5. Daj mi szansę

Patrzyłam mu prosto w oczy, a mój oddech przyspieszył. Już dawno przestałam się przed tym bronić, bo nie byłam w stanie zapobiec temu co Tande ze mną robił.

- No i co? Może jednak ci się podobam, maleńka? - wyszeptał skoczek z ustami parę centymetrów od moich, a jego oddech podrażnił moje wargi. W oczach sportowca dostrzegłam tajemnicze iskierki.

Już miałam coś odpowiedzieć, kiedy nagle trzasnęły drzwi wejściowe. Jak oparzona odskoczyłam od zdezorientowanego blondyna i odsunęłam się jak najdalej od niego. Po sekundzie w progu salonu stanął nie kto inny jak Gangnes. Przez chwilę wodził po pomieszczeniu wzrokiem aż w końcu zatrzymał się na mojej osobie i nim się obejrzałam zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Nati! Nic ci nie jest! - wykrzyknął uradowany, a ja niezbyt wiedząc o co mu chodzi również go objęłam. - Kiedy Celina powiedziała mi, że ktoś jest w domu od razu przyjechałem...

Wtedy zrozumiałam. Z jednej strony było to strasznie słodkie, że tak się o mnie martwił, ale z drugiej jednak nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.

- Kenny, nic mi nie jest. To tylko Daniel nie poszedł na imprezę, nie wiedziałam o tym i się trochę przestraszyłam - wyjaśniłam, uśmiechając się szeroko.

- Daniel? Od kiedy to jesteście sobie po imieniu? - szatyn odsunął się ode mnie i zmierzył podejrzliwym wzrokiem milczącego dotąd blondyna, który z trudem powstrzymywał się od śmiechu.

- Daj już spokój, Gangnes - Tande zbył go byle jaką zdawkową odpowiedzią i wstał z kanapy. - Po prostu Natalie trochę się przestraszyła. Strasznie nadopiekuńczy jesteś - wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie. - Dobranoc, do jutra - dodał i zniknął na piętrze.

- Kenny, uspokój się. Przecież nic się nie stało - również podniosłam się z sofy z zamiarem udania się do swojego pokoju. - Ale to naprawdę urocze i słodkie, że tak się martwisz - uniosłam kąciki ust ku górze po czym pocałowałam brata w policzek. - Ja też już pójdę. Dobranoc, Kenny - dodałam i podobnie jak wcześniej blondyn udałam się na górę.

Miałam właśnie wejść do swojego pokoju kiedy poczułam jak czyjeś dłonie oplatają mnie w pasie i jestem przyciskana do ściany.

- Więc jak będzie? Umówisz się ze mną?

Ja widać Daniel nie odpuszczał. Na swój sposób było to nawet fajne, ale ja nie miałam zamiaru pchać się w nowy związek, jeśli nie do końca wyleczyłam się po ostatnim. Zaskoczył mnie jednak tym, że zachował się tak jak się zachował.

- Tande, nie. Daj mi spokój - powiedziałam tak stanowczo, jak tylko potrafiłam i wyrwałam się z objęć chłopaka.

- Na razie się opierasz, ale jeszcze będziesz moja.

Dla innych mogło to zabrzmieć jak jakaś groźba, ale ja odczułam to jako obietnicę, przyrzeczenie. Nie uważałam, że w tym momencie skoczek zachował się jakoś specjalnie chamsko, wręcz przeciwnie. To były po prostu zwykłe słowa, których jak podejrzewałam zamierzał dotrzymać. Ku mojemu zdziwieniu nie napawało mnie to strachem.

- W twoich snach - posłałam mu buziaka w powietrzu i zniknęłam za drzwiami swojej sypialni.

***

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, co dla mnie samej było ogromnym zaskoczeniem. Zazwyczaj nie tak łatwo ściągnąć mnie z łóżka. Wiedziałam też, że już raczej nie zasnę, więc korzystając z takiej wczesnej pory postanowiłam zrobić sobie kubek świeżej, gorącej kawy i wyjść na taras poczytać książkę.

Szybko więc przebrałam się w czarne legginsy oraz białą koszulkę inspirowaną teledyskiem grupy Wham!. Włosy upięłam w kucyka i już gotowa zeszłam do kuchni.

Na szczęście nikogo tam jeszcze nie było. Mogłam się założyć, że Tande to wielki leń i nie chciało mu się wstać, a Gangnes pewnie odsypiał imprezę. Kawę zaparzyłam szybko i już z książką, którą zaczęłam czytać wczoraj wyszłam na taras.

Na dworze było niezwykle ciepło, więc usiadłam w pełnym słońcu i zagłębiłam się w ciekawej lekturze skandynawskiego autora co chwila popijając czarny płyn. Kiedy jednak napój się skończył uznałam, że napiję się wody. Wstałam z krzesła i nie patrząc pod nogi poszłam w stronę wejścia do domu. Jak to często bywa w moim przypadku znowu na kogoś wpadłam, a tą osobą, na moje nieszczęście, okazał się Daniel.

