24. Zmieniło się coś...?

Po tym jak Tande zaproponował wyjście na taras zabraliśmy ze sobą okrycia, kieliszki oraz butelkę szampana i usiedliśmy na ławce na zewnątrz.

- Żałuję, że nie mogłem zabrać cię na skocznię - powiedział w końcu blondyn po czym objął mnie opiekuńczo ramieniem, widząc, że zaczynam drżeć z zimna. - Stamtąd jest kapitalny widok.

- Tu też jest super - odparłam, uśmiechając się delikatnie, chociaż on nie mógł tego dostrzec. - Ważne, że z tobą - dodałam odrobinę ciszej, mając nadzieję, że nie usłyszał.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, ale wtedy zaczęły wybuchać fajerwerki.

- Danny, już północ. Życzenia, szampan - zaczęłam gadać jak idiotka.

- Więc okay. Natalie, życzę ci szczęścia, zdrowia, spełnienia marzeń i tego wszystkiego innego co życzą sobie ludzie - upił łyk alkoholu po czym pocałował mnie lekko w czoło na co się uśmiechnęłam.

- Danny, też życzę ci wszystkiego najlepszego. No i sukcesów w sporcie - dorzuciłam po chwili. - Zmieniło się coś w twoim życiu przez ostatni rok?

Zadałam to pytanie tak po prostu, niespecjalnie oczekując odpowiedzi. Skoczek jednak postanowił się odezwać czym trochę mnie zaskoczył.

- Właściwie to tak - w blasku sztucznych ogni widziałam jak jego twarz się rozpromienia. - Zakochałem się - oznajmił.

Oho, zaczyna się... Świetnie. Teraz jestem zmuszona słuchać o tej jego nowej lasce... To będzie trudne, zważywszy na to, że ja naprawdę nadal go kocham. Woah, potrafię to nawet przyznać.

- Dzień, kiedy jej nie widzę to dzień całkiem stracony... Mógłbym codziennie ją całować, dotykać, przytulać... - rozmarzył się, zupełnie nie zważając na mój pogarszający się nastrój. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego, do cholery, on siedzi tutaj ze mną a nie spędza Sylwestra ze swoją laską... - To najcudowniejsza dziewczyna pod słońcem.

Dość. Nie, naprawdę nie miałam zamiaru już dłużej tego słuchać. Uwolniłam się z objęć Norwega i wstałam z ławki. Obrzuciłam go zbolałym spojrzeniem po czym po prostu skierowałam się do schodów i zbiegłam po nich do ogrodu.

- Stój, Natalie, zaczekaj! - usłyszałam głos Daniela zaraz za swoimi plecami, a po chwili jego palce zacisnęły się wokół mojego nadgarstka. - Co cię ugryzło?

Odwróciłam się i skierowałam spojrzenie na blondyna, zdumiona tym, że jeszcze się nie domyślił o co mi chodzi.

- Co mnie ugryzło? Danny, dalej nic nie rozumiesz? - w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Zresztą nieważne... Życzę ci szczęścia z tą... Właściwie to jak ona się nazywa?

Słowa, które padły z jego ust były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie tego się spodziewałam...

- Natalie Solberg - odparł on, a jego oczy zalśniły.

Momentalnie opuściły mnie wszystkie siły. Po prostu stałam w pięknym ogrodzie, drżąc z zimną i wpatrując się w sportowca.

- C-co? Jak to? A ta... Ta dziewczyna... Celina wysłała mi zdjęcie... Widziałam... - język mi się plątał z tych wszystkich emocji.

- Posłuchaj, Nati - chłopak wziął moją twarz w swoje dłonie i zmusił do spojrzenia na siebie. - Z tamtą laską byłem, bo przypominała mi ciebie. Nie mogłem o tobie zapomnieć odkąd wyjechałaś... Nie przestałem cię kochać, nigdy. Tamta dziewczyna nic nie znaczyła - wyjaśnił, a ja skupiłam się na jego ustach. - Nie potrafię przestać cię kochać. Nati, proszę...

Nic nie zdążył już powiedzieć, bo po prostu go pocałowałam. Potrzebowaliśmy tego oboje, takiego odskoku. Jego ręce błądziły po mojej twarzy, szyi i całym ciele, zatapiały się we włosach. Dopiero gdy zabrakło nam oddechu odsunęliśmy się od siebie dysząc ciężko.

- Za dużo gadasz... - mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.

- Muszę tak robić częściej - odpowiedział blondyn i mocno mnie do siebie przyciągnął. - Więc jak? Co teraz będzie?

- Kocham cię, Tande.

