. Cały on, cały Tande... Nie mógł się po prostu powstrzymać. Mimo tego jednak na moje usta wkradł się delikatny uśmiech. Odłożyłam telefon i słuchawki na pobliski stolik po czym podparłam się na łokciach i zaczęłam wpatrywać się w (piękne) oczy chłopaka.

- Spadaj idioto - rzuciłam wesoło i przeczesałam dłonią włosy.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, słoneczko - odparł co wywołało mój cichy śmiech.

To było urocze, że tak się starał, nie odpuszczał. Jednak jak się okazało zaraz miałam go znienawidzić... Sekundę po tym jak wypowiedział to zdanie poczułam jak się unoszę. Przestraszyłam się, bo wiedziałam co ten pajac ma zamiar zrobić. Przynajmniej się domyślałam, co on potwierdził kierując się w storne basenu.

- Nie, nie rób tego. Ani mi się waż... - powiedziałam cicho.

Podeszliśmy do krawędzi, ale on zatrzymał się. Pewnie chciał mnie jeszcze bardziej wkurzyć... Nienawidzę tego dupka...

- Niby czego, mała? - spytał retorycznie. - Chyba nie boisz się, że fryzura ci oklapnie - dodał żartobliwie i "zamachnął" się tak jakby chciał abym wpadła do wody, ale mnie nie było do śmiechu. Nie chciałam skończyć w szpitalu tak jak rok temu... Bałam się, a on nic sobie z tego nie robił.

Po chwili jednak przemogłam się i oplotłam rękoma szyję blondyna, co sprawiło, że znalazłam się bliżej i mogłam poczuć ciepło bijące od jego nagiego torsu.

- Nie. Danny, proszę cię, nie chcę. Nie rób tego... - wykrztusiłam w końcu.

Sportowiec zawahał się.

Wiem, rozdział beznadziejny, do dupy... Możecie mnie zabić... 😱🙊Ale może się Wam spodoba.. Ja nie jestem co do tego przekonana... Miałam dodać wcześniej, ale zaczytałam się w naprawdę super książce. ^^ Ciężko się oderwać. ;)

P. S. Jeżeli tu jesteś i czytasz to daj gwiazdkę i/lub komentarz, żebym wiedziała, że ktoś to czyta. 😘💋💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top