- Kurwa mać, Tande! - krzyknęłam na cały głos, gdy zimna woda z lodem, którą w szklance niósł blondyn wylądowała na mojej koszulce. Jak na złość skoczek złapał mnie za ramiona, abym nie upadła, ale przynajmniej za to byłam mu wdzięczna.

- Cześć, mała - sportowiec puścił mi oczko i wyszczerzył zęby w moim kierunku.

Spojrzałam na niego nieźle wkurzona i wyrwałam się z objęć chłopaka po czym odgarnęłam sobie włosy z czoła. Po chwili jednak do mojej głowy wpadł pewien pomysł... Uśmiechnęłam się do Daniela i wolnym ruchem ściągnęłam z siebie mokry T-Shirt. Mina blondyna była bezcenna.

- No nieźle, nieźle, Nat - zlustrował wzrokiem moją sylwetkę. - To jak? Może wreszcie raczysz mi odpowiedzieć czy się ze mną umówisz? - spytał unosząc pytająco brew.

- Tak jak powiedziałam ci wczoraj nie jestem zainteresowana - wyszeptałam, przygryzając lekko wargę.

Po sekundzie namysłu uznałam, że to nie był jednak zbyt dobry pomysł, aby się przed nim rozbierać.

- Słuchaj, według mnie, jeśli jakaś fajna laska się przede mną rozbiera to jak najbardziej ma ochotę, nawet na coś więcej niż randkę - w jego oczach dostrzegłam iskierki.

- Tande, powiedz mi czy ty naprawdę podrywasz każdą dziewczynę, która ma duże cycki i fajny tyłek? - spytałam, śmiejąc się pod nosem.

Odwróciłam się od chłopaka i powiesiłam mokrą koszulkę na barierce.

- Całkiem trafnie się opisałaś, skarbie - zza pleców dobiegł mnie głos tego idioty, co sprawiło, że krew się we mnie zagotowała.

- Słuchaj, czy ty w końcu dasz mi spokój?

Westchnęłam ciężko i z powrotem usiadłam na krześle zabierając książkę ze stolika. Ponownie zagłębiłam się w ciekawej lekturze, starając się nie zwracać uwagi na obecnego na tarasie skoczka. Było to jednak trudne, bo wciąż czułam na sobie jego wzrok.

- Jaki ty jesteś wkurzający... - mruknęłam cicho pod adresem blondyna.

- Tylko dla wybranych, kotku - jak na złość zajął miejsce na krześle naprzeciw mnie i wlepił oczy w okładkę czytanej przeze mnie książki. - Fajne to. Czytałem kiedyś - mruknął, a ja przeniosłam wzrok na niego.

- Co? Że niby ty przeczytałeś jakąś książkę? - wprawdzie nie śmiałam się na głos, a w myślach, ale mało brakowało abym naprawdę wybuchła.

- A co w tym dziwnego? - w jego głosie dało się słyszeć coś na kształt urazy. - Jeżeli mi nie wierzysz to czytaj do końca. Powiem ci, że niesłusznie go skazali - puścił mi oczko i uśmiechnął się.

Wyglądał tak... naturalnie. Słońce świeciło wprost na niego, co sprawiało, że jego włosy były prawie białe i czyniły go podobnym do jakiegoś anioła... Zaraz, co?!

- Roslund i Hellström napisali też inny fajny kryminał, "Dziewczyna, która chciała się zemścić". Naprawdę polecam.

- Wiesz, chyba mogłabym cię polubić, ale jak na razie to za dużo powodów mi nie dałeś, bo zachowujesz się jak jakiś rasowy podrywacz - wzruszyłam ramionami, odkładając książkę na stolik.

- Więc daj mi szansę - powiedział całkiem poważnie.

Miałam coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Robertsen.

- Przepraszam na chwilę. Halo - rzuciłam już do słuchawki.

- Dzwonię tylko po to, aby spytać czy zakupy nadal aktualne? - usłyszałam głos przyjaciółki.

- Tak właściwie to mam do ciebie prośbę, Celina...

Dodaję kolejny i naprawdę się cieszę, że się Wam to podoba. *.* No a Wasze komentarze są naprawdę motywujące 😍😘💞 I bardzo za nie dziękuję. <3 Chcę też powiedzieć, że nie wiem czy w ciągu najbliższych dni uda mi się dodać rozdział, bo mam egzaminy. Jutro wprawdzie aż tak mi nie zależy, ale środa to co innego XD 😂❤ Także dziękuję za taką aktywność i mam nadzieję, że zyskam chociaż kilka stałych czytelników. 😍😘💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top