Wiedziałam, że mówiąc to niejako zobowiązuję się do... Właściwie do wszystkiego... A ja przecież mam studia. I to za oceanem. Cholera... Postanowiłam jednak na razie się tym nie przejmować i po prostu cieszyć się chwilą.

- Nie wiesz ile czekałem na to, aby znowu to usłyszeć. Też cię kocham, maleńka...

Nagle skoczek delikatnie, acz pewnie, pchnął mnie na ścianę budynku i skrzyżował moje nadgarstki nad głową. Stałam bez ruchu, zadzierając wzrok do góry i patrząc na jego twarz. Uśmiechał się czarująco w moją stronę, a jego oczach widziałam radosne iskierki. Po chwili nachylił się i po raz kolejny połączył nasze usta. Tym razem jednak był niezwykle czuły, delikatny.

- Podoba ci się? - wyszeptał parę sekund później do mojego ucha.

W odpowiedzi skinęłam tylko głową i czekałam na dalszy rozwój akcji. Nie dbałam już o zimno, bo sportowiec skutecznie mnie rozgrzewał.

- Naprawdę cieszę się, że tu jesteś.

Uśmiechnęłam się na te słowa, a wargi Norwega wylądowały na mojej szyi. Zajęczałam cicho i najchętniej zarzuciłabym mu dłonie na szyję, gdyby nie fakt, że wciąż trzymał moje nadgarstki.

- Danny... - udało mi się wyszeptać.

- Coś nie tak, słoneczko? - wymamrotał, wciąż przyciskając swoje usta do mojej szyi.

Nie mogę uwierzyć, że on przez zaledwie kilka sekund potrafi doprowadzić mnie do takiego stanu. Wodził wargami po mojej szyi, zataczał językiem kółka na skórze, sprawiając, że było mi naprawdę cudownie. W końcu też uwolnił moje ręce, a wszystko po to, aby wsunąć swoje dłonie pod mój rozpięty płaszcz.

- Ekhem... - czyjeś głośne chrząknięcie sprawiło, że odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.

W świetle dostrzegłam uśmiechniętą twarz Gangnesa. Skryłam się za włosami, nie chcąc, aby mnie poznał, ale moje starania spełzły na niczym.

- Nie chowaj się Nati... - zwrócił się do mnie, więc wyjrzałam zza pleców blondyna.

- Zanim coś powiesz... - zaczęłam, bojąc się, że brat zaraz rzuci się na Daniela, ale ku mojemu zdziwieniu on tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął.

- Natalie, daj spokój. Wcześniej nie byłem zadowolony, ale teraz... Po prostu nie mogłem znieść jak ten idiota cały czas o tobie gadał, więc musiałem cię tu ściągnąć - wzruszył obojętnie ramionami, jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem. - Nie mam nic przeciwko temu...

Nie ukrywam, że cholerny kamień spadł mi z serca. Bałam się, że szatyn zaraz pobije swojego kumpla, a tu taka niespodzianka. Jeszcze dziwniejsze było jednak to, że Tande podobno o mnie gadał. Spodziewałam się, że był zajęty swoją laską. Ale to już przeszłość. Teraz liczy się tylko i wyłącznie chwila obecna.

- Słuchaj, nie chcę się wtrącać czy coś, ale tak trochę to nam przeszkadzasz... - wtrącił się blondyn, obejmując mnie w pasie.

Dobrze, że było ciemno i sportowcy nie mogli zauważyć mojego rumieńca. Czułam się coraz niezręczniej, chciałam po prostu, żeby Gangnes sobie poszedł, bo zanim się pojawił wszystko rozwijało się wspaniale.

- Stary, nie przeginaj - brat pogroził Danielowi żartobliwie palcem. - Pamiętaj, że jeśli ją skrzywdzisz albo coś w tym stylu to spotkamy się na twoim pogrzebie.

- Dobrze wiedzieć... - mruknął blondyn.

- Ale możecie nie obściskiwać się w miejscu publicznym?

Z tym pytaniem nas zostawił, odchodząc w stronę głównych drzwi hotelu. Kiedy tylko zniknął w środku, towarzysz odwrócił się w moją stronę i zaczął się śmiać. Po krótkiej chwili dołączyłam do niego.

- Czyli mamy błogosławieństwo? - zapytał pół żartem pół serio po czym znowu leniwie mnie pocałował.

Ten rozdział jest... Po prostu mi się nie podoba. Zrobiłam sobie dziś maraton filmowy i wtedy pisałam. xD Jak ktoś oglądał "Zaraz wracam" albo "Połączenie" to niech poleci coś w tym stylu. ;) A co do rozdziału to gorąco proszę o gwiazdkę i komentarz, żebym wiedziała, że tu jesteście. <3 Bo coś Was mało... ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top